Thule

Avatar samex
Z radości na widok kamratki pogłaskał ją po głowie.
-Daj jej spokój.-odrzekł do insekta.
-Alice po prostu sprawdzała czy separatystyczny szajs nie zepsuje się po pierwszym dotyku jej łagodnych dłoni.
Jak się czujesz?-teraz zwrócił się do towarzyszki.
-Podróż minęła zapewne szybko i nudno co?
O i gdzie Xezus?

Avatar Gekonnen
-Zdobyłeś mój szacunek klonie- odparł- Ale te droidy były więcej niż tylko bezcenne w obecnej sytuacji. Wytrenowane przez ze mnie w walce, były skarbnicami wiedzy militarnej. Kto wie co by się stało gdybym nie zdezaaktywował reszty -skrzyżowal ręce na podbrzuszu- Ona ma zapłacić, za każdego

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
A właśnie, Xezus.
- Generale, jakiś po*** na Korriban wskrzesił Bane'a. W sumie to przybyłam tutaj prosić o wsparcie. - Na moment odwróciła głowę spoglądając na Generała po czym na powrót wtuliła się w klona.
- Podróż? Wręcz podejrzanie szybko. Zamiast tygodnia dosłownie kilka minut. - Stwierdziła zamyślona.
Eh, ten robal nie daje spokoju. Się osrał o parę droidów, które zostały zniszczone tylko przez to, że się próbowały wepchać przed damę.
- Chcesz przetestować? - W jej oczach pojawił się błysk. - No dawaj, wezwij je. Jestem gotowa odpowiedzieć za tę "krzywdę".

Avatar samex
-I w tej chwili przydatny byłby mechanik..
Mam coś po pewnym jedi którego pomogłem zabić.-wyciąga z plecaka jakiś gauntlet.
-Jest zrobiony z beskaru i jak widzę służy on do wzmocnienia ciosów. Nie wiem jak to jest silne a na nic mi się nie przyda.-klon wskazał reką trzymającą gauntlet robala.
-Czy możesz to uznać za adekwatną rekompensatę?

Avatar Burger2004_09
Właściciel
Również się zadowolił widząc Alice. Jednak gdy usłyszał o wskrzeszeniu Bane'a zląkł się. Starożytny Lord Sith w czasach współczesnych? Przeje**ne.
- Masz jeszcze jakieś informacje na ten temat?

Avatar Gekonnen
-Dziękuję klonie, to naprawdę hojny dar, ale to ta kobieta złamała prawo mojego ludu. Rządam mojej załaty w nowych droidach lub kredytach. Koniecznie od niej -ostrzegawczo zaczął coś pisać na swoim ekraniku przy holoprojektorze- Jeden klik i rada wojenna przyśle tu niszczyciele i Lucrehulka -natychmiast zmienił ton z powrotem na ostrzejszy- Ile ich zniszczyłaś dokładnie? Domagam się zapłaty OD NIEJ

Avatar Gekonnen
Mimo zdenerwowania Niwwik powoli przyswoił wiadomość o Banie, jak to się mogło stać? Nawet całą armią Benedictusa nie dadzą mu rady jeżeli opuści Korriban. Niwwik miał jednak pewne rozwiązanie, dosyć dziwne, ale możliwe do wykonania

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
- Wybacz ale no jak widzisz sytuacja nam nie sprzyja. - Szepnęła klonowi do ucha i zwolniła uchwyt. Cholerny robal...
- Szacowny Panie Robalu. - Odrobina sarkazmu była wyczuwalna, ale sam był sobie winien. - Nie mam zamiaru płacić za droidy, które stanęły mi na drodze gdy pędziłam tutaj z tą niezwykle ważną wiadomością. Wystarczyło tylko ustąpić damie i każdy byłby zadowolony. - Wzruszyła ramionami. - A fakt, że ktoś najwyraźniej kosztem zdolności bojowej pominął uczenie droidów chociaż podstaw kultury to już nie mój problem. - Złożyła usta w kpiący dzióbek, po czym obróciła się w kierunku Generała.
- Bellator zawiadomił tylko, że wraz z odnalezionym na Korriban mistrzem jest świadkiem jak jakiś obłąkaniec wskrzesza Bane'a. Xezus wysadził mnie niedaleko bazy bym mogła donieść tutaj tę wieść, a sam poleciał na Korriban z promem by wesprzeć Bellatora.

Avatar Gekonnen
-Wiadomość została właśnie wysłana do rady wojennej - ta dz**** zaszła już za daleko- Miłego umierania w męczarniach. Masz 24 godziny Aby stawić się na Nar Sakkadar i wciskać ten kit radzie wojennej, inaczej poznasz prawdziwy ból- "pędziłam z ważną wiadomością" kilka sekund poczekać było, cała ta sytuacja nigdy by nie powstała gdyby nie dziecinne zachowanie tej dziewczyny

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
Zamrugała słodko oczami.
- Dz****? - Powtórzyła do siebie wywołując na twarzy szeroki uśmiech i lekko przechylając głowę w prawą stronę.
- Dz****? - Powtórzyła już odrobinę głośniej ale z niezmienionym wyrazem twarzy.
- Kochany, chyba się przesłyszałam... - Zwróciła się do klona. - Czy właśnie Szacowny Pan Robal nazwał mnie dz***** i zagroził śmiercią bo zniszczyłam mu kilka droidów?
Otarła dłonią udawaną łzę wzruszenia nadal pełna radości z wyglądu zewnętrznego.
- Jesteś przekonany, że rada wojenna mająca całą planetę na głowie będzie próbować pociągnąć do odpowiedzialności biedną kobietę, którą napadły w przejściu droidy nie chcące jej ustąpić pierwszeństwa?

Avatar Rafael_Rexwent
Rafael_Rexwent pisze:
Alice
Zamrugała słodko oczami.
- Umieranie w męczarniach? - Powtórzyła do siebie wywołując na twarzy szeroki uśmiech i lekko przechylając głowę w prawą stronę.
- Umieranie w męczarniach? - Powtórzyła już odrobinę głośniej ale z niezmienionym wyrazem twarzy.
- Kochany, chyba się przesłyszałam... - Zwróciła się do klona. - Czy właśnie Szacowny Pan Robal zagroził mi śmiercią w męczarniach, bo zniszczyłam mu kilka droidów?
Otarła dłonią udawaną łzę wzruszenia nadal pełna radości z wyglądu zewnętrznego.
- Jesteś przekonany, że rada wojenna mająca całą planetę na głowie będzie próbować pociągnąć do odpowiedzialności biedną kobietę, którą napadły w przejściu droidy nie chcące jej ustąpić pierwszeństwa?

// Poprawka, bo tam się pomyliłem w odczytaniu przez myślniki i źle zinterpretowałem co twoja postać mówi, a co myśli/robi.

Avatar samex
-Owszem powiedział ale czy moglibyśmy się skupić na Ożywionym Lordzie Sithów i jakimś wariacie który go ożywił?

Avatar Gekonnen
-Nie znasz rady wojennej - zasyczał- Nie znasz mojego ludu. Skoro ja jestem "robal" to Ty jesteś "dz****". Nie tylko Ty potrafisz wzywać innych i jestem zadziwiony, że ci tutaj z tobą wytrzymują -spojrzał smętnie na klona- Rada Wojenna przygotowuje się do obrony i każdy droid jest bezcenny. A każdy kto je niszczy: wrogiem. Pora aktywować kapitana i zobaczyć jak wyglądał ten "atak" na Ciebie

Po chwili do sali wszedł Droid którego Alice widziała wcześniej.
-Relacja - zażądał Niwwik
-Nasze Jednostki wyprzedziły tą tutaj kobietę wykonując pański rozkaz o treści "dotrzeć tu jak najszybciej". W odpowiedzi zaczęła niszczyć naszych żołnierzy. Z dwudziestu dwóch którzy tam weszli, zniszczyła siedemnastu. Pozostali wciąż powinni działać - opowiedział droid
-Dziękuję kapitanie, zbierz pozostałych i zaczekaj za salą -zaśmial się głośno- Atak! Atak! Brak kultury! Atak! Poooomocy! Jakieś Droidy weszŁy do bazy przed tobą bo miały rozkaz który nawet nie przewidział źe znajdziecie się tam w Tym samym czasie, aaaatak! Może to ja powinienem ci zapłacić dz****? -zapytał sarkastycznie

Avatar Rafael_Rexwent
// Luja prawda, po prostu biegła przed siebie, a że droidy się przed nią wpychały to inna sprawa. Więc relacja jest sfałszowana //

Avatar Burger2004_09
Właściciel
Słuchał dokładnie relacji obu stron. Wziął głęboki wdech.
- A może zobaczymy nagranie? Zapewniam, że w ten sposób najłatwiej poznamy prawdę.

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
- Jestem za. - Stwierdziła zachowując swój anieli wyraz twarzy. W praktyce robal powoli zaczął naginać ją do przekroczenia tej cienkiej, czerwonej linii. Śmiertelnie niebezpieczne drażnienie lwicy w imię kilku droidów to istotnie akt honorowy, acz zarazem skrajnie nieracjonalny.

Avatar samex
-Raczej nie ma tu mojego sprzeciwu. Zobaczymy co się wydarzyło.

Avatar Gekonnen
-Bez względu na to domagam się moich pieniędzy

Avatar Burger2004_09
Właściciel
Wyciągnął swój holokomunikator. No ciekawe skąd z niego ma dostęp do nagrań. Żżżżż. Na holokomunikatorze pokazała się scena, jak Alice wchodzi do budynku, ale droidy jej w tym przeszkadzają. Idąc naprzód trochę tam wyłącza droidy, ale niespecjalnie. No ale zawsze się trochę wyłącza. Tak i teraz Benedictus wyłączył holokomunikator. Schował go pod płaszcz i ułożył piramidkę z rąk. Lekko się uśmiechnął.
- Więc?

Avatar Gekonnen
-Więc gówno, generale -syknął- Miały rozkaz dostać się do mnie jak najszybciej i wykonywały go. To że ona się tam znalazła to zbieg okoliczności. Zresztą -uśmiechnął się podnosząc czółki do góry- Rada Wojenna nie uzna tego za rozsądną argumentację z waszej strony. Możecie pożegnać swoją koleżankę

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
- Może raczysz więc osobiście wykonać wyrok? No dawaj, masz przecież swój droidzi pluton egzekucyjny. A jak zechcesz to może nawet i klon Ci da na moment swój karabin. - Zaczęła słodko przemawiać. - No nie wahaj się. Chcesz zemsty więc ją wykonaj. Jestem gotowa. Strzelaj, choćby i teraz. - Ostatnie słowa wręcz wysyczała kusząco.

Avatar Gekonnen
-Żebyś mnie załatwiła? -zapytał kpiąco- Widziałem twoje umiejętności, nie zamierzam umierać z rąk prostytutki sitha

Avatar Rafael_Rexwent
- I mówi to pi**eczka niepotrafiąca nawet pociągnąć za spust. - Wzruszyła ramionami. - Przestałeś być wiarygodny od momentu spięcia dupy o kilka droidów. A te grożenie mi śmiercią ze strony rady to jak zasłanianie się starszym bratem.

Avatar Gekonnen
-A co mam zrobić? Daj mi złotą radę pi**o, jak powinien zareagować? Dac się zabić? Zmarnować ostatnie Droidy? Czy może wykorzystać moje prawo i ograniczyć straty po stronie mojego ludu? Wracaj do swojego sitha-kochanka i wypłacz mu się. Teraz widać po tobie strach, wiesz że sobie zwalilaś, ale starasz się to okryć wrednymi tekstami i sarkazmem

Avatar samex
-Problem jest tylko taki że nie odpowiada ona pod zasady twojej planety a prędzej już prawa imperialnego. Zasady twoje planety są podyktowane do swej kultury i obywateli a nie do obcokrajowców poza krajem. Czyli twoje argumenty o radzie są nad wyraz naciągane gdyż władza jej prawna oraz de facto nie wychodzi poza tą planetę.

A jeśli masz to w dupie to równie dobrze możemy mieć w dupie w ogóle twoje pretensje. Jak mówiłem, oferuję zapłacić za jej szkody jako jej chwilowy opiekun dobrą ilość beskaru. Dodatkowo jak sam zauważyłeś jest ona sługą Sitha więc jeśli masz problem do jego własności masz problem z nim.

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
- Może po prostu przeprosić? - Wysunęła mu jedyną, ale jakże celną propozycję. - Za to co przed chwilą powiedziałeś też przy okazji. - Ziewnęła. Nudziła ją już tak kłótnia. Przyjaciele potrzebowali pomocy, a tymczasem ją blokuje jakiś sapiący i obrażający ją pokurcz.

Avatar Gekonnen
-Dobrze, odwołam radę i przyjmę Beskar -pokazał swoje szpilkowate zęby w paszczy- Ale nie odpuszczę robala i pokurcza. Tak długo jak ja jestem robal, tak długo ona jest r*chawka. Na marginesie klonie, prawo rady obowiązuje wszędzie gdzie zostało złamane. To już inna sprawa- wyciągnął rękę po gaunlet- Żadnego robala, już nigdy

Avatar Rafael_Rexwent
// Pokurcz był w myślach btw. //
Alice
Przekręciła oczami. Na litość, w końcu odpuścił.
- A za przeproszeniem czym niby jesteś? Natury nie oszukasz I N S E K T O I D Z I E - Wycedziła przez zęby z wywyższoną miną.
- Wracając do poważnych tematów. - Odwróciła się w kierunku Generała. Niezależnie od tego czy zdecydujesz się nas wesprzeć to udziel mi chociaż jednego lądowiska. Muszę do nich polecieć. Sama, ze wsparciem. To nie jest istotne.

Avatar Gekonnen
//Sakkadaranie mogą czytać powierzchowne myśli, emocje i wspomnienia

-Weź moje droidy -krzyknął Niwwik- Może weźmiesz to za głupi żart, ale mówię serio. Są wytrenowane, a ich strata będzie najmniej odczuwalna. Przy okazji, jestem Sakkadaraninem, albo krócej Sakkadem. Mogłem się spodziewać typowej imperialnej rasistki -sam zwrócił się do Benedictusa- Generale jest nas więcej niz Pan myśli. Po tym jak Imperium zakończyło podbój kresów wschodnich galaktyki, Nar Sakkadar zaczęło się fortyfikować. Mamy flotę i armię, gigantyczną. Ściągamy wszystkich innych rebeliantów z całej galaktyki. Po to tu jestem, aby zasugerować panu wzajemną pomoc. Nasza armada i twoje oddziały razem...pokonamy Bane, a potem ochronnym się przed Imperium. Z bazą na Nar Sakkadar. Wszystko wróci do normy

Avatar samex
-Jeśli będzie trzeba to ja mogę polecieć z tobą. -powiedział klon.
-Panowie Stratedzy dadzą sobie radę a ja czuję że będę potrzebny tam.

Avatar Gekonnen
-Nie -Niwwik zaprzeczył- Jesteś nieocenionym wsparciem, a w starciu z lordami Sith polegniesz jak 91szy na Nar Sakkadar. To nie miejsce dla klona, ewentualnie dla Jedi

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
Momentalnie spochmurniała. W momencie, gdy zdawałoby się, że wszystko wraca już na pomyślne tory wszystko legło w gruzach. Jej oczy stały się całkowicie wyblakłe, natomiast źrenice zmieniły zabarwienie na ponurą szarość przetykaną błękitną siecią tajemniczych wzorów.
- Nie... - Zacisnęła obie dłonie w pięści, czując jak wzbiera w niej gniew. Miała ochotę rozpie**olić temu osobnikowi głowę.
- Nie... - Powtórzyła zbliżając powoli swoją twarz do Sakkadaranina z grobowym na ten moment wyrazem twarzy.
- Nie jestem Imperialistką. - Wysyczała czując jak wewnętrznie rozdziera ją ból. Dlaczego porównał ją do Imperium. Do nacji uznającej za przywódcę jej mordercę. Nie! Nigdy nawet na moment nie czuła się Imperialną obywatelką. Jej dusza od powstania w stoczni była wierna Republice.

Cofnęła twarz prostując się.
-Obawiam się, kochany, że moja taryfa jest tylko jednoosobowa. - Mówiła do klona jak zwykle ale tym razem próżno było szukać chociażby krzty wesołości w jej głosie.
- To jak, znajdzie się to lądowisko? Muszę mieć gdzie wystartować, a tutaj - spojrzała ku górze. - Wszędzie dach.

Avatar samex
91 korpus zwiadowczy... Oni są przecież od zwiadu a nie od konwencjonalnej walki! Kto wpadł na pomysł wysłania skautów z barc speederami by podbić planetę? Pewnie jakiś głupi jedi.
-W tej chwili żałuję że niestety masz pełną rację-powiedział do alice.
-Tylko uważaj na siebie.

Avatar Gekonnen
Niwwik przyjmował emocje towarzystwa w szybkim tempie. Klon bulwersował się na temat 91ego, może kiedyś Niwwik opowie mu całą historię. Nie mógł uwierzyć, że ktoś taki odczuwał sympatię do tej Alice. Ona sama natomiast martwiła się o tego "Xezusa", nie jestem imperialna, imperium czy republika: nie ważne, rasistka to rasistka. Spojrzal jeszcze w stronę Benedykta, ten stał spokojny.

Avatar samex
Klon wreszcie podał Sakkadowi gauntlet po czym ponownie włożył swój hełm na głowę.
Miał nadzieję że Benediktus nie będzie stać w ciszy i zdecyduje co mamy zrobić.

Avatar Burger2004_09
Właściciel
Benedictus wstał i lekko ziewnął.
- Wybacz mi, drogi Sakkadaranie, ale zadbam o to, aby ta panienka nie została postawiona przed obliczem "sprawiedliwości" waszej Rady. Nie obchodzi mnie wasze prawo, dopóki nie znajdę się na Nas Sakkadar. Ona znajduje się obecnie pod moją komendą i wobec niej stosowane będzie prawo ustanowione przeze mnie i moich towarzyszy w Radzie Prawodawczej. Mam nadzieję, że to nie problem - uśmiechnął się lekko złośliwie i skierował wzrok na Alice - Chyba mi nie powiesz, że abyś wystartowała będę musiał rozwalić pół dachu - powiedział - Nie ma innego sposobu?

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
Przewróciła oczami. Chociaż inteligentny to miejscami Benedikusowi zdarzały się zaćmienia.
- No oczywiście, że jest... Chociażby udostępnienie mi jakiegokolwiek waszego lądowiska. Byle szybko, mam przeczucie, że kończy mi się czas. - Ponaglała pełna wewnętrznych obaw.

Avatar Burger2004_09
Właściciel
- Dobrze. Mamy tam wolne jakieś lądowisko na zewnątrz. Możesz je wykorzystać - złapał się znów za głowę - Oczywiście ja również lecę. Należy im pomóc - podszedł do drzwi - A ty Tor?

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
Nie mogła sprecyzować źródła ale czuła narastający niepokój. Zostawiła ich obu samych sobie. Do tego zamiast sprowadzić pomoc egoistycznie wykłócała się z istotą, która w zasadzie nic jej nie zrobiła. Nie licząc oczywiście obraźliwych epitetów, ale kto by na to zwracał uwagę w obliczu możliwości straty ich dwojga. Nie. Zawiodła już w tym momencie. A jeśli zginą to z jej winy. Tylko i wyłącznie jej.

Zacisnęła dłonie czując jak po prostu wzbiera. Nie jasna ani nie ciemna strona Mocy. Czysta, nieokiełznana Moc zaczynająca pulsowanie od serca i stopniowo rozświetlająca całe jej ciało. Zaczęła lewitować, a wystrzeliwujące promienie oślepiły resztę zebranych. Gdy zaś ich wzrok wrócił do normalności zobaczyli ją w jej prawdziwej formie - hybrydy człowieka i okrętu, w stroju Starej Republiki i z czymś doskonale imitującym tatuaż między łopatkami - a litery w aurabeshu składały się w jedno słowo.
Defender...

Avatar samex
-Cóż tego się nie spodziewałem.-odrzekł klon z dziwnym wyrazem konsternacji wypływającym z ust.
Venator typu Defender.... czy to nie był ten statek poświęcony podczas Bitwy o .. To nie ma sensu...
-Alice.. Czy wszystko w porządku?

Avatar Gekonnen
Niwwik milczał. To było dobre rozwiązanie. Tlumił w sobie strach, a jednak zauważył, że płyny w jego ciele zaczęły się gotować, a czółki drgać szaleńczo. Pamiętał Venatory, oglądał jak uderzają w powierzchnię jego planety mordując Sakkadaran. Wszędzie ogień. Wszędzie śmierć. Czym była ta rasistka? Nawet nie zamierzał wyklócać się teraz z Benedyktem, w końcu musiał coś powiedzieć, nie wytrzymał z przerazania
-Krążownik "Fireball" klasy Venator ustawił się na pozycji orbitalnego bombardowania, wysłaliśmy squadron tri-fighterów ale szanse powodzenia to tylko 6%! Ewakuacja ludności w toku! Powtarzam 6%!!!!
W oczach mu się przewróciło, ale nie zemdlał

Avatar samex
-Czy byłaś moze na Ryloth? -klon zapytał ostrożnie.
-W Armadzie Republiki?

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
- Ze mną tak. Za to za tymi na Korriban być może nie do końca. - Spojrzała się na klona. Mimo odmiennego wyglądu jej wzrok i głos pozostały niezmienione.
Wyczuwała podświadomie, że zobaczył jej piętno, które musi dźwigać na plecach niczym wypalony przez gospodarza znak na skórze swych krów. Patrzyła się na niego smutno, przypominając sobie jak jego współbracia pozostawili ją na pastwę śmierci, pomimo że wcześniej traktowali ją jak swój dom. Miała świadomość, iż jego tam nie było ale nadal ból pozostawał.
- Tak. - Odezwała się w końcu po dłuższej chwili milczenia.
- Ryloth. - Powiedziała wiedząc, że wystarczy tylko to jedno słowo, by wyrazić więcej niż dowolny esej.

Avatar Gekonnen
-Pamiętam jakąś debatę Senatu Separatystów na ten temat -powiedział już spokojniej- coś o nielegalnych akcjach Techno Unii i jej ataku na Ryloth, coś o zbrodni wojennej generała Skywalkera, że wkręcił dowódcę floty Separatystów, ze niby się poddaje i pod białą flagą walnął pustym statkiem w Lucrehulka...

Avatar Rafael_Rexwent
Alice
Na dźwięk nazwiska Skywalker jej oczy zabłysnęły przez moment złowrogo ale szybko wróciły do normalności.
- Tak. - Skinęła smutno głową. - Poświęcił mnie jako narzędzie do spełnienia swego chorego planu. - Spojrzała smutno w bliżej nieokreślony punkt przed sobą.

Avatar Burger2004_09
Właściciel
Benedictus mocno się zdziwił obserwując to, co się właśnie wydarzyło. Chociaż "mocno się zdziwił" to wciąż za mało powiedziane. Mimo wszystko postanowił nie komentować tego, co zobaczył. Za wcześnie. A może nawet za późno na ocenianie tego co zaszło? Wzdrygnął się jeszcze słysząc nazwisko Skywalker. Dobrze go znał, dobrze wiedział co zrobił. Interesujące, że nagle zniknął po rozkazie 66. Przeżył? A może jednak zginął? Wziął tylko wdech i szybko powiedział.
- Dobrze, lećmy na ten Korriban. Nasi przyjaciele czekają - przyjął wyraz twarzy "Co ku*wa".

Avatar Gekonnen
Zwrócił się do Alice. Nie spodziewał się takiej historii, to było naprawdę dziwne. A teraz lecieć na Korriban z klonem, byłym jedi i żywym krazownikiem, żeby powstrzymać zmatwychwstałego lorda sith?
-Wchodzę w to -powiedział pół szeptem- Dajcie mi dzidzę elektryczną, to wytrzymam w starciu nawet z Banem

Avatar Burger2004_09
Właściciel
- Chodźmy więc - wyszedł z sali i udał się na jedno lądowisko, na którym stał Z-95. Powiedział do stojącego tam człowieka - Udostępnijcie mi na chwilę ten myśliwiec. Mój ARC poszedł do modernizacji
- Tak jest towarzyszu generale.
- No super, lećcie już - założył hełm i usiadł za sterami myśliwca. Krzyknął jeszcze do swoich nowych towarzyszy - No, lecicie czy nie?

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku