Obejrzał każdy z pojemników z osobna, chcąc zyskać przynajmniej ogólne pojęcie co może w nich być.
- To również może trochę zająć, ale chętnie się tym zajmę, Tojo-sama. Nie powinno być problemu, aczkolwiek należałoby ustalić kwotę, jaką maksymalnie możnaby na przewodnika wydać.
Konto usunięte
- Nie więcej jak 300 funtów (egipskich). Tylko postaraj się znaleźć jakiegoś rozumnego. - To mówiąc, wyjął rzeczoną sumę z portfela i podał służące. - Ja będę w tamtej knajpce. - Wskazał lokal po drugiej stronie ulicy.
// Jak ty ten japoński odmieniasz
//co masz na myśli? Coś spieprzylam?
Skinęła pokornie, wzięła pieniądze i zniknęła w tłumie.
Konto usunięte
A on wszedł do knajpy.
// Nie, po prostu nie rozumiem tego. Naucz mnie pls
// "-sama" to forma przyrostka grzecznościowego w języku japońskim. Podobnie jak "-kun", czy "-san" //
//specjalnie żeby nikt się nie pogubił używam jednej końcówki >_>
Krótka lekcja japońskiego
-sama odnosi się do osoby o sporo wyższym statusie/autorytetu/Jezusa/Boga/egoisty/wykreśl niepotrzebne
// od siebie dodam zaś, że w stosunku do mężczyzn używa się "-san" lub "-kun". "-san" to zwyczajowy i najbardziej popularny zwrot grzecznościowy, który na polski znaczy po prostu "Pan/Pani", zaś "-kun" używany jest praktycznie wyłącznie do mężczyzn i przez osoby wyższego statusu niż rozmówca. //
//Vader nie akceptuje waszych mongolskich sztuczek.
//Mnie te przydomki podczas oglądania anime wkurzają...
//mnie wkurza gdy nie wiem czy to imię czy nazwisko
// Właśnie, jak to z tym jest? Raz pierwsze co to imię, a raz nazwisko ;-; //
//Zrobił się offtop o gramatyce japońskiej...//
Właściciel
Max:
No i nadszedł wieczór.
FD_God:
- Ta jego dzisiejsza wyprawa musiała przynieść jakieś efekty, skoro był tak spokojny. - powiedział ten sam Niemiec.
- Wie ktoś właściwie, po co tam poszedł? - spytał dla odmiany gestapowiec, odrywając się od książki.
Vader:
Twój szef miał posłuch tak duży, że zatrzymali się i stali bez ruchu.
Killroy:
- No, nareszcie. Grać w karty i chlać to ja mogę u siebie, zapisałem się dla złota. - mruknął jeden z najemników.
Zygarde:
- Więc...? Czego pan chce i w jakiej ilości?
Omeg:
Najprawdopodobniej w skrzyniach były zapasy pożywienia, namioty, broń, amunicji i tym podobne, zaś w beczkach to, co na pustyni przyda się najbardziej - woda.
GD:
Cóż, była to podrzędna speluna, ale oferowała cień, zimne napoje i coś na ząb.
Abby:
No cóż, to się jej udało. Ale co dalej?
-No, a teraz gadać, co zgubiliście i gdzie.
Konto usunięte
Siedział czekając na kelnera. Bo jest tu kelner, tak?
//ile osób wynosi wyprawa niemiecka?//
Poszła rozglądać się wśród straganów. Tymże się calym sercem zajęła.
-Ja tam nawet nie wiem dokąd wyruszył, tak szczerze. No, ale może rzeczywiście mu się powiodło.
//Ja, Gruba, Omeg, Abby i Ty.//
Ruszył chwiejnym(dobrze napisałem?) krokiem w stronę siedziby ekspedycji. Oczywiście próbował tam trafić. Płacił cały czas za alkohol.
Konto usunięte
Próbuje sobie przypomnieć, czy ma w ogóle jakąś kwaterę tutaj.
Właściciel
Vader:
- Nic nie zgubiłem. - powiedział jeden z tragarzy, reszta wygłosiła takie same lub podobne oświadczenia.
GD:
Owszem, był kelner, który podszedł do Ciebie.
- Podać coś? - spytał z tak starannie wymuszonym uśmiechem, że wyglądał prawie jak prawdziwy.
Zygarde:
//A na co Ci to wiedzieć? Tragarze będą nosić zapasy, a nie Was :V//
Abby:
Jak na złość, nikt nie miał przypiętej plakietki z napisem "przewodnik."
FD_God:
- Może dzięki temu wyruszymy stąd jeszcze szybciej?
Max:
//Dobrze.//
Po zapłaceniu raz, nie było już potrzeby płacić znowu. Niemniej, zataczając się i kilka razy wywracając, trafiłeś w końcu do owej kwatery.
Killroy:
Kwatera? Ździebko za dużo powiedziane, nie miałeś osobnego pokoju, a co najmniej osobne łóżko.
-Zmieniły wam się ciężary. Nie kłamać, obserwuję was od załadunku.
Rozejrzał się niekoniecznie po kwaterze. Ogólnie głowa mu wszędzie latała.
Konto usunięte
Poszedł się glebnąć na wyrku. Jest w osobnym pomieszczeniu czy jak?
Dla uproszczenia uznał, że jego zadanie polegało na skatalogowaniu dostawy, więc skoczył z powrotem do piwnicy po notes po czym po kolei zapisywał co najprawdopodobniej znajdowało się w każdej ze skrzynek, otwierając je jedynie w ostateczności. Zamiast tego starał się szukać szpar lub etykiet, które pomogłyby w oszacowaniu zawartości każdej z nich.
//przez chwilę zapomniałam, że szukam orzewodnika ;_;
Szukała kogoś, kto wyglądał na schludnego tubylcę.
Właściciel
Vader:
Wbili oczy w ziemię lub zaczęli nerwowo zerkać na siebie czy też wokół.
Max:
Wobec tego najlepiej udać się spać.
Killroy:
Gabinet szefa to jedno pomieszczenie, pokój do rozrywek, w którym siedzą najemnicy to drugi, a ten z łóżkami trzeci.
Omeg:
Udało Ci się tak zrobić ze wszystkimi, jedynie jedna skrzynia, stosunkowo mała, była szczelnie zamknięta oraz pozbawiona etykiet czy tym podobnych.
Zygarde:
- Hmmm... Mało trochę, oui?
Abby:
Znalazłaś takowego, on również przechadzał się między straganami.
Próbował dostać się do pokoju.
Zaczęła zmeirzać w jego stronę, nie chcąc jednak zwracać na siebie uwagi.
Konto usunięte
Poprosił jakiś lokalny przysmak, który prawdopodobnie wywoła u niego rozwolnienie
Konto usunięte
To poszedł spać do swojego wyrka.
-Patrząc na ten skwar na zewnątrz to idzie się zastanawiać czy rzeczywiście chce się stąd wychodzić.
-Zakończy się to dla was dobrze, jeżeli powiecie prawdę.
Jakaś tajemnicza skrzynka - zanotował, po czym dla zasady obejrzał beczki, żeby zobaczyć, czy żadna się jakoś nie wyróżnia. Jeśli nie, zanotował iż wszystkie są wypełnione wodą.
Właściciel
Max:
Szczęśliwie nikogo nie było, a więc nikt nie był świadkiem Twojego wręcz agonalnego stanu, ale zdołałeś jakoś dotoczyć się do swego łóżka.
Abby:
Niczym wojownik cienia z dawnych, japońskich podań, ninja, zakradłaś się do niego niezauważona.
GD:
Skinął głową i wziął od Ciebie zapłatę. aby później udać się z zamówieniem do kuchni, gdzie też zostanie ono oczywiście wykonane.
Killroy:
No i poszedłeś spać.
//Obudzę Cię następnego dnia w grze.//
FD_God:
- Tamten młody nie chciał. - powiedział jeden z żołnierzy, zanosząc się śmiechem, większość mu zawtórowała.
Vader:
- My mówić, mówić. - powiedział w końcu jeden z tragarzy, zapewne w imieniu pozostałych. - No więc... My dostawać zapłatę od kupca za przeniesienie towarów, tak? Ale poza tym my czasem oddawać ich część dla innego klienta, on też dobrze płacić.
Omeg:
Owszem, zawartość wszystkich była Ci bliżej znana, bowiem była to rzeczywiście woda. W przeciwieństwie do owej tajemniczej skrzynki, która rozbudzała Twoją ciekawość. Jednakże ciekawość to pierwszy stopień do piekła, nieprawdaż?
Zygarde:
- Masz pieniądze? - spytał, dokonując wymownego gestu w postaci pocierania o siebie kciuka i jeszcze jednego palca (nie wiem, który to ten obok kciuka, serdeczny?).
//Wskazujący. Serdeczny przed małym. //
Zasnął.
Konto usunięte
Siedział sobie czekając na posiłek, a w międzyczasie studiował mapę rzekomo mającą prowadzić do mitycznego skarbu
-No to się też tak nie cieszcie, bo pewnie niedługo już sami będziemy musieli się stąd zabrać.- Powiedział jeszcze na krótko przed wygłoszeniem tego dołączając do śmiechu.
Przemyślał swoje opcje. Otworzenie skrzynki metodą siłową byłoby zapewne dość proste, lecz ktoś mógłby się poważnie zdziwić, a tego Xavier naprawdę nie chciał. Rozejrzał się dookoła, czy lub ilu potencjalnych świadków było w pobliżu.
-A ja dobrze strzelać i tropić, więc?
Uśmiechnęła się lekko i powitała owego człowieka.
- Dzień dobry, jak mija panu dzień?
Właściciel
Max:
//Dobrze wiedzieć. Obudzę Cię rankiem w grze.//
GD:
Z mapy wyczytał jedynie tyle, że najpierw idziecie na południe, później na południowy zachód, a wtedy otrzymał od kelnera swój posiłek.
FD_God:
- Im szybciej zdobędziemy ten skarb tym lepiej. - mruknął członek Abwehry.
Omeg:
Zapasy dostarczono na tył Waszej kwatery, więc nie masz się kim martwić, bowiem lwia część członków ekspedycji odpoczywała w środku, a wartownicy byli z drugiej strony. Teoretycznie mogliby nakryć Cię Japończycy oraz sam Maximilian lub jeden z żołnierzy, którzy wyszli do miasta i jeszcze nie wrócili.
Vader:
Mrugnął kilka razy i nieco przekrzywił głowę, nie wiedząc najwidoczniej co masz na myśli.
Abby:
Odwrócił się i spojrzał na Ciebie z wyraźnym zaskoczeniem, zapewne byłaś pierwszą spotkaną Azjatką w jego życiu.
- Yyy... No tak... Całkiem nieźle... A pani...?
-Zastrzelę was za dalsze takie numery. Jeżeli któryś z was ucieknie, to i tak go znajdę.
Wyciągam pieniądze, raczej nie wysłali mnie bez niczego.
- Również miło, jednak trudno mi się odnaleźć w takim gwarnym miejscu jak to. Zna pan tę okolicę?
-Zależy czy tylko będzie warto, kto wie co nas czeka po drodze.