Właściciel
Wiewiur:
//Ja? Ja nie mam żadnych książek o hieroglifach :V//
Wszedłeś do środka, o dziwo było tu prawie całkowicie pusto, jedynie kilku Arabów oraz bibliotekarka.
Max:
W odpowiedzi wskazał na pity przez Ciebie trunek.
- Najlepszy psycholog. Nie dość, że tani, to jeszcze pozwala zapomnieć o problemach.
Killroy:
Zastałeś tam co zwykle, a więc sporą grupę najemniorów, którzy starali się zabić czas na różne sposoby: Grali w karty, siłowali się na rękę, obijali sobie nawzajem pyski, grali w rzutki, bawili się nożami, czyścili i sprawdzali broń.
Vader:
Gdy tłum nieco zrzedł, doliczyłeś się, że wszyscy są na miejscach, ale trzech tragarzy jakby niosło mnie...
FD_God:
Skinęli głowami i okularnik zaczął zbierać karty, a następnie ponownie je tasować.
Zygarde:
Tych właściwie jest bez liku, różnią się właściwie tylko klientelą i zasobnością ich portfeli.
Omeg:
No i śniłeś sobie o słonecznej Barcelonie, ale stan ten nie trwał długo, gdyż ktoś gwałtownie wyrwał Cię z objęć Morfeusza poprzez zaciśnięcie dłoni na Twoim barku i potrząsanie nim.
- Wstawaj. Wstawaj! - mówił jakiś głos z silnym, niemieckim akcentem, co w sumie nie było niczym nadzwyczajnym w Twojej wyprawie.
Właściciel
Gruba, Abby:
Jako że mieliście nader dużo czasu wolnego, a Wasi towarzysze zabijali go poprzez słuchanie niemieckiej muzyki, upijanie się i grę w karty, Wy uznaliście, że istnieją lepsze sposoby na zabicie czasu, więc opuściliście Waszą kwaterę, aby później udać się główną ulicą na spacer.
///Inne, tak? Bo tam jest mnie.
-Polejcie mi jeszcze, panie Abwehry.- Powiedział do podporucznika nadstawiając kieliszek, w międzyczasie czekając na swoje rozdanie.
Wchodzę więc do takiej z której byłby widok na miejsce gdzie miał czekać Żabojad.
// pisałem na telefonie, i korekta chyba zmieniła ;-;//
Podszedł do bibliotekarki.
- Witam, są gdzieś tutaj książki o hieroglifach?
-To chociaż jakaś osoba z którą mogę o tym NORMALNIE porozmawiać?
Konto usunięte
Oparł się o ścianę i zapytał grupy-Długo będziemy czekać?
Konto usunięte
Taichi założył ręce za plecy i przechadzał się powoli, poszukują jakichś ciekawych rzeczy na straganach
Podniósł głowę i powieki
- Coś się stało? - wymamrotał półprzytomny
Właściciel
Vader:
//Mniej. Zabrakło jednej literki.//
FD_God:
Opróżnił flaszkę, w której niewiele zostało i odstawił ją na bok, akurat aby otrzymać porcję kart od członka tajnej policji Trzeciej Rzeszy.
Zygarde:
Nazwy kafejki pewnie nigdy nie poznasz, bo arabski nie jest Twoją działką. Niemniej, kilka stolików wraz z krzesłami zapewnia idealny widok na owe miejsce, a daszek nad nimi daje nieco cienia.
Wiewiur:
W odpowiedzi wskazała na długi rząd półek.
Max:
- Normalnie? Czyli jak?
Killroy:
-Ch** wie, szefa pytaj. - powiedział jeden z najemniorów znad swoich kart, wyjmując jednocześnie papierosa z gęby, żebyś mógł zrozumieć o co mu chodziło.
Gruba:
//Gdyby zdefiniował jakoś "ciekawy" byłoby fajnie.//
Omeg:
- Nowa porcja zaopatrzenia, zajmij się tym. - wyjaśnił i nie powiedział nic więcej, wychodząc z pomieszczenia.
-Czyli bez takiego gówno wartego barmańskiego pocieszenia! I ma naprawdę słuchać.
Ruszył tam, ciekaw czy dowie się czegoś czego jeszcze nie wiedział. Chyba spędzi cały dzień, i jeśli mu pozwolą to noc, na czytaniu tych książek.
Konto usunięte
// Niecodzienny, nietuzinkowy. Starożytne pamiątki, wymyślne sprzęty, ozdoby
No to teraz najlepiej sprawdzić własne rozdanie i pozbawić kieliszek jego zawartości.
I w tym cieniu odpoczywam starając się na oku mieć miejsce spotkania.
A więc zbliżył się do nich, po kryjomu łapiąc za rewolwer.
Właściciel
Max:
- A co ja jestem? Księga pradawnej, barmańskiej wiedzy? Nie znam się na takich sprawach, a nikt kogo znam, też się w sumie nie zna.
Wiewiur:
Ogrom zebranych tu dzieł oszałamiał i aż zaprało Ci dech w piersi. Było tu właściwie wszystko: Nowsze magazyny i gazetki, starsze książki z ręcznie rysowanymi ilustracjami i nawet stare, opasłe tomiska, pod ciężarem których uginały się półki.
Gruba:
Przede wszystkim były tu robione seryjnie, tanie i tandetne pamiątki dla turystów, do tego jakieś napoje i przekąski.
FD_God:
Znów zdrowo Tobą kopnęło, a nim zdążyłeś sprawdzić karty, usłyszałeś dobrze znany Ci głos:
- Baczność! - krzyknął Maximilian von Krieg już od progu, mierząc ten pie**olnik stalowym wzrokiem.
Zygarde:
W końcu pojawił się tam ktoś w lokalnym stroju Beduinów, lecz blada cera i zakręcony wąsik pod nosem sugerują, że jest to Twój Francuz.
Vader:
Zbliżyłeś się, z dłonią zaciśniętą na kolbie rewolweru.
Killroy:
- Tam gdzie zawsze. - odparł inny, wskazując ruchem głowy drzwi do gabinetu, aby później wrócić do gry w rzutki.
Zaczął więc zafascynowany i ucieszony czytać. W końcu będzie miał jak przeczekać czas do wyruszenia ekspedycji. Gdyby mógł, zostałby tu i nocą. // W sumie, jeśli nic ciekawego się nie wydarzy, to odpisz jak będą chcieli go wygonić z biblioteki.//
Przycisnął lufę do jednego z tych, którzy nieśli mniej, niż powinni.
-Nie zgubiłeś czegoś?
Konto usunięte
- Mikuko, jak sądzisz co było by odpowiednim prezentem dla Cesarza? -
W takim razie wychodzę z knajpy i idę w stronę bagietkożercy
Miejmy nadzieję, że kilka kieliszków jakoś go nie sponiewierało, a tak to ustawił się od razu z resztą na baczność.
- Dzięki za szczegółowe instrukcje - mruknął, po czym z braku lepszych pomysłów postanowił wyjść i przy odrobinie szczęścia fizycznie zobaczyć ów nową dostawę.
Konto usunięte
Podszedł do wskazanych drzwi i zapukał. Nie chciał wchodzić od razu bo nie pamiętał, czy szef czasem nie zamawiał sobie dz**** do pokoju, a seksy z dz*wkami szanować trzeba i ich prywatność.
Właściciel
Max:
I tym akcentem skończyłeś flaszkę.
Wiewiur:
//Tsa, odpiszę mu, jak zacznie się wieczór w grze.//
Vader:
- Bandyta, bandyta! - krzyknął i rzucił się do ucieczki, a pozostali również się rozbiegli.
Zygarde:
- Bonjour! - krzyknął na Twój widok. - Mesieur chce zakupić tragarzy, oui?
FD_God:
- Banda z Was chlejusów, karciarzy i dupków! Zrobił coś ktoś dziś pożytecznego? - spytał, i zaczął chodzić po pomieszczeniu, zapewne zaczyna się jeden z jego słynnych napadów szału.
Omeg:
Szczęśliwie były one tuż przed wejściem, a mianowicie były to beczki i skrzynie.
Killroy:
- Wejść! - krzyknął, więc zapewne nie jest zajęty, a przynajmniej nie w ten sposób.
///Gdy masz lufę przyłożoną do pleców to pierwsze co robisz to biegniesz? Wiem że czarni to debile, ale strach chyba odczuwają. Chyba.
Konto usunięte
Wszedł mówiąc od razu-Kiedy zacznie się ta ekspedycja?
On postanowił się wtedy nie odzywać, może wtedy mu przejdzie ten napad lub przynajmniej do niego nie będzie mieć pretensji, zawsze można też powiedzieć, że wysłali młodego do jakiejś roboty.
//Czy moja postać umiała w Francuski (język)//
Właściciel
Vader:
//Czuli strach i dlatego uciekli?//
Max:
- Zapłać za poprzednią.
Killroy:
Twój szef palił właśnie cygaro i chował pod biurko coś, co mogło być flaszką.
- Sprawa ma się, ku*wa, tak, że jeszcze czekam na te pie**olone wielbłądy. - odparł. - Ale poza tym? Może nawet pojutrze.
FD_God:
Z racji brak odpowiedzi westchnął ciężko, mruknął coś po niemiecku i odszedł do swojej kwatery, stukając po drodze pięścią w ścianę.
Zygarde:
//Gość mówi tak, że to rozumiesz, ja dodałem te kilka słówek po francusku, żeby ubarwić i uwiarygodnić dialog :V//
No cóż, jak sytuacja z tłumem?
Konto usunięte
-Ja pie**olę. "Nawet" pojutrze? To ku*wa świetnie.-Powiedział z sarkazmem wychodząc z pokoju.
-Cóż, zdecydowanie mogliśmy powiedzieć o tym, że wysłaliśmy młodego po coś...- Rzucił jeszcze w kierunku całej reszty obecnych.
//Jak jego budżet i w ogóle?
- Sądzę, że nie ma go tutaj. - odrzekła cicho. - Cesarzowi należy się coś wyjątkowego, nie tani falsyfikat z pierwszego z brzegu straganu, Tojo-sama.
Konto usunięte
- Jak zawsze dobrze radzisz. Aczkolwiek i na straganach, może trafić się perła wśród kupy gruzu. -
Właściciel
Vader:
Jakoś niespecjalnie zareagowali.
Killroy:
Mruknął coś, zapewne obelgę, a Ty opuściłeś pokój, wracając do swoich mord najemników.
FD_God:
- Wtedy gadałby, że powinniśmy ruszyć dupsko sami, że młody się nie nadaje i w ogóle. - odrzekł jeden z SS-Manów. - Ale i tak był dzisiaj łagodniejszy niż zwykle.
Max:
//Akurat wystarczy na chlanie dopóki nie wyruszycie.//
//Spodziewałem się, że nie będzie miał pieniędzy i będzie jakaś ucieczka rodem z filmów przygodowych bądź akcji. //
Zapłacił za poprzednią i tą. Pił tak do wieczora.
-Zaraz problem tragarzy sprowadzić... No, ale dobrze, że tak szybko przestał się wściekać.
-Nie bandyta, ale koleś, który zamówił u was cały towar, ale wy go gubicie! Zatrzymać się, albo idę do szefa!
Konto usunięte
-Możliwe, że pojutrze ruszymy dupska!-Powiedział do reszty i oparł się o ścianę.
- Wobec tego można się rozejrzeć i poszukać. Mam się tym zająć, Tojo-sama?
Konto usunięte
- Potowarzyszę Ci. Nie ma w tym mieście zresztą nic bardziej ciekawego do roboty.-
- W którym kierunku mamy udać się najpierw?
Podchodzę w jego stronę.
-Ja, jestem po tragarzy.
Konto usunięte
- Nie wiem Mikuko. Perła może kryć się wszędzie. Może jakiś przewodnik będzie bardziej rozeznany. Potrafiłabyś wynająć jakiegoś? -