- Rozstawcie broń naprzeciw drzwi i wystrzelcie raz, zobaczymy czy to coś da .- stwierdził wpatrzony w magów -.
Właściciel
//Tyle, że te drzwi możesz otworzyć normalnie, te dalsze są takie superwyjebiste.//
//To niech zrobią to z tymi superwyjebistymi właśnie ;v
Właściciel
//Tyle, że są w podziemiach i trochę ciężko im tam ściągnąć bombardę.//
//nie mamy przypadkiem kilku magów ziemii ;v ?
//Oj no dobra.
- W takim razie panowie magowie, ze mną. Ja wypróbuję kilka zaklęć i jeśli się nie uda pozostawię wam wolną rękę.
Właściciel
No więc Magowie ruszyli za Tobą i szybko trafiliście do problematycznych drzwi.
Postanowił zacząć starym, ale dobrym "lakis" i wycelowawszy w owe drzwi włócznię wykrzyknął
- Lakis !
Właściciel
Efekt był nieco inny:
Piorun odbił się od drzwi i uderzył w ścianę, zaledwie pół metra od Twojej głowy.
- Mhm.. to już widzieliśmy.. a może .- chwilę się zastanowił na użyciem cięższego Oran Thurejh po czym przeszedł jednak na -. Romin Signul
I spróbował podejść do drzwi aby je otworzyć.
Właściciel
Drzwi zdawały Ci się ustąpić na kilka milimetrów, ale później zamknęły się konsekwentnie i nie mogłeś ich ruszyć, niewidzialny czy widzialny.
- No to może.. Oz-Nazgoth !- stwierdził wciąż niewidzialny -.
Właściciel
Poczułeś olbrzymi ból, a później straciłeś przytomność. We śnie uniosłeś się nad tę komnatę, nad miasto, nad same podziemia i wróciłeś nad powierzchnię. Tam, niczym ptak, pognałeś ku Mrocznemu Królestwu. Na jego pograniczu zauważyłeś wejście do jaskini. Właśnie tam się udałeś. Gdy pokonałeś już niesamowicie długi tunel, ujrzałeś trzy wieże: Rubinową, Szafirową i Diamentową. Wokół każdej podłoże, ściany i sklepienie jaskini były z takich samych tworzyw, jak sama wieża. Na koniec pokonałeś drogę powrotną w ciągu kilku sekund i wróciłeś do swego ciała, budząc się z lekkim bólem głowy.
- Na Bogów..ODKRYŁEM COŚ !- stwierdził patrząc po magach -. Ale nie jesteśmy na to gotowi..
Właściciel
- Em... Książę na pewno dobrze się czuje? - zapytał jeden.
- A tak..wciąż jestem niewidzialny co ? Romin Signul. Przed chwilą miałem wizję po tamtym zaklęciu.. a jest ona conajmniej niepokojąca.. wam teraz zostawiam te drzwi. Spróbujcie je zniszczyć albo przechytrzyć. Ja ruszam do Axer..
Właściciel
Pokiwali głowami, a Ty wyszedłeś. Na zewnątrz czekał już Twój oddział Białej Gwardii, tyle że jego dowódca rozmawiał z jakimś Krasnoludem.
Podszedł do nich wolnym krokiem aby podsłuchać co nieco jeśli się dało.
Właściciel
Gdy się zbliżyłeś, zamilkli jak zaklęci. Po chwili gwardzista skłonił głowę i rzekł:
- Książę. Obecny tu naczelnik osady prosi o więcej wojsk, z racji ciągłych problemów z Burgundami i niedobitkami Goblinów. - wyjaśnił, wskazując na drugiego Krasnoluda.
Kiwnął głową.
- Jestem w stanie wystawić około tysiąca kuszników, dwa razy tyle wojowników i pięć bombard.- stwierdził -. Jeśli oczywiście nie jest to za dużo.
Właściciel
- Za dużo, Panie, gdyż nie mamy wystarczających możliwości by wyżywić i zakwaterować tyle wojska. Przynajmniej na razie. - wyjaśnił naczelnik.
- W takim razie trzy bombardy oraz pięciuset kuszników ?- spytał wpatrzony w naczelnika -. Powinni oni ułatwić walkę z goblinami i burgundami
Właściciel
- Tylu z pewnością wystarczy. - odparł i skłonił głowę.
Baron kiwnąwszy głową rozejrzał się za swoim kucem.
- W takim razie to mamy z głowy..no i będę stąd ruszał.. mam na głowie kilka innych spraw do załatwienia.
Właściciel
Ponownie się skłonił i odszedł, a za Tobą podążyła Biała Gwardia i byliście gotowi do drogi powrotnej.
I tak też zrobił, ruszył ponownie do Axer.
Właściciel
//Zmiana tematu. Zacznę, gdy będziesz na miejscu.//
Właściciel
Vader:
Wraz ze swoim kompanem dotarłeś tu, o dziwo, bez większych trudności. Żadnych ataków Goblinów czy Orków, ani jednego podziemnego monstrum... Niesamowite. Jakby ten pierścień odstraszał od Was wszystko, co mogłoby Wam zagrozić... Niemniej, znaleźliście się pod miastem, które choć należało do Krasnoludów z powierzchni, to obsadzone było głównie żołnierzami Szarych Krasnoludów z Battlehammer.
- A Wy kto, skąd i po co? - krzyknął do Was jeden z wartowników stojący na murze, tuż nad miejską bramą, powstałą tak niedawno, jak sam mur.
-Z Battlehammer jesteśmy. - Odparł, resztę pozostawiając towarzyszowi. W końcu to właśnie towarzysz powinien wiedzieć, ile rzeczy chcą powiedzieć na głos.
Właściciel
- Niezależni poszukiwacze przygód i łowcy skarbów. A mamy coś, co może przydać się temu, kto tu teraz zarządza. - powiedział im i mrugnął do Ciebie porozumiewawczo. Najwidoczniej to ten moment, w którym masz pokazać im pierścień, żeby ich szczęki zrównały się z poziomem gruntu.
I to też zrobił. W razie czego mógł powiedzieć, że był pijany i nie wiedział, co czyni.
Właściciel
Prawdopodobnie nie będziesz musiał, bo Krasnoludy na chwilę zniknęły Wam z oczu, a gdy wróciły, brama powoli stanęła otworem. Nie siląc się na zbędny komentarz, Twój kompan od razu ruszył do środka pewnym i nieco śpiesznym krokiem.
Ruszył więc za swoim towarzyszem, próbując dotrzymać mu kroku.
Właściciel
Wbrew pozorom było to dość ciężkie zadanie, bo gnał jak nigdy, pełen energii, bardziej niż przed Waszą wyprawą lub w jakimkolwiek jej etapie, nawet podczas szaleńczej gonitwy po kamiennym moście na kwasowym jeziorze. Udaliście się prosto do centrum miasta, gdzie znajdowała się wysoka, ale nieco krzywa, wieża, jakby wzniesiona w pośpiechu, z kamienia. Ustawiono pod nią straże, choć nie wiedziałeś, czemu jej pilnowali.
Intrygujące, ale prawdopodobnie się dowie. No cóż, nadal trzymał się towarzysza.
Właściciel
- Tutaj nam się kazali spotkać z tym powierzchniowym, co ma tarczę i pancerz, bez których nie ubijemy Smoczydła... Ale jakoś nie przychodzi. Pójdę go poszukać i rozejrzeć się co i jak, Ty tu zostań, w razie jakby się jednak pojawił i przehandluj pierścień za artefakty. I nie daj się orżnąć. - powiedział Twój kompan klepiąc Cię w bark, a później odszedł.
Kovl JanuSeski
-Da się załatwić! - Rzucił za nim, po czym usiadł tak, żeby mieć ścianę za sobą. No i czekał.
Właściciel
Czekałeś, pilnie lustrując okolicę. Strażnicy wokół starali się na Ciebie nie patrzyć lub chociaż zerkać tak, żebyś nie zauważył. Jeśli zaś chodzi o Krasnoludy z powierzchni, do dostrzegłeś jednego, poznałeś go po rudawej brodzie i dziwnym, niepochodzącym z Podmroku, odzieniem i pancerzem.
Kovl JanuSeski
Na młoty przodków...ale on był odrażająco brzydki. Chociaż, nie powinien się brzydzić "własnej" rasy. Podszedł więc do niego.
-Czołem brodaty bracie, jak tam na górze?
Właściciel
Popatrzył na Ciebie zdziwiony, nieco przechylając głowę.
- Ty nic nie wiesz? - zapytał, ale po chwili zreflektował się i machnął ręką, przybierając kamienny wyraz twarzy. - No, może to i lepiej. Jak rozumiem macie to, czego potrzebujemy? My swojej części umowy dotrzymaliśmy. - dodał i klasnął w dłonie, a dwa inne Krasnoludy z powierzchni towarzyszące temu konkretnemu brodaczowi, pojawiwszy się jak gdyby znikąd, położyli przed Tobą dwa zasznurowane, płócienne worki niewielkich rozmiarów.
- Zajrzyj, jeśli chcesz. - powiedział rudobrody, wskazując na nie. - Znajdziesz tam to, czego pragniesz.
Kovl JanuSeski
Sprawdził więc to, ale jakoś nie ufał bratu-z-góry.
-Owszem, wydaje się, że jest to to, czego chcemy. Mam nadzieję, że sprawy na górze nie walą ci się na łeb, bo chętnie poczekałbym na swojego przyjaciela w interesach.
Właściciel
W środku znalazłeś kunsztownie wykonane i ozdobione wyrytymi nań symbolami i rysunkami tarczę i pancerz, a choć nie żywiłeś sympatii do swoich powierzchniowych kuzynów, to musiałeś im przyznać, że nie widziałeś, aby jakikolwiek kowal Szarych Krasnoludów wykonał kiedykolwiek coś, co choć częściowo przypominałoby swoim pięknem te tutaj przedmioty.
Krasnolud nic na to nie odparł i czekał.
- A Wy? Macie... Artefakt? - zapytał wreszcie, gdy ciekawość wzięła nad nim górę.
Kovl JanuSeski
-Taki pierścień, tak... mamy go, możesz być o to spokojny. No to czekamy na mojego towarzysza?
Właściciel
- Skąd mam wiedzieć, że nie użyliście swojej Magii, aby zmienić jego wygląd? Może to zwykły pierścień i oszustwo głębinowców?
Kovl JanuSeski
-W takim razie obie strony sobie nie ufają. - Pokazał pierścień leżący na jego dłoni. -Ale Głębinowców nie powinieneś porównywać według tego, co znasz z powierzchni.
Właściciel
Już miał coś powiedzieć, po czym do negocjacji mogłyby wejść o wiele ostrzejsze argumenty, gdy w porę powrócił Twój kompan, który zdołał uspokoić sytuację i po jakimś kwadransie zażartych negocjacji udało mu się dobić targu z powierzchniowcami, którzy odeszli z pierścieniem, Wam pozostawiając pancerz i tarczę.
Kovl JanuSeski
Uśmiechnął się dumnie.
-Będzie coraz weselej tutaj, a przynajmniej nam będzie weselej.
Właściciel
- Ekwipunek to jedno, teraz trzeba jeszcze dostać się do Smoka i go ubić, a zabicie nawet zwykłego gada, co sra ogniem, nie jest łatwe, a co dopiero tego Upiornego Smoka, Zmorosmoka czy jak to się tam nazywa.
Kovl JanuSeski
-Pożyjemy, zobaczymy, jak to mówią.