Dosięgnąłeś zamka bębnowego.
Próbuje wejść mieszkania przez okno
W takim razie spróbował jakoś się go pozbyć.
CichociemnyJ
Znalazłeś się w pokoju, który był zawalony śmieciami.
Kuba
Nie miałeś jak go wyważyć.
//Do kogo ten post, Wujek?//
//Nie zauważyłem twojego, puściłem edycję.
Resztki tapety, farby, tynku, zwały kurzu i nieokreślonych odpadków.
A były szanse na sklecenie czegoś z przedmiotów jakie miał pod ręką, aby za ich pomocą go wyważyć?
Nie miałeś dostępu do takich zabawek.
Były nim drzwi naprzeciwległej ścianie pokoju.
Podchodzi do drzwi i je powoli otwiera.
Prowadziły do równie zaśmieconego przedpokoju.
No to próbował dalej gołymi rękoma.
I dalej ci się nie udawało.
Wchodzi do przed pokoju i szuka z niego wyjścia
Krótki korytarz był zakończony drzwiami na klatkę schodową, które trzymały się już tylko na górnym zawiasie.
Ostrożnie wymyje drzwi z zawiasów i wchodzi na klatkę.
Schody na górę były zerwane, drzwi do klatki wyważone, a futryny mieszkań obok spalone.
Wchodzi i przeszukuje mieszkanie obok.
Także było rozszabrowane i zapełnione śmieciami.
Wystarczyło wrócić na klatkę schodową.
Opcja żeby zdziałać coś nogą od krzesła?
Znalazłeś się na ulicy po drugiej stronie budynku.
Cokolwiek co ma w celi mogłoby jakoś pomóc?
Raczej niewiele, poza pójścem spać.
Więc poszedł spać, z racji braku lepszych ewentualności.
- Wstawaj, twój wielkim dzień - Obudził cię krzyk strażnika.
- Słabo byłoby spóźnić się na własną egzekucję, nie? - odparł, wstając z wyrka i zerkając na to jak zbudowany jest ten mężczyzna oraz jakie ma wyposażenie.
Odwiedził cię ten sam mężczyzna, co wczoraj.
- Ubieraj buciki, wymyj ząbki i pójdziemy na spacerek.
Mężczyzna stanął przed drzwiami twojej celi, a potem machnął dłonią w stronę zakrętu. Wyszło zza niego trzech osiłków.
To znacząco zmniejszało jego szanse... Czekał, aż otworzą drzwi celi albo coś.
Kuba
- Wyciągnij łapska między kratami.
CichociemnyJ
Ta ulica niewiele się różniła od poprzedniej, jedynie barykady tu nie było.
Końcem ulicy można było nazwać pobliskie skrzyżowanie.
Znalazłeś się na kolejnym skrzyżowaniu, gdzie po prawej była minięta przez ciebie barykada.
Była to droga wiodąca dalej.
- Sądziłeś, że ci łap nie zwiążemy? Dawaj je tutaj, bo inaczej je przestrzelimy.
Wciąż się błąkasz bez celu po ruinach.
- Z dwojga złego wolę jednak pierwszą opcję. - powiedział i wystawił ręce przez kraty.