On również osiadł na jednym z wolnych miejsc i spojrzał na Blackwooda
- Nie lubię takich miejsc, często gęsto bywa że robi ci się gorzej niż lepiej , pod sufitem
Bardziej do siebie

-Wcale nie jest tak źle, panie władzo. - uśmiechnął się Blackwood, a doktor Annabelle przyniosła mu kakao, zaś pozostałym kawę.

- Mówi to pełnoletni koleś który ślęczy nad wierszykami dla dzieci
Szepnął do siebie

Doktor Angel na chwilę wyszedł na dwór.
- Leki mi osłabły kilka godzin temu, jak nie będę udawał, to przez nową dawkę zapomnę jak przeleciałem panią doktor. - rzucił półgłosem, dalej wertując książkę. - Ale cii... ona też myśli, że jestem nieświadomy i jeszcze sobie z tego.korzysta.

Westchnął ciężko
Oh boże w Świetnie w świecie psychiatryki ponoć się polepszyły a tutaj cholerny personel wykorzystuje pacjentów,jak ku*wa w jakimś horrorze ,

- Blackwood znów coś gada na lekarzy? Pewnie obraża Angela, a faworyzuje Annabelle. Pewnie dlatego, że tylko Angel jest tak naprawdę lekarzem. - westchnął ciszej Ilverin. - Z tego co słyszałem, ona jest tu lekarką tylko po to, by nie być pacjentką. Jest córką zarządczyni osady, co poradzić.
- O.czym tam gadacie? - zapytał Angel wchodząc do środka, a elf wzruszył ramionami.

- O tym jak działa nepotyzm jak i również o jego częstości

Ilverin uśmiechnął się, patrząc na chwilę zbitego z tropu doktora.
- Rozumiem. - odparł po chwili. - Nie pije pan swojej kawy? - dodał.

- Nie przepadam za kawą ,wolę wodę albo alkohol

- Alkoholizm też się leczy, panie władzo. - "doktor" Annabelle mruknęła cicho.
- Pamiętaj, gościom za pierwszym razem nie proponujemy.terapii, to niegrzeczne. - odrzekł Angel. - Zapewne panu nie chce się tu siedzieć, więc może przejdziemy do najważniejszej sprawy. - westchnął, po czym zarówno on, Blackwood oraz domniemana lekarka położyli na stole po karcie.

Bierze je i chowa do kieszeni
- Dziękuje za karty i raczej wolę się leczyć w świecie, ja wyjdę na dwór , w środku raczej palić nie wolno
Wychodzi na dwór, wyjmuje papierosa i go zapala

Ilverin wyszedł na zewnątrz.
- Chyba nie ma co tu dłużej siedzieć. Wracajmy do wozu, nim rzeczywiście będziemy potrzebować leczenia.

- Dlatego nie lubię takich miejsc , im dłużej przebywasz w psychiatryku tym bardziej potrzebujesz leczenia od niego

Ilverin wrócił do wozu, a gdy Thomas do niego dołączył, to pojechali w siną dal, zostawiając placówkę za sobą.

- To teraz zgaduje że jedziemy do miasta biblioteki tak ?

- Dokładnie. - westchnął Ilverin i przeciągnął się. - Ahh... późno się robi... Mam nadzieję, że dojedziemy tam zanim mi się przyśnie.

- A tak przy okazji to zmrużę oko
I tak się wygodnie rozsiadł i zaczął sobie drzemać

- Jak się obudzisz w garażu, to nie moja wina. Nosić cię nie będę. - wzruszył ramionami Ilverin.

- wiem wiem hrrrrrrr
Odpłynął

Zasnął, a w śnie stał w sporym labiryncie luster. Gdzieniegdzie widział przelotem dziewczynę o czarnych włosach i fioletowych oczach.
- Czego może pragnąć ktoś ze stalowym prawem w sercu? - mało wyraźne pytanie przeleciało przez przestrzeń.

Zaczął rozglądać się dookoła lekko zdziwiony otoczeniem ale wtedy szybko zebrał się w garść
- Wrócić do domu
Powiedział to takim tonem jakby nie oczekiwał odpowiedzi

- To jest jak jedzenie bądź picie. Potrzeba. Pytam czego pragnie. - głos był dziewczęcy, lekko roześmiany.

- Czego innego mogę chcieć, gdybym pragnął świata bez przestępców to bym stracił robotę
W jego tonie można łatwo rozpoznać nutę sarkazmu

- Wiesz, myślałam o czymś bardziej osobistym. - głos był niezrażony sarkazmem.

- Wolę zostać sam tylko kogoś zawiodę i wszystko pójdzie do szamba

//się zostać? O_o

// O kuwa sorry już poprawione

- Pragnień jest wiele. Przecież nie mówię tylko o kobietach, czy o czym innym tam pomyślałeś~

- Myślałem raczej o małżeństwie, ale nie chcę kasy , nie chce nie limitowanego alkoholu ani fajek chociaż przyznam że byłyby miłe ale już wystarczająco się truje, pragnę wrócić do domu ,do świata, do mojego szarego apartamentu i do departamentu

- W swoim czasie to otrzymasz. - odrzekł głos, a sen rozmył się we mgle.
Zgodnie z zapowiedzią, Thomas był w garażu. Na dworze padało.

- Cholera jasna to był dopiero dziwny sen
Schodzi z wozu i rozgląda się po garażu

Garaż jak garaż. Murowany, a pod ścianą spały dwa konie. Drzwi do budynku były uchylone.

No to przechodzi przez nie, nie ma za bardzo ochoty iść przez deszcz a garaż po pewnym czasie może się znudzić

Trafił do niewielkiego salonu, gdzie w terrarium spało sobie kilka żółwi, poza tym był pusty. Zegar wskazywał siódmą rano. Kolejne uchylone drzwi prowadziły do łazienki, następne były zamknięte, a na końcu było przejście do kuchni. No i jeszcze drzwi, które prowadziły na deszcz.

Jak są już otwarte to skorzysta wchodzi więc do toalety

Cóż, nikt mu nie przeszkadzał w tymże. Co zrobi dalej?

//Czytajże ze zrozumieniem, jedynka jest już przewinięta. Co zrobi później, po niej?

// No cóż poradzić jestem tylko idiotom
No to myje ręce,jeśli jest, to mydłem, i potem idzie do kuchni

Było mydło. W kuchni były wczorajsze kanapki, wciąż jednak wyglądające zachęcająco.

No to bierze jedną, w końcu na samym alkoholu nie da się przeżyć

Mógł sobie usiąść na krześle i w spokoju jeść. Na dworze krople postukiwały w dach.

Nie no morzę zjem sobie na stojąco
Podchodzi do okna i rozgląda się po okolicy garażu

Okolica poza tym, że była zamroczona deszczem, była pełna sporych, podniszczonych kamienic w ciemnych barwach, ale wyglądały one przyjaźnie dzięki rosnącym wszędzie strzelistym dębom i bukom. Kilka elfów, przykrytych własnymi kurtkami biegło przez uliczki, pewnie będąc już przemoczeni.

// Czekaj to gdzie jesteśmy ?

//W Farii, miałam zrobić zmianę tematu jak się obudzisz, ale zapomniałam. Zrobię jak wyjdziesz z budynku.

Zjada kanapkę i wychodzi z budynku i zaczyna szukać baru, pensjonatu czy też może jakiegoś miejsce w którym można znaleźć informacje
Ech może po prostu pójdę znaleźć te karty