- Tak.. do słodkiego domu, już się nie będę stamtąd ruszał .- i pojechał dalej, śledzony przez mutanta -.
Poszukiwał zatem konia w nie najgorszym stanie, jeżeli takiego już znalazł to postanowił porozmawiać z jego właścicielem.
-Witam, drogi panie... Ileż za pańskiego wierzchowca?
Właściciel
Bilo:
Więc ruszyliście. Powiem kiedy będziesz na miejscu.
FD_God:
Gość był zaskoczony, ale w końcu powiedział:
- Nie potrzebny mi do niczego na razie... Daj pan 300 złota i jest pański.
-No dobra.- Odczepił pozostałe mieszki ze złotem od swojego pasa i rzucił je mężczyźnie. Reszty nie trzeba, z pewnością jest tam więcej niż te pańskie 300.- Powiedział, po czym podszedł już do konia wsiadając na niego.
Właściciel
FD_God:
Facet zadowolony z siebie odszedł, a koń należał już do Ciebie.
-No to jedźmy...- Powiedział, po czym złapał silniej za uzdę i pogalopował koniem w stronę wioski o której mówił Melkor.
Właściciel
FD_God:
Jechałeś tak, jechałeś i.. żadnej wioski nie było!
-Wspaniały żart...- Powiedział do siebie, po czym w tym wypadku pozostało mu wrócić tylko do swojej posiadłości.
Właściciel
Jadąc tak górskimi, krętymi ścieżkami mijałeś od czasu do czasu jakieś wąwozy lub jaskinie. Mijając jedną z jaskini usłyszałeś wesołe krzyki i zobaczyłeś ognisko.
-Może tam jacyś dobrotliwi się znajdą...- Rzekł, po czym zszedł z konia i udał się w stronę ogniska.
Właściciel
Rozmowy były teraz bardziej wyraźne.
- Ha ha ha! Ale żeśmy tych kupców pogonili, nie?
- Mowa! Szkoda tylko, że kilku uciekło...
- Nie pie**ol. I tak zabiliśmy sześciu, a dwóch pozostałych zginie w górach. A łupy niezłe.
- No raczej! Może dzięki nim przestaniemy być bandytami i mordercami i zaczniemy uczciwe życie?
Na te pytanie odpowiedziało wiele śmiechów.
-Bandyci...- Powiedział szeptem do siebie, po czym wykonał raz lub nawet kilkukrotnie błyskawiczne przemieszczenie się do pierwszego delikwenta, którego zaraz z miejsca pozbawił części głowy. Wydaje mi się, że te łupi nie należą do was...
Właściciel
Musiałeś najpierw wejść do jaskini, ale to szczegół. Pierwszy bandyta padł na ziemie, a jego głowa spadła kilka metrów dalej, pod nogi jego towarzysza. Stali tak z jedzeniem i kubkami w dłoniach nadal zszokowani. Dopiero kiedy jeden z nich krzyknął:
- Zabić sku*wysyna! - po czym dobył topora, a jego ludzie szybko poszli w jego ślady.
Jest ich jedenastu.
-No chodźcie, ścierwa...- Rzekł, po czym postarał się pierw użyć ognia z ogniska by spalić któregoś czy nawet kilku podpalić, po wykonaniu tej czynności lekko by przykucnął obracając się i idąc do przodu i zaatakował ciosem podbijającym jednego z bandziorów, rzecz jasna ostrą stroną szabli.
//Dotarli już do gór ;-; ?/
Właściciel
Twój przeciwnik padł na ziemię w kałuży krwi. innemu zapaliłeś szaty przez co zaczął rzucać się po jaskini i w końcu nadział się na jakąś włócznię stojącą luzem.
-Hyaaargh!- Ryknął wściekle i począł wykonywać kombinację machania szablą pierw po swoich bokach, a następnie wykonał dwa ataki w następnego bandytę.
Właściciel
Bandyci zwarli szyki i zaczęli się cofać. Nie trafiłeś żadnego, a jeden z nich rzucił się na Ciebie z toporem.
Postarał się wykonać odskok w bok z którego najpewniej nadchodził cios, po czym będąc w powietrzu wykonał już cios na szyję bandyty.
Właściciel
Zdążył się zasłonić ręką, która potoczyła się po podłodze jaskini. Nagle poczułeś ostry ból między łopatkami. Zupełnie jakby ktoś wbił Ci nóż w plecy. Bo faktycznie wbił. Boli jak cholera, ale jeszcze żyjesz. Pozostałe rany też dają o sobie znać.
-Argh... To wciąż nie koniec...- Powiedział gdy adrenalina weszła, a on sam nie wyciągając noża z pleców nieco upadł na jedno kolano, po czym kręcąc się na bok zaatakował szablą po nogach bandyty, jedna może nawet została odcięta.
Właściciel
Nie jedna, ale dwie. Inny bandyta kopnął Cię z całej siły w twarz. Złamał Ci nos, a Ty upadłeś na ziemie.
Upadł zatem, w tamtym miejscu postanowił zebrać piach z ziemi w jaskini i sypnąć je w oczy mężczyźnie, który go kopnął w nos. Zapewne jak oślepł na moment to podciął mu nogi i obrócił się nieco swym ciałem, po czym podsunął pod miejsce jego upadku swoją szablę, najlepiej pod samą głowę.
Właściciel
Akcja się udała. Gość padł oślepiony na ziemie i nie zdawał sobie sprawy z tego, że ma ostrze szabli tuż przed szyją. Zaczął się gwałtownie ruszać i tym sposobem sam podciął sobie gardło. Pozostali chcą pomścić śmierć kompanów otoczyli Cię z bronią w ręku.
-Nie wygląda to najlepiej, przyznam...- Powiedział, po czym w mgnieniu oka przeniósł się za jednego z nich i klingą podciął jego szyję pchając mężczyznę na jednego z kolegów.
Właściciel
Na pewno by się udało gdyby nie to, że kiedy próbowałeś wstać upadłeś na ziemię.
-To już chyba koniec... Przynajmniej złota nie mam, a wy kilku swoich łajz...- Zaśmiał się.
Właściciel
- No to panowie? Śmierć? - zapytał szef bandy.
- Śmierć! Śmierć! Śmierć! - krzyczeli inni.
- Ostatnie życzenie? - zapytał wznosząc topór.
-Banda kobiet, tego pewnie nie załatwicie.- Oparł się łokciem o ziemię, po czym zamknął oczy wiedząc co się już stanie.
Właściciel
Topór runął w dół trafiając Cię w serce. Wykrwawiłeś się szybko, a kiedy byłeś martwy bandyci wyrwali topór z Tojego ciała, a te zrzucili ze skały.
Właściciel
//Alkohol, Trolle, napady i rozpie**ol w krasnoludzkim wydaniu.//
Właściciel
Baron z tytułem Księcia trafił do swego starego fortu, wraz z orszakiem.
//Z sentymentu przeczytałem cały temat. Było warto. W sumie to zastanawiam się czy Gorin nadal byłby rozbójnikiem, gdyby nie włócznia ;-;//
//Rozbójnik który został Pap..Księciem//
- Jak pięknie jest trafić w swe stare strony..- stwierdził Baron z łzą w oku i pognał konia ku bramie oglądając wszystko co tu zbudował -.
Konto usunięte
// Bilous, szkalownik? hehe //
Właściciel
Ze starej zabudowy została główna bryła fortu. Jednak te się nieco powiększył, mury wzmocniono. Zmiany zaszły też poza ich obrębem. Postawiono wiele nowych budynków, w tym tartaków, kamieniołomów, spichlerzy, wież strażniczych czy zwykłych chat. A do tego jeszcze dwie kopalnie w pobliżu wejścia do fortu.
Ruszył więc do wejścia z dumnie wypiętą klatą i radością oraz dumą na pysku. Już nie mógł doczekać się powrotu do dawnej ekipy.
Właściciel
Krasnoludy z chat przyglądały Ci się po ciekawsku, a orszak dojechał do bramy.
Baron nie mógł się powstrzymać, po chwili wydarł się z radością
- Hurgi dalej bramy pilnujesz sku*wysynu !? Baron wrócił w swoje strony a wy mu drzwi przed nosem zamykacie ?
Właściciel
- SZEFO!!! - krzyknął z radością ten Krasnolud.
- Szefo wrócił! - dodał drugi.
- Nie mieliśmy wiadomości o tym co się działo przez te miesiące. Niby poszliście do siedziby tego Księcia, ale później nic nie wiedzieliśmy.
- To szefo został Księciem?
- No a kim jak nie Księciem ! Zdążyłem rozpie**olić gobliny i zdobyć wyspę jak mnie tu nie było a wy nic o mnie nie słyszeli ?
Właściciel
- Słyszeliśmy o nowym Księciu, ale nie za dużo, bo go nie było długo w kraju.
- To teraz macie go przed nosem ! Otwórzcie panowie bramę, muszę zobaczyć się z resztą tych starych koni które tu ze mną rezydowały.
Właściciel
I tym sposobem brama stanęła otworem.
A on ruszył do wnętrza wraz z całym orszakiem, po czym popatrzył po starych mordach krasnoludów którzy zapewne zaczęli się gromadzić.
Właściciel
Ci zaczęli wiwatować i cieszyć się, jak na Krasnoludy przystało.
- Panowie nie dość że teraz księciem jestem to i niewidzialny potrafię się zrobić ! I nie kłamię jakom Baron jest !
Właściciel
- Co ma szef na myśli? - zapytał jeden z Krasnali.
- To .- stwierdził dotykając włóczni mówiąc -. Romin Signul
Właściciel
I zniknąłeś, ku uciesze, przerażeniu i zdziwieniu pozostałych.