Lilith
Poczuła czyjeś dłonie na ramionach.
Kobieta w białym stroju uśmiechnęła się.
- Hehehehehe... Witaj... Nie obawiaj się nas! To nie zaboli. Za bardzo... Nie. Weźmiemy tylko kilka kropel twojej życiowej esencji... Wyssiemy strzykawką... hehehehehe...
- Maria, ku*wa, co ty brałaś - Bożena wbiła Lilith brutalnie igłę w rękę - ...o ja pie**olę, nie trafiłam w żyłę. Jeszcze raz. Trafię.
- ...hehehe... esencja ulotniła się z wiotkiego ciałka i skierowała się ku ziemi... co za strata, wielka strata! Taka szkoda... jeszcze raz... uważnie... hehehehe... znowu trochę...
Policjant tymczasem pił herbatę.
- Spokojnie, obie są wykwalifikowane.