Właściciel
Spędziłeś pracowicie cały dzień, gdyż dopiero tuż po zachodzie słońca pozwolono skończyć Wam pracę. Teraz dobrym pomysłem jest pójście w ślady innych i udanie się do stołówki.
Właściciel
Pełna była żołnierzy siedzących przy długich, wspólnych ławach w łącznej liczbie czterech, którzy jedli, pili, śmiali się i rozmawiali. Poza tym przy każdej stała odpowiednia ilość krzeseł oraz wszystkie zastawiono najróżniejszymi napitkami i strawą, które czeladź uzupełniała w miarę potrzeb wojaków lub znikania ich ze stołów. Dodatkowo zauważyłeś stojącą nieco dalej ławę, znacznie krótszą, przy której zasiadała znacznie mniejsza ilość osób, najpewniej oficerów, a także zastawiona była bardziej wykwintnymi przysmakami. Jak zdołałeś dostrzec, możesz podzielić swoich ludzi tak, aby zajęli miejsca przy wszystkich czterech ławach lub posłać ich zwartą grupą do jednej, najmniej zapełnionej (mowa o jednej z tych dla prostych żołnierzy, a nie dla oficerów).
Wybrał pierwszą opcję, gdyż jego oddział musiał się zaaklimatyzować.
Właściciel
Wykonali rozkaz bez szemrania i zajęli miejsca przy wszystkich ławach poza tą oficerską, gdyż to tam właśnie powinieneś się teraz udać, bo choć siedzenie wspólnie z żołnierzami zaskarbi Ci ich szacunek, to z pewnością będzie inaczej w wypadku wyżej postawionych wojaków Cesarstwa.
Problem jeden, nie był oficerem, a ich rozkazy wypełniał, więc raczej wybrał siedzenie ze swoimi.
Właściciel
Dowodziłeś nimi, więc mogłeś, a tutaj każdy oficer pewnie wypełnia zlecenia od innego, jednak klamka już zapadła, więc zasiadłeś wraz ze swoimi ludźmi przy jednej ze wspólnych ław. Zauważyłeś, że rozmowa niezbyt im się klei, podobnie jak w wypadku siedzących najbliżej ich żołnierzy. Przy pozostałych stołach sytuacja wyglądała dość podobnie.
-I jak tam? Opowieści wam się skończyły?
Właściciel
- Atmosfera taka gęsta, że mógłbym ją kroić nożem. - odparł siedzący obok Ciebie żołnierz i podrzucił nożyk, którym to odkrajał sobie kawałek mięsa. Kilku zareagowało cichym lub nerwowym śmiechem, ale pozostali nie zmienili się ani na jotę, wciąż niezbyt chętni do śmiechu czy rozmowy.
-Możesz wyjaśnić, może będę w stanie ją przerzedzić.
Właściciel
Najwidoczniej nie załapał o co Ci chodzi, ale nie miał zamiaru pytać, więc jedynie wzruszył ramionami i zabrał się za konsumpcję swojego mięsiwa.
-Nie możecie się odnaleźć, czy co?
Właściciel
- Bardziej wolelibyśmy wiedzieć, dlaczego traktują nas tu gorzej. - odparł jeden z żołnierzy, w równym stopniu do Ciebie, co do reszty oddziału spoczywającego przy tej ławie oraz siedzących nieopodal żołnierzy Cesarstwa.
-Gdyż? Po czym to poznajecie?
Właściciel
- Bo mają nas w dupie i każą nam wykonywać zadania, które powinni zrobić jacyś prości chłopi albo robotnicy, a nie żołnierze? Co jeszcze będziemy musieli robić? Może jutro dostaniemy rozkaz czyszczenia stajni albo fosy?
-Wszyscy jesteśmy żołnierzami, nawet w tych czasach. Wiem, że wam się to nie podoba, jednakże Cesarstwo nie odeśle nas do domów, a bezczynnie nie możemy siedzieć. Zwłaszcza, gdy nie wiadomo, kiedy czeka na nas atak ze strony wroga.
Właściciel
- Żeby były chociaż jakieś domy. - mruknął ponuru wojownik i w tej atmosferze zakończyliście kolację, aby później udać się na spoczynek.
Rankiem zostaliście obudzeni przez regulaminową pobudkę, ale pod drzwiami Waszego baraku czekał już jakiś mężczyzna, który zabronił Wam udawać się na zbiórkę, twierdzą, że ma dla Ciebie i reszty oddziału jakieś "specjalne zadanie."
Był w średnim wieku, niewiele młodszy od Ciebie (biorąc pod uwagę wiek, na który wyglądasz, nie ten realny), odziany w przeszywicę, kolczugę i elementy pancerza płytowego. Nosił przy pasie dwa sztylety i miecz długi, a na plecach tarczę i kuszę, kołczan pełen bełtów miał przewieszony ukośnie przez pierś.
-Tak? Jakie jest to specjalne zadanie?
Właściciel
- Za mną, panowie. - odparł tylko enigmatycznie i udał się w stronę bramy. - Wszyscy, ale już.
Dał znak drużynie, że ruszają. Sam również udał się za nieznajomym.
Właściciel
- Jakie doświadczenie mają Twoi ludzie? - zagaił podczas wędrówki owy nieznajomy, który wcale taki nieznajomy już nie był: - Poza tym, zwę się Bolsyt. A Ty?
Cerevouils Horalidis Plorentes Klof z rodu Przeklętych
-Cerevouils Horalidis Plorentes Klof z rodu Przeklętych, jednakże wystarczy Klof. Moi ludzie posiadają dobre wyszkolenie, a na dodatek są doświadczeni w sprawach eliminowania zagrożenia. Bandyci, potwory, takie sprawy.
Właściciel
- O, potwory, właśnie! - powiedział głośno i klasnął w dłonie, wzbudzając szmer rozmów pośród Twoich ludzi. - Jakie dokładnie?
-Produr. Nie jest to coś, o czym chcę mówić.
Właściciel
Po ciele mężczyzny przeszedł dreszcz, acz szybko go stłumił i splunął na bok.
- Cholerne Demony... Sam też zabijałem kiedyś niektóre, kiedy byłem najemnikiem. Jakiś Demonolog z wielkimi ambicjami, a małym doświadczeniem ściągnął z Pustki tyle tego cholerstwa, że nie mógł go kontrolować i rozlały się po okolicy pełnej wiosek i miast... Brrr. Głównie dlatego wstąpiłem do armii Cesarstwa.
Cerevouils Horalidis Plorentes Klof z rodu Przeklętych
-Każdy powód jest dobry, jeżeli jest szlachetny.
Właściciel
- Powiedzmy. - mruknął krótko i po chwili zatrzymał się na małym wzniesieniu, wskazując na kopce usypane kilkaset metrów dalej. - Widzisz? Wieśniacy mówią, że to miejsce to kurhany usypane dla dawnych wielkich wojowników z tych okolic, a jednocześnie miejsca pełne skarbów. Jednakże ostatnio mówi się, że coś tam zaczęło straszyć, znikają nie tylko ci, którzy zapuścili się tam z chciwości, ale też ci, którzy zwyczajnie przechodzą obok... Dowództwo uznało, że skoro macie doświadczenie w zabijaniu potworów to możecie zbadać tę sprawę.
-Od jak dawna się to dzieje?
Właściciel
- Wieśniacy mówią, że od kilku tygodni, może miesiąca, ale równie dobrze te dziwne zjawy mogły tam być od zawsze i dopiero coś niedawno rozsierdziło je tak, że postanowiły opuścić swój dotychczasowy dom.
-Ilu liczyła największa grupa, która została tam wysłana i poległa?
Właściciel
- Jeśli masz na myśli żołnierzy z naszego garnizonu to jesteście pierwszą, przed Wami posłano jedynie dwóch zwiadowców, o których słuch zaginął... Poza nimi wcześniej zapuszczali się tu wieśniacy, łowcy skarbów i inni awanturnicy, ale raczej z podobnym szczęściem, choć kiedyś z reguły uciekali wystraszeni niemalże na śmierć, ale żywi.
-Ci, którzy uciekli, co opowiadali?
Właściciel
- Nie mam bladego pojęcia, żadnych nie spotkaliśmy i żadni nie poprosili nas o pomoc, ale możecie spróbować wypytać mieszkańców okolicznych wsi, prędzej od nich dowiecie się czegoś niż od tych poszukiwaczy, którzy już dawno opuścili te okolice, nie mogą zdobyć nic cennego.
-Rozumiem. Teraz możemy przejąć inicjatywę?
Właściciel
- Macie wolną ręką, byleby tylko to, co się tam gnieździ zniknęło albo zginęło... I to jak najszybciej.
Właściciel
Bolsyt przysiadł wygodnie na trawie i machnął na Was ręką. Najwidoczniej miał zamiar czekać w pobliżu aż do chwili, gdy uwiniecie się z tym zadaniem.
Mało czasu dał, lub on ma za dużo. Wyznaczył ludzi, żeby ci ruszyli do okolicznych wiosek, by zdobyć informacje. Sam z pozostałymi ruszył w stronę kurhanów.
Właściciel
//Ilu tych ludzi po wioskach rozesłałeś?//
Właściciel
//KKK.//
Mimo zapewnień mężczyzny o duchach straszących tych, którzy chcieli wejść do kurhanów lub obok których przechodzili, to nic Was takiego nie spotkało i spokojnie dotarliście do samych kopców. Cóż, większość wykazała się jednak przezornością i w razie czego dobyła broni.
Trzeba było pozostać ostrożnym i mieć każdą stronę na uwadze.
Właściciel
W sumie dobry plan, ale równie dobrym byłoby wejście do środka, sprawdzenie terenu wokół kurhanów czy cokolwiek podobnego.
To była część jego planu, więc zajął się sprawdzeniem terenu z drużyną.
Właściciel
Wokół kurhanów nie znalazłeś nic ciekawego czy niepokojącego.
Przynajmniej tyle. One same czymś się wyróżniały?
Właściciel
Niczym, może kiedyś, ale obecnie zarosły mchem, ziemią, trawą i roślinami zielnymi na tyle, że nie odróżniłbyś ich od zwykłych pagórków, gdybyś przechodził obok, a nie zostałbyś tak szczegółowo o wszystkim powiadomiony jak wcześniej.