- A gdzieś gdzie nie zgine niechybną śmiercią? -
Westchnął - żadnej mandragory na tym zasranym bagnie, a co ty na mały deal? Koniec nocnego wycia za 5 mandragor gratis? -
Właściciel
- Zaczynasz mówić w końcu tak, jak chciałam byś mówił... za koniec wycia i przyjęcie do organizacji.
Podbiła lekko stawkę wiedzicielka
- Tylko w tej otganizacji będzie wymagany pełny strój, w którą to strone i czy wiesz coś o tym wilczku? -
Właściciel
- Na wschód, lubi grzyby mutagenne, jest podatny na ciepło.... A co do stroju... postaram się by było dobrze.
- Okej, dzięki - Schował do plecaka tudzież torby madragore i mocniej zawinął peleryne na rękawicy po czym, ruszył na zachód omijając potwory i szykając grzybków.
Właściciel
Gdzieniegdzie takie rosły, ale ty zorientowałeś się, źe wracasz w strone leźa hydry...
Zebrał je, biorąc przy okazji kulka trujących i halucynogennych by sprawić wilkołakowi małą mieszanka niespodzianke starał się trzymać dystans od hydry i ominąć jej leże.
Właściciel
// Nie chcę nic mówić ale idziesz w odwrotnym kierunku xd //
Szedł na wschód //głupi ja\\
Właściciel
Zebrałeś po drodze od wuja wszelkich grzybów i powoli kierowałeś sie w ten rewir bagien gdzie nie było reptoidów wszelkich lecz bardziej codzienne widoki jak np. wilki.
Szedł powoli i rozglądał się za atakiem lub wilkołakiem by wręczyć mu mały podarunek
Właściciel
Widziałeś na pobliskim drzewie ślady wielkich pazurów lecz wilkołaka nigdzie nie było.
Zaczął wołać - Gdzie jest wielki wilkołak z khazad arin? Przyniosłem dlań dary - szedł dalej.
Właściciel
powoli zaczynałeś wyczuwać wokół aurę potwora, lecz nigdzie go nie było. Ty zaś jak się okazalo byłeś na małym pagorku i nieuwaźnie stąpając spadłeś nueco niźej, efekt był taki, źe znalazłeś grotę, która była leżem prawdopodobnie ów wilkołaka, a po za tym boli cię rzyć od upadku na ziemię.
Przeklnął pod nosem po czym tozejrzał się po pomieszczeniu. Jeśli znalazł coś na kształt stołu, wysypał nań grzyby i odszedł trochę. - Słyszałem że lubisz ten gatunek - zawołał.
Właściciel
Była to zwykła jaskinia pokryta zadrapaniami pazurów. Lykantropa w niej nie było. Nie było teź stołu lecz rozrzuciłeś grzyby na środku jaskini.
Wyszedł z jaslini na bezpieczną odległość jeśli było ciemno odsłonił rękawice, odszedł kilkadziesiąt metrów dalej poczekał 15 minut i wrócił do jaskini.
Właściciel
Nie było ciemno dlatego musiałeś albo czekać do nocy co mijało się z sensem, albo przez ten czas czymß się zająć.
Użył technomancji - wziął kilka rzemyków które mu zostały z siodła kilka metalowych części z resztek starej rękawicy i stworzył coś na kształt kabur na rękawice ażeby móc je bezpiecznie trzymać przy sobie nie musząc cały czas ich nosić. //Chyba powinno być już późno w końcu przyleciałem do khazad, zrobiłem ręlawice pospacerowałem po mieście i bagnach...\\
Właściciel
Tylko noc vi przeszła kiedy gadałeś z elfką... mamy jedność czasu dla wszystkich więc...
//Przespanie mija się z sensem bo mnie zabiją, powrót do elfki długo zajmie, a co gdyby kliv magicznie przyśpieszył czas w obozie rębaczy?\\
Właściciel
Nie... To tak nie działa, chyba źe miałby chronomamcjè wtedy na danym obszarze mógłby wykonaç bańke czasoprzestrzenną i chwilowo przyśpieszyć w niej czas....
//Żartowałem, ale co ja mam zrobić jak ja nie prześpie tego bo jest równoległość czasu, a co z godzinami zależnymi od położenia geograficznego?\\
Właściciel
// Raczej naku*wianie kółek dookoła planety będzie awykonalne w twoim wypadku, ale ok... zawsze moźesz przemedytować lub pozbierać jakichć losowych ziół nie wiedząc czym są, aby później iść w Khazad-Arin albo do tej elfi i obadać je, a później u niej lub alchemika wyważyć jakiś eliksir... medytacja daje boosty do regeneracji etheru i życia po jej zakończeniu przynajmniej w ferwnthirze więc worth it. //
Właściciel
Kiedy nastał wieczór usłyszałeś z wnętrza jaskini skowyt, ale dość zniekształcony, było to dziwne zjawisko lecz mnioski nasuwały się same.
Rozciągnął się i szepnął - Bogowie gór dajcie mi twardość skały, i siłe lawiny - Po czym ostriżnie wszedł do jaskini będąc przygotowanym na bestię.
Właściciel
Widziałeś lekko naćpanego wilkołaka wyjącego z glową wzniesioną ku sufitowi... efekt grzybów najwyraźniej..
Uśmiechnął się i szepnął do siebie - czas wypróbować te cacuszko - Podszedł na tyle blisko aby wilk nie zwrócił na niego uwagi. Pociągnął za dźwignie uaktywniającą czerwoną perłe i uderzył z rozbiegu z całych sił w brzuch wilkołaka.
Właściciel
Wilkołak odleciał na 3 m. waląc ciałem w ścianę jaskini, padł, leźał martwy, zaś rękawica pobrała z niego automatycznie krew i oddzieliła ci mały zbiornik z mutagenem wilkołaka. Kilka grzybów jeszcze leźało w jaskini, zaś na ciebie wyskoczył inny, atakując cię od tyłu. Udalo mu się ciebie przywrócić, leźałeś koło grzybów... teraz zauwaźyłeś iź były to kortinariusy, jedne z lepszych mutagennych grzybów w Ferenthirze. Zaś twój oponent nie był zwykłym wilkołakiem, lecz ulfhedinn który musiał przybyć tu z północnych rubieży.
Zaklął pod nosem wstał jak najprędzej i przygotował się na atak bestii. Przy okazji rozglądając się za potworem. Trzymał gardę i stanął pewnie.
Właściciel
Za bestią zwisał jeden ostry stalaktyt i znajdowało się wyjście z leźa. Czułeś siè głupio, myßlałeś źe głupi lykantrop padł w twoje sidła, lecz sytuacja obróciła się o 180° gdyź to ulfhedinn zrobił ciebie tak bardzo w uja jak ty chciałeś zrobić wilkołaka.
Uśmiechnął się co wyglądało nieco psychopatycznie i rzucił się na bestie by uderzyć go tym razem lewą rękawicą.
Właściciel
Ulfhedinn zblokował atak lecz odepchnąłeś, o zgrozo jak pięknie, pod sam ostry stalaktyt.
Zatakował go rawą dłonią formując przy okazji przed nią kule energi stworzoną z eteru która pękając uwolniła energie przed siebie.
//zatakował wilkołaka(ten potwór z wiedźmina, nie grałem w 3)... o to chodzi?
Właściciel
Znów zblokował, tylko wypchnąłeś go po za jaskinię, po czym fala energii wyładowanej dprawiła, źe stalaktyt spadł ci na głowę. Straciłeß przytomnoßć.
Kilka godzin później obudziłeś się na płaskim głazie pokrytym wilkołaczą skórą, wciąż byłeś w tej przeklętej jaakini, zaś po chwili przyszedł młody męźczyzna uzbrojony w żelazny miecz, był w postrzępionym ubraniu, miał białe włisy, takie, jak sierßć tego kto ciè przechytrzył.
- Oh... widzę źe już wstałeś... ale ty głupi jesteś, chciałeś mnie zabić bez przyczyny, a dałeś się nabrać przy pomocy dziko źyjącego wilkołaka na pułapkè jaką sam zastawiłeś ... jestem Kragoth, Ulfhedinn z Morskiej grani, jeden z lykantropów tzw. białej krwii, niedoszły hydrobójca.... to bydle jest zbyt duźe by samemu z tym walczyç... uciekłem, a nie honorem wojownika było wrócenie fo źycia publicznego bez wykonania zlecenia... dlatego zostałem tu...
//Stalaktyt to była... o ku*wa ze stalagmitem pomyliłem\\
Złapał się za głowe - Czekaj... daj chwilę się ogarnąć gościoei z rozbitą głową - poleżał chwile by sprawdzić czy nie ma wstrząsu, powoli wstał i powiedział - Leonardo Shockley, niedoszły zabójca lykantropa, wybacz ale komuś przeszkadzało twoje wycie, a to ty pierwszy się na mnie żuciłeś - wstał i sprawdził czy wszystko ma - Jeśli po zabiciu hydry się wyniesiesz to moge ci pomóc może załatwie jedną czy dwie osoby.
Właściciel
- Nie musisz załatwiać nikogo... jestem mutagenistą, magiem bojowym, kowalem run i glifmistrzem... moźemy się dogadaç... a rzuciłem się bo nikt normalny nie zabijał moich marionetek... a ty... cóż. Ja przestanę wyć, moźe nawet pójdę z tobą... szukam roboty... pieniędzy na źycie... jako ulfhadinn panuję nad sobà w swojej formie bestii więc z tym oroblemu nie będzie... a co do hydry załatwimy ją razem... to nie jest zwykła hydra.... to jest hydra królewska, wielkie jaszczurze bydle, które mieszka w tej dziurwie...
Wszystko miałeß przy sobie i po za bólem głowy nic nie wskazywało, na szczęście, na gorsze rany.
- Ale nie jesteś uzdrowcielem, z resztą i tak będe musiał zrobić jaskółke u tego uzdrowiciela. A teraz bierz co trzeba i chodź za mną po drodze zbiore troche jaskółczego ziela - wstał i skierował się w strone eyjścia z jaskini.
Właściciel
Wyszliście z jaskini, złońce byłi w pół drogi do centralnej części nieba, kiedy szliście Krogoth zciął swoim mieczem i pozbierał kilka sztuk jaskółczego ziela..
- U jakiego uzdrowiciela ? U tej ßlicznej elfki z zachodu ?
- Tia, ale nie o tym chce z tobą rozmawiać - mówił idąc na zachód - Otuż widzisz, tworzę zakon. Ma on na celu zebranie i/lub wyszkolenie najlepszych zabójców potworów w ferenthirze. Propo twojego zadania nie potrzebuje za nie nagrody, ale chciałbym ażebyś ujął mnie jako współzabójce hydry. Musze wyrobić sobie renomę. - Gdy doszedł do chaty zapukał trzykrotnie mówiąc - to znowu ja -
Właściciel
- Oczywiście... a co do tego zakonu potworobójców... wiesz teoretycznie też takowym jestem, może nie tej rangi co Abracham czy Geralt ale raczej teź nie jestem pierwszym lepszym byle knypkiem z ulicy... mogę się nadaç...
Drzwi zaskrzypiały
- Załatwiłeß co miałeś ?
- Połowicznie, będe potrzebował twojej pomocy ale przy okazji rozwiąże problem z hydrą -
Właściciel
- Co znaczy połowicznie ?
Otworzyla drzwi a ty zobaczyłeś ciepłą chatę z duźym kominkiem i łóżkiem, a także sporym stołem na ktorym leźały przybory alchemiczne i nad ktorym wisiało aporo ziół i innych składników alchemicznych nawiązanych na szkurki.
- W skrócie: kolega obok mnie Kragoth Ulfhedin - wskazał na towarzysza. - Jest czymś na kształt wilkołaka, i to pn jest sprawcą tego wycia. I nie wyniesię się z tąd dopóki nie zabije grasującej tutaj hydry. Więc musze mu pomóc ją zabić. Ale najpierw chciałbym skorzystać z twojego laboratorium żeby się w jaskółke zaopatrzyć -