Degeneracja społeczeństwa

Avatar chupacabra001
Opliko - No nie do końca. Wiem że to było ciężkie. Oceniam te wydarzenia z perspektywy czasu, ot dalekowzroczność.
Posłużę się przykładem. Mamy dzieciaka mieszkającego w USA któremu nic nie brakuje i właściwie może sobie pozwolić na sporą część swych zachcianek.
Mamy natomiast drugie dziecko z wietnamskiej wioski które ma cięższe życie.
Który z nich będzie lepszym pracownikiem?
Analogicznie jest w moim przypadku. Ktoś kto nigdy nie dostał po mordzie nie będzie tak twardy jak ktoś kto nigdy nie miał do czynienia z jakąkolwiek przemocą. Jak to mówią... "No pain, no gain". Kojarzysz eksperyment zwany mysią utopią? To ten sam mechanizm. Nie może być za lekko, bo się od tego dobrobytu w dupie poprzewraca.


AdvBioSys pisze:
Oceniasz to pozytywnie czy negatywnie?


Tak. Trzeba swoje w życiu wycierpieć. Tak jak rolnik musi zapieprzać na polu by mieć co zbierać w żniwa, tak ja zebrałem owoce swego doświadczenia.

AdvBioSys pisze:
Na moje to po prostu wszystkie przekleństwa tracą na swojej sile.


No właśnie dlatego że są używane jak przecinki wśród młodych.

Richyard... Wiesz, samo w sobie rzucenie ku*wą nikogo nie rani, masz rację. Tyle, że młody człowiek powinien uczyć się pewnej ogłady i dyscypliny. Jeśli zbytnio się przywiąże do takiego języka i zacznie tak gadać będąc na przykład pikolakiem, to daleko tak nie zajdzie. Po prostu trzeba wiedzieć kiedy jest to na miejscu. O wartości pewnej kultury to można napisać referat, wstrzymam się póki co.
Ach... I uwierz mi, słowa mają moc. Waga słów zależy od wagi tego kto je wypowiedział. Czasem jedna wypowiedź niezwykle ważnej szychy potrafi zmienić sytuację na giełdzie w taki sposób że sobie tego nawet nie wyobrażasz :)
A słowa przeciętnego Kowalskiego...Cóż, tym możesz nawet zabić. Jest wiele takich przypadków, znęcanie się psychiczne też jest dość... Hm, mocne. Wiem coś o tym.

Goniec - tak, możesz mieć rację. Jest wiele różnych subkultur, nurtów, nisz... Jednak czy tak nie było zawsze? Po prostu więcej o nich słyszymy, tendencja się nie zmieniła jak na moje oko.
I miałbym prośbę byś nie powtarzał w kółko przykładu homosiów, bo jak widzisz robi to niepotrzebne spięcia :P Sam się staram powstrzymywać przed komentowaniem, bo nie o homosiach jest ten temat.


Ogólnie to fajnie by było gdyby się Mijak wypowiedział co o tym sądzi, bo on ma swoje lata i pamięta jako tako czasy o których mówię.
Zasadniczo jest pewna różnica między tym pokoleniem młodych, a moim - za moich czasów bardzo powszechne były kary cielesne, których osobiście sam doświadczyłem i z perspektywy czasu oceniam pozytywnie. Noo, ale nie wiem czy chce mi się dyskutować na ten temat. Bo coś czuję że Goniec mi się rzuci do gardła i cienizna będzie... :P

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Właściwie dobre wychowanie bez przemocy zrobi z ciebie lepszego człowieka, ale rozpieszczony gówniak będzie gorszy od kolesia który miał ciężko w życiu.

Nie pamiętam który z filozofów o tym mówił, ale klasa "pracująca" (żył podczas rewolucji przemysłowej) często demonizuje burżuazję, by z samych siebie zrobić męczenników i mieć poczucie wyższości Ci biedni są lepsi, a zły pracodawca ma dobre życie, więc ssie bo nie wie co to cierpienie. I tak właściwie te zjawisko panuje do dziś.

Jak dla mnie dobrobyt =/= ch*jowe rodzicielstwo, ale wiele ludzi jest w tym po prostu ch*jowa i to nie tak, że sukces zawodowy to zmieni.

Avatar Mijak
Właściciel
chupacabra001 pisze:
Ogólnie to fajnie by było gdyby się Mijak wypowiedział co o tym sądzi, bo on ma swoje lata i pamięta jako tako czasy o których mówię.

Niby pamiętam, ale niezbyt dobrze. I też nie za dobrze je wspominam. Dla mnie większość zmian między tamtymi czasami, a dzisiejszymi, to zmiany na lepsze. Ale do rzeczy.
chupacabra001 pisze:
Wczoraj miałem okazję obserwować młodą "damę" która wyzwała swą znajomą, bo chciała oddać jej za darmo resztę ciastek własnej roboty, które po prostu nie zostały skonsumowane przez gości dla których były one pieczone.
"Będziesz mi dawać resztki jak psu!?" - wrzasnęła oburzona "hrabina", dodając do tego parę całkiem srogich wyzwisk, które nawet takiemu chamowi jak ja nie przeszłyby przez gardło.
Ruszyło mnie to... Człowiek ma dostać coś za darmo i tym tak bardzo gardzi. Wiem jak to brzmi, ale jak pamięcią sięgam (a przeca stary koń jestem) to za moich czasów takie zachowanie było czymś nie do pomyślenia. Dostać coś za darmo i zrzędzić? Tak się nie godzi. Efekt dobrobytu, posiadanie " zbyt pełnej rzyci"? Braku wychowania?

Nie powiedziałbym, że kiedyś to było nie do pomyślenia. Owszem, było rzadsze. I uważam, że to w głównej mierze efekt dobrobytu. I raczej "innego wychowania", niż "braku wychowania". Bo sami rodzice mogą uczyć swoje dzieci, żeby nie przyjmować takich podarków i traktować je jako coś obraźliwego. Bo chcą dać wszystkim do zrozumienia, że sami sobie radzą z utrzymywaniem rodziny i nie potrzebują żadnej pomocy.
I no... Na pewno tak obraźliwe reagowanie na życzliwą propozycję jest zdecydowaną przesadą. Ale jestem w stanie zrozumieć emocje, które doprowadziły do takiej reakcji.
chupacabra001 pisze:
Posłużę się przykładem. Mamy dzieciaka mieszkającego w USA któremu nic nie brakuje i właściwie może sobie pozwolić na sporą część swych zachcianek.
Mamy natomiast drugie dziecko z wietnamskiej wioski które ma cięższe życie.
Który z nich będzie lepszym pracownikiem?

Różnie bywa, ale statystycznie stawiałbym na tego dzieciaka z USA. Ze względu na lepsze wykształcenie i umiejętności społeczne, co często przekłada się na większe zarobki, niż prosta życiowa mądrość, pracowitość i pokora.
Ale to gdyby liczyć ludzi jako jednostki. Bo gdyby liczyć wartość wykonywanej pracy w stosunku nie do ilości ludzi, a do kosztów ich wychowania, to myślę, że wietnamska wioska byłaby zdecydowanie bardziej "opłacalna".
inni uczestnicy dyskusji pisze:
cała reszta dyskusji

Większość omawianych tutaj kwestii sugeruje, że dawna patologia była bardziej szkodliwa dla innych, a obecnie rozwija się to raczej w kierunku autodestruktywnym albo po prostu oddalającym od forsowanej przez hejtera idei "nadczłowieka". Co uważam za zmianę zdecydowanie na dobre.
Choć widzę jeszcze inne aspekty degradacji społeczeństwa. Ale o nich napiszę innym razem.

Avatar kulujulu
Pobozny pisze:
Mówi, ale na zachodzie i w Tajlandi
x~~~~~~~D
Jeżeli uważasz, że jakikolwiek progresywista powiedziałby "najlepiej zostańcie homoseksualistami", udowadniasz tylko swoją ignorancję. Progresywiści w przeciwieństwie do Ciebie wiedzą, że orientacja seksualna to nie wybór.

Avatar chupacabra001
Mijak pisze:
Bo sami rodzice mogą uczyć swoje dzieci, żeby nie przyjmować takich podarków i traktować je jako coś obraźliwego. Bo chcą dać wszystkim do zrozumienia, że sami sobie radzą z utrzymywaniem rodziny i nie potrzebują żadnej pomocy.

Jednak nijak się to ma do odrzucenia pomocnej dłoni i naplucie na nią. Rozumiem ten tok myślenia, ale wydaje mi się on irracjonalny. "Dają to bierz" - kiedyś niezwykle popularne powiedzonko. W latach 90-tych ludzie nie byli zbyt bogaci, wszak to zaraz po komunie. Darmowe ciacha? Kurde, bierę! Wszak jeśli człowiek chce mieć miliony złotówek to niech szanuje każdą jedną. To się tyczy każdego stanu majątkowego.
Stąd się wziął stereotyp, że bogaty to sknera. Bo tylko człowiek oszczędny, szanujący pieniądz ma szanse na uczciwe dorobienie się większych pieniędzy.
Mijak pisze:
I no... Na pewno tak obraźliwe reagowanie na życzliwą propozycję jest zdecydowaną przesadą. Ale jestem w stanie zrozumieć emocje, które doprowadziły do takiej reakcji.

No właśnie ja nie jestem w stanie. Może to kwestia wychowania i wpajania pewnych aksjomatów. Mi człowiek podaruje 5 groszy to przyjmę z pocałowaniem ręki. Bo to działanie na moją korzyść. Agresją należy odpowiadać wyłącznie na próby zaszkodzenia.
Mijak pisze:
Różnie bywa, ale statystycznie stawiałbym na tego dzieciaka z USA. Ze względu na lepsze wykształcenie i umiejętności społeczne, co często przekłada się na większe zarobki, niż prosta życiowa mądrość, pracowitość i pokora.

Aaa, to już zależy od środowiska w jakim się żyje. Jeśli człowiek musi sadzić ryż i potem to zbierać po 10h dziennie, to na nic mu wykształcenie. Musi tylko się znać na ryżu.
Zauważ proszę, że ludzie z biedniejszych rejonów są niezwykłą konkurencją dla pracowników z rejonów bogatszych - czy to Polacy w Wielkiej Brytanii, czy to Ukraińcy w Polsce. Byłeś na Ukrainie? Ja byłem. W sklepach mają chłodziarki, ale wyłączone bo prąd drogi. Taksówkarz Cię wozi jakąś Wołgą co chyba Chruszczowa pamięta. Masakra. Ci ludzie zarabiają jakieś 400zł miesięcznie, a poza szlugami i ropą tam wszystko wcale nie tańsze niż w Polsce.
Ale taki zahartowany pracownik przyjedzie do Polski i dla niego 1200zł na lewo to zbawienie. A nasi płaczą że "pracę kradno"...
Mijak pisze:
Co uważam za zmianę zdecydowanie na dobre.
Choć widzę jeszcze inne aspekty degradacji społeczeństwa. Ale o nich napiszę innym razem.

Nie mogę się doczekać. Serio, uważam żeś najbardziej merytoryczny rozmówca na tej grupie. Akurat Ciebie warto słuchać. Tobie warto odpisywać... Nie każdemu odpisuję...
Kulujulu pisze:
orientacja seksualna to nie wybór

Kiedyś dorwałem się do takiego artykułu który był napisany przez typa, który onegdaj był homosiem [psycholog], ale udało mu się wyleczyć z owej dewiacji. Znajdę to Ci jutro prześlę na privie. bardzo ciekawa lektura.
Zresztą... Sam nie jestem normalny pod tym względem.

Avatar Richyard
Tak mi się wydaje, że też czytałem ten artykuł. To jego decyzja, że zdecydował się "siłowo" pozbyć homoseksualizmu. Być może zaważyła na tym negatywna opinia otoczenia na temat homoseksualizmu, być może jego religia. Nie zmienia to faktu, że tak naprawdę jest ciągle w głębi osobą homoseksualną. Na takiej samej zasadzie można wyłączyć swoje emocje, tzn. przestać zwracać na nie uwagę i w ogóle. Niby nie ukazujesz emocji i wydaje ci się, że ich nie odczuwasz, bo nie zwracasz już na nie uwagi, ale i tak ciągle je posiadasz. A takie ukrywanie swoich emocji ma zły wpływ na twoje zdrowie w perspektywie czasu.

Avatar chupacabra001
Richyard pisze:
Tak mi się wydaje, że też czytałem ten artykuł. To jego decyzja, że zdecydował się "siłowo" pozbyć homoseksualizmu. Być może zaważyła na tym negatywna opinia otoczenia na temat homoseksualizmu, być może jego religia. Nie zmienia to faktu, że tak naprawdę jest ciągle w głębi osobą homoseksualną.


Ten człowiek jest z tym szczęśliwy, więc nie takie to siłowe.

Richyard pisze:
Na takiej samej zasadzie można wyłączyć swoje emocje, tzn. przestać zwracać na nie uwagę i w ogóle. Niby nie ukazujesz emocji i wydaje ci się, że ich nie odczuwasz, bo nie zwracasz już na nie uwagi, ale i tak ciągle je posiadasz. A takie ukrywanie swoich emocji ma zły wpływ na twoje zdrowie w perspektywie czasu.


To nie tak działa. Nie da się ot tak wyłączyć emocji, chyba że jest się pie**olniętym. Ktoś kto próbuje maskować swoje emocje jest naprawdę łatwy do zdemaskowania, bo nie nad wszystkim jesteśmy w stanie panować.

Przypominam też, że ten temat nie jest o pederastach, a o przemianie społeczeństwa przez ostatnie 20/30 lat. Bez offtopu proszę.

Avatar Richyard
Możliwe, że jest szczęśliwy, a może tylko oszukuje samego siebie.

Mam inne zdanie na temat wyłączenia emocji. Sam czasami przyłapuję się na tym, że intencjonalnie i specjalnie nie zwracam uwagi na swoje emocje. Co jest oczywiście głupie i staram się tego wystrzegać.

Poza tym nie musisz używać wulgaryzmów w swoich wypowiedziach. Doskonale cię rozumiem i bez nich.

Avatar chupacabra001
Soorry, tak już mam. Jak onegdaj wspominałem w swoim opisie - jestem dziadem. Rzucę czasem ku*wą czy ch*jem, ale jedyny cel tego to podkreślenie pewnych emocji.

Takie rzeczy możemy przedyskutować w innym temacie lub na PW. Jak wspomniałem, nie róbmy tu offtopu.

Avatar Richyard
Okej, zrozumiałe.

Poza tym zgadzam się z tym, żeby nie zaśmiecać tematu.

Avatar Baturaj
Kulujulu:
"WIEDZĄ, że orientacja to nie wybór".
I to jest właśnie z Wami problem. Wy nie dopuszczacie innej możliwości niż ta, w którą sami wierzycie, Wy WIECIE, że JEST tak, jak myślicie, że jest.
I zanim powiesz "wy katole też tak robicie" to od razu Cię powstrzymam: nie, nie robię tak. Już parę razy zmieniałem zdanie pod wpływem argumentów innej osoby.
Dziwnym trafem nie WIECIE, że istnieją jeszcze naukowcy twierdzący, że homoseksualizm jest tylko nabywany (lub przenoszony genetycznie), a nie "naturalny".

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Nawet jeśli homoseksualizm jest nabyty to nadal jest nieuleczalny :v

Avatar CzarnyGoniec
Richyard pisze:
Na takiej samej zasadzie można wyłączyć swoje emocje, tzn. przestać zwracać na nie uwagę i w ogóle. Niby nie ukazujesz emocji i wydaje ci się, że ich nie odczuwasz, bo nie zwracasz już na nie uwagi, ale i tak ciągle je posiadasz. A takie ukrywanie swoich emocji ma zły wpływ na twoje zdrowie w perspektywie czasu.
chyba pierwszy raz zgadzam się w tej kwestii z Richyardem.
Terapie, którymi kiedyś "leczono" homoseksualistów równie dobrze można stosować do tego, żeby pozbawić kogoś emocji albo nauczyć szczekać na zawołanie.

Elektrowstrząsy robią swoje.

Znaczy nie wiem jak "leczono" tego gościa z artykułu, ale to tak ogólnie.

Avatar Baturaj
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:
Nawet jeśli homoseksualizm jest nabyty to nadal jest nieuleczalny :v

Tak?
Powiem Ci coś.
Powiem Ci tajemnicę...
Nie...

Nie...

Nie...

Nie wiadomo tego.
Chyba że przedstawisz dowody.

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Nie muszę

Jeśli stawiasz tezę, że coś da się zrobić to do ciebie należy zadanie udowodnienia tej tezy.

Avatar Baturaj
Jeżepi stawiasz tezę, że medycznie nie da się czegoś zrobić, także musisz udowodnić tę tezę. To nie jest sytuacja typu "istnieje/nie istnieje". To jest sytuacja typu możliwości medyczne. Tutaj obie strony muszą udowodnić swoje racje.

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Tylko tutaj same stwierdzenie, że nigdy nikomu nie udało się wyleczyć z homoseksualizmu już sprawia, że teza, że to niemożliwe, by to wyleczyć jest bardziej trafna, niż je**ć gejów bez powodów.. No i część mózgu odpowiedzialna za pociąg do danej płci jest bardzo mocno w nas utwierdzona. Już łatwiej zmienić komuś osobowość, czy wspomnienia co byłoby bardzo niemoralne.

Avatar
Konto usunięte
Nawet jeśli się da "wyleczyć" homoseksualizm to będzie to cholernie trudne.
Ogółem zaburzenia nawyków i popędów ciężko leczyć.

Avatar CzarnyGoniec
Jak się uprze to "leczyć" można i odczuwanie emocji w ogóle.
Skuteczność "leczenia" homoseksualizmu była rzędu 29% (za "homoseksualizm" Krzysztofa Boczkowskiego).

Avatar Baturaj
Dlaczego uważasz, ZnawcoLP, że nigdy nie udało się nikogo uleczyć? Powiem Ci dlaczego: bo WIERZYSZ (nie WIESZ) że przypadki uznane za wyleczenie to "tak naprawdę było tylko ukrycie swoich naturalnych cech, a nie pozbycie się homoseksualizmu". A to niekoniecznie tak jest.

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Zakładam, że większość profesjonalnych psychologów jednak może mieć więcej racji niż kilka gości w sukienkach czytających jakieś wypociny Beduinów z pustyni.

Avatar Baturaj
Ech... Argument atakujący czyiś światopogląd...
Tyle że nie o tym teraz mówimy! Istnieją naukowcy twierdzący, że da się wyleczyć homoseksualizm i istnieją ci, którzy twierdzą, że nie. Rozumiesz?

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
No i tylko badania tych którzy twierdzą, że nie jest możliwe skuteczne leczenie homoseksualizmu są oficjalnie zatwierdzone.

Naukowcy z całego świata patrzą w końcu sobie na ręce :v

Avatar Mordekk01
Ten koleś chyba mówi że to nie jest w genach
www.youtube.com/watch?v=tmvH9Ou54F4

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
A czy on nie mówił, że geny mogą zwiększyć prawdopodobieństwo zostania gejem? No, ale nie pamiętam dokładnie, więc musiałbym to znowu obejrzeć, ale ten film tylko pokazuję bezsensowne okrucieństwo.

Avatar CzarnyGoniec
A co do głównego tematu...
Myślę, że na liście problemów współczesnego społeczeństwa będzie na pewno medykalizacja i makdonaldyzacja. Nie posunąłbym się do tego, żeby nazwać to "degeneracją", ale z pewnością jest to "nowe wyzwanie współczesnego świata"


Makdonaldyzacja - to tendencja do tego, że coraz więcej rzeczy ludzie chcą współcześnie mieć natychmiast. Są mniej cierpliwi. Jest to efekt tego, że jest coraz więcej możliwości, które chcemy w maksymalnym stopniu wykorzystać.
Ludzie częściej się niecierpliwią gdy muszą na coś czekać, albo gdy nie dostają natychmiast tego, czego chcą

Medykalizacja - to wprowadzanie leków i medycznej terminologii do coraz większej części naszego życia. Kwestie, które kiedyś były odchyłami zawierającymi się w normie dziś mogą być czymś, co będziemy chcieli poprawić "lekami". Na zachodzie są nawet wymyślone "choroby" na rzadkie rzęsy i małe piersi (włącznie z lekami na takowe). Tak samo otyłość często jest naddiagnozowana jako choroba.
Naddiagnozowana - tzn. otyłość może być wynikiem choroby, ale nie musi. Często jednak jest diagnozowana jako choroba pomimo przyczyn związanych ze stylem życia. I zamiast pracy nad sobą są do niej zaaplikowane stosowne leki.

Avatar Pobozny
CzarnyGoniec pisze:
A co do głównego tematu...
Myślę, że na liście problemów współczesnego społeczeństwa będzie na pewno medykalizacja i makdonaldyzacja. Nie posunąłbym się do tego, żeby nazwać to "degeneracją", ale z pewnością jest to "nowe wyzwanie współczesnego świata"


Makdonaldyzacja - to tendencja do tego, że coraz więcej rzeczy ludzie chcą współcześnie mieć natychmiast. Są mniej cierpliwi. Jest to efekt tego, że jest coraz więcej możliwości, które chcemy w maksymalnym stopniu wykorzystać.
Ludzie częściej się niecierpliwią gdy muszą na coś czekać, albo gdy nie dostają natychmiast tego, czego chcą

Medykalizacja - to wprowadzanie leków i medycznej terminologii do coraz większej części naszego życia. Kwestie, które kiedyś były odchyłami zawierającymi się w normie dziś mogą być czymś, co będziemy chcieli poprawić "lekami". Na zachodzie są nawet wymyślone "choroby" na rzadkie rzęsy i małe piersi (włącznie z lekami na takowe). Tak samo otyłość często jest naddiagnozowana jako choroba.
Naddiagnozowana - tzn. otyłość może być wynikiem choroby, ale nie musi. Często jednak jest diagnozowana jako choroba pomimo przyczyn związanych ze stylem życia. I zamiast pracy nad sobą są do niej zaaplikowane stosowne leki.



Czyli inaczej trucie i manipulowanie ludzi

Avatar CzarnyGoniec
Bo ja wiem czy "trucie"
choć manipulowanie na pewno. Ale też trochę na własne życzenie

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Co zabawne Makdonaldyzacja okazuje się mieć ciekawy pozytywny efekt

Młodsze pokolenia potrafią bardzo szybko wyciągać wartościowe informację przy ogromie bezwartościowych informacji. Okazuje się bardzo dobre w ocenianiu książki po okładce, co jest coraz ważniejsze w dzisiejszych czasach, gdzie informacji jest więcej, niż jesteś w stanie przetworzyć.

Avatar CzarnyGoniec
Ano
Dlatego wolę to nazywać w kategoriach "zmiany" oraz "nowych wyzwań i problemów"

Avatar pan_hejter
Ja bym na degeneracje społeczeństwa bardziej zwiniał rosnący indywidualizm. Który to przez arogancje wymaganą do istnienia. (Bo życie w przekonaniu własnej wyjątkowości wymaga okłamywania samego siebie) prowadzi właśnie do Medykalizacji. To nie jest tak, że koncerny farmaceutyczne na siłę wciskają nam kłamstwa. A raczej jesteśmy gotowi za wszelką cene te kłamstwa kupić. Bo zwyczajnie łatwiej jest obwiniać za nasz stan chorobę ev społeczeństwo niż siebie. Co jest powodem też narastających ruchów antyszczepionkowych i altmedowych.

Przyjemniej jest nam uwierzyć w wmawiane nam od dzieciństwa romantyczne ideały. Niż w szarość i brutalnośc życia.

Avatar chupacabra001
PAX! PAX, ku*wa mać. Ani słowa o homosiach

Goniec:
Makdonaldyzacja to właśnie jeden z aspektów tej degeneracji, brak cierpliwości. To się bezpośrednio wiąże z roszczeniościa młodego pokolenia, które jest nauczone że ma wszystko od zaraz. Nie zna ono ciężkiej pracy na to co ma. To groźne zjawisko.

Medykalizacja... Jeśli Cię dobrze rozumiem, to jednym z aspektów tego zjawiska jest pojawienie się ADHD, czy wszelkiej maści dysfunkcji, których swego czasu po prostu nie było.
Taka dysgrafia. Popatrz sobie na charakter pisma ludzi starszej daty, Twoich rodziców na przykład i na charakter pisma dzisiejszego pokolenia. Jest ogromna różnica, bo kiedyś w szkołach uczono kaligrafii i nauczyciel mógł pie**olnąć linijką po łapach jak się bazgrało jak kura pazurem. Dziś takich się odsyła do psychologów bo mają "poważną dysfunkcję" i mają 15 minut więcej na ważnych egzaminach z tego tytułu... To z kolei zaniża poziom nauczania.

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
O ile brak cierpliwości to się nawet zgodzę, to coś mi nie pasuje do równania próżność dzisiejszego pokolenia.

Ogólna produktywność wzrasta i jest coraz więcej przypadków ostrego przepracowaniu i depresji. Ja bym nawet powiedział, że społecznie Europa za parę lat może być jak Japonia teraz.

Avatar opliko95
chupacabra001 pisze:
Taka dysgrafia. Popatrz sobie na charakter pisma ludzi starszej daty, Twoich rodziców na przykład i na charakter pisma dzisiejszego pokolenia. Jest ogromna różnica, bo kiedyś w szkołach uczono kaligrafii i nauczyciel mógł pie**olnąć linijką po łapach jak się bazgrało jak kura pazurem. Dziś takich się odsyła do psychologów bo mają "poważną dysfunkcję" i mają 15 minut więcej na ważnych egzaminach z tego tytułu... To z kolei zaniża poziom nauczania.
Jesteś świadomy, że dysgrafia to jest problem biologiczny i bicie dysgrafów linijką nic nie da (poza może dodaniem im problemów psychicznych), nie?
Osoby z dysgrafią nie to, że nie chcą, ale nie potrafią ładnie pisać. Nie jest to związane z lenistwem, choć rzeczywiście praca nad pismem może pomóc je poprawić. Ale części zaburzeń motorycznych po prostu się tak nie pozbędziesz.
Ale nie powiesz mi, że naprawdę wierzysz, że kiedyś wszyscy pisali lepiej? I nie było dysgrafów?
Ja akurat znam osobiście chyba tylko jedną osobę z dysgrafią (tj. wiem o jej dysgrafi, choć możliwe że dwie, bo widzę u siebie wiele objawów (przy tym zaznaczę, że objawy dysgrafi to nie tylko brzydkie pismo... W zasadzie dopiero niedawno zwróciłem na to uwagę, wcześniej takie rzeczy jak szybkie zmęczenie pisaniem zrzucając na niedowład prawej ręki), więc pewnie za jakiś czas będę musiał to zbadać, ale to też nie tak, że większość społeczeństwa to nagle dysgrafowie (z doświadczenia, więc nieważne: dysleksja wydaje się mi popularniejsza), a brzydkie pismo to nie wynalazek obecnych czasów i jak najbardziej widzę je u osób wychowanych w tych "lepszych" czasach (też anegdotyczny dowód, więc nie ma takiej siły jak naukowy).
Tak, z czasem coraz większa część społeczeństwa jest diagnozowana z dysgrafią, ale to nie świadczy o tym, że kiedyś mniejsza ją miała, a że teraz potrafimy ją lepiej wykrywać.

TL;DR - masz jakieś dowody na zwiększającą się częstotliwość dysgrafii, którą potrafimy diagnozować od dość krótkiego czasu?

Btw. Dysgrafia nie ma nic wspólnego z inteligencją czy wiedzą, więc nie wiem jak niby pomaganie im w pokazaniu jej (nie dostają przecież łatwiejszego testu) zaniża poziom edukacji.

Avatar chupacabra001
Znawca - cooś Ty... Ogólna produktywność to raczej kwestia technologii i ustroju w jakim żyjemy. Chyba nie muszę tłumaczyć czym była komuna. Depresja natomiast to inna para kaloszy. Mamy wręcz wysyp samobójstw wśród młodych ludzi, co też nie świadczy najlepiej o ich sile psychicznej.

Opliko, oczywiście że się da :) Sam jestem najlepszym przykładem, dyscyplina potrafi zdziałać cuda...
A jak zaniża? Sama dysgrafia często bywa powodem by dać takiemu delikwentowi więcej czasu. Czyli egzamon staje się prostszy. A jeśli jest prostszy to oczywiście poziom się odrobinę obniża.
Oczywiście to tam jest kropla w morzu, upadek edukacji to zupełnie inny temat...
Dowody? Nie, takowych chyba nawet nie istnieją. Opieram się wyłącznie na dokładnych obserwacjach.

Avatar CzarnyGoniec
Nie mogę zaprzeczyć, że dysgrafia i ADHD to realne choroby.
Ale jednocześnie należy wspomnieć, że są one często naddiagnozowane. I tak na przykład w USA zdarza się, że podaje się zdrowym dzieciom leki na uspokojenie zamiast pozwalać się im wyszaleć.

Avatar opliko95
chupacabra001 pisze:
Opliko, oczywiście że się da :) Sam jestem najlepszym przykładem, dyscyplina potrafi zdziałać cuda...
A jak zaniża? Sama dysgrafia często bywa powodem by dać takiemu delikwentowi więcej czasu. Czyli egzamon staje się prostszy. A jeśli jest prostszy to oczywiście poziom się odrobinę obniża.
Oczywiście to tam jest kropla w morzu, upadek edukacji to zupełnie inny temat...
Dowody? Nie, takowych chyba nawet nie istnieją. Opieram się wyłącznie na dokładnych obserwacjach.
O, masz stwierdzoną dysgrafię? I sobie z nią poradziłeś? Bo tak to zrozumiałem.

Co do czasu: moim zdaniem ograniczenia czasowe na egzaminach wiedzy nie mają dużo sensu, bo mają sprawdzać wiedzę. Nie umiejętność pracy pod presją czasu. Nie umiejętność i szybkiego pisania. A wiedzę.
Czy będziesz pisał coś godzinę, czy dwie - wiedzy ci nie przybędzie jeśli jej nie masz. A w niektórych wypadkach to przez brak czasu uczeń który ma wiedzę może nie być w stanie jej pokazać.

Dajmy na to zwykłą pracę pisemną. Bez górnej granicy długości tekstu. Jeśli ktoś ma wystarczającą wiedzę, by pisać z sensem przez 1,5 godziny i w ten sposób nastrugać kilka stron, to chyba nie sprawdzasz już tej wiedzy (lbo nawet umiejętności pisania) jeśli nie pozwolisz mu dokończyć, nie?

To więc co dostają dysgrafie, to nie ułatwienie - bo mają takie same wymagania jeśli chodzi o posiadaną wiedzę, mają jednak okazję ją przelać na papier.

Gdyby taki dysgrafią/dyslektyk/osoba z innymi dysfunkcjami miała łatwiejszy test, to bym rozumiał ten zarzut.


Plus w ostatnich latach ponoć już dokładniej sprawdzają przed wydaniem oświadczenia, więc już nie jest tak, że każdy może sobie je dostać jak chce :)

Avatar Mijak
Właściciel
chupacabra001 pisze:
Może to kwestia wychowania i wpajania pewnych aksjomatów. Mi człowiek podaruje 5 groszy to przyjmę z pocałowaniem ręki. Bo to działanie na moją korzyść. Agresją należy odpowiadać wyłącznie na próby zaszkodzenia.

Mnie z kolei uczono, żeby być podejrzliwym wobec bezinteresownej pomocy, bo może się okazać nie być taka bezinteresowna ani nawet pomocna.

chupacabra001 pisze:
Aaa, to już zależy od środowiska w jakim się żyje. Jeśli człowiek musi sadzić ryż i potem to zbierać po 10h dziennie, to na nic mu wykształcenie. Musi tylko się znać na ryżu.

Z kolei jeśli zna się na bardziej dochodowych rzeczach, to może przenieść się do bardziej korzystnego środowiska. Nie zawsze to będzie możliwe, ale zasadniczo warto do tego dążyć.

chupacabra001 pisze:
Zauważ proszę, że ludzie z biedniejszych rejonów są niezwykłą konkurencją dla pracowników z rejonów bogatszych - czy to Polacy w Wielkiej Brytanii, czy to Ukraińcy w Polsce. Byłeś na Ukrainie? Ja byłem. W sklepach mają chłodziarki, ale wyłączone bo prąd drogi. Taksówkarz Cię wozi jakąś Wołgą co chyba Chruszczowa pamięta. Masakra. Ci ludzie zarabiają jakieś 400zł miesięcznie, a poza szlugami i ropą tam wszystko wcale nie tańsze niż w Polsce.
Ale taki zahartowany pracownik przyjedzie do Polski i dla niego 1200zł na lewo to zbawienie. A nasi płaczą że "pracę kradno"...

Są konkurencją nie dlatego, że pracują lepiej, tylko dlatego, że godzą się na niższe stawki i dłuższe godziny pracy. Gdyby Polacy zgadzali się pracować na tym samym stanowisku co Ukraińcy za takie same pieniądze, to każdy pracodawca wybierałby Polaków.

I w ten sposób dochodzimy do jednej rzeczy, w której faktycznie wydaje mi się, że następuje degeneracja społeczeństwa - czyli wszechobecne przekonanie, że z jakiegoś powodu "należy mi się" więcej, niż potrafię dać od siebie innym lub samemu sobie zorganizować.
Choć w sumie to też było od dawna.

Avatar chupacabra001
Opliko - masz więcej czasu na zastanowienie się, to nie jest ułatwienie?

Mijak pisze:
[Mnie z kolei uczono, żeby być podejrzliwym wobec bezinteresownej pomocy, bo może się okazać nie być taka bezinteresowna ani nawet pomocna

Uczono Cię tego w stosunku do obcych czy znajomych, rówieśników? To spora różnica. Jeśli znajomy coś mi daje to nie wyskakuję z ryjem, bo to raczej nic podejrzanego.

Mijak pisze:
Z kolei jeśli zna się na bardziej dochodowych rzeczach, to może przenieść się do bardziej korzystnego środowiska. Nie zawsze to będzie możliwe, ale zasadniczo warto do tego dążyć.

Zostań programistą w Birmie albo w Chinach w latach 70-tych. Powodzenia.
Nie wszędzie jest taka sposobność do nauki jak dziś w Polsce. Dziś to wygląda tak: Mamy internet. Chcesz być programistą? Znajdziesz kursy, wyrobisz praktykę. Chcesz być grafikiem komputerowym? Też znajdziesz tutoriale, wyrobisz praktykę, założysz portfolio.
Ale w Birmie? Bierz kuszę i idź do dżungli polować. Albo zapi***alaj sadzić ryż.

Mijak pisze:
Są konkurencją nie dlatego, że pracują lepiej, tylko dlatego, że godzą się na niższe stawki i dłuższe godziny pracy. Gdyby Polacy zgadzali się pracować na tym samym stanowisku co Ukraińcy za takie same pieniądze, to każdy pracodawca wybierałby Polaków.

Tak, to prawda. Mój brat pracuje jako taksówkarz w korporacji EcoCar.
Tam w ogóle nie biorą Ukraińców. Głównie dlatego, że klient lubi se pogadać, a z Ukraińcem ciężko.
No i jeżdżą jak popie**oleni... Na Ukrainie wiózł mnie taki taryfiarz, typ robił znak krzyża przed każdym zakrętem. W sumie mu się nie dziwię, bo ta Wołga serio pamiętała Chruszczowa... I tak zapi***alał 100 km/h.
Z kolei mój ojciec jest leśniczym. Ma on do czynienia z kierowcami którzy biorą drewno.
Byli tam też tacy Ukraińcy. Jeździli jak poje**ni po tym lesie, co kurs to sprzęt uszkodzony.
Więc owszem, Ukraińcy są kiepskimi pracownikami. Ale za to są tanią siłą roboczą i mało roszczeniową. Zahartowaną. I dlatego jest na nich popyt. Niedaleko mam Żabkę, sami Ukraińcy tam pracują - po polsku gadają, ale słychać po akcencie...

Mijak pisze:
I w ten sposób dochodzimy do jednej rzeczy, w której faktycznie wydaje mi się, że następuje degeneracja społeczeństwa - czyli wszechobecne przekonanie, że z jakiegoś powodu "należy mi się" więcej, niż potrafię dać od siebie innym lub samemu sobie zorganizować.
Choć w sumie to też było od dawna.


Racja, racja... I nie mówię, że degeneracja jest wyłącznie oznaką dzisiejszych czasów. Kiedyś też tak bywało od czasu do czasu. Na przykład renesans, kiedy wymyślano rozmaite tortury i palono na stosach za byle gówno [taak, to renesans, nie średniowiecze], albo prawie cały XX wiek...

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Właściwie barok, nie renesans.

No i w sumie Ukraińcy co najwyżej poprawią nam gospodarkę, bo nawet z nimi nie rozmnażamy się dość szybko. Właściwie potrzebujemy więcej imigrantów.

Avatar pan_hejter
Jeżeli jest zatrudnienie naniższych stanowiskach to rozwija się gospodarka zwiększając ilość miejsc pracy na wyższych stanowiskach. Jeżeli celuje w wyższe stanowiska to jak najbardziej na ręke są mi Imigranci z Ukrainy bo napędzają gospodarke i zwiększa to moją szanse na lepsze zarobki. Niemcom nie zaszkodzili a wręcz pomogli imigranci z Polski.

Avatar chupacabra001
Znawca, Ukraińcy sami się wiele lepiej nie mnożą. To kwestia kultury, po prostu ludzie NIE CHCĄ mieć dzieci. Kto z tutaj zgromadzonych chciałby mieć trojkę dzieci lub więcej? Bo ktoś musi, minimum egzystencjalne to 2,11 na parę. W Europie chyba tylko Watykan ma mniejszą dzietność...
I co barok? Odnośnie tortur to właśnie renesans. Dopiero pod koniec baroku, czyli jakoś w połowie XVIII wieku odchodzono od tortur. I wieele różnych sadystycznych wynalazków do tortur pochodzi właśnie z renesansu.

Hejter, akurat miejsca pracy nie są takie ważne, ale to już inny temat...
Jasne, Ukraińcy są pożyteczni bo się biorą za pracę której żaden Polak nie chce się podjąć, zupełnie jak Polak na zachodzie.

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
Bardziej mi chodziło o stosy, bo wtedy się urządzało polowania na czarownice i inkwizycja mogła robić co chciała.

Avatar Baturaj
Chyba nie masz zbyt dokładnej wiedzy na ten temat.

Avatar kulujulu
[post niezaangażowany merytorycznie w dyskusję]
chupacabra001 pisze:
Kto z tutaj zgromadzonych chciałby mieć trojkę dzieci lub więcej?
ja bym dużo dzieci chciał mieć ale obstawiam że rzeczywistość zweryfikuje to marzenie pozdrawiam[/post niezaangażowany merytorycznie w dyskusję]

Avatar Pobozny
kulujulu pisze:
[post niezaangażowany merytorycznie w dyskusję]ja bym dużo dzieci chciał mieć ale obstawiam że rzeczywistość zweryfikuje to marzenie pozdrawiam[/post niezaangażowany merytorycznie w dyskusję]

Avatar CzarnyGoniec
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:
Bardziej mi chodziło o stosy, bo wtedy się urządzało polowania na czarownice i inkwizycja mogła robić co chciała.
Cóż, palenie czarownic na stosach to w bardzo dużej mierze zasługa świeckich sądów.
Kościelna inkwizycja wbrew stereotypom była zwykle "tymi sprawiedliwymi". Miała znaczną przewagę nad sądami świeckimi wynikającą z wykształcenia jej członków i z wysokiego stopnia zorganizowania.

W sądach świeckich bywało tak, że sędzią nie był prawnik, tylko np. wójt i jego jakiś kolega.
Upraszam teraz może nieco, ale no... Kościół był wtedy tak potężny nie przez mamienie umysłów prostaczków*, a w dużej mierze dzięki bardzo sprawnej organizacji i fachowości w wielu dziedzinach życia. To były czasy, gdy księża i mnisi naprawdę byli elitą intelektualną.

*nie twierdzę rzecz jasna, że tak nie robił. To temat na osobną dyskusje. Po prostu nie przeceniałbym tego elementu władzy

Nie zamierzam oczywiście również negować palenia na stosie i torturowania w imię Kościoła, bo to zjawisko istniało. Można przyjrzeć się choćby biografii tego pana:
pl.wikipedia.org/wiki/Tom%C3%A1s_de_Torquemada

I też inna sprawa, że dużo bardziej obfite w stosy były kościoły protestanckie. W XVI wieku w tych krajach spalono bodajże 8 razy więcej "heretyków", niż w krajach katolickich. Dla ateisty jeden pies - to i to zabójstwo w imię wiary, ale myślę, że katolicy mogliby się poczuć dotknięci zrównywaniem ich z protestantami.

Avatar ZnawcaLiteraturyPolskiej
W sumie różnica jak między Mao, a Hitlerem.

Avatar Pobozny
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:
W sumie różnica jak między Mao, a Hitlerem.



A raczej jak Rooseveltem, a Mao

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar Mijak
Właściciel: Mijak
Grupa posiada 52095 postów, 1182 tematów i 322 członków

Opcje grupy Wielki Zderz...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Wielki Zderzacz Poglądów