Strażnik ponownie wbił miecz w ziemie po czym zaczął swym upiornym szeptem
Jest on ponad wszystkim, boją się go ludzie, orkowie, trolle i giganci. Klękają przed nim tytani a także bogowie..bowiem nic przed nim nie było. Jak brzmi jego imię ?
Właściciel
- Elivatar. - odparła, choć chwilę jej to zajęło.
Znait złapał za oba ze swych mieczy po czym teleportował się tak żeby stanąć obok niej.
Przeszłaś mój test, głoś że jesteś tą która odpowiedziała na pytania Strażnika..i nie bój się bowiem już nigdy nie stanę na twej drodze- odpowiedział jej ponownie owym szeptem po czym spojrzał na Elfa aby upewnić się że nie ma tu nikogo kogo miałby ścigać-..
Właściciel
Elf był definitywnie martwy, Driada uciekła... Co do pytań, to wiewiórka na gałęzi drzewa obok wygląda na rozmowną.
Teleportował owe zwierzątko na swoją rękę magią mroku po czym wszedł do umysłu wiewiórki magią dźwięku.
Jak cię zwą mała istoto ?-. spytał licząc na odpowiedź właśnie w jej umyśle -.
Właściciel
Wiewiórka zapiszczała, użarła Cię w pancerz i uciekła w leśne ostępy.
No cóż..- przeszło przez myśli strażnika po czym teleportował się ku nowej ekscytującej rozmowie..wprost do przełęczy martwego orka...
Właściciel
//Hahaha. Nie. Weź jakąś inną lokację.
I porzucasz Barona dla jakiegoś strażnika (Teksasu huehuehuehuehue)? Ja Cię, ku*wa, nie poznaję ;-;//
//Baron musi kiedyś dorosnąć ! Dam mu trochę czasu :V ! Nie wiem niech będzie Ur.//
Właściciel
//To już prędzej. Zmiana tematu. Zacznij.//
I tak też ponownie pojawił się w Zielonym Klejnocie, na samym środku owego wesołego miasteczka mając przy sobie Drowa oraz Krasnoluda, wyczekał najpierw reakcji otaczających go Elfów.
Właściciel
Większość zareagowała paniką lub gniewem, w końcu nie lubią tu Mrocznych Elfów, Krasnoludów i tych, którzy z nimi trzymają, a więc chwycili za miecze, sztylety, włócznie i oszczepy, Magowie zaczęli mamrotać zaklęcia, a niedługo zapewne pojawią się Enty i Jednorożce.
Zaczekajcie na mnie za miastem..- stwierdził teleportując Mrocznego Elfa i Krasnoluda w jakieś bezpieczne miejsce za miastem, zostając samemu.
-Witajcie dzieci Mittera ! Na imię mi Znait, niektórzy z was mogą mnie znać jako Strażnik. Przybywam do waszego miasta aby odnaleźć jednego odważnego towarzysza który udałby się ze mną na Górę Mroku.
Właściciel
- Odejdź, pomiocie Melkisa! - krzyknął ktoś, reszta go poparła głośnymi okrzykami.
-Wezwijcie swego pana albo jego sługów a oni sami za mnie poręczą bowiem to on uczestniczył przy tym jak zostałem stworzony. Nie jestem sługusem Mrocznego Boga..
Właściciel
//Swego pana, w sensie Mittera?//
Właściciel
- A więc czyim sługą jesteś, Strażniku? - spytał ktoś, a wśród Elfów przeszedł szmer. Nagle rozstąpili się oni, aby ukazać Ci Elfa w szatach druida, z porożem jelenia na głowie. Cała jego osoba emanowała głęboką powagą i majestatem. Zauważyłeś, że przez lewe oko przechodziła okazała blizna, a na dodatek był on na owe ślepy.
- [b]Niczyim, zostałem stworzony aby niszczyć plany Melkisa ale gdy został schwytany i zamknięty ma misja skończyła się i zostałem samotny. [b]Służę tylko sobie.- Strażnik postarał się sprawić aby ostatnie zdanie rozeszło się echem -.
Właściciel
- A czego szukasz na Górze Mroku?
- Swego Serca.- odparł -. Jest tam zamknięte.
-[b[Nie muszę tego tłumaczyć, jest to artefakt który mi się przyda. Z tego co pamiętam Elivatar stworzył go a później ofiarował bogom a ci zostawili go na Górze Mroku gdy przestałem być dla nich przydatny.
Właściciel
- Cóż, w takim razie szukaj go, Serca oraz ochotnika, gdyż ja się w to mieszać nie mam zamiaru. - odparł Elf, choć nie odszedł, aby zareagować w wypadku jakiegoś Twojego podejrzanego ruchu.
Strażnik wszystko wykalkulował i nie ruszając się rozejrzał za jakąś elfką lub driadą która wyglądałaby na słabszą - i teleportował się do niej w ułamku sekundy łapiąc ją za kark i wracając na swoje miejsce.
-Jeśli nie otrzymam ochotnika, złamię jej kręgosłup jednym ruchem ręki po czym zabiję każdą osobę na tym placu po kolei. Zatrzymywałem nieprzeliczone hordy Melkisa więc kilka Elfów nie sprawi mi problemu.- tym razem jego ciężki głos miał być przesiąknięty siłą i pewnością siebie -.
Właściciel
W tłumie zapanowało poruszenie, a po chwili z szeregu wystąpił jeden z Elfów, zapewne ochotnik.
-Podejdź tu, wrócisz do Zielonego Klejnotu kiedy ukończymy moją misję.- stwierdził wpatrzony w owego ochotnika, kobietę wciąż trzymał nad ziemią jakby w każdej chwili byłby gotów ją zabić -.
Właściciel
I ruszył, choć powoli i niepewnie, to ruszył.
Gdy był już blisko odrzucił kobietę w bok jak kukłę nie przejmując się tym że siła włożona w ów ruch mogłaby ją poważnie zranić, gdy miał wolną rękę położył ją na ramieniu Elfa i teleportował się do pozostałej dwójki
Właściciel
No i udało się. Na widok Elfa, Drow dobył jataganów, Elf nie pozostał dłużny, chwytając za sztylety. Krasnolud, jako że był lubiącym bitki Krasnoludem, również wziął topór, zapewne aby rozwalić łeb jednemu z nich.
W obydwu uderzył potężnym, paraliżującym bólem tak aby tylko Krasnolud pozostał na nogach
Rozumiem urazy pomiędzy waszymi rasami, jednak mam zamiar wykonać swą misję i potrzebuję was żywych obydwu, dlatego wytrzymajcie proszę.
Właściciel
Twój argument przekonał ich na tyle, aby schowali broń, oczywiście gdy ból minął.
Tak też stanąwszy przy nich teleportował się ku Miastu Kassus - gdzieś w okolicę rynku głównego czy jakiejś tablicy ogłoszeń czy coś.
Właściciel
//No cóż, wiesz chyba, na co teraz przyszła pora?//
Właściciel
Vader:
Nasz robaczek Niziołkiem zwany wreszcie przebył długą drogę z Argentu, pokonując przy tym Las Lerolga, i stał niemalże u bram miasta. No, niemalże, bo nie wiedział jeszcze, gdzie ono dokładnie jest, choć na pewno gdzieś w pobliżu.
///Początkowa rasa to Elf. Zaklęcia nie zna do miasta?
A więc pozostało mu na chwilę obecną czekać, niż włóczyć się po Lesie Lerolga.
Właściciel
//A był w nim kiedyś?//
No i czekasz, otoczony pięknem przyrody. Czy jakoś tak.
///Nie dodawałem niczego w historii o narodzinach i wychowaniu jako dziecko. Więc twoja wola.
A więc usiadł, oparł się o jedno z drzew, a topór odłożył obok. Choć mutant, Elfem nadal kochał naturę. Tak więc pozwolił, by jakieś zwierzęta, nawet te najmniejsze, zbliżyły się do niego.
Właściciel
Może i w głębi duszy byłeś Elfem, ale na zewnątrz skutecznie odstraszałeś wszelkie robactwo. No, może poza komarami, które próbowały jakoś dobrać się do Twojej krwi, szukając luki w pancerzu.
Czekał więc w milczeniu, oczekiwaniu i nadziei, że najpierw padną słowa, nie strzały.
Właściciel
Nie słowa, a kroki, to usłyszałeś.
Właściciel
Milczeniem nie był zdecydowanie odgłos kilku strzał naciąganych na cięciwy łuków, choć z pewnością wielu innych łuczników zrobiło to samo, acz po cichu.
- Kim jesteś i czego tu szukasz, intruzie? - spytał jakiś męski głos za Tobą.
-Jestem posłem. Kiedyś byłem elfem i Paladynem, jednak widzisz, co ze mną się stało. Zginąłem jedenaście lat temu... dziś jednak mam zadanie, które polega na daniu zaproszenia najważniejszym elfom.
Zamilkł, a następnie dodał swoje imię.
-Jestem Baszal Vallohr.
Właściciel
Jakikolwiek brak reakcji może skłonić Cię do rozmyślań, że czekają na jakiś Twój ruch, bądź chcą, żebyś mówił dalej.
///Teraz, jakie ważne osobistości znajdują się w Zielonym Klejnocie?
Właściciel
//Władcy Księstwa Zielonego Klejnotu?//
Właściciel
//A oczekujesz tam kogoś jeszcze?//
-Tylko oczekuję odpowiedzi ze strony szanownego Władcy Księstwa Zielonego Klejnotu.