pan_hejter pisze:
Dlaczego przypisałeś sobie stwierdzenie "wszyscy których znam kłamią, więc zakładam że ty też kłamiesz" do "Skoro ja kłamię to ty nie możesz kłamać"
Ponieważ z Twojego posta biła niezachwiana pewność, że
muszę kłamać, że nie ma innej opcji. To nie było zwykłe założenie, to było założenie, którego byłeś pewien od samego początku.
Czy aż tak zależy ci na tym aby mnie zdyskredytować? Nie rozumiem po co niepotrzebnie skierowałeś to do mojej osoby. To pozwala mi wierzyć że twoje słowa "rozśmieszyło mnie to" były kłamstwem gdyż tak naprawde poirytowało cię to i poczułeś się zaatakowany w wyniku czego atakujesz moją osobe. I widzisz? Już mam pewne podejrzenia że kłamiesz, czyli jednak jesteś niezgodny ze swoim obrazem.
Nie, serio mnie rozśmieszyłeś. I troszeczkę zirytowałeś. Ale rozśmieszyłeś.
Wszyscy kłamiemy, na tysiące sposobów i z tysiąca powodów. Same przystosowanie do środowiska jest pewnym kłamstwem, okłamaniem innych, że jesteśmy nieco lepszymi ludźmi niż inni.
Eee... Co? Przystosowanie do... że okłamywa... Czekaj... nie nadążam. Tak jak mówiłem, chore teorie.
Zakrycie i upudrowanie pewnych naszych wad, przeżyć czy zwyczajów. To kłamstwa których używamy by pokazać nasz nieco lepszy obraz. Oczywiście nie jeden powie że to nie kłamstwo, ale to kolejne kłamstwo...
Niekoniecznie. Niektórzy naprawdę wierzą, że tak jest. I nie wszyscy w ogóle to robią. Po prostu nie.
I wielu ludzi mówi "Ja nie okłamuje samego siebie" ale to tylko dowód na to że robią to w tej chwili.
Niekoniecznie.
Jest to z reguły mało świadome nasza podświadomość pozwala nam czuć się nieco lepszymi i ignorować dowody świadczące przeciw nam. Wiele z nich można poprzez pracę nad sobą anulować, ale jeszcze więcej jest tak trudne dla nas samych do zauważenia że prawie niemożliwych. Widziałem ludzi "tolerancyjnych" których brzydził widok gejów. Widziałem "przykładnych chrześcijan" którzy napieprzali kogo mogli bez powodu. Widziałem kobiety "przyzwoite" które leciały w śline z pierwszym lepszym po kilku głębszych.
A to już jest skomplikowana sprawa i masz rację, że bardzo wiele osób tak robi. Ale nie wszystkie. Poza tym jeśli ktoś tak się zachowuje nie oznacza to od razu, że się okłamuje. Może być tak, że ta osoba jest zagubiona, że myśli, że tak można (tak jak Ci wspomniani przez Ciebie pseudochrześcijanie). To ich oczywiście nie usprawiedliwia, ale nie okłamują oni siebie. Po prostu są w błędzie.
Życie to gra, tworzenie swojego obrazu z którym nie tylko inni czują się lepiej ale i my czujemy się z nim lepiej. I to miałem na myśli mówiąc że moje życie to stek kłamstw. Jestem bardziej aktorem niż sobą, ja w ogóle nie wiem czy jestem sobą, bo czy obraz siebie który postrzegam jest w jakiejkolwiek skali prawdziwy, Skoro nie może być obiektywny?
To już jest problem subiektywności ludzkiego myślenia i nie ma nic wspólnego z kłamstwem.
Uśmiechając się rano i idąc na wykłady kłamię, rozmawiając z ludźmi kłamię, i słysze jak ludzie kłamią. Opisując najlepszą wersje siebie i ukrywając swoje wady.
Tak jak mówiłem - nie wszyscy tak robią. Poza tym jeśli opisujesz komuś siebie, dajmy na to na pierwszej randce, to chyba nie powiesz tej osobie swoich wszystkich złych stron? Nie powiesz. I to nie będzie kłamstwo, bo tamta osoba nie oczekuje niczego innego. Opisując komuś siebie, normalnie opisujemy więcej swoich zalet niż wad, bo gdybyśmy zrobili inaczej, odsunęli by się od nas. I UWAGA: Niepowiedzenie prawdy
nie zawsze jest kłamstwem. Czasem tak, ale np w takim przypadku nie.
Sam widze w tym popularność facebooka/instagrama/snapchata. Dajemy innym strzępek informacji, kawałek mnie, ten najlepszy moim zdaniem dobry często zakłamany no ale... dobry. Dlatego laski które nie czytają nawet książek postują poezje. Dlatego faceci postują popijawy. By kreować swój lepszy zakłamany obraz. Dlatego też wielu ludzi lubi tak gadać na internecie anonimowo. Bo mogą nie być sobą, mogą być kłamstwem lepszym obrazem.
Tak jak mówiłem, nie zawsze takie zachowanie jest kłamstwem. Jeśli pokazujemy komuś swoją lepszą stronę. Może ta osoba wcale nie musi poznać naszej gorszej strony. Bo nie wymaga tego ani ona, ani sytuacja, w jakiej się znajdujemy. I nie jest to wtedy kłamstwo.
Tak poza tym: Zgadzam się, że wiele razy trzeba coś sobie wmówić. Jest tak, ponieważ nasza podświadomość realnie wpływa na nasze życie (naszą świadomość, nasze zachowania, nawyki itd.), więc trzeba czasem jakoś nią pokierować. ALE jeśli
wiemy, że to, co mówimy o sobie jest kłamstwem, staje się to nie kłamstwem, a zwykłym nakierowaniem podświadomości na konkretne tory.
ZANIM zaprotestujesz, pozwól, że wytłumaczę, o co mi chodzi, bo pewnie jakbym tak zostawił, to byś pomyślał, że udaję, że kłamstwo nie jest kłamstwem. Otóż nie:
Pokażę to na zasadzie różnicy dwóch przypadków - 1) okłamywania samego siebie oraz 2) rzeczywistego, świadomego sterowania podświadomością:
1) Te kobiety, które przytoczyłeś, które mówią o sobie, że są "przyzwoite". Same sobie wmawiają, że takie są, mimo, że fakty świadczą inaczej. I tutaj mamy właśnie okłamywanie samego siebie:
Mimo, iż kobieta widzi, że jest puszczalska, bardzo chciałaby, żeby tak nie było>kobieta zaczyna wmawiać sobie, że jest "przyzwoitą kobietą">zaczyna wmawiać to także innym, żeby umocnić się w tym kłamliwym przekonaniu>sama zaczyna w to wierzyć, aż do następnego przypadku puszczalstwa>wszystko zaczyna się od nowa.
Mniej więcej to miałeś na myśli, prawda? Tak. To jest okłamywanie samego siebie. Ale nie wszyscy tak robią.
2) Pewien mężczyzna boi się klaunów. Jest to fobia, irracjonalny lęk i on o tym dobrze wie. Ale chce to wyleczyć. Więc codziennie wieczorem siada w fotelu, zamyka oczy i zaczyna powtarzać jak mantrę "nie boję się klaunów, są milutkie i fajne i lubię na nich patrzeć". Mimo, że wie, że to nieprawda. Ale on to
wie, w przeciwieństwie do tamtej kobiety, która od początku nie chce przyjąć prawdy do świadomości i ją od siebie odsuwa. Natomiast ten facet akceptuje prawdę, lecz chce ją zmienić.
Po kilku miesiącach takiej autoterapii (która, nawiasem mówiąc, rzeczywiście skutkuje), podświadomość mężczyzny zaczyna być przekonana, że klauny są okej, a on się ich nie boi. Dzięki czemu mężczyzna pozbył się strachu przed klaunami. Cały czas wiedział, że się boi, ale "oszukał" swoją podświadomość (bez okłamywania samego siebie, czyli swojej świadomości), że tak nie jest. Dzięki czemu zadziałał system "samospełniającej się przepowiedni".
I jeśli chodzi o mnie, to robię tak, jak ten mężczyzna. Wmawiam sobie różne rzeczy o sobie, które chcę, żeby stały się prawdą, ale na razie nią nie są. I dzięki temu się nią stają. I to jest jedyna rzecz, którą mógłbyś nazwać "okłamywaniem samego siebie", którą robię. No bo faktycznie, gdybyś tak to nazwał, musiałbym Ci przyznać rację. Ale jest to jedno z bardzo niewielu "dobrych kłamstw".
Jeśli zaś chodzi o okłamywanie innych, nie, nie robię. W ciągu ostatnich 5 lat okłamałem kogoś może z... kilkanaście razy? Tak, coś koło tego. Czyli nie jest to u mnie w żaden sposób reguła.