Rozejrzał się, żeby ocenić dokładniej co i jak.
Morze ruin z jedną oznaką cywilizacji za twoimi plecami.
Ruszył więc przed siebie.
Wchodziłeś coraz dalej w zrujnowaną część miasta. Oznaki żyjących ludzi znikły już po chwili.
Ch***** ździebko. Poruszał się na północ, południe, wschód czy zachód od swej startowej lokalizacji?
Obecnie szedłeś na wschód, tam musi być jakaś cywilizacja.
Wchodziłeś w coraz bardziej zrujnowaną część miasta.
No to idzie dalej, bo skoro musi być, to musi.
Zacząłeś wychodzić poza obręb miasta, zaczęły się przedmieścia.
Im dalej od miasta, paradoksalnie, tym więcej ruin i gruzu.
A jacyś ludzie? W ostateczności Zombie?
Zupełne pustki, tylko jakaś wrona latała na tle słońca.
//Jak się znalazłem w tej grupie, możesz mnie wyrzucić czy cos?//
//Mówisz teraz o grze samej w sobie czy PBF'ie?
//Co tu się odpi***ala?//
Ustrzeliłby ją, ale że szkoda mu było amunicji... Chwila, na tle słońca? Świetnie! Określił więc za jego pomocą porę dnia i kierunki geograficzne.
Było południe, słońce w zenicie.
A jak tam okolica? Coś przydatnego, jakaś kryjówka, cokolwiek?
Przydatny gruz dla cygana i kryjówki pośród owego gruzu.
Poszedł sprawdzić kryjówki, cygańskie landrynki go nie interesują.
W większości nie zmieściłoby się dziecko, a prowizoryczne okopy z gruzu nie przetrwałyby dłuższego ostrzału. Nie było w nich nawet typowych śmieci.
Czyżby znaczyło to, że ktoś już tu był i przetrząsnął okolicę?
Znaczyło to tyle, że stalkerzy, złomiarze i ćpuny wyczyścili wszystko, by przeżyć kolejny marny dzień.
Słabo. Więc wznowił marsz w poprzednim kierunku.
Zacząłeś się oddalać od głównych zabudowań, zaczęły się przedmieścia z domkami jednorodzinnymi.
Po apokalipsie większość krajobrazów wygląda podobnie, więc sytuacja stagnacyjna.
Kompletnie nic ciekawego.
W takim razie rozejrzał się, aby ocenić gdzie najlepiej dalej wyruszyć.
Ale pewnie każdy kierunek jakoś się od siebie różnił...
Kierunkami geograficznymi.
Zabawne. Wybrał ten najbardziej obiecujący.
Więc zawróciłeś w stronę centrum miasta.
Dokładnie. Tam się właśnie kierował, omijając przy okazji swoje ostatnie miejsce pobytu.
Po wędrówce znowu znalazłeś się przed bramą.
Wszedłeś w osiedle ocalałych mieszkańców.
Wrócił na stare śmieci, choć niechętnie.
Jak zwykle, najbardziej gwarnie było na rynku, a reszta dzielnicy wyglądała jak jeszcze przed wojną.
W sumie to obszedł ją całą, żeby zobaczyć co i jak. Ale poprzestał, jeśli znalazł jakiś inny bar, lokal lub jakiekolwiek inne miejsce, w którym może się urżnąć.
Takowych było wiele w okolicach rynku.
Może jakaś ze znajomo brzmiącą nazwą?
Najbardziej znajomo brzmiało "Pod trepanem".