-Dobra... No to co wy na to, żeby znaleźć sobie jakąś pseudo robotę w zarządzaniu hanzą?

- Lepsze coś takiego, niż siedzieć na dupie i nic nie robić.

-Zatem proponuję pierw znaleźć sobie jakieś dogodne miejsce pod bazę, jakieś pomysły?

Niestety, nikt jakoś na nic nie wpadł.

-Bo ja sobie tak rozmyślałem, może by tak w jakimś opuszczonym czy też nie zamku? Przejęcie jakiegoś byłoby dobrym miejscem dla wszelakich szumowin.

- No dobra, ale gdzie takiego zamku mamy szukać?

-No i to jest dobre pytanie. Thrallu, masz może wiedzę na temat jakichś ruin czy czegoś?

- Nie, u Stalowych byłem jedynie zwykłym wojem, więc nie dowiedziałem się za dużo.

-Cholera... Mapy, ktoś coś?- Rzekł patrząc po swoich. Może chociaż wiecie skąd jakąś ukraść?

- Stalowi mają małe obserwatorium, w okolicach Szczytu Wron. Tam możemy zdobyć najlepsze mapy, ale też czeka nas długa droga.

-A mamy coś lepszego do roboty niż to? No właśnie.

Więc ruszyliście, mając jasno postawiony cel, środki by go zrealizować i zapasy na drogę.
//Zmiana tematu. Zacznę, gdy będziecie na miejscu.//

Przybył na wieś

//Przybyłeś? Serio? A Regulamin czytałeś?
Domyśl się o co mi chodzi, uzupełnij ten brak i dopiero wtedy graj.//

//W sumie racja. Usuń tego posta jeśli możesz.

- Cholera, na co żeśmy trafili, Oskarze. - rzekł Heptilius rozglądając się.

//Jesteś pewien, że chcesz tu zacząć?//

//tak\\

Twój towarzysz nie odpowiedział.
Zresztą, sama sceneria nie nastrajała do rozmowy. Chaty były w większości spalone, zrujnowane lub zbryzgane krwią. Jednak najbardziej przerażający widok był w centrum wioski, gdzie leżał stos ludzkich zwłok, zarówno mężczyzn, jak i kobiet czy dzieci. Nawet bez dokładniejszych oględzin mogłeś stwierdzić, że wielu torturowano przed śmiercią.

- Nosz, zawsze jakieś pobojowisko się nam trafić musi... - mruknął Heptilius sam do siebie - Liczyłem na jakąś karczmę. - to mówiąc podjechał bliżej, aby dokładniej przypatrzeć się zgliszczom

Zgliszcza, jak zgliszcza: Dawno już dogasłe szczątki domów, zagród i im podobnych, częściowo zbryzgane zaschniętą krwią. Im bardziej brnął w wioskę, tym mocniejszy był odór rozkładających się zwłok.

Brnął jednak w ową wioskę niestrudzony.

No więc brnął, a wygląd jakoś się nie zmieniał, nikogo żywego też nie znalazł. Chyba, że szukał czegoś innego.