Temat o krytyce ateizmu

Avatar
Konto usunięte
Przeczytaj post Jacka, w którym cytuje zbrodnie rewolucjonistów na chrześcijanach. Ciekawi mnie też jak usprawiedliwisz np. rządy komunistyczne

Avatar jacek1s
Moim zdaniem nie ważne jest to czy chrześcijaństwo paliło na stosach tysiące kobiet, czy ateiści w wirze rewolucji zabijali kler, bo obydwa te zdarzenia są faktami i żadnego z nich nie da się wybielić.
Tak jak chrześcijanie byli prześladowani i zabijali, tak ateiści byli prześladowani i zabijali, więc jak na moje, to nie ma sensu w tym drążyć, bo mimo, że chrześcijanie zabili względnie więcej ludzi, to nie znaczy to, że zabijanie ludzi przez ateistów można wykluczyć i uznać za nieważne.
Co prawda nie mam żadnej wiedzy na temat słuszności mordowania kleru przez ateistów, ale osobiście uważam, że w przypadku obydwu, mimo bardziej lub mniej zrozumiałej słuszności, to wybielenie jest niemożliwe. Przymusowe nawracanie na chrześcijaństwo lub ateizacja jest niedźwiedzią przysługą, bo najlepiej jest przemówić do kogoś merytorycznie, a nie niszcząc mu kościół na przykład albo w drugą stronę lepiej jest kogoś nawrócić Biblią, społeczeństwem kościelnym czy jakkolwiek, a nie rozrywając go na kole.
I mówię to w kontekście merytorycznej dyskusji, wygłoszenia swojej prawdy czy czegoś takiego, a nie chodzenie za kimś 24/7 by się nawrócił.

Avatar The_Dark_Side_of_The_Moon
Kobza pisze:
Przeczytaj post Jacka, w którym cytuje zbrodnie rewolucjonistów na chrześcijanach. Ciekawi mnie też jak usprawiedliwisz np. rządy komunistyczne


Czytałem i jak dla mnie jest różnica między mordami ze względu na jakąś chorą idę (religia), a ze względu na niesprawiedliwości do których ta religia doprowadziła. Dla komunizmu nie mam usprawiedliwienia bo tak samo był chorą ideą.

Avatar
Konto usunięte
Nie wiem czemu zabijanie dla islamu ma być chore, a dla ateizmu już nie

Avatar Litops
Moderator
Dla ateizmu się nie zabija :V
To już jest antyteizm.

Avatar
Konto usunięte
Kobza pisze:
Nie wiem czemu zabijanie dla islamu ma być chore, a dla ateizmu już nie

Nie obarczaj całą winą ateistów (choć jak podkreślił Litops w przypadku mordowania to jest już antyteizm), gdy chrześcijanie sami nie są święci. Ciekawi mnie jak usprawiedliwisz topienie "czarownic", palenie na stosach heretyków, itp.

Avatar
Konto usunięte
Topienie czarownic to normalna ówczesna kryminalistyka. A palenia heretyków nie popieram, nigdy nie powiedziałem, że popieram. Poza tym jak nie obarczać winą ateistów, gdy w tym przypadku to wyraźnie oni byli oprawcami?

Avatar
Konto usunięte
Źle mnie zrozumiałeś, zachowujesz się jakby to antyteiści stali za wszelkimi morderstwami religijnymi, a tak nie jest. Tak czy siak ich nie bronię, ponieważ ich akty oraz akty chrześcijan stoją równo na wadze.

Avatar
Konto usunięte
Nie są. Ateiści zabijają z właściwej przyczyny. Ludzie religijni z zabobonu. Możemy powiedzieć, że morderstwo jest moralnie złe, ale jeśli Bóg nie istnieje, nie ma czegoś takiego jak moralność poza ludzkim konstruktem.Więc nie mają podobnej wagi.

Avatar
Konto usunięte
Cóż, ty patrzysz na to pod względem okoliczności i słuszności poglądów obydwu grup, ja na to patrzę pod względem czynu.

Avatar
Konto usunięte
Rozumiem twój punkt widzenia. Mówisz, że morderstwo jest złe. Dlaczego? Wyjaśnij swoje rozumowanie. I to nie tak, że jestem opóźniony, próbuję po prostu kwestionować pewne rzeczy, które ludzie biorą za pewnik. Nie wierzysz w Boga, mam rację?

Avatar
Konto usunięte
Racja, nie wierzę w Boga i otwarcie wyrażam swoje poglądy na forum chrześcijan. Dlatego gdy ktoś stara się oczernić grono ateistyczne reaguję. Uważam morderstwo za złe, ponieważ jest to odebranie życia, co jest oczywistym przestępstwem. Nawet jeżeli zamordujesz przestępcę, który może zdaniem kogoś zasługuje na śmierć, liczba przestępców na świecie się nie zmieni. Oprócz tego jestem też przeciwko wyrokom śmierci. Myślę, że lepszym sposobem na resocjalizację więźnia jest umieszczenie go w rygorystycznym więzieniu. Czego człowiek by nie zrobił, moim zdaniem każdy na świecie ma prawo do życia, a morderstwo jest morderstwem.

Avatar
Konto usunięte
Chyba mi się nie wysłała zedytowana wiadomość na 1 stronie.Chodziło mi o
Katol ≠ Katolik
Antyteista ≠ Ateista

Avatar
Konto usunięte
Katol = Katolik
Antyteista ≠ Ateista

Avatar Wormy
Katol to katolik jeśli bierzemy pod uwagę tylko "właściwości" osoby określanej.
Katol to nie katolik jeśli stosunek osoby określającej do osoby określanej ma znaczenie.

Avatar jacek1s
Po co ta dyskusja się tu nadal mieli w temacie katoli? Przecież to jest tak samo oczywiste jak to, że lewak = lewicowiec, prawak = prawicowiec itd.
Co do ateistów i antyteistów, to w tym przypadku jest odwrotnie, bo to nie jest to samo.
Na tym polega zasadnicza różnica, że obydwie filozofie nie idą tym samym tropem, jedna idzie w stronę neutralną z odchyłami na obydwie strony gdyby zagłębiać się w nią mocniej, a antyteizm, to jest negatywna postawa względem teistów. Katol to inne określenie względem katolików, bardziej negatywne w wydźwięku i tyle.

Avatar CzarnyGoniec
Ja się nie zgodzę, że lewak = lewicowiec, prawak = prawicowiec.

Bo to nie jest to samo.
Tak jak napisał Wormy - to drugie określenie przekazuje informacje nie tylko o poglądach, ale też o stosunku osoby mówiącej do danych poglądów. Te dwa słowa przekazują inne kawałki informacji.
Tych dwóch słów nie możemy też używać zamiennie, więc nie mogą być tożsame.

Tzn. ma sens uważanie, że to to samo. Bo jednak teoretycznie można użyć obu słów wobec jednej osoby. Z tym, że jedno będzie obraźliwe, a drugie nie. Jednak ja byłbym z tym ostrożny.
Tak samo, jak nie zgodzę się, że:
prostytutka = dz**** = ku*wa

Avatar jacek1s
Aha, czyli papista to też nie jest katolik, bo jest obraźliwe? To są tak zwane synonimy bez względu na wydźwięk.

Avatar maxmaxi123
O, papista. Jakie dziwne słówko.
Chociaż to już faktycznie nie jest katolik.

Avatar jacek1s
W takim układzie trzeba stronę z synonimami skorygować, bo ona twierdzi, że:

,,spis wszystkich synonimów do słowa papista:

zwolennik papieża, katolik rzymski, rzymskokatolik, katol, katolik."

Dodatkowo działa tak w każdym z trzech przypadków (katolik, katol, papista), więc trzeba zdelegalizować stronę z synonimami lub to naprawić, bo komuś się wydaje coś innego.

Avatar maxmaxi123
Ah, tak to idzie.
I bije od ciebie tak strasznie mocny sarkazm, że aż zakrawa o wyśmiewanie się.

Avatar CzarnyGoniec
No ale katolik i katol to nie są synonimy. Nie znaczą tego samego, bo jedno to określenie neutralne a drugie obraźliwe

Avatar jacek1s
Zdradź mi gdzie w definicji synonimu jest wyszczególnione, że obydwa znaczenia mają być np. neutralne by być definiowane jako synonimy. Słowo może być obraźliwe, zdrobniałe, neutralne lub jakiekolwiek inne i być synonimem.

Bo jeśli jest tak jak mówisz, to kolejna strona z synonimami jest błędna:

,,Synonimy do słowa penis
1. prącie, członek (męski), fallus, laska, ptaszek, posp.interes, posp.fi*t, posp.fi*tek, posp.kuśka, posp.trzonek, wulg.ku*as, wulg.ch**, wulg.pała, wulg.grucha, wulg.koń, wulg.kapucyn, wulg.zaganiacz, wulg.flak"

Avatar CzarnyGoniec
No dobra.
No to i niech to będą synonimy. Mi to nie robi różnicy.

Ale w takim razie synonim nie może być słowem, które oznacza to samo. Tylko słowem o podobnym znaczeniu.

Avatar Mijak
Właściciel
A ja chyba rozumiem czemu różnica w nacechowaniu emocjonalnym do identycznych rzeczy nie powinna być traktowana tak samo jak różnica między nie-identycznymi rzeczami.

Avatar Wormy
Oczywistym jest, że synonim nie może być dokładnie tym samym; w przeciwnym przypadku jego istnienie nie ma sensu. Tak jak przykład, opisuje on tą samą sytuację w stanie zmienionym wystarczająco nieznacznie, żeby można było pokazać daną kwestię.

Lub też:

"Synonim - to pojedyńczy wyraz lub dłuższe określenie (fraza), równoważne znaczeniowo innemu na tyle zbliżone do pierwotnych sformułowań, iż można nim zastąpić to drugie w odpowiednim kontekście."

W odpowiedniej sytuacji Katol i katolik mogą być używane zamiennie, w innej zaś będą dodawać lub odejmować coś z oryginalnej wypowiedzi.

Avatar CzarnyGoniec
Wormy pisze:
W odpowiedniej sytuacji Katol i katolik mogą być używane zamiennie, w innej zaś będą dodawać lub odejmować coś z oryginalnej wypowiedzi.
^

Avatar Cueusso
Wy tylko w to wierzycie, więc idźcie na grupę prawdziwi ateiści czy coś


Wormy pisze:
Tomasz dobrze zauważył, że ateizm to właściwie wiara, jako całkowita pewność w coś niepotwierdzalnego.


Wormy pisze:
Tak. Nie mogę być też pewien ich istnienia lub nieistnienia. Zwyczajnie potępiam ateistyczne i teistyczne zakładanie, że jedna z tych form jest naturalniejsza, fundamentalna.


Wormy pisze:
Skoro istnienie Boga jest niepewne, przez sam ten fakt, jego nieistnienie też musi byc niepewne, bo te dwa Stany nie mogą istnieć jednocześnie. Twoim problemiem jest zakładanie, że opieramy się na tym samym fundamencie, tj to teisci muszą udowodnić Boga, inaczej Bóg nie istnieje.


Wormy pisze:
Jak obiektywnie ocenisz szansę na to, że bóg istnieje lub nie?

Rzecz w tym, że atakujesz chochoła. Podstawowe stanowisko nie brzmi "nie ma bogów", ale jest nim "dowody na istnienie bogów nie są przekonujące". Niektórzy ateiści idą o krok dalej i wyraźnie stwierdzają, że nie ma bogów - z tym, że kiedy to robią, przyjmują na siebie ciężar dowodu. Myślę, że większość ateistów to po prostu ateiści agnostyczni, po prostu nie mają tendencji do używania etykietki agnostyk, ponieważ zakłada ona więcej wątpliwości, niż jest to naprawdę potrzebne.

Racjonalni ludzie nie zajmują neutralnego stanowiska wobec krasnoludków, przybyszów z obcej planety, Wielkiej Stopy itp. Odrzucają te twierdzenia, ponieważ opierają się na czystej spekulacji. Jednak jeśli chodzi o Boga, oczekuje się od nas nagle zmiany zasad i niepodejmowania decyzji w taki czy inny sposób, dopóki Bóg nie zostanie udowodniony lub obalony.

Teiści nie są zwolnieni z odpowiedzialności za udowodnienie swojego stanowiska, że ​​istnieje przynajmniej jeden bóg. Gdy tylko przechodzisz z "wierzę, że bóg istnieje" do "bóg zdecydowanie istnieje" lub "wiem, że bóg istnieje", to musisz zademonstrować tę tezę. Ciężar dowodu pojawia się również wtedy, gdy mówisz mi, że ja też powinienem wierzyć. Ludzie religijni twierdzą, że bóg istnieje, ale nie posiadają żadnych dowodów. Więc nikt z nas nie ma powodu, by poważnie traktować ich wiarę. Jak udowodnić istnienie boga? To już Twój problem. Można byłoby pomyśleć, że gdyby istniał wszechobecny, wszechwiedzący, wszechmocny bóg, to jego istnienie byłoby bardziej oczywiste.

Mówiąc za siebie, nie jestem przekonany, że istnieją jacyś bogowie. Nie widzę potrzeby paranormalnego "wyjaśnienia" tego, dlaczego rzeczywistość jest taka, jaka jest. Tak się składa, że ​​nie wierzę w istnienie bogów, ale nie twierdzę, że wiem, że ich nie ma. "Bóg to zrobił" jako wyjaśnienie rzeczywistości jest tylko starożytną pozostałością, zanim mieliśmy wyjaśnienia oparte na dowodach i obserwacji, a jako teorię rzeczywistości należy wrzucić do tego samego kosza, co flogiston i eter. Pokaż mi konkretne, wiarygodne, powtarzalne, dające się potwierdzić dowody, to może wtedy będzie warto rzucić okiem na hipotezę boga.

Avatar Cueusso
Kobza pisze:
Nie jestem za dobrze zaznajomiony z tym tematem, bo w sumie nie za bardzo mnie interesuje, więc może to będzie ignoranctwo, ale czy Dawkins to nie jest ten rodzaj kolesia, który powtarza w koło i w koło te same antyreligijne slogany? Szczerze mówiąc to on mi się kojarzy z antyreligijną wersją zwykłego fanatycznego religijnego kaznodziei.


Kobza pisze:
Całkiem możliwe, bez bicia przyznam się, że żadnej jego książki nie przeczytałem, jedynie fragmenty

W sumie to masz rację. Ale to powtarzanie tego samego odstręcza od dyskusji o istnieniu Boga. Po prostu dla wierzących jest to poruszanie się w strefie niepojętej dla człowieka, a dla niewierzących w strefie, której po prostu nie ma co uniemożliwia w ogóle dojście do konkluzji bez całkowitego przekonania strony przeciwnej. Dlatego przy omawianiu problemów powiedzmy bardziej przyziemnych moim zdaniem lepiej przyjąć nieistnienie lub istnienie Boga.


Kobza pisze:
Gdzie Ty widzisz propagowanie religii wszędzie, a zwłaszcza w konsumpcyjnym świecie zachodnim?


Kobza pisze:
Stany to wyjątek potwierdzający regułę. A jeśli chodzi o tą ewangelizację, schodzę tu na inny temat to w sumie po co ateiści ateizują? W sensie w przypadku chrześcijaństwa, islamu czy innych religii misyjnych ma to sens, bo jest to wyoelnainie bożego zadania, ale co właściwie skłania ateistów to propagowania swojej religii czy tam niewiary?


Co do Dawkinsa, to niektórzy przypisują mu swój początek podróży ku ateizmowi, ale nie powiedziałbym, że jest on jakimś niekwestionowanym prorokiem. Jego popularność spadła w ostatnich latach z powodu niektórych zajmowanych przez niego stanowisk.

A dlaczego ateiści ateizują, to my... tego nie robimy? Kiedy ostatnim razem ateista zapukał do twoich drzwi lub wręczył ci jakiś fałszywy banknot o wartości 1 000 000 złotych jako napiwek, aby nakłonić cię do przeczytania wiadomości, albo wręczył ci krótki traktat próbujący nastraszyć cię do ateizmu? To się nie dzieje. Ja i wielu innych nie chodzimy krzyczeć na ludzi na ulicach, nie chodzimy od drzwi do drzwi i nie opowiadamy o tym ludziom, nie jeździmy do innych krajów, by o tym rozpowiadać, nie próbujemy kontaktować się ze społecznościami plemiennymi itp. Mówię o ateizmie głównie w miejscach wyraźnie nastawionych do dyskusji, czyli w grupach dyskusyjnych takich jak ta.

Większość z nas, wierz lub nie, chce po prostu być, ku*wa, zostawionym w spokoju. Z większością ludzi nawet nie rozmawiam o moim ateizmie. Rozmawiam o tym zazwyczaj w internecie, z ludźmi, których nie znam, lub w pewnych sytuacjach z osobami, którym ufam. Zachowuję to dla siebie, ponieważ w przeciwieństwie do katolików w naszym kraju, którzy lubią udawać, że są prześladowani i uciskani, bycie otwarcie ateistą może naprawdę ci zaszkodzić. Nie mówię o tym w pracy, bo nie chcę być dyskryminowany przez współpracowników czy przez szefa, nawet jeśli współpracownicy otwarcie dyskutują o swoich poglądach religijnych. Nie mówię o tym na spotkaniach rodzinnych, ponieważ moja przeważnie katolicka rodzina prawdopodobnie nie zareagowałaby na taką wiedzę z szacunkiem.

Najbliższą rzeczą, jaką posiadamy do "ateizacji", są niektórzy ateistyczni YouTuberzy. W przeciwieństwie jednak do prawdziwej ewangelizacji, filmy na YouTube są dobrowolne. Zwykle masz pojęcie, w co się pakujesz, zanim klikniesz film. Więc jeśli jesteś teistą, który klika w film ateisty na YouTube, zgłaszasz się na ochotnika do stawienia czoła ateistycznym argumentom. Może dlatego, że jesteś ciekawy, a może dlatego, że jesteś w wojowniczym nastroju i uważasz, że sama idea ateizmu jest obraźliwa, więc po prostu zostawiasz łapę w dół i obraźliwy komentarz przed obejrzeniem choćby trzydziestu sekund filmu.

Jeśli chodzi o to, co mamy do zyskania, to jest to całkiem proste. Wolność. Religia nie służy żadnemu praktycznemu celowi. Ogranicza twoje myślenie, wyłączając pewne myśli. I oczywiście religia jest podstawą ignorowania nauki, trzymając nas w tyle jako społeczeństwo. Z moralnego punktu widzenia religia powoduje, że ludzie posiadają irracjonalne, nienawistne opinie na temat całych grup ludzi, co czasami prowadzi do przemocy lub nękania, w oparciu wyłącznie na "bo Biblia mówi, że są grzesznikami". Religia określa moralnie neutralne czyny, takie jak seks, jako grzeszne, więc zasadniczo rezygnujesz ze szczęścia, aby uszczęśliwić swojego boga. A jeśli chodzi o to dlaczego, to głośny podzbiór religii wciąż próbuje wprowadzić swoje prawa oparte na religii wobec mnie i innych, a prawa oparte na religii są dla mnie bardzo złe. Nawiasem mówiąc, chciałbym zaznaczyć, że prawo, które po prostu zbiega się z jakąś ideą religijną, a które faktycznie jest poparte dobrymi powodami, nie jest złe.


Kobza pisze:
Ateizm w gruncie rzeczy utrudnia życie, wgania w nihilizm, a nie jest żadną wartością dodaną moim zdaniem


Kobza pisze:
Ateizm też był przyczyną prześladowań także to dla mnie zerowy argument


Kobza pisze:
Cóż, moim zdaniem bez absolutu nie można znaleźć niepodważalnej moralności. A jeśli chodzi o nihilizm to może się nieco zapędziłem, bo gdy po prostu sprawami ,,dalekoziemnymi" głowy sobie nie zawracasz to rzeczywiście w niego raczej nie popadniesz. Ale moim zdaniem bardzo prawdopodobne jest popadnięcie w ten nihilizm zwłaszcza u bardziej poszukujących jednostek


Kobza pisze:
Prześladowania w krajach komunistycznych chociażby, prześladowania podczas rewolucji francuskiej, meksykańskiej, podczas wojny w Hiszpanii


Kobza pisze:
Naprawdę niszczenie świątyń i mordowanie zwykłych księży, często żyjących na podobnym poziomie to efekt wyzysku?


Kobza pisze:
Przeczytaj post Jacka, w którym cytuje zbrodnie rewolucjonistów na chrześcijanach. Ciekawi mnie też jak usprawiedliwisz np. rządy komunistyczne.

Nie wiem czemu zabijanie dla islamu ma być chore, a dla ateizmu już nie

Topienie czarownic to normalna ówczesna kryminalistyka. A palenia heretyków nie popieram, nigdy nie powiedziałem, że popieram. Poza tym jak nie obarczać winą ateistów, gdy w tym przypadku to wyraźnie oni byli oprawcami?


Co to ma wspólnego z czymkolwiek? Ateizm to jedno stanowisko w jednej kwestii: braku wiary w bogów. To nie jest filozofia polityczna ani ekonomiczna. Przypominam, że Stalin kształcił się do kapłaństwa prawosławnego i bardzo rządził swoim państwem w stylu teokracji, mając siebie za boga. Jeśli chcesz wiedzieć, jak wygląda absolutna teokracja, najlepszym przykładem jest Korea Północna. Zakładam, że krucjaty, wojna stuletnia, wojna trzydziestoletnia, kłopoty i trwające konflikty na Bliskim Wschodzie nie mają absolutnie nic wspólnego z religią? To, co działa, to nienawiść ludzka lub żądza władzy. Represje komunistyczne były dokonywane w imię państwa, a nie w imię ateizmu. Konflikty, o których teraz wspomniałem, były wyraźnie prowadzone w imię religii. I chociaż instytucje religijne były represjonowane za żelazną kurtyną, nie zostały wyeliminowane, a gdy było to politycznie uzasadnione, były tolerowane (lub wykorzystywane) przez państwo. Jedną z pierwszych rzeczy, jakie zrobił Stalin, gdy Niemcy zaatakowały, było rozluźnienie restrykcji nałożonych na Rosyjski Kościół Prawosławny, aby można było je wykorzystać do zmobilizowania opinii publicznej. Polski rząd powojenny nigdy tak naprawdę nie miał innego wyboru, jak tolerować Kościół katolicki.

Moralność nie może być obiektywna nawet w chrześcijaństwie, bo to tylko moralność preferowana przez JHWH. Również ateizm nie prowadzi do nihilizmu, można mieć chrześcijańskich nihilistów. Proponuję sprawdzić liczbę ateistów w ogólnej populacji takich Stanów Zjednoczonych (jakieś około 15-25%) i liczby ateistów w tamtejszych więzieniach (mniej niż 1%). Wygląda na to, że ateiści nie mają problemu z dobrym zachowaniem wobec innych. Tymczasem w większości chrześcijańskich teologii nie ma znaczenia, co zrobiłeś ze swoim życiem, o ile jesteś "zbawiony" przed śmiercią, nawet jeśli dzieje się to w ostatnim możliwym momencie. Jaką lekcję można z tego wyciągnąć poza tym, że możesz robić, co chcesz, bez konsekwencji? Doktryna reinkarnacji przynajmniej odnosi się do kwestii płacenia kary za źle spędzone życie, ale nie robi nic dla ludzi, których ktoś skrzywdził, a co gorsza sugeruje, że ktoś zrodzony w bogactwie i przywilejach jest "lepszy" i jest po prostu nagradzany w tym życiu za działania w poprzednim.

Avatar jacek1s
Cueusso pisze:
Rzecz w tym, że atakujesz chochoła. Podstawowe stanowisko nie brzmi "nie ma bogów", ale jest nim "dowody na istnienie bogów nie są przekonujące". Niektórzy ateiści idą o krok dalej i wyraźnie stwierdzają, że nie ma bogów - z tym, że kiedy to robią, przyjmują na siebie ciężar dowodu. Myślę, że większość ateistów to po prostu ateiści agnostyczni, po prostu nie mają tendencji do używania etykietki agnostyk, ponieważ zakłada ona więcej wątpliwości, niż jest to naprawdę potrzebne.

Racjonalni ludzie nie zajmują neutralnego stanowiska wobec krasnoludków, przybyszów z obcej planety, Wielkiej Stopy itp. Odrzucają te twierdzenia, ponieważ opierają się na czystej spekulacji. Jednak jeśli chodzi o Boga, oczekuje się od nas nagle zmiany zasad i niepodejmowania decyzji w taki czy inny sposób, dopóki Bóg nie zostanie udowodniony lub obalony.


Jako wieloletni agnostyk, a później ateista muszę się z tym zgodzić w 50%.
Agnostycyzm to przekonanie, że zarówno istnienia jak i nieistnienia boga/bogów nie można udowodnić.
Ateiści są przekonani jedynie do tego co przyniesie im nauka, a według tej wszechświat powstał z niczego, ponieważ był to wszechświat płaski (tylko taki może z niczego powstać i jest naukowo potwierdzone, że nasz wszechświat właśnie płaski jest).
Osoba będąca ateistą i agnostykiem w jednej osobie nie jest przekonana co do swojej argumentacji i informacji jakie posiada lub jest świadoma tego, że nie ma umiejętności aby ciężar dowodu podnieść. Szuka informacji, które podważają jej argumenty i jeśli któreś rozwiewają je wystarczająco konkretnie, to taka osoba nie jest więcej ateistą lub nim pozostaje. Ateista agnostyczny to postać która świadomie poddaje pod wątpliwość swoje zdanie lub osoba, która nie jest przekonana do żadnego obozu do momentu w którym wytworzą się w tym obozie odpowiednio korzystne warunki.
Większość ateistów to ateiści z krwi i kości niewierzący w bóstwa, jednak większość z nich myli ateizm z antyteizmem i zamiast argumentów używają ośmieszenia i kpin. Więc w kwestii ateizmu można jedynie rozważać gdzie jest granica ateizmu, a gdzie zaczyna się antyteizm. I w tej kwestii też nie wszystko jest jasne, ponieważ część antyteistów określa się nimi ze względu na to, że są przeciwni teizmowi, a nie teistom. Więc tu jest wiele niejasności, których zbadanie byłoby zbyt skomplikowane żeby udało się wyciągnąć z tego rzeczywisty wynik.

Racjonalni ludzie usiłowali zajmować się tematami z dziedziny kryptozoologii. Nie wiem na jak poważnie jest ta gałąź rozwinięta, ale na pewno są lub byli ludzie, którzy zajmowali się wymienionymi przez Ciebie tematami. Nic nie znaleźli. Jednak w kwestii przybyszów z obcych planet to nadal dzień w dzień wielu naukowców usiłuje skontaktować się z innymi cywilizacjami i odbierać ich wiadomości, ale z tego co wiadomo w tej kwestii też cisza.


Cueusso pisze:

Ludzie religijni twierdzą, że bóg istnieje, ale nie posiadają żadnych dowodów. Więc nikt z nas nie ma powodu, by poważnie traktować ich wiarę. Jak udowodnić istnienie boga? To już Twój problem. Można byłoby pomyśleć, że gdyby istniał wszechobecny, wszechwiedzący, wszechmocny bóg, to jego istnienie byłoby bardziej oczywiste.

Mówiąc za siebie, nie jestem przekonany, że istnieją jacyś bogowie. Nie widzę potrzeby paranormalnego "wyjaśnienia" tego, dlaczego rzeczywistość jest taka, jaka jest. Tak się składa, że ​​nie wierzę w istnienie bogów, ale nie twierdzę, że wiem, że ich nie ma. "Bóg to zrobił" jako wyjaśnienie rzeczywistości jest tylko starożytną pozostałością, zanim mieliśmy wyjaśnienia oparte na dowodach i obserwacji, a jako teorię rzeczywistości należy wrzucić do tego samego kosza, co flogiston i eter. Pokaż mi konkretne, wiarygodne, powtarzalne, dające się potwierdzić dowody, to może wtedy będzie warto rzucić okiem na hipotezę boga.


Podstawowym dowodem na istnienie Jahwe (bo jak rozumiem o tym bogu mówisz) jest sama Biblia.
Kolejnym dowodem może być pogląd Świętego Anzelma z Canterbury, który twierdził, że Jahwe to „coś, ponad co nic większego nie można pomyśleć”. A więc coś czego ludzki umysł nie może sobie wyobrazić.
Kolejnym argumentem mogą być cuda i wiem, że większość cudów to bajki dla dzieci i ściema, tak w Legnicy na Hostii, która 25 grudnia 2013 roku przy udzielaniu Komunii świętej upadła na posadzkę i która została złożona do naczynia z wodą, pojawiły się przebarwienia koloru czerwonego. Wyodrębniony fragment materii koloru czerwonego, złożony na korporale, był badany przez różne kompetentne instytucje i w orzeczeniu Zakładu Medycyny Sądowej czytamy, że w obrazie histopatologicznym stwierdzono fragmenty ludzkiej tkanki, zawierające części mięśnia poprzecznie prążkowanego, podobne do mięśnia sercowego ze zmianami, które „często towarzyszą agonii”.
Kolejnym argumentem mogą być osobiste przeżycia z Jahwe ludzi, którzy żyją lub wrócili do życia po śmierci klinicznej, a takich osób jest masa.

Dowodów osoby wierzące mogą rzucać bardzo wiele, ja podałem nieliczne. I nawet odsiewając te nieprawdziwe od uznawanych za prawdziwe, to nadal pozostaje bardzo dużo cudów, relacji i dowodów innego typu, które wierzący mogą podać. Stwierdzając, że wierzący nie posiadają żadnych dowodów przyjąłeś już negatywne nastawienie, które doprowadzają do argumentum ad consequentiam oraz ad ignorantiam co w konsekwencji doprowadziło Cię do błędu fałszywego założenia w późniejszej części wypowiedzi.

Avatar Cueusso
Zdjęcie użytkownika Cueusso w temacie Temat o krytyce ateizmu


Ateizm to brak wiary w bogów. Nie wierzę w Jahwe z tego samego powodu, dla którego nie wierzę w Zeusa ani Thora. To nie znaczy, że mogę udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że Zeus lub Thor nie istnieją. Jestem ateistą agnostykiem, ale powodem, dla którego jestem ateistą, jest brak dowodów na istnienie boga. Gdzie są twoje dowody, jeśli wierzysz, że istnieje?

I nie, to tak nie działa. Masz dowody i tworzysz stwierdzenia prawdopodobieństwa. Jest prawdopodobne, że nie istnieją bogowie, ponieważ nie ma dowodów na istnienie jakichkolwiek bogów. Poza tym nie wiem, co oznacza słowo bóg. Samo w sobie wydaje się być mglistym pojęciem. To, co oznacza słowo "bóg", należy skontekstualizować za pomocą większej ilości języka.

Ateizm nie oznacza materializmu, nie oznacza też, że zależy ci tylko na tym, co mówi nauka (byłoby to bardzo niefortunne, ponieważ nauka jest tylko jednym z wielu narzędzi, jakimi dysponujemy). Wszystko jest oparte na tym samym fundamencie. Mianowicie empiryzmu. To jedyny fundament, o którym wiem. Nie ma empirycznych podstaw dla Boga, ergo, nie ma powodu, by sądzić, że Bóg istnieje. Brak dowodów na istnienie Boga jest nie do odróżnienia od braku boga.

"Cryptozoology is a pseudoscience and subculture that aims to prove the existence of entities from the folklore record" - Google

Innymi słowy, pseudonauka, a nie prawdziwa nauka. Co do kosmitów odwiedzających naszą planetę, to nie ma na to dowodów i jest wysoce nieprawdopodobne, że jacyś kosmici kiedykolwiek tu byli. Nie wiem jak ty, ale podróżowanie lat świetlnych tylko po to, żeby wbić komuś sondę w czyjś tyłek, nie wydaje się warte podróży. To nie znaczy, że SETI jest nienaukowe. Nie ma nic przeciwko prawom nauki, by zakładać inne formy inteligentnego życia. Przynajmniej obce cywilizacje nie wymagają magicznego myślenia, aby mogły istnieć. Problemy z SETI nie polegają na tym, że obce inteligencje są poza nauką, ale na tym, że nie wiemy, czego szukać ani gdzie szukać.

Biblia nie może być użyta jako dowód na to, że chrześcijaństwo jest prawdziwe, ponieważ prawdziwość Biblii jest główną częścią twierdzenia, że ​​chrześcijaństwo jest prawdziwe. Popełniasz petitio principii. To tak jak gdybym powiedział, że podstawowym dowodem na istnienie Spidermana są komiksy Spiderman albo to, że książki o Harrym Potterze są dowodem na istnienie Hogwartu. Do tego sprowadza się twój pierwszy argument.

Pogląd św. Anzelma z Canterbury również nie jest dowodem, jest to twierdzenie, które można poczynić na temat jakiejkolwiek rzeczywistej lub wyimaginowanej istoty.

Dalej to masz na myśli mistyfikacje i halucynacje? Za każdym razem, gdy poważnie badamy te cuda, okazuje się, że nie są one cudami. Lepszym wytłumaczeniem dla ludzi "widzących Jezusa" są halucynacje lub sny. W przeciągu całej historii ludzie twierdzili, że widzą proroków i bogów swojej konkretnej religii. Twoje osobiste argumenty z doświadczenia mogą się liczyć jako dowód na istnienie WSZYSTKICH bogów, z którymi ktokolwiek kiedykolwiek miał do czynienia. Tylko w ilu dokładnie bogów wierzysz, jeśli to wystarczająca ilość dowodów, aby udowodnić, że ci bogowie istnieją? Jestem ateistą, ponieważ nie wierzę w żadnego konkretnego Boga. Gdybym wierzył we wszystkich bogów, które mają potwierdzać twoje dowody, posiadałbym sprzeczne ze sobą wierzenia, co jest jeszcze gorsze niż posiadanie jednego fałszywego. Wolałbym też nie wierzyć, że Spiderman jest prawdziwy, ponieważ napisano o nim książki.

Nie możesz podważyć ateizmu kilkoma słabymi argumentami na teizm, które mają rozsądne alternatywne wyjaśnienia.

Avatar jacek1s
Cueusso pisze:
Zdjęcie użytkownika jacek1s w temacie Temat o krytyce ateizmu


Ateizm to brak wiary w bogów. Nie wierzę w Jahwe z tego samego powodu, dla którego nie wierzę w Zeusa ani Thora. To nie znaczy, że mogę udowodnić ponad wszelką wątpliwość, że Zeus lub Thor nie istnieją. Jestem ateistą agnostykiem, ale powodem, dla którego jestem ateistą, jest brak dowodów na istnienie boga. Gdzie są twoje dowody, jeśli wierzysz, że istnieje?


Więc jesteś tzw. słabym agnostykiem, a nie ateistą agnostykiem. Przynajmniej tak wynika z Twojej wypowiedzi. Bo jak rozumiem według Ciebie nie da się udowodnić tego czy np. Jahwe istnieje czy nie, ale nie wykluczasz możliwości udowodnienia istnienia Jahwe w przyszłości, dlatego wstrzymujesz się z oceną i zamiast po prostu stwierdzić, że Jahwe nie istnieje, tak jak Zeus czy Thor, po prostu nie wierzysz i czekasz na rozwój sytuacji w przyszłości.

Ja prywatnie nie zaliczyłbym się do żadnej z w/w grup (czy to na obrazku czy z tekstu), bo ja lubię różne religie i czasami lubię się dać ponieść filozofii Laoziego lub bóstwom rodzimym, a gdybym miał możliwość to nawet rodzimowiercą mógłbym zostać i czcić chochoła. Jednak oficjalnie identyfikuje się jako ateista ze względu na to, że pomimo to, że chciałbym wierzyć w istnienie Peruna czy Swaroga, tak wiem, że jest to niemożliwe. Żaden bóg czy bożek nie ma prawa istnieć i jestem co do tego przekonany. Tak nie przeszkadza mi to wierzyć w filozofię Laoziego, ponieważ nie występuje w niej żadna nadprzyrodzona istota, a rodzimowierstwo traktuję jako zabawę relaksującą i jedną z wielu dróg na oderwanie się od rzeczywistości.
Dowody na istnienie boga chrześcijańskiego podałem Ci w poprzedniej wiadomości, jednak nie leży to w mojej intencji żeby Ci udowodnić istnienie jakiegokolwiek boga, ponieważ nie ma to sensu.
Od nawracania są osoby odnajdujące się w danej grupie, a ja do grupy chrześcijan nie należę.

Cueusso pisze:

I nie, to tak nie działa. Masz dowody i tworzysz stwierdzenia prawdopodobieństwa. Jest prawdopodobne, że nie istnieją bogowie, ponieważ nie ma dowodów na istnienie jakichkolwiek bogów. Poza tym nie wiem, co oznacza słowo bóg. Samo w sobie wydaje się być mglistym pojęciem. To, co oznacza słowo "bóg", należy skontekstualizować za pomocą większej ilości języka.


Bóg to bardzo proste pojęcie, odnosi się do istot z zazwyczaj nadprzyrodzonymi umiejętnościami, które są czczone przez ludzi i w których ci ludzie wierzą, ponieważ nie ma zbyt wielu lub nie ma wcale namacalnych dowodów na istnienie takiej istoty.

Cueusso pisze:

Ateizm nie oznacza materializmu, nie oznacza też, że zależy ci tylko na tym, co mówi nauka (byłoby to bardzo niefortunne, ponieważ nauka jest tylko jednym z wielu narzędzi, jakimi dysponujemy). Wszystko jest oparte na tym samym fundamencie. Mianowicie empiryzmu. To jedyny fundament, o którym wiem. Nie ma empirycznych podstaw dla Boga, ergo, nie ma powodu, by sądzić, że Bóg istnieje. Brak dowodów na istnienie Boga jest nie do odróżnienia od braku boga.


Nie stwierdziłem, że ateizm opiera się tylko i wyłącznie na nauce. To co chciałem przekazać to to, że ateiści zamiast wyjaśniać sobie, że coś działa dzięki bogom, działa w rzeczywistości dzięki grawitacji, związkom chemicznym itd. czyli ogólnie rzecz ujmując dzięki nauce. Ateiści wolą coś zbadać za pośrednictwem nauki niż ślepej wiary.

Cueusso pisze:

"Cryptozoology is a pseudoscience and subculture that aims to prove the existence of entities from the folklore record" - Google

Innymi słowy, pseudonauka, a nie prawdziwa nauka. Co do kosmitów odwiedzających naszą planetę, to nie ma na to dowodów i jest wysoce nieprawdopodobne, że jacyś kosmici kiedykolwiek tu byli. Nie wiem jak ty, ale podróżowanie lat świetlnych tylko po to, żeby wbić komuś sondę w czyjś tyłek, nie wydaje się warte podróży. To nie znaczy, że SETI jest nienaukowe. Nie ma nic przeciwko prawom nauki, by zakładać inne formy inteligentnego życia. Przynajmniej obce cywilizacje nie wymagają magicznego myślenia, aby mogły istnieć. Problemy z SETI nie polegają na tym, że obce inteligencje są poza nauką, ale na tym, że nie wiemy, czego szukać ani gdzie szukać.


To co odróżnia pseudonaukowość kryptozoologii od zwykłej nauki jest to, że ze względu na brak wystarczającej ilości dowodów, kryptozoolodzy dopuszczają jako dowody materiały słabej jakości, przesłanki itd. co w świetle nauki byłoby niewystarczającym dowodem.
W kosmosie ciężko jest w ogóle się czegokolwiek spodziewać, więc nie ma zbytnio możliwości wiedzieć czego szukać i gdzie szukać. Można jedynie zakładać, że na planecie X będzie mogło występować życie, ale nie ma obecnie możliwości się tam dostać, bo podróż trwałaby zbyt długo. Nie wiadomo czy kiedykolwiek będzie można tak daleko latać, bo to wytworzyłoby problem podróży w czasie (podróż dla pasażerów statku mogłaby np. trwać 10 minut, a na Ziemi minęłoby 10 tys. lat przykładowo).
Dlatego ludzie szukają po prostu, tak o. Bez większego sensu i logiki, po prostu liczą na jakikolwiek sygnał, bo nie można wykluczyć, że taki sygnał nie przyjdzie, są na to bardzo małe szanse, ale nie są to szanse zerowe.

Cueusso pisze:

Biblia nie może być użyta jako dowód na to, że chrześcijaństwo jest prawdziwe, ponieważ prawdziwość Biblii jest główną częścią twierdzenia, że ​​chrześcijaństwo jest prawdziwe. Popełniasz petitio principii. To tak jak gdybym powiedział, że podstawowym dowodem na istnienie Spidermana są komiksy Spiderman albo to, że książki o Harrym Potterze są dowodem na istnienie Hogwartu. Do tego sprowadza się twój pierwszy argument.


Biblia nie jest komiksem ani książką fantastyczną, Biblia jest zbiorem ksiąg, bardzo ważnym źródłem historycznym.

Cueusso pisze:

Za każdym razem, gdy poważnie badamy te cuda, okazuje się, że nie są one cudami. Lepszym wytłumaczeniem dla ludzi "widzących Jezusa" są halucynacje lub sny. W przeciągu całej historii ludzie twierdzili, że widzą proroków i bogów swojej konkretnej religii. Twoje osobiste argumenty z doświadczenia mogą się liczyć jako dowód na istnienie WSZYSTKICH bogów, z którymi ktokolwiek kiedykolwiek miał do czynienia. Tylko w ilu dokładnie bogów wierzysz, jeśli to wystarczająca ilość dowodów, aby udowodnić, że ci bogowie istnieją? Jestem ateistą, ponieważ nie wierzę w żadnego konkretnego Boga. Gdybym wierzył we wszystkich bogów, które mają potwierdzać twoje dowody, posiadałbym sprzeczne ze sobą wierzenia, co jest jeszcze gorsze niż posiadanie jednego fałszywego. Wolałbym też nie wierzyć, że Spiderman jest prawdziwy, ponieważ napisano o nim książki.

Nie możesz podważyć ateizmu kilkoma słabymi argumentami na teizm, które mają rozsądne alternatywne wyjaśnienia.


Całun turyński jest jednym z najczęściej analizowanych naukowo przedmiotów, a do dnia dzisiejszego nauka nie odnajduje logicznego wyjaśnienia tego cudu.
Oficjalnie przyjmuje się, że: "Współczesne badania Całunu przy użyciu najnowszych technik wykazują, że ślady na tkaninie są autentyczną krwią osoby po traumatycznych przeżyciach. Mimo tego naukowcy wciąż spierają się nad autentycznością Całunu. Zagadka jednej z najświętszych relikwii do dziś nie znalazła ostatecznego rozwiązania."

Kolejnym przykładem, którego nauka nie potrafiła wyjaśnić jest Ojciec Pio:

"27 lipca 1918 roku ojciec Pio złożył samego siebie w ofierze za zakończenie wojny. Pomiędzy 5 a 7 sierpnia otrzymał on wizję, w której ukazał mu się Chrystus i przebił mu bok. W wyniku tego objawienia ojciec Pio otrzymał fizyczną ranę na boku.

20 września tego samego roku, gdy rana na boku zdążyła się zagoić, Pio po raz kolejny doświadczył stygmatyzacji. W jej wyniku otrzymał pięć ran Chrystusa, w tym na dłoniach i stopach. Tym razem jednak stygmaty zostały na jego ciele przez następne 50 lat, aż do śmierci.

W roku 1947 Karol Wojtyła odwiedził ojca Pio i wyspowiadał się u niego. Austriacki kardynał Alfons Maria Stickler wyznał, że Wojtyła miał otrzymać od ojca Pio przepowiednię o tym, że któregoś dnia zasiądzie na „najwyższym stanowisku w Kościele”.

Postać ojca Pio budziła liczne kontrowersje. Jego stygmaty były badane przez lekarzy, których niezależność od Kościoła nie jest znana. Według Padre Pio Foundation w roku 1968, w momencie śmierci zakonnika, jego stygmaty zniknęły, nie pozostawiając blizn. W opublikowanym raporcie ustalono, że ciało Pio jest całkowicie pozbawione krwi."

Nikt nie podważa ateizmu, to nie podważenie ateizmu jest sednem, a udowodnienie, że chrześcijanie mają poważne argumenty za tym żeby wierzyć w swojego boga. To, że coś ma rozsądną alternatywę nie oznacza, że jest to nieprawdziwe.

Avatar Wormy
Cueusso pisze:
Rzecz w tym, że atakujesz chochoła. Podstawowe stanowisko nie brzmi "nie ma bogów", ale jest nim "dowody na istnienie bogów nie są przekonujące". Niektórzy ateiści idą o krok dalej i wyraźnie stwierdzają, że nie ma bogów - z tym, że kiedy to robią, przyjmują na siebie ciężar dowodu. Myślę, że większość ateistów to po prostu ateiści agnostyczni, po prostu nie mają tendencji do używania etykietki agnostyk, ponieważ zakłada ona więcej wątpliwości, niż jest to naprawdę potrzebne.

Racjonalni ludzie nie zajmują neutralnego stanowiska wobec krasnoludków, przybyszów z obcej planety, Wielkiej Stopy itp. Odrzucają te twierdzenia, ponieważ opierają się na czystej spekulacji. Jednak jeśli chodzi o Boga, oczekuje się od nas nagle zmiany zasad i niepodejmowania decyzji w taki czy inny sposób, dopóki Bóg nie zostanie udowodniony lub obalony.

Teiści nie są zwolnieni z odpowiedzialności za udowodnienie swojego stanowiska, że ​​istnieje przynajmniej jeden bóg. Gdy tylko przechodzisz z "wierzę, że bóg istnieje" do "bóg zdecydowanie istnieje" lub "wiem, że bóg istnieje", to musisz zademonstrować tę tezę. Ciężar dowodu pojawia się również wtedy, gdy mówisz mi, że ja też powinienem wierzyć. Ludzie religijni twierdzą, że bóg istnieje, ale nie posiadają żadnych dowodów. Więc nikt z nas nie ma powodu, by poważnie traktować ich wiarę. Jak udowodnić istnienie boga? To już Twój problem. Można byłoby pomyśleć, że gdyby istniał wszechobecny, wszechwiedzący, wszechmocny bóg, to jego istnienie byłoby bardziej oczywiste.

Mówiąc za siebie, nie jestem przekonany, że istnieją jacyś bogowie. Nie widzę potrzeby paranormalnego "wyjaśnienia" tego, dlaczego rzeczywistość jest taka, jaka jest. Tak się składa, że ​​nie wierzę w istnienie bogów, ale nie twierdzę, że wiem, że ich nie ma. "Bóg to zrobił" jako wyjaśnienie rzeczywistości jest tylko starożytną pozostałością, zanim mieliśmy wyjaśnienia oparte na dowodach i obserwacji, a jako teorię rzeczywistości należy wrzucić do tego samego kosza, co flogiston i eter. Pokaż mi konkretne, wiarygodne, powtarzalne, dające się potwierdzić dowody, to może wtedy będzie warto rzucić okiem na hipotezę boga.

nie

Avatar Wormy
To jest tak obficie doprawione erystyką, że nie da się tego przełknąć i nie zabić kucharza.

Avatar LegoYoda69
jacek1s pisze:


Biblia nie jest [..] książką fantastyczną, Biblia jest zbiorem ksiąg, bardzo ważnym źródłem historycznym.


Hmmm że Ty to mówisz fakt, zabawny doprawdy jest xDDD

Avatar Wormy
Cueusso pisze:
Rzecz w tym, że atakujesz chochoła. Podstawowe stanowisko nie brzmi "nie ma bogów", ale jest nim "dowody na istnienie bogów nie są przekonujące". Niektórzy ateiści idą o krok dalej i wyraźnie stwierdzają, że nie ma bogów - z tym, że kiedy to robią, przyjmują na siebie ciężar dowodu. Myślę, że większość ateistów to po prostu ateiści agnostyczni, po prostu nie mają tendencji do używania etykietki agnostyk, ponieważ zakłada ona więcej wątpliwości, niż jest to naprawdę potrzebne.

"Nie ma bogów" nie jest stwierdzeniem tej samej kategorii co "dowody na istnienie bogów nie są przekonujące". Żeby pomóc w określeniu tego problemu zadamy pytania, na które owe stwierdzenia odpowiadają:
Czy bogowie są? - Nie ma bogów.
Jakie nie są dowody na istnienie bogów? - Dowody na istnienie bogów nie są przekonujące.
Cueusso pisze:
Racjonalni ludzie nie zajmują neutralnego stanowiska wobec krasnoludków, przybyszów z obcej planety, Wielkiej Stopy itp. Odrzucają te twierdzenia, ponieważ opierają się na czystej spekulacji. Jednak jeśli chodzi o Boga, oczekuje się od nas nagle zmiany zasad i niepodejmowania decyzji w taki czy inny sposób, dopóki Bóg nie zostanie udowodniony lub obalony.

Racjonalni? Jeśli używasz tego słowa w kontekście racjonalizmu to przestań, a jeśli nie to przestań pisać w ogóle, bo nie ma to żadnej wartości. Co mnie może obchodzić jakich stanowisk nie zajmują ludzie, których ty uważasz za racjonalnych?
Cueusso pisze:
Teiści nie są zwolnieni z odpowiedzialności za udowodnienie swojego stanowiska, że ​​istnieje przynajmniej jeden bóg. Gdy tylko przechodzisz z "wierzę, że bóg istnieje" do "bóg zdecydowanie istnieje" lub "wiem, że bóg istnieje", to musisz zademonstrować tę tezę. Ciężar dowodu pojawia się również wtedy, gdy mówisz mi, że ja też powinienem wierzyć. Ludzie religijni twierdzą, że bóg istnieje, ale nie posiadają żadnych dowodów. Więc nikt z nas nie ma powodu, by poważnie traktować ich wiarę. Jak udowodnić istnienie boga? To już Twój problem. Można byłoby pomyśleć, że gdyby istniał wszechobecny, wszechwiedzący, wszechmocny bóg, to jego istnienie byłoby bardziej oczywiste.

"wierzę, że bóg istnieje" "wiem, że bóg istnieje" "wierzę, że bóg istnieje" "wiem, że bóg istnieje" "wierzę, że bóg istnieje" "wiem, że bóg istnieje" "wierzę, że bóg istnieje" "wiem, że bóg istnieje" "wierzę, że bóg istnieje" "wiem, że bóg istnieje" "wierzę, że bóg istnieje" "wiem, że bóg istnieje" "wierzę, że bóg istnieje" "wiem, że bóg istnieje" "wierzę, że bóg istnieje" "wiem, że bóg istnieje" "wierzę, że bóg istnieje" "wiem, że bóg istnieje". Odpowiedź tylko odrobinę mniej subtelna niż różnica w tych stwierdzeniach. Mówię "odrobinę" bo przynajmniej istnieje.
Cueusso pisze:
Mówiąc za siebie, nie jestem przekonany, że istnieją jacyś bogowie. Nie widzę potrzeby paranormalnego "wyjaśnienia" tego, dlaczego rzeczywistość jest taka, jaka jest. Tak się składa, że ​​nie wierzę w istnienie bogów, ale nie twierdzę, że wiem, że ich nie ma. "Bóg to zrobił" jako wyjaśnienie rzeczywistości jest tylko starożytną pozostałością, zanim mieliśmy wyjaśnienia oparte na dowodach i obserwacji, a jako teorię rzeczywistości należy wrzucić do tego samego kosza, co flogiston i eter. Pokaż mi konkretne, wiarygodne, powtarzalne, dające się potwierdzić dowody, to może wtedy będzie warto rzucić okiem na hipotezę boga.

Okej, to jest w zasadzie opinia, więc oficjalnie zabieram honorowe "nie" i zostawiam "ok".

Kucharz nie żyje, zjedzmy kucharza.

Avatar jacek1s
LegoYoda69 pisze:
Hmmm że Ty to mówisz fakt, zabawny doprawdy jest xDDD


Dlaczego?

Avatar Cueusso
Jestem fioletowym na wykresie, który zamieściłem. Proszę przestań mi wysyłać ściany śmieciowego tekstu. Lubię innych ludzi, którzy nie rozumieją, czym jest ateizm, przynajmniej piszą krótko.

jacek1s pisze:
Ateiści są przekonani jedynie do tego co przyniesie im nauka, a według tej wszechświat powstał z niczego, ponieważ był to wszechświat płaski (tylko taki może z niczego powstać i jest naukowo potwierdzone, że nasz wszechświat właśnie płaski jest).


Not even wrong.

jacek1s pisze:
Większość ateistów to ateiści z krwi i kości niewierzący w bóstwa, jednak większość z nich myli ateizm z antyteizmem i zamiast argumentów używają ośmieszenia i kpin. Więc w kwestii ateizmu można jedynie rozważać gdzie jest granica ateizmu, a gdzie zaczyna się antyteizm.


Bzdury.

jacek1s pisze:
Podstawowym dowodem na istnienie Jahwe (bo jak rozumiem o tym bogu mówisz) jest sama Biblia.


Co jest okropnym dowodem, ponieważ zostało wielokrotnie obalone przez wiele osób w wielu kwestiach.

jacek1s pisze:
Kolejnym dowodem może być pogląd Świętego Anzelma z Canterbury, który twierdził, że Jahwe to „coś, ponad co nic większego nie można pomyśleć”. A więc coś czego ludzki umysł nie może sobie wyobrazić.

Tak, a ontoteologia jest filozoficznym bełkotem.

Cuda NIE MOGĄ być dowodami. Ponieważ wszystkie religie twierdzą, że istnieją cuda. Osobiste doświadczenie to najsilniejszy argument z wymienionych, bo doświadczenie jest JEDYNĄ rzeczą, która może udowodnić wszystko, czego jestem do tej pory świadomy. Powiedziawszy to, nie mam osobistego doświadczenia Boga i nie mam dowodów na doświadczenie Boga. Więc to nic innego niż gdyby go tam nie było.

jacek1s pisze:
Stwierdzając, że wierzący nie posiadają żadnych dowodów przyjąłeś już negatywne nastawienie, które doprowadzają do argumentum ad consequentiam oraz ad ignorantiam co w konsekwencji doprowadziło Cię do błędu fałszywego założenia w późniejszej części wypowiedzi.


Więcej bzdur. Powiedzenie czegoś, co jest prawdziwe, a mianowicie, że nie ma dowodów na istnienie Jahwe, nigdzie nie prowadzi do tych wniosków. Nie masz pojęcia jak działają standardy dowodowe. Książki, twierdzenia i cuda nie są dowodami. CHYBA ŻE korespondują z doświadczeniem LUB demonstrujesz inną epistemologię, w której są. To, co unieważniłoby ateizm, to RZECZYWISTE ŚWIADECTWO BOGA. Właściwa epistemologia Boga, a NAJLEPSZE ze WSZYSTKICH, poproś Boga, aby się objawił. To unieważniłoby ateizm.

Całun Turyński to mistyfikacja, w innych religiach też "zdarzają" się cuda. Więc oba tak zwane "dowody" są obalone. Coś jeszcze?
onlinelibrary.wiley.com/doi/abs/10.1111/1556-4029.13867

Nawet hinduiści i buddyści mają cuda. Więc nie jest to dowód. Wyjaśnię ci podstawową epistemologię, Jacek, aby coś było dowodem na coś, nie może to być dowodem na coś innego. Jeśli więc cuda dzieją się w buddyzmie i hinduizmie lub w jakimkolwiek innym wierzeniu, to nie jest to dowód na chrześcijaństwo. Gdyby nauka mogła czynić cuda, to byłoby to samo. Wtedy powiedzielibyśmy po prostu, że teraz jest to część nauki.

Ten film wygląda mi na odpowiedni:
www.youtube.com/watch?v=vJAnCg945EE

Nie tego szukałem, ale będzie musiało wystarczyć, jeśli chodzi o wiarygodność Biblii: www.youtube.com/watch?v=Iep4gnmJeRE&list=PLCTNr4WPOQ97bwf-ylpCDR9kxrsEpp0kl&ab_channel=HolyKoolaid

Jeśli nigdy nie oglądałeś, gorąco polecam zapoznać się z serią TruthSurge Excavating The Empty Tomb.
Seria szczegółowo omawia mitologię Jezusa.
www.youtube.com/playlist?list=PL1D58C69D194384D2
Moją ulubioną częścią jest to, kiedy zaczyna porównywać najwcześniejsze egzemplarze Ewangelii (Marka) z Iliadą Homera. To długa seria, ale facet robi dobrą robotę, aby zapewnić rozrywkę.

W każdym razie wygląda mi na to, że nigdy nie szukałeś alternatywnych lub sprzecznych poglądów na swoje stanowisko w oparciu o to, co wypisujesz.

jacek1s pisze:
Biblia nie jest komiksem ani książką fantastyczną, Biblia jest zbiorem ksiąg, bardzo ważnym źródłem historycznym.

Biblia to zbiór mitów i legend. Ma w sobie pewne odniesienia historyczne, ale te sprawiają, że jest prawdziwa w taki sam sposób, w jaki Spiderman mieszkający w Nowym Jorku zapewnia Spidermanowi pewien poziom prawdziwości, ponieważ Nowy Jork istnieje.

jacek1s pisze:
Nikt nie podważa ateizmu, to nie podważenie ateizmu jest sednem, a udowodnienie, że chrześcijanie mają poważne argumenty za tym żeby wierzyć w swojego boga. To, że coś ma rozsądną alternatywę nie oznacza, że jest to nieprawdziwe.

Dobra, więc TY nawet nie wiesz, co piszesz. Więc proszę, zastanów się, co chcesz powiedzieć, A WTEDY możemy porozmawiać. Bo rozmawianie z osobą, która zaprzecza sobie w każdej wiadomości nie przynosi mi żadnych korzyści. Podane argumenty nie są poważne. To beznadziejne argumenty.

I nie. Tym, co odróżnia kryptozoologię od prawdziwej nauki, jest to, że nie używają naukowej metody do obiektywnego testowania swoich przewidywań.

jacek1s pisze:
Nie stwierdziłem, że ateizm opiera się tylko i wyłącznie na nauce. To co chciałem przekazać to to, że ateiści zamiast wyjaśniać sobie, że coś działa dzięki bogom, działa w rzeczywistości dzięki grawitacji, związkom chemicznym itd. czyli ogólnie rzecz ujmując dzięki nauce. Ateiści wolą coś zbadać za pośrednictwem nauki niż ślepej wiary.


Teraz już po prostu kłamiesz:

Zdjęcie użytkownika Cueusso w temacie Temat o krytyce ateizmu

Avatar Cueusso
Wormy pisze:
"Nie ma bogów" nie jest stwierdzeniem tej samej kategorii co "dowody na istnienie bogów nie są przekonujące". Żeby pomóc w określeniu tego problemu zadamy pytania, na które owe stwierdzenia odpowiadają:
Czy bogowie są? - Nie ma bogów.
Jakie nie są dowody na istnienie bogów? - Dowody na istnienie bogów nie są przekonujące.

Źle, odpowiedź na pytanie "czy są bogowie" brzmi "żaden nie został wykazany", a nie "nie". "Nie" wymaga demonstracji tak samo jak "tak". Jeśli chodzi o "co jest dowodem", odpowiedzią na to jest "brak". Nie ma konkretnych, powtarzalnych, dających się potwierdzić, testowalnych dowodów na istnienie żadnego boga.
Wormy pisze:
Racjonalni? Jeśli używasz tego słowa w kontekście racjonalizmu to przestań, a jeśli nie to przestań pisać w ogóle, bo nie ma to żadnej wartości. Co mnie może obchodzić jakich stanowisk nie zajmują ludzie, których ty uważasz za racjonalnych?

Myślę, że za bardzo opierasz się na "możliwym". Możliwe, że wszystkie cztery losy na loterię w moim portfelu trafią w dziesiątkę. Z pewnością jednak nie jest to prawdopodobne i byłbym głupcem, gdybym zadziałał w oparciu o taką możliwość.

Wormy pisze:
"wierzę, że bóg istnieje" "wiem, że bóg istnieje" "wierzę, że bóg istnieje" "wiem, że bóg istnieje" "wierzę, że bóg istnieje" "wiem, że bóg istnieje" "wierzę, że bóg istnieje" "wiem, że bóg istnieje" "wierzę, że bóg istnieje" "wiem, że bóg istnieje" "wierzę, że bóg istnieje" "wiem, że bóg istnieje" "wierzę, że bóg istnieje" "wiem, że bóg istnieje" "wierzę, że bóg istnieje" "wiem, że bóg istnieje" "wierzę, że bóg istnieje" "wiem, że bóg istnieje". Odpowiedź tylko odrobinę mniej subtelna niż różnica w tych stwierdzeniach. Mówię "odrobinę" bo przynajmniej istnieje.

Różnica jest poważna. Jeden twierdzi, że potrafi uzasadnić swoją wiarę do tego stopnia, że ​​różni się ona od jego wyobraźni. Wiedza to prawdziwe uzasadnione przekonanie. Aby coś wiedzieć, najpierw musisz w to uwierzyć. Ale możesz w coś wierzyć, nie wiedząc.
Wormy pisze:
Okej, to jest w zasadzie opinia, więc oficjalnie zabieram honorowe "nie" i zostawiam "ok".

Kucharz nie żyje, zjedzmy kucharza.

Nie, po prostu najpierw wyjaśniłem twój błąd w definicji ateizmu, a potem określiłem własne stanowisko.

Avatar jacek1s
Cueusso pisze:
Lubię innych ludzi, którzy nie rozumieją, czym jest ateizm, przynajmniej piszą krótko.

Co jest okropnym dowodem, ponieważ zostało wielokrotnie obalone przez wiele osób w wielu kwestiach.


Ok, fajnie, że lubisz ludzi, którzy nie rozumieją czym jest ateizm, ale po co mi to piszesz?

Rozumiem w takim razie, że cała historyczna zawartość jaka została z Biblii wyciągnięta od tak z dnia na dzień ma zostać uznana za obaloną, ponieważ Ty tak uważasz? I jak rozumiem ta zawartość historyczna została obalona przez to, że np. gdzieś tam w Biblii napisali, że nietoperz jest ptakiem, a nie ssakiem. I to wystarczy żeby całkowicie zdyskredytować historyczność Biblii?

Cueusso pisze:

Cuda NIE MOGĄ być dowodami. Ponieważ wszystkie religie twierdzą, że istnieją cuda. Osobiste doświadczenie to najsilniejszy argument z wymienionych, bo doświadczenie jest JEDYNĄ rzeczą, która może udowodnić wszystko, czego jestem do tej pory świadomy. Powiedziawszy to, nie mam osobistego doświadczenia Boga i nie mam dowodów na doświadczenie Boga. Więc to nic innego niż gdyby go tam nie było.


Co w związku z tym, że wiele religii również posiada jakieś cuda? Wiele z tych religii wywodzi się właśnie z tej samej religii jaką jest chrześcijaństwo, więc nic w tym dziwnego, że również tam są cuda. Ale nie ma to żadnego znaczenia, ponieważ te konkretne cuda świadczą na korzyść tej konkretnej religii, a nie religii szamana z Afryki. I tak jak cuda np. Sathya Sai Baby bardzo łatwo podważyć i uznać za falsyfikat, tak nie działa to równie łatwo w kwestii religii chrześcijańskiej. To że Ty nie miałeś doświadczenia z Jahwe, nie znaczy, że nikt nie miał, a to, że nie masz ochoty poznać doświadczenia z bogiem innych ludzi, nie znaczy, że go nie mieli. Brak Twojej chęci poznania argumentów przeciwnej strony nie oznacza, że możesz sobie od tak uznać, że tych argumentów nie ma, a sam bóg nie istnieje.

Cueusso pisze:

Więcej bzdur. Powiedzenie czegoś, co jest prawdziwe, a mianowicie, że nie ma dowodów na istnienie Jahwe, nigdzie nie prowadzi do tych wniosków. Nie masz pojęcia jak działają standardy dowodowe. Książki, twierdzenia i cuda nie są dowodami. CHYBA ŻE korespondują z doświadczeniem LUB demonstrujesz inną epistemologię, w której są. To, co unieważniłoby ateizm, to RZECZYWISTE ŚWIADECTWO BOGA. Właściwa epistemologia Boga, a NAJLEPSZE ze WSZYSTKICH, poproś Boga, aby się objawił. To unieważniłoby ateizm.


Ty naprawdę nic nie rozumiesz. Kto Ci wmówił, że ktokolwiek tu chce uniemożliwić ateizm? A książki, cuda itd. to są rzeczywiste doświadczenia, których chrześcijanie mogą używać jako argumentów za swoją wiarą.

Cueusso pisze:

Całun Turyński to mistyfikacja, w innych religiach też "zdarzają" się cuda. Więc oba tak zwane "dowody" są obalone. Coś jeszcze?
onlinelibrary.wiley.com/doi/abs/10.1111/1556-4029.13867

Nawet hinduiści i buddyści mają cuda. Więc nie jest to dowód. Wyjaśnię ci podstawową epistemologię, Jacek, aby coś było dowodem na coś, nie może to być dowodem na coś innego. Jeśli więc cuda dzieją się w buddyzmie i hinduizmie lub w jakimkolwiek innym wierzeniu, to nie jest to dowód na chrześcijaństwo. Gdyby nauka mogła czynić cuda, to byłoby to samo. Wtedy powiedzielibyśmy po prostu, że teraz jest to część nauki.


Są obalone? Tak? Wystarczyło zrobić lepszy research i byś wiedział, że to "obalenie" nie ma naukowych podstaw.
wpolityce.pl/polityka/405538-gorny-o-rewelacjach-dot-calunu-turynskiego

"Argument z cudu – argument na istnienie Boga mówiący o tym, że skoro istnieją zjawiska, których nie może zdziałać żadne stworzenie – cuda – to czyni je Bóg, a tym samym daje w nich osobiste, naocznościowe świadectwo o sobie. Argument dotyczyć może także prawdziwości religii lub innych aspektów. W filozofii nauki argumentem z cudu określa się argument na rzecz realizmu naukowego jako najlepszego filozoficznego wyjaśnienia faktu sukcesu nauki."

Cueusso pisze:

Jeśli nigdy nie oglądałeś, gorąco polecam zapoznać się z serią TruthSurge Excavating The Empty Tomb.
Seria szczegółowo omawia mitologię Jezusa.


Mitologię Jezusa? Zdajesz sobie sprawę z tego, że Jezus jest postacią historyczną?

Cueusso pisze:

W każdym razie wygląda mi na to, że nigdy nie szukałeś alternatywnych lub sprzecznych poglądów na swoje stanowisko w oparciu o to, co wypisujesz.


Również odnoszę takie wrażenie.

Cueusso pisze:

Biblia to zbiór mitów i legend. Ma w sobie pewne odniesienia historyczne, ale te sprawiają, że jest prawdziwa w taki sam sposób, w jaki Spiderman mieszkający w Nowym Jorku zapewnia Spidermanowi pewien poziom prawdziwości, ponieważ Nowy Jork istnieje.


W takim wypadku wszystkie książki fantasy, a przynajmniej większość są dziełami historycznymi, bo dzieją się na naszej planecie. Śmiało w takim razie mogę stwierdzić, że Mały Książę to książka historyczna, bo przecież był na Ziemi itd. tylko, że tu nie chodzi o to. Biblia jest dziełem historycznym ze względu na to, że dała naukowcom masę informacji, a Spiderman nie daje nam żadnych informacji poza tym, które już mamy.

Cueusso pisze:

Dobra, więc TY nawet nie wiesz, co piszesz. Więc proszę, zastanów się, co chcesz powiedzieć, A WTEDY możemy porozmawiać. Bo rozmawianie z osobą, która zaprzecza sobie w każdej wiadomości nie przynosi mi żadnych korzyści. Podane argumenty nie są poważne. To beznadziejne argumenty.


To beznadziejne argumenty? Przecież nawet na nie nie masz żadnej kontrargumentacji poza jakimiś oderwanymi ateistami, którzy uważają, że boga nie ma, bo go nie ma. Jakie w takim razie są Twoje argumenty? Dodatkowo gdzie ja sobie zaprzeczam? Od samego początku piszę tylko i wyłącznie o tym, że jednak okazuje się, że chrześcijanie jakieś argumenty mają, a nie o tym, że ateizm można w jakiś sposób unieważnić.

Cueusso pisze:

I nie. Tym, co odróżnia kryptozoologię od prawdziwej nauki, jest to, że nie używają naukowej metody do obiektywnego testowania swoich przewidywań.


xDD przecież podstawową metodą naukową jest krytyka źródeł i analiza krytyczna. Jak w takim razie możesz się nie zgodzić z tym, że słabej jakości zdjęcia czy plotki nie są powodem dla którego kryptozoologia nie jest nauką? Czy Ty zawsze musisz być na nie, czy jak? Bo nie rozumiem o co w ogóle Ci w tym przypadku chodzi xD


Cueusso pisze:

Teraz już po prostu kłamiesz:

Zdjęcie użytkownika jacek1s w temacie Temat o krytyce ateizmu



Skoro tak mówisz, to tak na pewno jest. Trzeba będzie co najmniej kilkunastu naukowców i innych jajogłowych zwolnić, bo Cueusso na Jeja uznał, że to kłamstwa.

"Dane obserwacyjne sugerują, że kosmologiczna topologia Wszechświata jest nieskończona, czego dowodzą modele metryki Friedmana-Lemaître’a-Robertsona-Walkera. Modele te są zgodne z sondą kosmiczną WMAP, a także mapami kosmicznego promieniowania tła wykonanymi w trakcie misji Planck. W lutym 2003 roku NASA wydała pierwsze dane kosmicznego promieniowania tła zebrane przez WMAP, z kolei w marcu 2013 roku te same dane, jednak sporządzone w wyższej rozdzielczości w trakcie misji Planck, zostały wydane przez ESA. Dane zebrane przez obie sondy są ze sobą prawie idealne zgodne, zarówno pod względem modeli inflacyjnych, jak i standardowego modelu kosmologicznego, opisując płaski, jednorodny Wszechświat zdominowany przez ciemną materię i ciemną energię"

Tymczasem wikipedia angielska: "Shape: Flat with a 0.4% margin of error"
en.wikipedia.org/wiki/Universe xDDD
Ale ze mnie kłamczuch, chyba za tak wnikliwą analizę należy się nagroda...

Avatar Wormy
Cueusso pisze:
Źle, odpowiedź na pytanie "czy są bogowie" brzmi "żaden nie został wykazany", a nie "nie". "Nie" wymaga demonstracji tak samo jak "tak".

Zdjęcie użytkownika Wormy w temacie Temat o krytyce ateizmu
Ta część nie polegała na tym, żeby dać ci okazję popisania się swoją wątpliwą wartością intelektualną, a żeby ci przedstawić w miarę prosty sposób, który oczywiście musiał zawieść skoro został skierowany do kogoś, kto nie chce słuchać, jak te dwa zdania, które postawiłeś na przeciwko siebie, nie są z tej samej kategorii. Mamy zdanie 'nie ma bogów', które określa pewien stan bogów, oraz 'dowody na istnienie bogów nie są przekonujące', które opisuje jakość dowodów wskazujących na istnienie bogów. Teraz rozumiesz różnicę? Ateizm zajmuje się kwestią istnienia bogów, argumenty są tylko narzędziem (a nie wnioskiem), z których korzystają ateiści żeby ustalić swój światopogląd. To nie ja to ustaliłem, tylko zasady logiki i forma języka polskiego. Zdjęcie użytkownika Wormy w temacie Temat o krytyce ateizmu
Cueusso pisze:
Jeśli chodzi o "co jest dowodem", odpowiedzią na to jest "brak". Nie ma konkretnych, powtarzalnych, dających się potwierdzić, testowalnych dowodów na istnienie żadnego boga.

Jak na kogoś, kto oskarża mnie o to, że atakuję chochoła, czerpiesz dużą przyjemność w toczeniu bitew z duchami, wiatrem i własną wyobraźnią. Wszystkie moje wypowiedzi opierały się na tym, że nie ma żadnych dowodów na istnienie boga. Zacznij odpowiadać precyzyjnie na moje zarzuty.
Cueusso pisze:
Myślę, że za bardzo opierasz się na "możliwym". Możliwe, że wszystkie cztery losy na loterię w moim portfelu trafią w dziesiątkę. Z pewnością jednak nie jest to prawdopodobne i byłbym głupcem, gdybym zadziałał w oparciu o taką możliwość.

I wracamy do punktu, który miałem szczęście poruszyć przed laty: 'Jak obiektywnie ocenisz szansę na to, że bóg istnieje lub nie?'. Jeśli szansa nie jest ustalona, to racjonalność nie ma materiału, z którego mogłaby wyciągnąć wniosek.
Cueusso pisze:
Różnica jest poważna. Jeden twierdzi, że potrafi uzasadnić swoją wiarę do tego stopnia, że ​​różni się ona od jego wyobraźni. Wiedza to prawdziwe uzasadnione przekonanie. Aby coś wiedzieć, najpierw musisz w to uwierzyć. Ale możesz w coś wierzyć, nie wiedząc.

Kolejna rzecz, którą już poruszałem. Nie można obiektywnie ocenić, że bóg istnieje, i w ustach niewszechwiedzącego człowieka każde 'wiem' zamienia się w 'wierzę'. Nie możesz wiedzieć, szczególnie mówiąc o bogach, którzy z mogą być tak różni i tak wszechobecni, że poznanie ich jest niemożliwe.
Cueusso pisze:
Nie, po prostu najpierw wyjaśniłem twój błąd w definicji ateizmu, a potem określiłem własne stanowisko.
No tak, i oba te stwierdzenia są tak samo twoje jak błędne i aroganckie. Nazywamy to opinią.

Avatar Wormy
Wormy pisze:
Jak na kogoś, kto oskarża mnie o to, że atakuję chochoła, czerpiesz dużą przyjemność w toczeniu bitew z duchami, wiatrem i własną wyobraźnią. Wszystkie moje wypowiedzi opierały się na tym, że nie ma żadnych dowodów na istnienie boga. Zacznij odpowiadać precyzyjnie na moje zarzuty.

Już nie mówiąc o tym, że dochodząc do tych wniosków posłużyłem się wyłącznie tym narzędziem, którego znaczenia nie rozumiesz i którego wyższości na empiryzmem nie uznajesz, mianowicie racjonalizmu. Twoje 'rozważania' opierają się na czysto fizycznym poznawaniu świata, gdzie ciężar dowodu może być rozsądnie nałożony na tego, kto próbuje argumentować istnienie 'czegoś'; żaden z twoich licznych przykładów nie zdołał się jednak wznieść ponad fizykę, ponad świat i ponad wszystko to co poznajesz zmysłowo, i nie wkroczyłeś w metafizykę (i mam tu na myśli pojęcie poza-fizyką, a nie filozoficzną definicję tego słowa), która, jeśli bóg lub bogowie istnieją, jest jego naturą i nie może ścierpieć twoich empirycznych fizycznych zasad, tak jak poznając jeden pęd drzewa nie zna się całego lasu. Tłumaczyłem tam, że nie tylko nie ma dowodów, ale dowody w twoich rozumieniu nie mogą być znalezione, a cała dyskusja o ateizmie jest z gruntu niewłaściwa, bo pytanie, którego pożąda, nigdy nie otrzyma odpowiedzi.

Avatar Cueusso
Ach, i oto nadchodzą ad hominemy, najjaśniejsza demonstracja, o jaką mógłbym prosić, że tak naprawdę nie wiesz, o czym mówisz i nie jesteś w stanie obronić swojej pozycji.

Dzięki za dyskusję, skończyłem z tobą.

Avatar Cueusso
jacek1s pisze:
Ok, fajnie, że lubisz ludzi, którzy nie rozumieją czym jest ateizm, ale po co mi to piszesz?

Rozumiem w takim razie, że cała historyczna zawartość jaka została z Biblii wyciągnięta od tak z dnia na dzień ma zostać uznana za obaloną, ponieważ Ty tak uważasz? I jak rozumiem ta zawartość historyczna została obalona przez to, że np. gdzieś tam w Biblii napisali, że nietoperz jest ptakiem, a nie ssakiem. I to wystarczy żeby całkowicie zdyskredytować historyczność Biblii?

W takim wypadku wszystkie książki fantasy, a przynajmniej większość są dziełami historycznymi, bo dzieją się na naszej planecie. Śmiało w takim razie mogę stwierdzić, że Mały Książę to książka historyczna, bo przecież był na Ziemi itd. tylko, że tu nie chodzi o to. Biblia jest dziełem historycznym ze względu na to, że dała naukowcom masę informacji, a Spiderman nie daje nam żadnych informacji poza tym, które już mamy.

Skoro tak mówisz, to tak na pewno jest. Trzeba będzie co najmniej kilkunastu naukowców i innych jajogłowych zwolnić, bo Cueusso na Jeja uznał, że to kłamstwa.

"Dane obserwacyjne sugerują, że kosmologiczna topologia Wszechświata jest nieskończona, czego dowodzą modele metryki Friedmana-Lemaître’a-Robertsona-Walkera. Modele te są zgodne z sondą kosmiczną WMAP, a także mapami kosmicznego promieniowania tła wykonanymi w trakcie misji Planck. W lutym 2003 roku NASA wydała pierwsze dane kosmicznego promieniowania tła zebrane przez WMAP, z kolei w marcu 2013 roku te same dane, jednak sporządzone w wyższej rozdzielczości w trakcie misji Planck, zostały wydane przez ESA. Dane zebrane przez obie sondy są ze sobą prawie idealne zgodne, zarówno pod względem modeli inflacyjnych, jak i standardowego modelu kosmologicznego, opisując płaski, jednorodny Wszechświat zdominowany przez ciemną materię i ciemną energię"

Tymczasem wikipedia angielska: "Shape: Flat with a 0.4% margin of error"
en.wikipedia.org/wiki/Universe xDDD
Ale ze mnie kłamczuch, chyba za tak wnikliwą analizę należy się nagroda...


Lmao nie możesz wyciągnąć uno reverse card dla definicji słów. Ateista to ktoś, kto nie wierzy w żadnych bogów. To aż takie proste. Nie pociąga to za sobą gnostycyzmu, nie pociąga za sobą materializmu i nie pociąga za sobą scjentyzmu ani nawet szacunku dla nauki. Słowo "ateizm" nie jest koszem na śmieci do którego możesz wrzucić co ci się podoba.

Nie mam nic przeciwko historyczności Biblii, o ile jest ona poparta innymi dowodami historycznymi lub przynajmniej nie jest sprzeczna z innymi dowodami historycznymi lub naukowymi. Jednak nic z tego nie potwierdza boskich twierdzeń, które Biblia przedstawia. Jezus był prawdopodobnie prawdziwą osobą, ale nie ma powodu, by wierzyć, że rzeczywiście np. zmartwychwstał czy wstąpił do nieba. Jeszcze raz przypominam:

Zdjęcie użytkownika Cueusso w temacie Temat o krytyce ateizmu

Plus: www.thetimes.co.uk/article/atheists-have-belief-in-the-supernatural-6h7kgm7hw

jacek1s pisze:
Co w związku z tym, że wiele religii również posiada jakieś cuda? Wiele z tych religii wywodzi się właśnie z tej samej religii jaką jest chrześcijaństwo, więc nic w tym dziwnego, że również tam są cuda. Ale nie ma to żadnego znaczenia, ponieważ te konkretne cuda świadczą na korzyść tej konkretnej religii, a nie religii szamana z Afryki. I tak jak cuda np. Sathya Sai Baby bardzo łatwo podważyć i uznać za falsyfikat, tak nie działa to równie łatwo w kwestii religii chrześcijańskiej. To że Ty nie miałeś doświadczenia z Jahwe, nie znaczy, że nikt nie miał, a to, że nie masz ochoty poznać doświadczenia z bogiem innych ludzi, nie znaczy, że go nie mieli. Brak Twojej chęci poznania argumentów przeciwnej strony nie oznacza, że możesz sobie od tak uznać, że tych argumentów nie ma, a sam bóg nie istnieje.

Ty naprawdę nic nie rozumiesz. Kto Ci wmówił, że ktokolwiek tu chce uniemożliwić ateizm? A książki, cuda itd. to są rzeczywiste doświadczenia, których chrześcijanie mogą używać jako argumentów za swoją wiarą.

Są obalone? Tak? Wystarczyło zrobić lepszy research i byś wiedział, że to "obalenie" nie ma naukowych podstaw.
wpolityce.pl/polityka/405538-gorny-o-rewelacjach-dot-calunu-turynskiego

"Argument z cudu – argument na istnienie Boga mówiący o tym, że skoro istnieją zjawiska, których nie może zdziałać żadne stworzenie – cuda – to czyni je Bóg, a tym samym daje w nich osobiste, naocznościowe świadectwo o sobie. Argument dotyczyć może także prawdziwości religii lub innych aspektów. W filozofii nauki argumentem z cudu określa się argument na rzecz realizmu naukowego jako najlepszego filozoficznego wyjaśnienia faktu sukcesu nauki."


Gdyby doświadczenia oparte na wierze były uważane za sensowny dowód na istnienie boga, musiałbyś stać się zaprzeczającym samemu sobie politeistą. Przyjmujesz doświadczenia oparte na wierze jako akceptowalne dla konkretnego boga, ale nie doświadczenia oparte na wierze dla wszystkich innych bogów. Okazujesz w ten sposób bardzo oczywistą stronniczość.

Hinduiści posiadają doświadczenia oparte na wierze: dowód na istnienie hinduskich bogów.
Chrześcijanie posiadają doświadczenia oparte na wierze: dowód na istnienie chrześcijańskiego boga.

Albo musisz stać się zarówno hinduistą, jak i chrześcijaninem, ponieważ postrzegasz te doświadczenia jako wystarczająco sensowne, aby wierzyć w tych wszystkich bogów, albo uważasz, że te doświadczenia NIE są wystarczające, aby wierzyć w tych wszystkich bogów, w którym to przypadku nie są one akceptowalnym dowodem dla obu.

jacek1s pisze:
xDD przecież podstawową metodą naukową jest krytyka źródeł i analiza krytyczna. Jak w takim razie możesz się nie zgodzić z tym, że słabej jakości zdjęcia czy plotki nie są powodem dla którego kryptozoologia nie jest nauką? Czy Ty zawsze musisz być na nie, czy jak? Bo nie rozumiem o co w ogóle Ci w tym przypadku chodzi xD


Sposób w jaki zwykle działa nauka:

Dokonuje się prognozy. Ustala się metodę testowania tej prognozy. Rada ds. etyki sprawdza propozycję badań i zatwierdza ją. Badacz zbiera dane. Zamiast próbować obalić swoją hipotezę, próbuje się obalić hipotezę zerową (jest to przeciwne wyjaśnienie twojej hipotezy). Następnie badacz zamieszcza w swoim artykule sekcję opisującą ograniczenia badania i sposób, w jaki przyszłe badania mogą podejść do tematu z innego punktu widzenia, a także wymienia alternatywne wyjaśnienia, inne niż zaproponowane. Badanie jest przekazywane do recenzji naukowej przed dopuszczeniem do publikacji.

Jak działa pseudonauka:

Osoba naprawdę chce, aby X było prawdziwe i próbuje to udowodnić, nie zawracając sobie głowy kontrolowaniem własnej stronniczości. Nie oferuje żadnych alternatywnych wyjaśnień. Żadne rady naukowe nie zatwierdzają badań i nie przeprowadza się wzajemnej weryfikacji. Jedynymi, które chcą opublikować te fałszywe badania, są artykuły religijne i/lub rozrywkowe.

jacek1s pisze:
Mitologię Jezusa? Zdajesz sobie sprawę z tego, że Jezus jest postacią historyczną?

Również odnoszę takie wrażenie.

... i dlatego nikt nie powinien brać Cię na poważnie. Ty jesteś osobą, która twierdzi, że jest postacią historyczną. Nie ja muszę udowadniać, że nie był.

"Mit" Jezusa odnosi się do twierdzeń, że był sobie człowiek, który chodził po wodzie, zmartwychwstał itd. Czy możesz udowodnić, że osoba, która to wszystko robiła, rzeczywiście istniała?

Czy Jezus istniał? Być może. I co?

Jak już wspomniałem, "mit" odnosi się do twierdzenia, że ​​robił te wszystkie magiczne rzeczy.

jacek1s pisze:
To beznadziejne argumenty? Przecież nawet na nie nie masz żadnej kontrargumentacji poza jakimiś oderwanymi ateistami, którzy uważają, że boga nie ma, bo go nie ma. Jakie w takim razie są Twoje argumenty? Dodatkowo gdzie ja sobie zaprzeczam? Od samego początku piszę tylko i wyłącznie o tym, że jednak okazuje się, że chrześcijanie jakieś argumenty mają, a nie o tym, że ateizm można w jakiś sposób unieważnić.

Nie, nie pisałeś tylko o tym. Podałeś niewiarygodnie błędną definicję ateizmu, a potem twierdziłeś, że prawda biblijna jest dowodem na prawdziwość Biblii, co jest całkowicie kołowym rozumowaniem. Zajebiste argumenty 10/10.

Avatar Wormy
Cueusso pisze:
Ach, i oto nadchodzą ad hominemy, najjaśniejsza demonstracja, o jaką mógłbym prosić, że tak naprawdę nie wiesz, o czym mówisz i nie jesteś w stanie obronić swojej pozycji.

Dzięki za dyskusję, skończyłem z tobą.

Zdjęcie użytkownika Wormy w temacie Temat o krytyce ateizmu I tak właśnie głupiec nabiera w siebie ufności.

Avatar jacek1s
Cueusso pisze:
Lmao nie możesz wyciągnąć uno reverse card dla definicji słów. Ateista to ktoś, kto nie wierzy w żadnych bogów. To aż takie proste. Nie pociąga to za sobą gnostycyzmu, nie pociąga za sobą materializmu i nie pociąga za sobą scjentyzmu ani nawet szacunku dla nauki. Słowo "ateizm" nie jest koszem na śmieci do którego możesz wrzucić co ci się podoba.


Fajnie, że tak uważasz, ale ja nigdzie nie pisałem, że ateista musi być materialistą na przykład.
Napisałem jedynie, że ateiści nie wierzą w to co przedstawiają im religie, ponieważ bardziej przekonuje ich nauka. Gdzie to pociąga za sobą wrzucanie wybranych przez Ciebie filozofii do worka zwanym ateizmem?
To jaki argument naukowy przekona konkretnego ateistę to nie moja sprawa.

Cueusso pisze:

Nie mam nic przeciwko historyczności Biblii, o ile jest ona poparta innymi dowodami historycznymi lub przynajmniej nie jest sprzeczna z innymi dowodami historycznymi lub naukowymi. Jednak nic z tego nie potwierdza boskich twierdzeń, które Biblia przedstawia. Jezus był prawdopodobnie prawdziwą osobą, ale nie ma powodu, by wierzyć, że rzeczywiście np. zmartwychwstał czy wstąpił do nieba.


Zdajesz sobie sprawę z tego, że historyczność Biblii jest w stanie sama się obronić? I oczywiście źródeł tej historyczności może być więcej niż zawarte tylko w Biblii, bo na istnienie Jezusa składają się źródła żydowskie, rzymskie i chrześcijańskie. Skoro są cuda takie jak wspomniany już chociażby całun turyński, których nauka nadal nie potrafi wyjaśnić, to jak wysokie jest prawdopodobieństwo, że syn Jahwe również czynił rzeczy niewyobrażalne dając świadectwo?

Cueusso pisze:

Gdyby doświadczenia oparte na wierze były uważane za sensowny dowód na istnienie boga, musiałbyś stać się zaprzeczającym samemu sobie politeistą. Przyjmujesz doświadczenia oparte na wierze jako akceptowalne dla konkretnego boga, ale nie doświadczenia oparte na wierze dla wszystkich innych bogów. Okazujesz w ten sposób bardzo oczywistą stronniczość.


Gdzie w tym zaprzeczenie? Początkowo chrześcijaństwo było monolatrią jak i zarówno religią synkretystyczną, więc to, że istnieją inne religie to żaden dowód na to, że ta jedna jest równie nieprawdziwa. Chrześcijanie doskonale sobie z tego zdają sprawę i żadna w tym stronniczość, że ich argumenty za istnieniem tego konkretnego boga są o wiele poważniejsze niż dowody na istnienie jakiegoś innego.

Cueusso pisze:

... i dlatego nikt nie powinien brać Cię na poważnie. Ty jesteś osobą, która twierdzi, że jest postacią historyczną. Nie ja muszę udowadniać, że nie był.

"Mit" Jezusa odnosi się do twierdzeń, że był sobie człowiek, który chodził po wodzie, zmartwychwstał itd. Czy możesz udowodnić, że osoba, która to wszystko robiła, rzeczywiście istniała?

Czy Jezus istniał? Być może. I co?

Jak już wspomniałem, "mit" odnosi się do twierdzenia, że ​​robił te wszystkie magiczne rzeczy.


Nie, nie pisałeś tylko o tym. Podałeś niewiarygodnie błędną definicję ateizmu, a potem twierdziłeś, że prawda biblijna jest dowodem na prawdziwość Biblii, co jest całkowicie kołowym rozumowaniem. Zajebiste argumenty 10/10.


Masz rację, nie musisz bo jest to już udowodnione, że jest postacią historyczną.

Nie, pytanie nie brzmi czy taka osoba rzeczywiście istniała, bo jest to oczywiste, że istniała. Pytanie brzmi czy faktycznie takich cudów dokonywała. Ja tego nie wiem, Ty tego nie wiesz. Ale nie oznacza to, że można to wykluczyć.

Samo chodzenie po wodzie jest możliwe, zmartwychwstanie również, więc nie można wykluczyć, że tego nie robił, ale również nie można tego przy obecnej wiedzy potwierdzić.

Ok, czyli Twoim zdaniem ateizm polega na upartym twierdzeniu, że boga nie ma, bo nie. Rozumiem, że Twoja definicja jest najlepsza, bo Ty tak uważasz. Tylko, że jeśli nie wierzą w boga to jaka inna alternatywa im zostaje? Nie twierdzę, że prawda biblijna jest dowodem na prawdziwość Biblii, twierdzę, że Biblia zawiera prawdę co nie jest równoznaczne z tym, że cała Biblia jest prawdą.

Avatar Cueusso
jacek1s pisze:
Masz rację, nie musisz bo jest to już udowodnione, że jest postacią historyczną.

Nie, pytanie nie brzmi czy taka osoba rzeczywiście istniała, bo jest to oczywiste, że istniała. Pytanie brzmi czy faktycznie takich cudów dokonywała. Ja tego nie wiem, Ty tego nie wiesz. Ale nie oznacza to, że można to wykluczyć.

Samo chodzenie po wodzie jest możliwe, zmartwychwstanie również, więc nie można wykluczyć, że tego nie robił, ale również nie można tego przy obecnej wiedzy potwierdzić.

Znowu niczego nie udowodniłeś.

Początkowo marudziłeś, bo zakwestionowałem mityczne twierdzenia. Jeśli mityczne twierdzenia nie są prawdziwe, nie ma powodu, aby rozważać osobę "historyczną".

Co więcej, nie jest "oczywiste, że istniała", bo inaczej nie byłoby żadnych pytań. Istnieją dobre powody, by sądzić, że te historie są oparte na kimś, kto istniał, lub na kilku osobach, ale nie ma ogólnie przyjętej "osoby historycznej".

jacek1s pisze:
Fajnie, że tak uważasz, ale ja nigdzie nie pisałem, że ateista musi być materialistą na przykład.
Napisałem jedynie, że ateiści nie wierzą w to co przedstawiają im religie, ponieważ bardziej przekonuje ich nauka. Gdzie to pociąga za sobą wrzucanie wybranych przez Ciebie filozofii do worka zwanym ateizmem?
To jaki argument naukowy przekona konkretnego ateistę to nie moja sprawa.

Jak już powiedziałem, ateizm nie jest scjentyzmem. Wspominam o materializmie, ponieważ nauka do tej pory była w stanie udowodnić tylko materialne; istnienie tego, co duchowe, nie jest poparte naukowo.

Historyczność Biblii nie jest "w stanie sama się obronić", to już się robi śmieszne. Niektóre fragmenty Biblii są prawdopodobnie nieco historycznie dokładne, a inne nie. Fakt, że niektóre fragmenty Biblii są prawdziwe, nie potwierdza boskich twierdzeń zawartych w Biblii. Gdyby tak było, prawie każda istniejąca religia byłaby jednocześnie prawdziwa, jak większość fikcyjnych książek. Wolverine nie jest prawdziwą osobą z mocą uzdrawiania tylko dlatego, że Alberta jest prawdziwym miejscem. Coś zawierającego prawdę to bardzo niska poprzeczka. Zbyt uogólnione stwierdzenie, ponieważ komiksy Spidermana zawierają prawdę, a cały komiks nie jest prawdziwy. Tak więc nawet dzieła fikcyjne mogą zawierać prawdę.

W tym momencie cała twoja argumentacja to po prostu ignorowanie własnych błędów logicznych i powtarzanie się.


jacek1s pisze:
Gdzie w tym zaprzeczenie? Początkowo chrześcijaństwo było monolatrią jak i zarówno religią synkretystyczną, więc to, że istnieją inne religie to żaden dowód na to, że ta jedna jest równie nieprawdziwa. Chrześcijanie doskonale sobie z tego zdają sprawę i żadna w tym stronniczość, że ich argumenty za istnieniem tego konkretnego boga są o wiele poważniejsze niż dowody na istnienie jakiegoś innego.

Zgadzasz się więc, że doświadczenia oparte na wierze NIE są dobrym argumentem na istnienie jakiegoś konkretnego boga.
Świetnie.
To jeden argument z głowy.

Gdyby BYŁ to dobry argument, uprawomocniłoby to wszystkie inne religie, które posiadają ten sam rodzaj doświadczenia.

Poza tym jakie niby chrześcijańskie argumenty są lepsze niż wszystkie inne argumenty religijne? Jak dotąd podałeś całun turyński. Chyba że kościół zmienił zdanie i całkowicie popiera całun, wydaje się, że nie masz z nim wiele do ugrania. Do tego oczywiście jest problem z datowaniem i błędnymi plamami krwi.

Zdjęcie użytkownika Cueusso w temacie Temat o krytyce ateizmu

Całun Turyński nie jest cudem. 1. datowanie jest nieprawidłowe, jest datowane na czas po Jezusie, 2. plamy na krwi są błędne, naukowcy wykazali, że plamy krwi nie pasują do osoby, która została ukrzyżowana.
3. biskup katolicki nawet wskazał, że to podróbka, 4. Nawet kościół katolicki jest na tyle sprytny, by wiedzieć, żeby nie próbować używać go jako takiego.
Zdjęcie użytkownika Cueusso w temacie Temat o krytyce ateizmu
Wiele problemów z Całunem, więc jeżeli jednym z twoich cudów był Całun, to jest to jedno cudowne twierdzenie mniej.

jacek1s pisze:
Ok, czyli Twoim zdaniem ateizm polega na upartym twierdzeniu, że boga nie ma, bo nie. Rozumiem, że Twoja definicja jest najlepsza, bo Ty tak uważasz. Tylko, że jeśli nie wierzą w boga to jaka inna alternatywa im zostaje? Nie twierdzę, że prawda biblijna jest dowodem na prawdziwość Biblii, twierdzę, że Biblia zawiera prawdę co nie jest równoznaczne z tym, że cała Biblia jest prawdą.

To nie była podana definicja. Po raz trzeci możesz odwołać się do wykresu. Dla teizmu nie są wymagane żadne alternatywne przekonania, tak jak nie ma wymaganej alternatywnej wiary w stosunku do jednorożców. Wymagany jest tylko brak wiary.

Avatar jacek1s
Cueusso pisze:

Jak już powiedziałem, ateizm nie jest scjentyzmem. Wspominam o materializmie, ponieważ nauka do tej pory była w stanie udowodnić tylko materialne; istnienie tego, co duchowe, nie jest poparte naukowo.


Tylko, że ateistę przekona tylko i wyłącznie to co empiryczne, ateista nie wierzy w bogów dlatego, że jest świadomy tego, że oni nie istnieją, ateista nie wierzy w bogów, ponieważ nie są oni empiryczni dla niego. On traktuje bogów jako istoty w 100% transcendentne i nie widzi żadnej ingerencji bogów w świat, ani powodu żeby w nich wierzyć, stąd zamiłowanie do nauki, ponieważ rozwój nauki jest widoczny i to najpewniejsza rzecz, której mogą się chwycić. Jeśli spytasz ateisty dlaczego nie wierzy, nie odpowie Ci, że nie wierzy, bo nie i tyle. Będzie chwytać się dowodów naukowych popierających np. powstanie Ziemi, wszechświata, ewolucji człowieka itd.
To, że ktoś jest zamiłowany nauką nie oznacza też, że taka osoba musi być ateistą, bo chociażby Tomasz Rożek, osoba głęboko związana ze światem nauki jest chrześcijaninem. Więc to nie jest żadna reguła, tak jest po prostu w większości przypadków, bo są również takie ananasy, którzy nie wierzą, bo nie. Nie mówię, że takich ludzi nie ma.

A to co duchowe nie da się udowodnić i to mówię już jako ateista. To co wierzący nazywają duszą w rzeczywistości określa się osobowością.

Cueusso pisze:

Historyczność Biblii nie jest "w stanie sama się obronić", to już się robi śmieszne. Niektóre fragmenty Biblii są prawdopodobnie nieco historycznie dokładne, a inne nie. Fakt, że niektóre fragmenty Biblii są prawdziwe, nie potwierdza boskich twierdzeń zawartych w Biblii. Gdyby tak było, prawie każda istniejąca religia byłaby jednocześnie prawdziwa, jak większość fikcyjnych książek.


Jeśli nie jest w stanie sama się obronić, to dlaczego zawierzasz losowemu tekstowi z internetu, że jest prawdziwy skoro tak krytycznie podchodzisz do Biblii, co do której prawdziwości sprawdzenia wymagane jest co najwyżej udanie się w to miejsce i zobaczenie czy np. grobowiec faktycznie tam jest, a w grobowcu czy są szczątki i jeśli są to do kogo należą?
Dodatkowo ja nie twierdzę, że cała Biblia jest prawdziwa lub że te prawdy Biblii mają decydujące znaczenie w zatwierdzeniu za prawdziwe boskich twierdzeń, bo tak nie jest. Biblię można przesiać przez sito i zostanie sama prawda historyczna i tylko o to w tym chodzi. Boskich twierdzeń sprzed 2 tysięcy lat nie da się już sprawdzić, ale nie są one niemożliwe. Jeśli jest jaszczurka, która biega po wodzie i jest meduza która rodzi się na nowo, to nie można uznać, że jeśli istniałby syn boga, to on by tak nie potrafił.
Nie twierdzę też, że na pewno tak robił przed Beduinami na piasku, ale nie można tego wykluczyć całkowicie.


Cueusso pisze:

Zgadzasz się więc, że doświadczenia oparte na wierze NIE są dobrym argumentem na istnienie jakiegoś konkretnego boga.
Świetnie.
To jeden argument z głowy.


Gdybym osobiście twierdził, że jest to dobry argument to nie byłbym ateistą. Nie wiem co to wnosi do dyskusji, bo dyskusja toczy się o to czy wierzący mają jakiekolwiek argumenty, a skoro dla nich są to argumenty wystarczające, ponieważ nadal wierzą, to ja nic do tego nie mam.


Cueusso pisze:

Poza tym jakie niby chrześcijańskie argumenty są lepsze niż wszystkie inne argumenty religijne?


Miłej lektury: contragentiles.pl/glowne-dzialy/ateizm-i-naturalizm/kiedys-bylem-ateista-ale/petera-van-inwagena-argumenty-na-rzecz-chrzescijanstwa/

Być może nie znajdziesz tam bezpośredniej odpowiedzi na swoje pytanie, ale jeśli głęboko się zastanowisz, to wydaje mi się, że jednak zauważysz różnice między voodoo, a chrześcijaństwem czy hinduizmem, a chrześcijaństwem, bo jednak większość ateistów to byli chrześcijanie, a nie wyznawcy voodoo. Dlatego też polecam Ci tę lekturę. Dowiesz się z niej na pewno skąd wzięło się porzekadło, że większość biologów jest ateistami, a większość fizyków jest chrześcijanami.

A tak ogólnie to nie chce mi się już prowadzić dyskusji, bo spis treści Twoich argumentów czy moich można znaleźć tutaj i szkoda marnować czas: pl.wikipedia.org/wiki/Dowodzenie_istnienia_Boga
Lepiej podyskutować o rzeczach bardziej palących lub takich, które faktycznie jakieś zmiany mogą wnieść zamiast męczyć się w kółko w tym samym.

Cueusso pisze:

Wymagany jest tylko brak wiary.


A brak wiary jest skutkiem czego? Braku wiedzy czym w ogóle religia jest? czy przekonania się co do argumentów naukowych? W dzisiejszych czasach nie ma możliwości wychowania się w świecie odciętym od jakiejkolwiek religii, więc pozostaje druga opcja. Gdyby wymagany był tylko brak wiary, to nie byłby to ateizm, a agnostycyzm. Jeśli już na siłę chciałbyś wcisnąć słowo "ateizm" określając człowieka tylko i wyłącznie niewierzącego bez żadnej refleksji czy alternatywy to musiałbyś napisać o ateiście agnostycznym. W takim przypadku faktycznie może wystąpić ktoś, kto wie, że nie można udowodnić nieistnienia bogów, ale przy okazji po prostu nie wierzy. W takiej sytuacji jest faktycznie człowiekiem, który nie wierzy, bo nie. I jestem w stanie się z tym zgodzić, że wymagany jest w takiej sytuacji tylko brak wiary.

Avatar Marequel
Ej jacuś a wiesz w ogóle co to znaczy słowo ateizm?
teizm - wiara w boga
a- - nie
a-teizm - brak wiary w boga
na tym się kończy definicja, dosłownie wszystko masz w nazwie
Wiesz kto jest jeszcze ateistą?
praktycznie każdy buddysta.
Czy bycie buddystą ma podstawy naukowe? nope
Czy buddysta zapytany o to dalczego jest buddystą zacznie opowiadać o ewolucji? wątpie

Avatar Cueusso
Holy shit. Utknąłeś we wszystkich swoich oryginalnych punktach. Brak postępów. Nadal nie rozumiesz, kim jest ateista i nie rozumiesz, co kwalifikuje się jako dowód. Dlaczego zmaganie się z definicją słowa zajmuje ci wiele dni, a nadal go nie rozumiesz? Większość ateistów to agnostycy. To ty próbujesz wmusić gnostycyzm do ateizmu. Ateiści agnostyczni i gnostyczni ateiści są nadal ateistami, prawda?


Możliwość =/= aktualność. Powiedzenie, że jest możliwe, że wszechmocny Bóg istnieje, a zatem X jest możliwe, nie oznacza, że ​​X rzeczywiście się wydarzyło, zwłaszcza że nawet nie wykazałeś, że wszechmocny Bóg w ogóle istnieje.


Doświadczenia oparte na wierze nie są akceptowalnym dowodem na istnienie boga. Możesz użyć nieakceptowalnych dowodów na poparcie swojego twierdzenia, ale do tego czasu ludzie mają rację, mówiąc ci, że się mylisz.

"W mojej piwnicy ukrywają się gnomy. Mam na to dowód, bo moje skarpetki ciągle znikają."

Moje znikające skarpetki są dowodem na istnienie gnomów w taki sam sposób, w jaki doświadczenia oparte na wierze są dowodami na istnienie bogów. Jeśli argument nie potwierdza twojego wniosku, nie jest argumentem na korzyść twojego wniosku.


jacek1s pisze:
Nie wiem co to wnosi do dyskusji, bo dyskusja toczy się o to czy wierzący mają jakiekolwiek argumenty, a skoro dla nich są to argumenty wystarczające, ponieważ nadal wierzą, to ja nic do tego nie mam.

Jeśli tylko o to chodzi, to jestem w stanie przyznać temu rację, pod warunkiem, że zgodzisz się, że nie ma to żadnego wpływu na prawdziwość ich twierdzeń. Wszyscy ludzie z urojeniami mają wystarczające dla nich argumenty lub powody swoich urojeń. To trochę tautologiczne.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Mijak
Właściciel: Mijak
Grupa posiada 52095 postów, 1182 tematów i 322 członków

Opcje grupy Wielki Zderz...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Wielki Zderzacz Poglądów