-Skok za 5. 4. 3.

Włączył holomapę i narzucił linię frontu.

-To nie ułatwia... Wiadomo jaka dokladnie bomba wybuchła?

Han:
//Którego frontu?//
Ben:
-Każdy kto był przy tym spłonął w kawałkach.

//Wojny.

-Tak więc od czego mam zacząć?

KrzyzBobr pisze:
-Tak więc od czego mam zacząć?

//Zatrzymaj gościa w nadprzestrzeni.

Ben:
-Zrób co uważasz, mnie interesuje abyś złapał winnego.
Hrabia odszedł.
Han:
Widzisz mapę galaktyki, Felucja i Mandalora które były przed chwilą czerwone stały się niebieskie.

-Czyli Ventress zawiodła... A tylko mbie spotyka kara. Zawodzi więcej ode mnie i nic. A ja pomylę się przy syborze przypraw i... Szkoda gadać.

-Świetnie, ku*wa, świetnie. Eh... - Skierował się w miejsce wybuchu.

Han:
Widzisz w czerwoną i w jednej czwartej niebieską Ryloth.
Ben:
Widzisz tylko ślad po hangarze i duży krater.

-Dobra, ofensywa na Ryloth idzie bardzo dobrze...

Czy na miejscu hangaru coś jest? Jakiś ślad?

Han:
-Jak tak dalej pójdzie blokada się powiedzie.
Ben:
Śladem jest duży krater po wybuchu.

Han
-Jak znam życie moja siostrzyczka odblokowuje... A ona słynie z nieoczekiwanej taktyki. I ostrzeżenie, my jestesmy oskarżani o bycie nieobliczlnymi, ale to kobiey są dopiero...Poważnie, błyskawice w wieku 5 !!! lat.

Da się bezpiecznie zejść do krateru?

Ben:
Tak.
Han:
-To jest rzeczywiście trochę dziwne.

-Więc widzisz. Ale rodzeństwo jest takie. Na codzień może się zabijać i rozszarpywać, ale tak zwykle to się wspiera...

Zszedł więc i zaczął szukać w kraterze śladów.

Han:
Widzisz też mapę daleko od tej galaktyki, Układ Słoneczny, większość planeta jest już czerwona, okazuje się że część ludzi uciekło na Marsa i księżyc i stawia opór.
-Tylko nie mów że to ci od ciągników bojowych.
Ben:
Jedyne co się da wywnioskować to że były dwie eksplozje o różnej siłę.

Han wstał i wyciągnął z lodówki trochę... pierogów. Jednego zjadł.
-Ruskie... Ale co jak co, ale ich sąsiedzi robią dobre pierogi, a to takie proste...

Jednak on szukał śladów, nie ku*wa wywnioskowania.

Han:
-Fakt, tyle że, oprócz nich, jest coś jeszcze... Korei nie wyszła rakieta, nie uderzyła w państwo tylko poleciała dalej...
Ben:
Wszystko jest rozrzucone na setki metrów.

-Chodziło mi o zachodnich sąsiadów. Ale tych Chińczyków jak mrówków normalnie...

Przeszukiwał więc krater w poszukiwaniu czegoś, co ułatwi mu śledztwo.

Ben:
Widzisz jakiś proszek, kilka ziaren.
Han:
-Sąsiedzi ich są co najmniej dziwni.

Sprawdził to dokładniej.

-Dziwni, ale przyjaźni. Na przykład Polacy. Nie rozumiem tylko, czemu chcieli, bym podpisał się na ich hełmach... Swoją drogą, ściągnąłem jakieś "Gwiezdne wojny"... Może być ciekawie.

//Czasoprzestrzeń załamana//
Ben:
Bez wonne, białe, podobne do cukru.
Han:
-Jedni byli albo pomocni (masz jakiś problem) a inni przyjaźni. Im ciemniej tym więcej pomocnych.

-Mieli trzy problemy. Pierwszy, byli agresywni. Drugi, zawsze przychodzili w grupie. Trzeci, na pojedynek z Sithem przynosili zwykłe kawałki drewna.

Wsypal proszek do jakiegoś naczynia, np. Fiolki i udał się do znawcy od takich rzeczy.

Han:
-Bardziej odważni z tymi atrapami blasterów.
Ben:
Jesteś przed szpitalem.

UDAŁ SIE DO ZNAWCY.

Wciągnął jakiś z szafy.
-Magazynek ma, ale pusty. Wszystko wystrzelał. Dziwnie osłabiony DC-44... Tylko 8 strzałów.

Ben:
Widzisz sklep z ziołami.
Han:
-Mają słabszą technologie.

Podszedł do właściciela i pokazał mu fiolkę.
-Co to jest?

-Wiem wiem... Swojądrogą mam wrażenie, że coś się wydarzy... O oł, jest źle, i to bardzo...

Ben:
-Skąd to masz!?
Han:
-Możliwe.
-Mnie najbardziej dziwiło to że takie małe terytorium grozi wszystkim bronią biologiczną jak samo, No cóż, za bardzo rozwinięte nie jest. A broń biologiczna w ich przypadku WBC to nie jest...

-Znalezione w miejscu wypadku... To ważne. Muszę wiedzieć co to jest.

-Nie, po proty mój brat spotkał Dart Himerię, a ona to *gwizdu gwizd*, lepiej nie zaczynać.

-To bardzo droga substancja wydobywana na Kessel, błyszczostyn. Potrafi sprawić że czytasz w myślach innych. Jest narkotykiem.
Han:
-Zaraz będziemy na Coruscant.

Przyszykował się.

-Ciekawe... Co to mogło tam robić?

Ben:
-Leżeć.
Han:
Statek wyszedł z nadprzestrzeni.

-Za chwilę podchodzi... Nie no, Shmi i Kali się spotkały, czyli 2 bombki jądrowe są bardzo blisko siebie.

-Bardzo zabawne.... Eh... -
// Daj jakąś podpowiedź.

Han:
-Przypomniało mi się coś, chyba zapomnieliśmy im powiedzieć że jeden z naszych sępów wleciał w ten ich, jak to oni nazwali? Tupolew prezydencki? Chyba tak nie?
Ben:
Jest cholernie drogi więc nie każdego na niego stać. Te kilka kawałków sprzedałbyś na czarnym rynku bardzo drogo.

-Powiedzieliśmy, że to brzoza i mgła. Ale tak było gęsto, że nic nie było widać.

Tak, tylko że dla Bena kredyty nie były waŻne a odnalezienie winnego.

Han:
-Polacy powołali komisję. Brak komentarza.
Ben:
-Nie każdy też ją sprzedaje.