Właściciel
Był to zaiste teatr z prawdziwego zdarzenia, nie tak ogromny jak te w Kapitolu oczywiście, lecz i tak robił wrażenie. Wokoło przechadzały się skąpo ubrane panie, a na większości stolików leżały niezwykle wyszukane drinki.
Chłopak usiadł przy jedynym stoliku, który wydawał mu się wolny. Nie chciał się upić ale tęsknie patrzył na drinki. W sumie tylko jeden.. Nie, nie mogę.. Jego myśli toczyły bitwę. Ostatecznie postanowił nie pić.
Właściciel
- Jak ci się podoba pokaz? - Powiedziała piękna kobieta w czarnym gorsecie i sitakowych pończochach dosiadając się do ciebie.
-Cudowny..-zdobył się na uśmiech. Rzucił ukradkowe spojrzenia na kobietę. Ujdzie.. Mruknął w myślach uśmiechając się pod nosem. Dotknął niezauważalnie nogą torby, którą położył na ziemi.
Właściciel
- Widać że doceniasz prawdziwę piękno kobiety i to bez alkoholu. - Uśmiechnięta położyła ci ręke na ramieniu. - Jak ci na imię?
Przez chwilę zawahał się, oczywiście nie dał tego po sobie poznać.
-Break..-uśmiechnął się do niej.-A tobie jak na imię piękna pani?-zaśmiał się cicho patrząc na nią.
Właściciel
- Anastasia. Postawisz mi drinka? Taniec na tej wielkiej scenie jest wyczerpujący... - powiedziała teatralnie wzdychając i delikatnie jeżdząc palcem po twojej szyji.
-Mhm.. Jasne.. Idziesz ze mną do baru czy zdajesz się na mnie?-uśmiechnął się nonszalancko i chwycił torbę.
Właściciel
- Zdam się na ciebie. Tylko mi nie ucieknij! - Zachichotała.
-Czemu miałbym uciekać od tak pięknej damy?-zaśmiał się po czym ruszył do barku. Barmana poprosił o swój ulubiony, mocny, trunek. Wrócił z nim i podał go kobiecie.-Proszę bardzo..-usiadł z powrotem kładąc torbę pod nogami.
Właściciel
Wypiła łyk drinka. - Mmm, masz gust chłopaku. - Wtuliła się w ciebie eksponując i tak już uwydatnione piersi. - Co cię tu sprwadza?
-W sumie to lekka ciekawość i nudy..-westchnął starając się nie spoglądać na jej piersi. Zaraz musisz wyjść.. Uspokój się.. Jego myśli ciężko pracowały.
Właściciel
- Nie krępuj się, ja nie mam się czego wstydzić ,więc ty też nie powinieneś. - Zachchotała i przejechała dłonią po swojej nodzę. - Ale i tak miło, że nie należysz do tych oprychów co przychodzą tu tylko by się uślinić!
-Tak..-uśmiechnął się szeroko.-Chociaż nie dziwię się im, że się ślinią.. Mają ku temu powody..-zadrżał lekko panując nad swoim głosem.-Od jak dawna tutaj pracujesz słonko?
Właściciel
- Będzie już z rok, może mniej. Ale jestem pewna że jesteś najprzystojniejszym klientem z jakim piłam te pyszne drinki. - Położyła swoją gładką nogę na twoich.
Właściciel
Brian westchnął głośno i zaczął stukać w blat. Koniec końców postanowił przewietrzyć się. To powinno dobrze mu zrobić. Przebrał tylko koszulę na coś wygodniejszego. Od razu lepiej.. Ruszył ku wyjściu. Otworzył drzwi, wziął głęboki wdech i wydech o czym zamknął bar. Obrócił się i zaczął spacerować rozglądając się po, tak dobrze mu znanej, okolicy.
Noc była miła i spokojna. Czasem przechodzili jacyś mniej lub bardziej weseli ludzie, a z pobliskiego kabarety słychać było miłe dźwięki muzyki.
Białowłosy dość niechętnie ruszył w stronę kabaretu. Chciał się rozluźnić ale miał co do tego małe wątpliwości więc ostatecznie postanowił nie iść za muzyką. Wyłożył ręce do kieszeni swojej bluzy i zmrużył oczy kątem oka patrząc na niektórych ludzi.
-Może racja, może nie..-dotknął wolną ręką jej podbródka podnosząc go do góry. Zmrużył oczy z, lekko udawanym, lubieżnym uśmiechem. Przejechał kciukiem po jej dolnej wardze i położył dłoń z powrotem na swojej nodze.
Właściciel
Little
W przechodzących ludziach od czasu do czasu rozpoznawałeś bywalców twojego baru lub sąsiadów z klatki.
Creepy
-Zaufaj mi, w tej pracy można spotkać takich oblechów ża na samą myśł mnie skręca. - Przeczesała ręką twoje włosy. - A ty jesteś naprawdę przystojny...
Chris uśmiechnął się szeroko.
-Tak czy siak, nie będę tutaj za długo.. Śpieszę się gdzieś..-westchnął cicho.
Właściciel
- Och, czy to konieczne? - Przejechała dłonią po twojej szyji. - Tak miło nam się rozmawia...
Uśmiechnął się szelmowsko i pogładził jej włosy.
-Kiedyś na pewno przyjdę tu ponownie, by się z panią zobaczyć..-podniósł się i wziął torbę.-Do zobaczenia, Anastasio..-skierował się w stronę wyjścia lekko machając do niej dłonią. Gdy wyszedł z kabaretu westchnął cicho. Mam nadzieję, że trochę czasu mi zostało.. Że też zapomniałem zegarka.. Poprawił torbę i ruszył do "Haku Pirata".
Właściciel
Jeszcze jak! Zmiana Lokacji!
Brian westchnął cicho patrząc na znajomych ludzi. Oczywiście połowa z nich, ci bardziej rozgadani, również się o niego martwili. Nie wiedział dlaczego.. Przecież fobia to fobia.. Ale cóż zawrócił. Raz kozie śmierć.. Westchnął w myślach i ruszył do kabaretu.
Właściciel
Przy wejściu zatrzymał cię kapelusznik i rzucił. - Dziesięć dolców za wstęp młody.
Młody..? Ehh.. Nieważne.. Zaczął przetrzepywać kieszenie. W końcu podał banknot mężczyźnie i wszedł. Starał się nie rozglądać zbytnio. Znalazł pusty stolik i usiadł postukując nerwowo w blat. Po dłuższej chwili siedzenia bez ruchu, Brian podniósł się i poprosił barmana o lekkiego drinka. Gdy już dostał swój ulubiony napój, wrócił na swoje miejsce.
Właściciel
Drink był smaczny a kobiety tańczące na scenie przepiękne. Od czasu do czasu niektóre z tancerek przechodziły obok ciebie, a ty zalewałeś się wtedy niepewnością.
Białowłosy westchnął cicho patrząc na kolejną tancerkę przechodzącą obok niego. Rzucił na nią ukradkowe spojrzenie i ruszył po kolejnego drinka. Nie ma to jak pić alkohol w innym barze.. Mruknął gorzko nadal patrząc na występ już z cieniem uśmiechu na twarzy.
Właściciel
Podczas zamawiania podeszła do ciebie urocza blondynk która jeszcze przed chwilą tańczyła na scenie. - Hej przystojniaku, postawisz mi drinka.
Właściciel
No dobra, na jakiś czas to wystarczy, na szczęście. Wobec powyższych wraca w okolice swojego biura.
Dotarłeś pod klatkę schodową pod swoim biurem. Było już ciemno, a wszyscy wiedzą że niebezpiecznie jest wychodzić o tej porze dnia.
Brian z początku zamarł na chwilę w bezruchu. Obrócił się do niej i uśmiechnął uroczo.
-Oczywiście.. -próbował opanować lekkie drżenie głosu co raczej słabo mu się udało, natomiast uśmiech, wyćwiczony wykazywał jego spokój. Wziął dwa drinki i jednego z nich podał blondynce. -Proszę bardzo.. -spokojnym krokiem, aczkolwiek trochę szybkim, usiadł na swoim miejscu pijąc alkohol.
Cóż, zbyt wiele wyboru nie miał. Wszedł do biura, odłożył aparat (uznając że nie zostawił go w burdelu), po czym poszedł do mieszkania.
Właściciel
Little
- Dzięki. - Dosiadła się do ciebie. - Jak ci na imię przystojniaku?
Dla ciebie Abby jedyne co mam to Zmiana Lokacji!
-Brian.-rzucił lekko oschle i odsunął się. Zadrżał nie patrząc na kobietę. Nie chciał z nią rozmawiać a pech chciał, że akurat do niego się dosiadła. Nie wiedział jak kontynuować rozmowę, dziwnie się z tym czuł.
Właściciel
- A a Anette. Nie wstydź się, czuj się jak u siebie...
Spróbowała się do ciebie zbliżyć.
Oddalił się jeszcze trochę. Czuł się strasznie nieswojo. Napił się swojego drinka, by się rozluźnić. Jednak nic mu to nie pomogło.
-Ładne imię..-mruknął cicho.
Właściciel
- Dziękuje, choć to nie ja je wybierałam. - Zachichotała i napiła się swojego drinka.
-Taa..-westchnął kładąc szklankę na stoliku. Założył nogę na nogę i spojrzał na swoje ręce. Krępująca cisza. Skomentował w głowie sytuację w której się znalazł. Mógł jeszcze pochodzić po ulicach ale nie, jednak coś go wepchnęło do tego teatru, kabaret czy co to tam było..
Właściciel
Siedziałeś tak zamyślony i nie zauważyłeś nawet jak atrakcyjna blondynka przylgnęła do twojego ciała i szepnęła do twojego ucha.
- O czym tak rozmyślasz?
Zadrżał czując jej ciepły oddech na uchu. Brian próbował powstrzymać chęć odepchnięcia kobiety.
-O niczym ważnym..-westchnął cicho próbując się jak najmniej poruszać. Może straci w końcu zainteresowanie jego osobą?
Właściciel
- Jesteś bardzo spięty... biosz się czegoś? - Powiedziała przeczesując twoje włosy.
-N-nie.. -zająknął się. Oblał się lekki rumieńcem i odwrócił wzrok od swoich dłoni. -Później też będziesz występować? -nieudolna próba zmienienia tematu numer jeden.
Właściciel
- Za jakiś kwadrans. Ale nie wolisz mnie tu blisko. - Zapytała wciąż uśmiechając się kusząco.
Uśmiechnął się lekko chociaż w głębi duszy chciałby być jak najdalej od tego miejsca.
-Oczywiście, że chciałbym być blisko ciebie.. -uśmiechnął się szerzej powstrzymując się od naciśnięcia na któreś wypowiedziane słowo. -Ale nie chcę ci przeszkadzać w pracy, która jest dla ciebie ważna..-westchnął, w myślach, z ulgą. Przez ułamek sekundy nie mógł wyjść z podziwu, że udało mu się przecisnąć te słowa przez gardło.
Właściciel
Prychneła. - Ok skoro taki jesteś... - Odeszła w wyraźnie urażony sposób.
Brian uśmiechnął się pod nosem i podniósł. Miał już dosyć. Rozejrzał się dookoła i spokojnym krokiem ruszył ku wyjściu. Gdy wyszedł na zewnątrz westchnął z wyraźną ulgą. Włożył ręce do kieszeni i ruszył do swojego domu.
//Szybkie pytanko, dom ma połączony z barem czy oddzielnie~?
Właściciel
Połączony z barem. Zmiana Lokacji!
Właściciel
-Taa.. -westchnął i wyszedł z baru kierując się w stronę najbliższego, znanego mu terapeuty. Szybko odnalazł odpowiedni budynek i wszedł z lekkim podenerwowaniem.
Poczekalnia była pusta, jedynie na recepcji stała niska sekretarka pisząca coś w dzienniku.
Westchnął ciężko w duchu i podszedł do recepcji. Odchrząknął cicho.
-Przepraszam.. Czy pan (tu wstaw nazwisko tego terapeuty) jest zajęty? -powiedział to jednym tchem. ]Brawo.. Bez zająknięcia.. Dodał w myślach a jego mina nie wyrażała żadnych ciekawych emocji.
Właściciel
Spojrzała na ciebie i miło się uśmiechneła. - Tak w gabinecie aktualnie jest pacjent. Proszę chwilę poczekać. - Wskazała na krzesło w poczekalni.