Lokal był wypełniony osobami, które możnaby określić jako bandytów, najemników, cyngli i gangsterów. Typowa melina, chociaż nie mordownia.
No nieźle. W takim razie ruszył w kierunku baru, starając się rozwiewać wokół swoją aurę aryjskiej wyższości i zajebistości.
Barman, raczej z przyzwyczajenia, wycierał kufel z zaciekami brudną szmatą.
- Co podać?
- A macie tu coś poza szczynami?
- Absynt, ale wywróci ci flaki na drugą stronę.
- Niemieckie piwo znajdziesz tylko w Niemczech, a i to jak się postarasz.
- Czyli tutaj macie tylko te greckie? - spytał, starając się ukryć niezadowolenie i powstrzymać przed powiedzeniem "gorsze" zamiast "greckie."
- Nie ma czegoś takiego jak "Grecja" - wskazał brodą okno, zza którego było widać ruiny.
- Nieważne, nalej. - burknął zrezygnowany i usiadł na jakimś wolnym stołku.
Nalał ci bursztynowej cieczy do kufla, który już pewnie nawet nie pamiętał swoich czasów świetności.
- Trzy sztuki piątki NATO.
- Moja się nada? - spytał, pokazując amunicję do karabinu i pistoletu.
- Masz takie plastikowe zabaweczki, a nawet nie wiesz, co do nich ładujesz?
- 9x19 mm Parabellum do pistoletu i 5,56x45 mm do karabinu, więc to ostatnie się nada, nie?
- Tak, dawaj... - Powiedział zmęczonym głosem i ostentacyjnie potarł czoło.
Więc wydobył z dodatkowego magazynku, a więc nie z tego, który jest już w karabinie, trzy naboje i wręczył barmanowi.
Wrzucił je do pojemnika pod ladą i podał ci napój.
W takim razie zaczął sączyć go powoli, znów rozglądając się po lokalu i jego bywalcach.
Tylko przybywało zakazanych mord, gdzieniegdzie wglądało na to, że trwają rozmowy "biznesowe".
Szeroko pojętymi typami spod ciemnej gwiazdy.
Brzmi nieźle. Jacyś rozmawiali na tyle blisko, żeby ich podsłuchać?
Trzeba było wpierw do takowych podejść.
No to dlatego pytam, czy byli jacyś dostatecznie blisko, żeby to zrobić i nie ruszać się z miejsca...
No to dlatego oznajmiam, że do takowych trzeba podejść.
Jak wyglądając ci najbliżsi?
Jak typowe zakapiory w stroju, który miałby przypominać grupy paramilitarne.
Chuderlaczki, normiki czy kabany? A może szafy trzydrzwiowe?
Spod ciężkich kamizelek kuloodpornych nie było widać postury czterech siedzących typów spod ciemnej gwiazdy.
Wszystko trzymali pod stołem.
Czyli zabawek nie było widać.
W takim razie dopił piwo i ruszył się w ich kierunku, na razie przechodząc obok, aby przy okazji wyłapać jakieś słowa.
Jak się zdawało, nie mówili po grecku, raczej mieli bałkański akcent.
W takim razie zaczął się tak przechadzać, aby wybadać inne osoby tego typu przy innych stolikach.
Mieszanki etniczne były rozmaite, jak i rozmowy, wyposażenie czy przynależność. W kącie był nawet oddział Brązowych Strażników.
Ci go nie interesowali, także chodził i nasłuchiwał dalej, w nadziei na wyłapanie choćby jednego interesującego słowa lub zdania.
Gdzieś rzucono "narkotyki", w innym miejscu "broń", jeszcze gdzieś "napad".
Narkotyki to syf, broń była używana wszędzie, a napad był ciekawy, także to na rozmowie o nim skupił większość uwagi.
- Mówię wam, te brązowe palanty nawet nie zauważą, że coś zgubili!
- A jak zauważą, to zgubimy głowy...
- Nie ma szans, umiemy zacierać po sobie ślady.
- Jak w Otzias?
- To było raz, byłem pijany i nie chcę o tym rozmawiać.
Dwóch mężczyzn spierało się przy jednym ze stolików.
W sumie żałował, że dopił piwo, ale trudno. Niemniej, podszedł do nich.
- Witam, panowie. Można się dosiąść?
- A po cholerę? - Warknął ten, który załatwił zlecenie.
Wyszedł z miasta i wyruszył w dalszą drogę
Z samego osiedla wyszedłeś dość szybko, jednak zrujnowane przedmieścia były istnym labiryntem.
Wszedł do jednego z budynków i rozejrzał się nad wejściem na górę
Klatka schodowa była jeszcze w całkiem dobrym stanie.