// Dasz znać jak dojdę ? //
Właściciel
Angel:
Jest w końcu pod zamkiem.
FD_God:
- Cholera ich wie. - stwierdził Paladyn.
Rozejrzał się za strażnikami. Jeśli byli poprosił o wejście do środka, jeśli nie zapukał.
Właściciel
Od razu na cel wzięli Cię kościani łucznicy i Lisze, więc lepiej przedstawić się stąd.
- Jam jest Vincent van Drake wampir, nekromanta i thaumaturg znany również jako kruk. Chcę negocjować cenę swojego talentu w walce o to miejsce, która niechybnie zbliźa się z taką prèdkością, jak paladyni tu zmierzający.
Właściciel
I ogromne wrota stanęły otworem po tej deklaracji.
Wszedł do środka szukając władcy tej placówki.
Właściciel
Nie zrobiłeś zbyt wiele w tej sprawie, bo niemal od razu otoczyły Cię Upiory, Nieumarli, Wampiry i Szkielety.
użył nekromancji by wywołać na nich lekką duchową presję by dali mu po prostu przejść. Po cgwili wku*wił się i wylewitował lekko nad większość umarłych
-No to pewnie będą czekać bezpiecznie w zamku by tam mieć jakiekolwiek szanse do walki z nami.
Właściciel
Angel:
Nieumarłym i Szkieletom zmąciłeś w głowie (lub w czaszce), ale z resztą nie poszło tak łatwo.
Gdy lewitowałeś nad jednym z Upiorów ten chwycił Cię i sprowadził na poziom gruntu.
- Nie próbuj sztuczek. - rzekł jeden z Wampirów. - Zaczekaj, a nasz pan Cię przyjmie.
FD_God:
- Może i tak, ale nic nie da im pewnych szans na zwycięstwo.
- Dobra... Ino jestem NAJEMNIKIEM nie sługą. Po za tym, czemu nie dacie mi poprostu przejść ?
// Czekam na Bitwę o Heresh... ///
Właściciel
//To będzie jedno z tych wydarzeń, które zmienią świat.//
Zamiast odpowiedzi tłum Nieumarłych rozstąpił się i ukazały Ci się wrota, przy których stał wykwintnie ubrany Wampir.
- Baron Cię oczekuje. - powiedział.
Skinął na wampira który go zawołał w dzièkczynnym geście i wszedł przez drzwi.
-Próba podjęcia zwyczajnej walki tym bardziej...
Właściciel
FD_God:
Dalszą dyskusję przerwał dźwięk trąb, które kazały się Wam zbierać.
Angel:
Weszliście do bogato zdobionego i długiego korytarza ze sporymi drzwiami na końcu.
- Baron czeka tam. - powiedział Wampir i odszedł, wskazując na owe drzwi.
Przeszedł przezeń i od razu się ukłonił.
- Vincent van Drake, wysokiej klasy thaumaturg i nekromanta oraz najemnik zwany krukiem.
Właściciel
Trafiłeś do bogato wykończonego pomieszczenia.
W dużym kominku płonął ogień, stały przy nim dwa duże fotele, stolik z szachownicą. Na ścianach wisiały obrazy, a przy nich różne rzeźby.
Obecnie brak odpowiedzi na Twoją deklarację.
- Przybyłem spytać się o to, czy znalazłaby się tu dla mnie robota i zapłata. W końcu, jadąc w te strony widziałem, iż macie spory problem z paladynami. ( teraz będzie blef ze strony Vincusia) Chciałem teź was ostrzec przed prawdziwym niebezpieczeństwem ze strony paladynów... wyczułem bowiem dość duźe wyładowania magii światła i dałbym sobie skrzydło uciać, że naleźały do Lightbringera.
Właściciel
Zobaczyłeś jedynie jak ktoś siedzący na fotelu, odwrócony do Ciebie plecami wskazuje Ci na fotel.
Podszedl nieco bliźej, bo nie rozumiał gestu barona.
- Wielmożny baronie, to jak z moją propozycją będzie ?
- Skoro tak, czemuś mnie do siebie przyzwał ? Mogłeś mnie poprostu oddaliç.
- Cóż... przebudziłem się z lodowca totalnie pozbawiony pamięci, jestem dobry w thaumaturgii i nekromancji, mam powiązaną duszę z Bloodsuckerem oraz moja zmorę prosto z zaswiatow, a jedyne co pamiętam przed. lodowcem to moja kochana siostrzyczka Valentina. Tyle o mnie.
- ahh.... wyładowanie magii światła... prawdopodobny zbliżający się atak samego Lightbringera... cóż... kiedy odczułem ten rezonans energii światła miałem migawkę z bardzo dalekiej przeszłości, kiedy jeszcze nie byłem przeklęty w wampira... a raczej byłem, ale świeźak. Dorwała mnie wtedy inkwizycja i zaprowadzono pod sąd. Podjęto karę, którą miałobyć przebicie mi torsu potęźnym wyładowaniem młota palladyńskiego... pożyczono wtedy właßnie młot Uthera aby godnie mnie zabić jako weterana wojny z demonami... cóż... gdyby nie thaumaturgia już bym nie żył... a rezonans magiczny tego młota od zawsze budzi we mnie lęk... jak mówiłem, tamten rdemonam magiczny w lesie musiał pochodzić z miejsca jak mniemam egzekucji poprzez ten sam cholerny młot... a gdzie młot Lightbringera podczas inwazji paladynów srebrnej ręki... tam musi być on sam.
//No po wygnaniu demonów. Wszystko lorowo się zgadza xd przecieź został przed nich postawiony po wojnie z demonami, w której uczestniczył, a raczej uczestniczył w jej końcówce. No a znasz innego ? Tak o tego palladyna z młotem zdolnym zabić wszystko co nie jest z magii równowagi.//
- Abyś zdążył zoorganizować wojska paktu trzech i pokonać światłolubów ? Aby dostać za to nagrodę ? Aby zyskaç na szacunku w oczych innych wampirów ? Aby zeobić coś dla swojej rasy ? Mam na prawdę sporo powodów... ale powiem jedno... ten rozonans mnie przeraża mimo, iż jako wampir o wiele słabiej odczuwam uczucia...
- Brzmi całkiem przyjemnie. Jednak jest to zależne od wyniku nadchodzącej wojny. Dlatego teżchętnie przyjmę ofertę, ale jeźeli mogę się spytać, czy armię paktu trzech rozpoczęły już podróż na odsiecz temu miejscu ?
- Mogę wiedzieć,jakie imie nosi twój pan, a tym samym mój przyszły pan ?
- Przepraszam za ten mój nietakt, ale jak wspominałem. Byłem zamrożony dość długo i straciłem pamięć, toteź zapomniałem nawet spraw tak oczywistych.
Skłonił się lekko.
- Na obecnà chwilę, masz jakieś zadanie dla mnie baronie ?
Właściciel
Baron zaprzeczył i polecił Ci opuścić pomieszczenie. Miałeś czekać na kogoś kto zaprowadzi Cię prosto do komnaty.
Właściciel
Przybył nie Wampir czy Szkielet, jak mogłeś się spodziewać, a jakiś dziwny stwór. Był wysoki i postawnie zbudowany, ale miał niedźwiedzie łapy zakończone długimi i ostrymi pazurami. Do tego czaszka z wielką paszczą pełną kłów. Jednak nogi, tors i wyraz twarzy miał dość ludzki.
Warknął coś i ruszył przed siebie, nawet się nie zatrzymując.
Właściciel
Przyprowadził Cię pod jakieś drzwi i odszedł.
No to co miał zrobić, zebrał się razem z resztą brygady.
Właściciel
Angel:
I trafiłeś do pokoju niemal identycznego jak ten, w którym rozmawiałeś z Baronem. Jednak tam było też duże łóżko, szafa, jakiś kufer no i całość było mniejsza.
FD_God:
Wszyscy dość słusznie uznali, że lepiej nie pchać się na Heresh po zmierzchu, więc rozbito obóz, z którego na horyzoncie widać było już zamek.
-Czyli rano wszystko się odbędzie...- Pomyślał już jakiś czas po rozbiciu swojego namiotu przy okazji patrząc się na warownię. Tam już pokażę swoją moc.- Dopowiedział sobie w myślach rozglądając się jeszcze po obozie.
Właściciel
Obóz nie różnił się od tych, jakich wiele zakładaliście po drodze.
- Jak na wyciągnięcie ręki, nie? - zapytał Paladyn, z którym wcześniej rozmawiałeś, wskazując na zamek.
-Niby racja, obawiam się, że jednak to będzie dopiero ciężka walka, ale jak uda nam się wygrać, to wyrwiemy nieumarłym wszystkie zęby.
Podszedł do okna jeźeli takowe było.
Właściciel
Angel:
A owszem, było. Masz z niego rozległy widok na piękny krajobraz Mrocznego Królestwa.
FD_God:
- Wątpię, żebyśmy przegrali. - rzekł i, gdy rozmowa zaczynała zanikać zapytał, wskazując na Twoją broń: - Nie wolisz młota?
-Niezbyt przepadam za bronią, która jest wyłącznie obuchowa, w dodatku młoty, a zwłaszcza dwuręczne są zwykle niezwykle wolne. Za to taka glewia... Szybka, daleki zasięg i ogólnie ma dla mnie ciekawy styl walki.- Rzekł wykonując jeden obrót opisywaną bronią.
- Że też to piękne cudo natury i mrocznej energii niedługo zostanie zaatakowane przez tych samolubnych wyznawców światła... cóż. Ja mogę tylko wskrzeszać ciągle nasze wojska... i od czasu do czasu rozsadzić paladyna thaumaturgią. Jestem za słaby..... Bloodsuckerze, jeśli mnie słyszysz, proszę cię daj mi moc krwii na tyle silną, by daç radè temu wielkiemu zagrożeniu, albo chociażby przeżyç. Mimo swej słabości jednak nadal trzymam nadzieję, že przeżyję.... przeżyję dla swej siostry.... albo tego, co po sobie zostawiła na Elaridzie....
Właściciel
FD_God:
- No wiem o co Ci chodzi, ale młot też ma swoje zalety: Obalasz przeciwnika i walisz go w łeb lub w klatkę piersiową. Po takim ciosie przeciwnik raczej już nie odda.
Angel:
Rozmyślałeś tak, prosiłeś, ale nic się nie wydarzyło.
-Też racja, ale szczerze powiedziawszy przy walce z nieumarłymi nie trzeba za wiele razy uderzać, zwykle wystarczy tylko raz i już jest jedno ścierwo mniej.