- Czyli właściwie to chcesz mnie kupić. - Zakpiła, przy akompaniamencie prychnięcia.
Właściciel
- Nie chcę cię kupić, tylko naprawić. W zamian proszę tylko o pomoc. - Odpowiedział
- To nie jest prośba o pomoc, jeśli żadne z nas nie ufa drugiemu. - Stwierdziła z pogardą w głosie, wzruszając ramionami.
Właściciel
- To zdobądźmy swoje zaufanie. - Odpowiedział. - Ty odzyskasz swoją dokumentacje, a ja częściowo cię "uczłowieczę". Tak będzie chyba najlepiej.
Pokręciła głową. - Powiedziałam ci już, co jest ceną mojego zaufania. - Syknęła.
Właściciel
- A ja powiedziałem że na chwilę obecną nie mogę ich zabrać. Czy masz inne żądania?
Przez chwilę wpatrywała się w twarz rozmówcy, a następnie z rezygnacją pokręciła głową i wstała.
- Odprowadźcie mnie do celi. - Zwróciła się do maszkar obojętnym tonem, a potem ruszyła do wyjścia.
Właściciel
- To nie będzie konieczne. - Rzucił na pożegnanie. I rzeczywiście, bestie nie zaprowadziły cię do twojej celi, tylko do małego sterylnie białego pokoiku z łóżkiem, stolikiem z krzeslem oraz odzieloną łazienką, a nawet pokrętłem do wyłączania światła.
Poczekała, aż stwory ją zostawią, po czym zgasiła światło i położyła się na łóżku, twarzą do góry. Właściwie, to wisiało jej, gdzie ją trzymają. Czy w celi, czy w czymś innym... Nie zamierzała pomagać komuś, kto szczuł ją takimi potworami.
Właściciel
Łóżko było niespodziewanie wygodne. Wokoło była cisza i spokój, przerywana tylko okazjonalnymi krokami na korytarzu.
Leżała tak więc, starając się wprowadzić siebie w stan podobny do snu.
Właściciel
Udało ci się zasnąć całkowicie. We śnie byłaś na dachu gigantycznej wieży, a z jej środka dobiegała muzyka. Krwawe chmury zasłaniały ziemię.
Korzystając ze snu, usiadła i podziwiała widoki. W końcu to sen, więc zdziwienie nie wchodziło w grę.
Właściciel
Zauważyłaś że siedzisz na pokrywie prowadzącej do wnętrza wieży, z której dobiegały dźwięki.
Odsunęła się więc kawałek, po czym dalej obserwowała widoki.
Właściciel
- Cyżbyś nie lubiła muzyki. - Usłyszałaś mroczny i przenikliwy głos w swojej głowie.
- Wolę rozkoszować się nią stąd. - Odparła wesołym, nietypowym dla niej samej tonem.
Właściciel
- Czy widok krwi aż tak cię satysfakcjonuje? - Kontynuował, z chmur zaczął lecieć krwawy deszcz.
- Lubię czerwień. - Zachichotała, po czym zaczęła nucić w rytm grającej muzyki.
Właściciel
- Nawet własnej krwi? - Deszcz się nasilił a muzyka stała się głosniejsza i bardziej niepokojąca.
Zachichotała. - Zagraj coś bardziej złowieszczego. - Zaczęła nucić muzyczkę jak z filmów o Bondzie. Kogo obchodzi, że w tym uniwersum nie istnieją?
Właściciel
- Zagram gdy się spotkamy. - Odpowiedział. - Pozdrów ode mnie ojca. - Nagle dachówki zaczęły się sypać, a ty nie miałaś się czego złapać i spadłaś z wieży. Za kurtyną chmur ukazały cie się gigantyczne pola z ludzkich ciał. Gdy tylko upadłaś obudziłaś się, i zobaczyłaś że przy stoliku siedzi doktor. - Śnił ci się, prawda? - Zapytał
Podniosła się do siadu i złapała za głowę. - Co ty tu w ogóle robisz?... - Mruknęła.
Właściciel
- Chciałaś porozmawiać bez obecności moich dzieci, więc proszę oto jestem. - Napił się herbaty z kubka.
Wstała i złapała się za bark, a następnie poruszała nim w przód i w tył, by poluźnić stawy. - Powiedz mi o tym twoim zbuntowanym potworze wszystko, co wiesz. Pomogę ci, ale tylko pod warunkiem, że nie zataisz przede mną żadnej informacji o nim. Nawet, jeśli jest prywatna, albo pozornie nieistotna. - Rzekła, podczas gdy w jej umyśle zaczął rodzić się pomysł.
Właściciel
- To zrozumiałe. - Odpowiedział i wstchnął głęboko. - Widzisz, niemal wszystkie humanoidalne stworzenia jakie stworzyłem powstały na bazie więźniów od naczelnika, lecz Albedo był jednym z tych którzy zgłosili się sami. Był jednym z moich laborantów, przyjaźniliśmy się, traktowałem go prawie jak syna. Pewnego dnia został napadnięty przez rebeliatów a ci postrzelili go w brzuch. Przeżył, ale stracił calkowicie czucie od pasa w dół. Nie mógł chodzić, porzuciła go narzeczona, chciał zemsty i wiedział ża ja mogę mu ją dać. - Napił się herbaty.
- Co dalej? - Dopytywała się ze stoickim spokojem.
Właściciel
- Jego zabiegi nie były proste, nie będe cie tu zanudzał naukowym bełkotem, ale jasne było że będziemy się skupiać raczej na zdolnościach psychicznych niż fizycznych. Gdy tylko ostatnia operacja dobiegła końca Albedo zaczął testować swoją moc; znalazł we śnie umysł rebelianta który go zaatakował i zaczał go powoli przejmować. Osiem nocy potrzebował by go całkowicie opętac. Zmusił go by zastrzelił drugiego napastnika i by samemu wpakował sobie kulkę w łeb. Byłem z niego dumny jak to ojciec, lecz zauważyłem że zaczyna on doprowadzać do szaleństwa zwykłych ludzi od tak, dla zabawy. Prosiłem go by przestał, lecz nie chciał mnie słuchać. Więc pewnej nocy uśpiełem go i zaniosłem do jednego z najgłębszych lochów Schroniska, bo widzisz jego zdolność ma ograniczony zasięg. Odwiedzałem go regularnie, lecz teraz rozumiesz... Najgorsze jest to że odkrył jakiś dziwny sposób na wzmocnienie swojego talentu, i grube mury schroniska już go nie powstrzymują. - Odtechnął jakby z ulgą.
- I w jaki sposób oczekujesz, że ja udobrucham tego psychopatę? - Zapytała sarkastycznym tonem, zaplatając ramiona na klatce piersiowej.
Właściciel
- Sam bym chciał to wiedzieć. - Napił się z kubka. - Więc na wypadek gdybyś nie dała rady, to po prostu odetnij go od jego nowego źródła mocy. Tylko zaklinam cię, nie zabij go!
- A jeśli nie będę miała wyboru? Jeśli będę zmuszona go zabić? - Zapytała, akcentując kluczowe fragmenty wypowiedzi.
Właściciel
- To... - Zatrzymał się. Widać że było to dla niego bardzo trudne. - To zrób to tak by nie cierpiał.
- Jasne dziadku, jasne... - Mruknęła. - Mam się spodziewać mocnego oporu? - Zapytała.
Właściciel
- Jeśli ciężkim oporem są dla ciebie te z moich stworzeń, które są zbyt przerażające lub okrutne by pełnić służbę na ulicy to tak, spodziewaj się. - Odpowiedział.
- Mam dość zagadek, staruszku. Mów, które konkretnie. - Rzekła, zakładając ręce.
Właściciel
Zza płaszcza wyciągnął obitą ćwiekowaną skórą książkę i podał tobie. - Tu jest dokładna rozpiska wszystkich moich dzieci. Jeśli jakiegoś spotkasz, będziesz wiedziała jak się zachować.
Złapała za książkę i rzuciła ją na łóżko. - Ten, po którego mnie wysyłasz też tam jest? - Rzuciła.
Właściciel
Skinął głową i napił się herbaty z kubka.
- Świetnie. Oddaj mi kombinezon i mogę ruszać. - Stwierdziła beznamiętnie.
Właściciel
- Jest w szafce. - Wskazał na szafkę obok ciebie. - Wedle umowy ruszasz najpierw na poszukiwania swojej dokumentacji medycznej.
- Jasne. - Mruknęła, po czym zgasiła wszelkie dostępne źródła światła w pomieszczeniu, zajrzała do szafy, a następnie bez żadnych skrupułów rozebrała się do naga i włożyła swój kombinezon, zostawiając dotychczasowe ubrania na łóżku. Potem ruszyła ku drzwiom, by poszukać wyjścia z całego tego miejsca.
Właściciel
- Jeśli szukasz wyjścia to piętro niżej, korytarzem w lewo i przy dużych drzwiach w prawo. Jeśli chcesz zejść od razu do kanałów to zejdź do piwnicy i ostatnie drzwi na końcu korytarza. - Odpowiedział doktor wychodzący właśnie z pomieszczenia. - Powodzenia.
Kiwnęła głową i ruszyła do kanałów.
Właściciel
Cieżkie drzwi prowadziły do oddzielonego fragmentu ścieku. Za dużą kratą i furtką w niej płyneły właściwe kanały.
Idzie całkiem sprawnie. Zmiana Lokacji!
Właściciel
- To bez znaczenia. - Skomentowała, po czym ruszyła w kierunku swej celi, pokoju, czy gdzie tam była zakwaterowana.
Pokój nic się nie zmienił. Jedynie na szafce leżała jakaś cienka gazetka.
Zerknęła na gazetę, chcąc zobaczyć, co czyni ją tak niebywale niezwykłą, iż znalazła się w tym miejscu.
Właściciel
To był... katalog fryzur, najpewniej podwędzony z jakiegoś luksusowego salonu. Co prawda w środku były tylko ich rysunki, ale były tak dokładne że uzdolniony fryzjer bez problemu by je odtworzył.
Prychnęła i wyrzuciła katalog za siebie, a następnie położyła się na łóżku i spróbowała zasnąć.
Właściciel
Nie zajęło ci to wiele czasu. We śnie stałaś pośrodku krwawo czerwonej łąki. Niedaleko był dom z bali z którego wydobywała się znajomo brzmiąca muzyka.
- Co... Kto... Ach... - Pomyślała, rozglądając się. - Hej, kimkolwiek jesteś, chcę porozmawiać! - Krzyknęła w stronę źródła muzyki.