Właściciel
Zastanawia mnie czy jesteś bardziej pesymistą, czy może realistą.
- Nie pie**ol pesymistycznie przyjacielu, wyobrażam sobie naszą misję jako kolejne zadanie - mam tam pójść, zabić "tych złych" i wrócić do..no cóż nie mam domu więc powiedzmy że do lokalnych koszar.
Właściciel
- A co byś chciał robić, gdybyś rzucił to wszystko w pi**u?
- Niedługo stuknie mi sześćdziesiątka więc powiedzmy że łowić ryby i wypoczywać na tarasie swojego domostwa grając z jakimś innym staruchem w szachy, jak na rasowego dziadka przystało.- odparł -. Czyli nic nie robić, bo całe życie coś robię.
Właściciel
- Ja wyobrażałem sobie, że odejdę w walce, w splendorze chwały i otoczony trupami wrogów.
- Ile masz lat Van Helsing ?- spytał znad kufla -.
Właściciel
- Jestem młodszy o jakieś ćwierć wieku od Ciebie.
- Tak myślałem..- stwierdził z uśmiechem na ustach -.
-Jakim tam zaraz pesymistą, zwyczajnie tak czuję, że dojdzie tu do rękoczynów od czasu jak tylko kilku z nich na siebie spojrzało.
Właściciel
- Nie myśl sobie, że nie zastanawiałem się czy tego nie rzucić w cholerę. - zaprotestował. - Jednak doszedłem do wniosku, że mam pewien prestiż będąc łowcą potworów z ramienia Inkwizycji Światła, a i nie wyobrażam sobie siebie uprawiającego pole.
- Ja nie będę musiał uprawiać pola, mój sprzęt pójdzie za kilka może kilkanaście tysięcy złota , a moje zdobycze też tanie nie są - więc myślę ze do końca swoich dni mógłbym godnie żyć.
Właściciel
Bilo:
- Mówiąc "godnie," masz na myśli z dz*wkami i alkoholem, tak?
FD_God:
Elfka i Drow, Ci łowcy i pół-Wampir, Krasnolud i Ork... Pominąłem kogoś?
- Znasz mnie tak krótko a jak dobrze .- zaśmiał się szczerze Manfred -.
Właściciel
- Pokrewne dusze. - mruknął dopijając piwo i zamawiając następne.
On natomiast dopił swoje nie do końca wiedząc o czym mówić dalej.
Właściciel
Dopiłeś je i siedzieliście tak w ciszy.
Wszyscy siedzieli by w ciszy, gdyby nie nagły krzyk ze strony podwórza, który sprawił, że wszyscy obecni członkowie wyprawy zerwali się z miejsc i ruszyli na zewnątrz.
On także się podniósł żeby zaraz ruszyć na zewnątrz, jak cała reszta.
Właściciel
Draby, które oślepiłeś, nie zaniechały walki i wróciły w liczbie tuzina. Dwóch powalił już Krasnolud, trzech Ork, a Elfka kolejnych dwóch. Widmowi towarzysze Arkora związali walką kilku następnych, jednak przewaga liczebna była znaczna.
- Naprawdę ? Tak niewiele ?- stanął w drzwiach po czym rozejrzał się za dowódcą owych drabów, a gdy go zlokalizował użył magii światła do tego żeby rozkazać mu dobyć broń, wykrzyknąć "UCIEKAJCIE" i poderżnąć sobie gardło, jeśli efekt nie był znaczny dobył kiścienia i miecza ruszając ku walce -.
//Panie jak ja sam mam swoich dwunastu ludzi to o jakiej tu przewadze my mówimy :v//
-Z takich wielkich niechęci do siebie to chyba wszystkich wymieniłeś.- Odpowiedział w myślach tytanowi, po czym powoli ruszył na zewnątrz trzymając lewicę na pochwie od miecza, może któryś z nich był dość głupi by z nim walczyć.
Właściciel
Bilo:
Herszt padł jako jeden z pierwszych, jednak ruszyłeś do walki, tak jak chciałeś.
FD_God:
Znalazł się jeden, najpierw rzucając w Ciebie nożem, a później ruszając do ataku z dwoma sztyletami.
Tak więc wykorzystywał kiścień by trzymać dystans lub zadawać okazjonalne ciosy w głowę, a jeśli przeciwnik ładnie unikał jego broni wykonywał dalekie pchnięcia miecza.
Właściciel
Drużyna największych bohaterów Elarid nie miała problemów z kilkoma drabami, więc wala skończyła się równie szybko, jak się zaczęła.
O ile ten postanowił rzucić tym nożykiem to tak Arkor postanowił stworzyć przed sobą energetyczną tarczę, która miała zablokować rzut. Następnie czekał aż ten będzie dość blisko by wykonać cięcie ostrzem po przeciwniku mieczem, możliwie po torsie/rękach.
Właściciel
Dostał po torsie, z wiadomym skutkiem.
-Żegnaj...- Rzekł krótko i postanowił odłożyć miecz do pochwy przy pasie spoglądając jeszcze na zabitego.
Lunaaax
Gdy rozległ się krzyk, wyszła zobaczyć co się dzieje. Gdy zobaczyła, natychmiast wróciła do środka karczmy. I tam przeczekała całe starcie, obserwując je z okna.
Właściciel
FD_God:
A na co tu patrzeć? Trup to trup.
Lunaaax:
Starcie skończyło się dość szybko, jak mogłaś się spodziewać.
-A mógł być jakimś farmerem. Dobra robota...- Rzekł do wszystkich, po czym wrócił do karczmy by może kontynuować naukę czarów.
Właściciel
Niestety, nie wróciłeś, właściwie nikt nie wrócił. Zarządzono dalszą wędrówkę, pieszo, głównie dlatego, że rabusie nie zabili nikogo z Was, ale pozbawili Was środków transportu.
//Jak chcecie sobie gadać, to droga wolna, ja Wam jutro zacznę na Martwych Bagnach.//
Moderator
Rafael szczerze mówiąc miał całkowicie wyrąbane na wędrówkę pieszo. Nie miał z tym żadnego problemu, a i liczył, że taki marsz nieco ostudzi ego "niektórych osób". Dlatego też był gotowy na podjęcie wędrówki, zwłaszcza iż podczas ewentualnego ataku będzie mógł od razu wkroczyć do akcji. Zanim zsiadły z konia, to reszta zapewne wybiłaby wroga już wcześniej.
Manfred znowuż przyczepił się do swojego jedynego znajomego - Van Helsinga.
- Musieli zabić akurat konie ? Człowiek ma pięćdziesiąt lat, zabija demony i nekromantów po czym nawet nie można mu konia zostawić..i to jeszcze mojego ukochanego Fistaszka !
Właściciel
- Twój akurat przeżył, ale teraz jedzie z tyłu, a dokładniej niesie nasze zapasy. Jednego, który robił to wcześniej, zarżnęli. - odparł łowca.
- Oby nie zdechł, jest już szesnastym fistaszkiem..
Właściciel
- A tak z ciekawości: Co się stało pozostałym Fistaszkom?
- Dziesięć stało się celem dla nieumarłych łuczników lub włóczników, jednego przegrałem w karty, jednego zabił niedźwiedź, kolejny spłonął no i ostatni.. no cóż powiedzmy że próbowałem walki z trollem po pijanemu.
Lunaaax
W milczeniu szła przed siebie, nie mając zbytniej ochoty na rozmowę.
Właściciel
Na wzmiankę o Trollu uśmiechnął się.
- Tak, doskonale rozumiem. Mój wierzchowiec służy mi od rozpoczęcia służby u Amhiranty, a więc dobrze, że zostawiłem go w forcie na Przełęczy Martwego Orka.
- Ja liczę na tego fistaszka, bo będzie przecież moim ostatnim koniem zanim przejdę na emeryturę.
Uformował ze swojej grupki kompanów coś w rodzaju mobilnego tronu, na którym zasiadł i tak z wyższej pozycji doglądał spraw oraz nieco zabawiał się ogniem w swoich dłoniach.
Właściciel
- A więc skończysz z rumakiem, butelką alkoholu, dz*wką i wieloma opowieściami?
Właściciel
Max:
Wraz ze swymi towarzyszami i kupcem trafił do zajazdu.
- Tu się zatrzymamy. - powiedział ten ostatni. - Dalej czekają nas już tylko obozowiska, aż dotrzemy do karczmy "Biały Bizon," niedaleko Doliny Lodowego Wichru. Mam tam przyjaciół. - wyjaśnił wszystkim i ruszył, aby odstawić konie i wóz.
Wziął swojego konia i puścił go luzem.
-Nie ucieknie. Może sobie biegać. Jak już gdzieś pobiegnie to wróci, nie martwcie się o niego. - Wyjaśnił na wszelki wypadek kupcowi. - Jak długo tu będziemy?
Właściciel
- Myślę, że ten dzień, noc i następnego dnia ruszymy.
- Każdy na siebie bierze pokój, czy już jest uzgodnione?
Właściciel
- Nie ma tutaj specjalnych tłumów, ale powinniście sami zapewnić sobie zakwaterowanie i wyżywienie.
Podszedł do lady i poprosił o sześć pokoi.
Właściciel
Wszedłeś do wnętrza, poza barmanem nie zauważyłeś tam żadnej innej osoby.
- Sześć pokoi? - spytał i podał Ci tyle kluczyków. - Za wszystko sześćdziesiąt złota.
Zapłacił i poszedł obejrzeć pokój.