Właściciel
- Szczerze, to ruszyłabym jak najszybciej.
-Jak wolisz, to ubiorę zbroję i zwołam chłopaków.- Rzekł zsuwając się z dachu by wylądować na nogach.
Właściciel
Perfekcyjnie wylądowałeś, a Twoje towarzystwo zaczęło już zbierać się na dziedzińcu.
Samemu też wypadało się przygotować, udał się więc do swojego pokoju, a stamtąd zaczął przywdziewać swój pancerz oraz uzbrojenie.
Właściciel
Po chwili stałeś już w pełnym rynsztunku.
Postanowił zatem jeszcze nieco poprawić pas, a następnie udał się do swoich ludzi oraz elfki.
Właściciel
Wszyscy byli już gotowi do drogi i czekali przed wejściem.
-Kasuss nie jest aż tak daleko, raczej nie trzeba pakować nic na drogę, a pewnie natrafimy na gospodę. Gotowa?
Właściciel
- Oczywiście. - potwierdziła Elfka szybko.
-No to do Kasuss, odstawię cię jakiś kawałek, bo pewnie już jest cena za mój łeb.
Właściciel
- Pójdziemy tam normalnie czy... Na Twój sposób?
-Niestety nie mam jak teleportować się w pobliże, ani do miasta. Jakbym miał jakąś sprawę to pewnie bym zostawił znaczek by móc się tam teleportować... Więc niestety na piechotę.
Właściciel
- Tak może będzie lepiej. Rozumiesz.. Nie nawykłam do takich podróży.
-Cóż, ja za często też nie powinienem z tego korzystać, bo już po pierwszym razie słabnę.
Właściciel
- Aha. To co? Ruszamy? - zapytała dość zniecierpliwiona.
-No tak, w sumie to nie wiem na co jeszcze tutaj czekamy.- Rzekł nieco się śmiejąc. Wskazał dłonią na wyjście z dworu, a on wraz ze swoimi ludźmi raczyli wyjść w szyku, w którym to Arkor stał na czele, a za nim poruszał się trójszereg. Elfka pewnie szła obok mężczyzny.
Właściciel
//Zmiana tematu. Powiem jak będziesz na miejscu. Chyba, że chcesz pogadać z Elfką. Wtedy mogę nieco podciągnąć fabułę.//
//Wolę poczekać aż będą na miejscu, nie mam tematów do rozmowy :v//
Właściciel
FD_God:
Wasz osobliwy, głównie przez grube okrycia i renifery w roli wierzchowców, konwój zbliżał się wreszcie do tak upragnionej rezydencji, domu, którego nie widziałeś od... No właśnie. Ile to było?
-Ku*wa, jak ja dawno tutaj nie byłem... Ciekawi mnie co w ogóle jeszcze nadaje się tutaj do jedzenia... No i czy ktoś sobie tutaj nie postanowił posiedzieć.
Właściciel
- Powiedzmy, że o to zadbałem. - odrzekł Wampir ze swym typowym, enigmatycznym uśmiechem, gdy zbliżaliście się do głównej bramy, która otworzyła się przed Wami bez jakiejkolwiek ingerencji z zewnątrz lub wewnątrz. Chyba.
-Trochę ciekawi mnie, że wiesz tak wiele.- Powiedział lekko się uśmiechając, a następnie ruszył przez bramę wraz z resztą.
Właściciel
Czy coś się zmieniło? Z pewnością, bo o ile spodziewałeś się, że cała rezydencja zarosła brudem, to było wręcz przeciwnie: Lśniła jak nigdy dotąd.
-Ciekawi mnie w ogóle kogo wziąłeś do tego sprzątania... No, ale czujcie się tutaj jak u siebie.
Właściciel
O ile Ork, jego ludzki towarzysz o wiecznie rozmierzwionych włosach i umięśnionym ciele, którego górne partie eksponował odkąd wjechaliście do Verden, ozdobionym czarnymi tatuażami z geometrycznych wzorów, które układały się ostatecznie w wizerunki Smoków, a także długoucha, czarnowłosa i fioletowooka towarzysza mężczyzny wzięli sobie to do serca i zaraz ruszyli zwiedzać nowe lokum, to Wampir i reszta drużyny niezbyt wzięli sobie Twoje słowa do serca i nie ruszyli się z miejsc. Ech, no i tak kobieta, która również ani myślała opuścić swój powóz.
-Cóż, to chociaż nie stójmy na zewnątrz, w środku jest znacznie lepiej.- Powiedział jeszcze do tych niezdecydowanych i ruszył samemu do środka. Wypada też zabrać młodą, przede wszystkim dlatego, by nie próbowała uciec.
Właściciel
No to musisz jakoś ją stamtąd wywlec, bo zamknęła się na cztery spusty i po dobroci raczej nie wyjdzie.
No to wypada może pierw jej jakoś przemówić do rozumu, stanął więc w pobliżu drzwi opierając się o ścianę powozu.
-Powiesz mi może czemu nie zamierzasz stamtąd wyjść?
Właściciel
- Bo mnie zabijecie, to oczywiste! - odparła, choć po dłuższej chwili namysłu. - Lub gorzej!