- Dobrze, a tak w tej skrzyni jest trochę złota, daj po 5 % każdemu z tych krasnoludów którzy zaraz tu wejdą . Wynajmij też wszystkich najemników, szykuję się znowu do wyjścia .- po czym pożegnał się i wyszedł na korytarz -.
- Wejdźcie do środka, tam dostaniecie nagrodę -. powiedział do owych 5 krasnoludów którzy cały czas mu towarzyszyli .
Baron wszedł do jadalni, bowiem pora obiadowa się zbliżała i zaczął znowuż oglądać włócznie
- Czy potrafisz coś jeszcze oprócz strzelania błyskawicami ?
Właściciel
Kwatermistrz, a po nim krasnoludowie kiwnęli głowami. A włócznie jak na razie Ci nie "odpowiedziała."
- No cóż..- po zjedzeniu obiadu wstał i ruszył na plac główny aby oczekiwać Czarnego Rycerza -.
//Tak bardzo chce Cię zabić, żeby zdobądź włócznie... No chyba, że nie chcesz to się z moją postacią zaprzyjaźnij, albo pokaż mi gdzie to miejsce. PS Uważaj na Drogona :>
Właściciel
Ten przybył, piechotą jedynie ze swoim zwierzakiem u boku.
Baron zagadał do najbliższego żołnierza
- Leć do kwatermistrza, powiedz mu że ma zebrać wszystkich najemników i 3/4 wojska na placu, zaraz wyruszam w drogę .
Po czym wstał i skinął do Rycerza
- Witam w moich skromnych progach, w takim razie kiedy będziemy ruszać ?
Właściciel
- Jeśli nie masz nic przeciwko to zostanę tu chwilę, aby odpocząć. A jeśli chcesz to moje imię to Walon. Walon Vau.
- Oczywiście, powiedz mi kiedy będziemy mieli wyruszać
Właściciel
- Daj mi godzinę, jeśli łaska. - odparł Walon.
- Oczywiście, będę czekał na placu, zbiorę już swoich ludzi i przygotuje wszystko do wymarszu .
Baron wrócił na miejsce w którym wcześniej wyczekiwał Walona .
// NIE MOGŁEŚ SZYBCIEJ O TYM ŻE GODZINĘ ZOSTAJE :_; ;-; !!!???//
Właściciel
// Kurde mam inne grupy ;-;
Walon przybył dokładnie po umówionej godzinie.
- Moi ludzie są gotowi, wszyscy i najemnicy czekają na placu . Mogę wydać rozkaz wymarszu od razu .- powiedział nie podnosząc się .
W takim razie skierował się na jakieś podwyższenie wycelował włócznię w górę i powiedział spokojnie
- Lakis .
Gdy jego ludzie a raczej krasnoludy zwrócili na niego uwagę i się uciszyli
- Wymaszerować z zamku i podążać za Walonem !
Ruszyli, cała armia skierowała się za nowym członkiem bandy .
Właściciel
Walon prowadził ich przez góry do Siedziby Księcia Krasnoludów.
// Zaraz zmiana tematu.
Kontynuował swój przemarsz, szedł w stronę Rhun już trochę czasu i coraz bardziej zbliżał się do celu . Przemarsz trwał drogami kupieckimi .
Konto usunięte
Szedł za swym towarzyszem w ciszy.
Właściciel
Bilo, Michał:
- Daleko jeszcze? - zapytał jeden ze szkieletów.
- Stąd ? Już tylko trochę .- więc brnęli dalej -.
Właściciel
Bilo, FD_God:
Wasza gromadka dotarła w końcu do jakiejś wsi. Dalej widać było fort Barona.
Wieś składała się z kilku chat, zagród, szop i obór. Faceci mieli wolne więc grali w kości lub palili fajki, kobiety krzątały się przy obejściu, a dzieci bawiły się ze sobą lub ze zwierzętami.
Bilo:
Melkor i jego wilk dotarli w końcu w pobliże celu. W zasięgu wzroku była mała wieś, a dalej rysowały się kształty fortu.
Aragoth
- Zapytajmy miejscowych o karczmę, cyrulika z fortu będzie chyba trzeba ściągać .
Jak powiedział tak zrobił, zbliżył się do jednego z chłopów i zagadał
- Witam ! Jest tu jakaś karczma w okolicy ?
Melkor
Póki co powoli szedł i rozglądał się za karczmą .
Właściciel
Bilo:
Melkor jak na razie widział jedynie zarysy karczmy odległe o jakieś pół kilometra.
- Dzieee tam... - powiedział jeden z wieśniaków.
- Jak chcecie się napić to idźcie do fortu. Tam mają pod dostatkiem piwa.
Melkor
Kontynuował więc swą podróż, póki co wolał skierować się do wioski . Miał kiedyś okazję poznać Barona . Przy jednym z jego napadów pomógł mu a w forcie ludzie go znają .
Aragoth
- A cyrulik w forcie jest ?
Właściciel
Bilo:
- Jakiś na pewno jest. Zapytajcie ludzi w forcie. - powiedział wieśniak i wrócił do palenia fajki.
Melkor znalazł się na obrzeżach osady. Stał dosłownie kilka metrów przed nią.
Aragoth więc ruszył do fortu
Melkor zrobił dokładnie to samo .
Właściciel
Bilo:
Idąc dwiema różnymi drogami spotkaliście się tuż pod fortem.
Melkor minął Aragotha nie zwracając na niego najmniejszej uwagi,
Pewnie jakiś mag na usługach Barona
Aragoth tymczasem szedł za Melkorem
Wygląda dość ciekawie, ktoś musiał być niezłym alchemikiem żeby coś takiego zrobić
Właściciel
//Wy się nie mieliście pozabijać? :V//
Obaj dotarliście pod bramę fortu. Stało tam dwóch strażników. Jedn z nich powiedział:
- Po co żeście tu przyleźli?
- Nie poznajesz mnie ? To ja Melkor, spytaj Barona lub kwatermistrza to na pewno mnie pozna .
Aragoth nie dosłyszał co powiedział mutant, ale przystanął i grzecznie czekał aż skończy .
Właściciel
- Baron wyszedł gdzieś z częścią wojska i nie wiemy kiedy wróci. A kwatermistrz jest zajęty i nie chce nikogo widzieć.
- Asz wy cholerni..- odszedł od bramy jednak zanim zdążył odejść usłyszał coś jeszcze -.
Aragoth podszedł do krat zaraz po mutancie
- Witam, jestem Aragoth a to mój przyjaciel Gerwazy, potrzebny nam cyrulik bo dostał po nodze w Rhun .
Melkora aż wryło po usłyszeniu tego imienia, jego nemesis tak blisko.. póki co było zbyt wielu świadków.. musi to załatwić na trakcie .
Właściciel
- Medyk pojechał z baronem na wyprawę więc nie możemy Wam pomóc. - odpowiedział strażnik.
- Cholera.. się nieźle naszliśmy żeby tu trafić .
Właściciel
- Poszukajcie po okolicznych wioskach, może tam się jakiś trafi.
Aragoth spojrzał na Gerwazego
- Chyba musimy się rozłączyć, kupiłbym ci tu jakiegoś konia i raczej dałbyś radę dotrzeć do jakiegoś medyka lub swojego domu .
Melkor tymczasem starał się podsłuchać rozmowę .
Właściciel
Jeśli chodzi o Aragotha to czekamy na odpis FD.
Melkor usłyszał skrawek rozmowy:
... dotrzeć do jakiegoś medyka...
Melkor postanowił to wykorzystać .
- Panowie ! Ja wiem gdzie tu medyka znajdziemy, dajcie się zaprowadzić to wam pokażę .
- No dobrze..- odpowiedział Aragoth -.
//Ty wiesz że tym mutagenizmem zrobiłeś z Melkora coś pół-nielegalnego ._. ?
-Złoto jeszcze przy sobie mam, wystarczy, że jakoś trafię do stajennego... Mówisz, że niby wiesz gdzie medyk, to mów od razu gdzie jest, a nie każesz nam gdzieś za tobą iść...
- W najbliższej wiosce przy trakcie, tam jednego znajdziecie.. - stwierdził, wydawał się lekko zły tym że nie podążycie za nim -.
-No to i tak trzeba muszę iść do stajennego, bo na piechotę to tam nie trafię.
Aragoth skończywszy obserwować Melkora spojrzał na Gerwazego
- Stajennego chyba tu nie mają . Ale możemy od chłopów jednego konia odkupić i cię tam zabrać .
-Już sam tam trafię, jeżdżę konno jak królewski przyboczny.- Orzekł zaśmiawszy się nieco.
- Heh, no Gerwazy . Jeśli dasz radę dalej trafić to chyba przyszła nam pora się pożegnać .- wyciągnął rękę w jego stronę -.
-Zatem miło było cię poznać, Aragoth... Mam nadzieję, że nasze drogi jeszcze kiedyś się przetną.- Odwzajemnił gest wyciągania ręki co poskutkowałoby męskim uściskiem dłoni.
- Do następnego spotkania -. odpowiedział i odszedł w stronę swoich szkieletów.. Melkor podążył za nim -.
Zamiast tak stać w miejscu z obolałą nogą to udał się poszukać jakiegoś chłopa, który miałby w posiadaniu jakiegoś konia, swojego już pewnie dawno stracił.
Właściciel
FD_God:
Koni było wiele. Stały luzem, przy płotkach lub w stajniach czy zagrodach.
Poszedł zatem szukać jakiegoś ich opiekuna czy też sprzedawcy, raczej kraść nie będzie.
Właściciel
FD_God:
Jeden koń - jeden właściciel. Najlepiej zapytać o konkretnego konia.
Bilo:
- Wracamy do siebie? - zapytał jeden ze szkieletów.