Właściciel
//Bardziej coś jak karate i itp. sztuki walki.//
- Byłam bardzo dobra. Raz ustrzeliła przepiórkę z pięciuset metrów.
-No to jest dopiero talent, całe pokłady bym powiedział! Z pewnością będziesz mogła u mnie trenować strzelanie z takowego jak i ja będę mógł ci pomagać przy polowaniu na okoliczną zwierzynę. Może zechcesz coś potrenować ze mną czy też samemu?
-Powoli kończą mi się pomysły na to co moglibyśmy zrobić poza obecnym teraz siedzeniem.
Właściciel
- Ja muszę chwilę pomyśleć. Sama. - dodała z naciskiem na ostatnie słowo i wyszła z jadalni.
-No dobrze, dobrze...- Powiedział, a sam wstał od stołu i udał się przed budynek, a konkretniej do sali treningowej.
Właściciel
Sala treningowa wyglądała tak samo jak ją wcześniej zostawiłeś. Oczywiście była też pusta.
-Warto nieco sobie poćwiczyć.- Powiedział, po czym cofnął się do progu sali i rozejrzał zaraz za swoimi wojownikami, powinno ich kilku jak zwykle pełnić wartę.
Właściciel
Dwóch z nich pełniło wartę w pobliżu, reszta pewnie w innych miejscach.
-Ejże.- Powiedział i zaraz zagwizdał by ci zwrócili na niego uwagę, następnie wskazał ręką gest wejścia do środka, co ci powinni zaraz poczynić. Samemu też udał się wgłąb sali.
Właściciel
Wszyscy zebrali się wokół Ciebie, w odległości kilkunastu metrów.
-Dobrze, no to walka... Rzecz jasna bez użycia broni.- Powiedział, po czym przyjął gardę obronną i zaczął powoli się obracać próbując ogarnąć ich wzrokiem.
Właściciel
Ciężko było, gdyż nadchodzili z każdej strony zbliżając się powoli i oceniając Twoje i swoje możliwości.
Z miejsca ruszył w stronę pierwszego lepszego z nich starając się przebić chociaż z jednej strony niźli być atakowanym z każdej, rzecz jasna wykonał to podejście jakoby bokiem zasłaniają się barkiem w przypadku najpewniejszego ataku czym prędzej postanowił nieco przykucnąć, złapać za atakującą kończynę i pokryć swoje nogi i ręce fioletową energią. Nieco się obrócił i rzucił swoim oponentem w grupę pozostałych wojaków, najlepiej tak by trafić kilku z nich. Zaś po wykonaniu rzutu odsunąłby się tak by mieć ich wszystkich w zasięgu wzroku.
Właściciel
Wszystkie manewry się udały. Rzucony przeciwnik trafił dwóch innych. Cała trójka została wyeliminowana z walki na dłużej.
Wykonał jeszcze tak kilka kroków w tył przyglądając się ilu ich jeszcze zostało.
Właściciel
Wyeliminowałeś trzech, zostało dziewięciu.
-No, zapraszam.- Powiedział przyjmując ponownie niską i defensywną postawę w oczekiwaniu na podejście.
Właściciel
Ruszyli trzej zbliżając się z przodu, Twojej lewej i prawej. Szli powoli chcąc byś to Ty zadał pierwszy cios.
Postanowił zatem wyjść im na przeciw z prędką szarżą i wyskokiem jednocześnie kopiąc dwóch z nich, wzmocnił się jedynie swoją energią przy wyskoku dlatego powinni dostać całkiem wysoko, następnie po upadku już na drewniany parkiet szybko się przetoczył i powstał obserwując ostatniego z tej fali.
Właściciel
Ci po bokach oberwali w podbródki i zatoczyli się do tyłu, po czym upadli na podłogę. Trzeci stał kilka sekund po czym ruszył do ataku biegnąc z wyciągniętymi rękoma.
Cofnął się zatem czekając aż wejdzie w zasięg ataku, po czym złapał go za ręce i padł na plecy by przycisnąć stopami jego tułów i rzucić go za siebie.
Właściciel
Udało się mimo, że próbował się zapierać.
Zatem wstał z pozycji leżącej i obejrzał się po pozostałej szóstce, czekał aż tylko podejdą kolejni.
Właściciel
Tym razem rzucili się wszyscy, z każdej strony i bez ostrzeżenia. Możesz mieć pewien problem.
Wolał wykonać coś podobnego na początku, teraz jednak wykonał taki wysoki skok w tył w stronę jednego z nich, rzecz jasna wykorzystał przy skoku część mocy, a następnie ręce ustawił na czyichś barkach i uderzył nogami o jego plecy, konkretniej pomiędzy łopatkami. Takim ruchem starał się by ta osoba wpadła na jedną czy kilka innych.
Właściciel
Manewr znów się udał, ale tym razem powaliłeś jedynie dwóch. Znaczy trzech, ale jeden dość szybko doszedł do siebie.
Zatem wrócił do starej taktyki oczekiwania na najbliższe ataki, wolał ich samemu nie atakować zważywszy na bycie samemu.
Właściciel
Dwaj zaatakowali równocześnie, z lewej i z przodu. Pozostali czekali, ale zbliżyli się gotowi wspomóc towarzyszy.
Postanowił prędzej zająć się tym z przodu. Odskoczył nieco na prawo odskakując z zasięgu tego po lewej i postanowił wykonać kolejny skok, tym razem barkiem w stronę tego atakującego od przodu.
Właściciel
Padł na ziemię, ale w tym czasie jeden z pozostałych na nogach zdzielił Cię w kark, a drugi rzucił Ci się na plecy.
Rzecz jasna cios w kark mógł go nieco zaboleć przez co przyjął na chwilę grymas owego bólu. Rzucenie się na jego plecy też dodało co nieco swojej roli i prawie dałoby radę go obalić, ale postanowił w tym momencie złapać owego przeciwnika za ręce, które pewnie powiewały obok niego i kręcąc nim raz rzucił go w stronę tego, który wcześniej go uderzył.
Właściciel
Zrzucony z pleców przeciwnik padł i rozsądnie postanowił stracić przytomność lub po prostu się nie ruszać.
Jednak drugi zdążył się w porę wycofać i ruszył na Ciebie z podniesioną gardą, niczym zawodowy bokser na nielegalnych walkach Czarnego Słońca w Nowym Gilgasz.
Zatem wybiegł mu zaraz na przeciw szybko wykonując wspierany energią skok, który wykonał zarówno bokiem jak i obiema nogami wprost na jego gardę.
Właściciel
On zatoczył się do tyłu i upadł, ale Ty też padłeś na podłogę.
Z miejsca postanowił przetoczyć się w tył i stanąć zaraz na nogach rozglądając się za pozostałymi na nogach.
Właściciel
Stali spokojnie i chyba stracili ochotę do dalszej walki. Ale mógłby być to podstęp.
Spróbował szybko podliczyć ich ilość i nieco się od nich mimo to odsunął.
Właściciel
Uznali chyba przegraną i ukłonili się odchodząc kilka kroków w tył.
-Dobra, ogłaszam zatem koniec ćwiczeń.- Powiedział, po czym ciężko. Możecie wracać do swoich obowiązków warty.
Właściciel
Znów się ukłonili i opuścili salę.
Gdy ci już wyszli to ten złapał się za rękę nieco sycząc. Pod koniec bowiem dostał już lekkiego paraliżu ręki, postanowił jednak za długo tam nie siedzieć i wyszedł na zewnątrz rozglądając się po okolicy.
Właściciel
Okolica spokojna, pewnie przez sąsiedztwo metropolii Paladynów.
Na szczęście mistrz pomyślał by zbudować swój dawny dom w bezpiecznej okolicy. Postanowił pospacerować po tej okolicy w nadziei, że może natrafi na Viernę.
-Może w budynku siedzi...- Wzruszył ramionami, po czym udał się do swoich gorących źródeł.
Właściciel
Źródła były gorące i puste.
Zupełnie jak on sam, idealnie. Postanowił zatem spędzić w nich nieco czasu w taki sam sposób co ostatnio.
Właściciel
Czas spędziłeś dość przyjemnie. Dopóki nie usłyszałeś kroków w pobliżu wejścia do źródeł.
-Hm?- Obrócił jedynie nieco głowę w stronę wyjścia, nie zrywał się w ogóle z miejsca przestraszony czy coś.