List kaperski gówno by dał, gdyby zaatakował. Zbliżył się do burty.
-Ahoj tam! Czy zastałem kapitana?
No cóź, 30 metrów do daleko, ale zasięg głosu i słuchu...
Właściciel
Daleko, ale to niezbędne minimum bezpieczeństwa żebyście nie wchodzili sobie w paradę, a nie daj Pradawnym zderzyli i poszli na dno...
Dość szybko do burty przywarł Elf, kapitan, sądząc po oznaczeniach na mundurze i w ogóle mundurze, które Gildia wydaje swym podwładnym wyższej rangi.
- Czego chcecie?! - odkrzyknął w odpowiedzi.
-Niczego złego, list kaperski zabrania wywołania jakiejkolwiek szkody przeciwko Gildii. Oferujemy dodatkową ochronę podczas waszej podróży.
Właściciel
- Droga do Gilgasz nie jest zbyt długa, ale chętnie skorzystamy, zwłaszcza że nasz eskortowiec z Imalin doznał uszkodzeń podczas rejsu i musiał zawrócić!
-Będziemy z wami płynąć, lecz pozwolimy sobie, że nie będziemy się trzymać za blisko. Będziemy w zasięgu szybkiej pomocy.
Właściciel
Kapitan najwidoczniej wiedział, co macie na myśli, a kwestią zapłaty postanowił uregulować w porcie, więc skinął głową i odszedł, a i sternik skierował bryg gdzieś na bok.
-Odpłyń trochę na ich bok trzymaj się trzysta, góra pięścet metrów od tego konwoju.
Właściciel
Potwierdził i wykonał polecenie, utrzymując stały kurs, przez Ciebie wyznaczony.
Teraz czekał i pilnował konwoju, obserwując lorne... lunetą okolicę.
Właściciel
Jak na razie spokojnie, ale to przynajmniej połowa drogi do Gilgasz, bo to zapewne tam płyną kupcy, więc wiele może się jeszcze wydarzyć.
//Dać "Zielonego Ch*ja", czy nie dać "Zielonego Ch*ja"? Oto jest pytanie...//
//Jeden z nich - Severus, lub Zielony Ch*j - trafi na cmentarz, jeżeli dojdzie do spotkania///
To znacznie podwyższyłoby jego zarobki za ochronę, lecz również skurczyłoby jego załogę.
Właściciel
//"Zielony Ch*j," to okręt, a Blurga nie oddam ;-;//
Prawda. A, no i marynarz an bocianim gnieździe powiadomił Cię o tym, że jakiś statek płynie od dziobu, do tego dość szybko.
///Jasny gwint, Severus jest potrzebny w pewnym epizodzie dla trzydziestej pierwszej postaci ;-;///
-Płynie na konwój, czy na nas?
Właściciel
- Na nas i z każdą chwilą się zbliża... Nie widzę też bandery. - zameldował marynarz.
-Chłopacy, po dwóch na machiny, bądźcie blisko nich! Jeden będzie ładował, a drugi strzelał. Sprawdzić, czy możecie łatwo wyciągnąć broń białą i czy również kusze i łuki nadają się do ostrzelania wroga. Jeszcze czekamy, ale niedługo może się to zmienić.
Właściciel
Marynarze zaczęli szykować się do ewentualnego starcia, co z pewnością nie umknęło komuś z lunetą lub na bocianim gnieździe, gdyż jednostka szybko zmieniła kierunek i popłynęła w kierunku konwoju, chcąc go okrążyć z drugiej strony, a więc tak, żebyś nie mógł w nich strzelać (statki byłyby piratom osłoną), a oni sami mogliby uciec lub przystąpić do abordażu.
Właściciel
Sternik wykonał rozkaz, acz ścigany pirat lub najemnik był od Was znacznie mniejszy, szybszy i zwinniejszy, a ponadto miał już jakąś przewagę szybkości. Mimo to, próbowaliście, fakt, a konwój wciąż płynął własnym rytmem, nie mogli zrobić nic więcej.
-Wykorzystać taran, uderzyć w jego bok!
Właściciel
- Prędzej zdołamy go dognać i trafić w rufę. - podsunął Ci pomysł sternik, gdy bryg wciąż gnał i zmniejszał dystans, z czasem szykując się również do zwrotu, aby wykonać Twój rozkaz.
-Akceptuję ten plan, realizuj.
Właściciel
Po jakimś czasie brygiem wstrząsnęło, gdy wbiliście się w rufę okrętu piratów, jednakże obie jednostki złączyły się ze sobą na tyle mocno, że niemożliwym byłoby ich rozłączenie teraz, zwłaszcza gdy około jedna trzecia pirackiej załogi rzuciła się do abordażu, chcąc wykorzystać niespodziewaną okazję w celu zdobycia nowego okrętu lub po prostu wyeliminowania wrogów.
Ruszył wraz z nimi, wyciągając swoją broń.
Właściciel
Marynarze "Siega" stawili opór, choć kilku nie zdążyło w porę odstąpić od obsługiwanej broni i padli pod ciosami broni białej lub wystrzelonymi z łuków strzałami. Jednakże szala zwycięstwa powoli przechyla się na Waszą stronę, w sumie nic dziwnego, jest Was zwyczajnie więcej.
Cóż za pozytywny akcent! Ruszył w poszukiwaniu kapitana wrogiego okrętu.
Właściciel
Najpierw musisz jakoś wyminąć tę tłukącą się przed Tobą ciżbę, która blokuje Ci drogę do wrogiej jednostki.
A z czego jest ona złożona? W razie czego ruszył do lin i przeszedł górą.
Właściciel
Udało Ci się, możesz teraz kontynuować marsz na okręt piratów lub spróbować wspomóc jakoś swoich marynarzy.
Uśmiercenie wrogiego kapitana i przejęcie kontroli nad sterami powinno pomóc, co też ruszył zrobić.
Właściciel
Cóż, do abordażu ruszyła tylko jedna trzecia piratów, kapitan na czele z resztą został i najwidoczniej czekał na Ciebie lub kogokolwiek innego. A przynajmniej tak mogłeś zakładać, bo jego nigdzie w pobliżu nie było, za to uzbrojonych po zęby marynarzy już od cholery.
Jeżeli natrafiła się okazja to zabicia kogoś ciosem w plecy, to w ten sposób wbił miecz we wroga.
Właściciel
Taka okazja była wcześniej, bo piraci byli zajęci Twoją załogą, a teraz jesteś sam, na ich kręcie, gdzie zgromadziły się dwie trzecie wszystkich wrogów... Jakby tego było mało, jesteś właśnie w centrum ich zainteresowania. Hura?
Właściciel
//Ale że co Ci nie pasuje?//
//Powaliło mi się wszystko. Myślałem, że to my ich abordażujemy.
-Jeden ruch, a ten okręt spłonie. Po cholerę macie wkurzać Arcymaga Ognia?
Podwinął rękawy.
Właściciel
Uznali że fakt, po nic, więc wycelowali w Ciebie kusze i łuki, a później strzelili, posyłając w Twoim kierunku łącznie pięć strzał i trzy bełty.
//No to widzimy się za rok, gdy przerzucę postać w inne miejsce. Pie**olę, jako korposzef robię to, co chcę.
Właściciel
//Graj i nie daj się zabić.//
//Heh///
No to ten, unik i nisko?
Właściciel
Podziałało, ale kusznicy zaczęli przeładowywać, a w Twoim kierunku pobiegło pięciu piratów. Wyglądało na to, że do rozprawienia się z Tobą wysłano tych najmniej wartościowych lub niewolników, ponieważ mieli na sobie jedynie workowate spodnie, a uzbrojeni byli w proste noże i sztylety. Trzech wolało nie ryzykować i zbliżało się powoli, drugi nieco szybciej, wymachując zawile swoją bronią, a ostatni zaszarżował wprost na Ciebie z krzykiem.
Wykorzystał prędkość pierwszego przeciwnko niemu, by zrobić unik i go złapać, żeby wykorzystać go jako żywą tarczę.
Właściciel
Udało Ci się, pozostali przez to niezbyt palą się do ataku. Po chwili przyjęli dość dobrą strategię i zaczęli iść na Ciebie jednocześnie z dwóch boków oraz z przodu, czyli tak, żebyś nie mógł osłonić się ich kompanem przed każdym, a do tego zawsze miał odsłonięte plecy na atak przynajmniej jednego z nich.
Jak daleko miał od swojego okrętu? Powoli zaczął się cofać.
Właściciel
Ledwie kilkanaście metrów, ta odległość malała z każdą chwilą, ale w końcu trójka piratów zdołała Cię okrążyć. Chwilę później wszyscy trzej zaatakowali jednocześnie, z czego jeden rzucił się na Twoje plecy, drugi zaatakował z przodu, a trzeci uzupełniał ich, atakując z prawej.
Zrobił coś, czego nie zamierzał nigdy później żałować. Rzucił się z żywą tarczą na tego z przodu, by ten przyjął na niego uderzenie. Nastepnie, nie patrząc czy się udało, przeturlał się w lewo i wyciągnął kuszę strzelając bez przymierzania w tego, który atakował z prawej.
Właściciel
Pozbawiłeś się żywej tarczy, i to dosłownie, ponieważ nadział się on na ostrze atakującego pirata... Jeden z głowy, acz w wypadku drugiego spudłowałeś haniebnie, trafiając go w prawe ramię, jednakże oznacza to jeden sztylet mniej przeciw Tobie... Na tym chyba kończą się dobre wieści, bo trzeci pirat zaatakował, a Ty jesteś niebezpiecznie blisko burty okrętu oraz spienionej wody poniżej...
//co złego jest w skoku do wody?