Czekał.
//Jeżeli nie odpisuję, to znaczy, że nie robi on nic ciekawego.
Cofnął się do grupy.
-Wrócimy w nocy. Jakieś ku*wysyny nas uprzedziły.
-Ta... z pewnością będzie po co wracać?
-W sumie... Teraz stoimy przed wyborem, uciec i nic nie dostać, albo zaatakować i zgarnąć wszystko, nawet wojowników. Musimy ustalić co umiemy.
Powiedział wódz drużyny.
-Zaczniemy od planu. Co umiesz trójręki i ty w kruczej masce? Ja mogę zrobić zasłonę dymną i zająć się walką. W ostateczności zmienię się w wilkołaka, ale to zaprzepaści nasz plan.
Rzekł gryząc wargę.
-Mogę sprawić, że upadną pod moimi nogami i przeżyją, choć będą wyglądać jak zwłoki dla swoich towarzyszy. Włócznią też nieźle się posługuję.
-A byłbyś w stanie po prostu zwiększyć odczuwany przez nich strach?
- Mogę obniżyć ich morale przywołując iluzją ich koszmary. Jeżeli oczywiście to ą ludzcy wojownicy.
-Jeśli znasz magię iluzji to lepiej byś utworzył iluzję wojowników. Dzikich, morderczych z krwią w ustach i ludzkimi sercami w rękach.
- Akurat mogę tworzyć tylko to, czego boją się ludzie. Wniknąć do ich umysłów i znaleźć ich koszmary, ażeby potem to zmaterializować.Ewentualnie mogę sprawić, że oszaleją, bo aby znać tę magię, musiałem też poznać magię szaleństwa.
- Tylko muszę ich widzieć. Nie widziałeś ich uzbrojenia? Lub nie wiesz ilu ich jest?
- Trochę mało.
Czekał więc, co powie na to ich trzeci towarzysz.
-Idziemy się napi**dala, ktoś ma jakieś pytanie? Nie? To nawalamy. Do broni!
Krzyknął wyjmując miecz i głaszcząc koteczka. Przyzwał jakies zwierzęta z okolicy z pomocą magii dziczy.
Kontynuował zbieranie strachów nad miasto. Tym razem dopełniał to jakimiś gryfami, lub innymi tego typu stworzonkami.
-Trójłapy, ty też!
Krzyknął posyłając swego pataszora by ten chwycił go za frak i przywlukł do niego.
Właściciel
//Czekam na reakcję Vadera, jak coś.//
-Idę ku*wa idę!
Ruszył z nimi.
Zaczął tworzyć mgłę z dymu i szedł powoli w stronę wioski w pozycji bojowej.
Właściciel
O ile na wezwanie Magii Dziczy nic nie przybiegło, a przynajmniej nie w tak krótkim czasie, to reszta poszła sprawnie i niebo zasnuły najróżniejsze mary i koszmary. Mimo tego nikt nie zareagował, przeszliście niemalże całą wioskę i natrafiliście tylko na trupy kilku wieśniaków, zabite ciosami broni obuchowej lub przeszyte strzałami, jedno było nawet doszczętnie spopielone.
-Tutaj obstawiam rasę ludzką, lub inną silną. Czyli raczej drowy i elfy odpadają.
- Coś szybko to załatwili. Ktoś mógłby ich wytropić?
-Raczej ludzie, czuję w powietrzu ich desperację i pychę.
Rzekł charając na ziemię.
-Kruczydziób. Sprawdź domy. Trójłapy, za mną.
Powiedział po czym posłał ptaszora na zwiad.
Szedł więc sprawdzając resztki domów, lub to co chociaż trochę dom przypominało.
-Dobra, jak szeroko będziemy szukać śladów? Jaka średnica poszukiwań?
-Szukaj żywych.
Rzekł do swego koteczka. Co jak co, ale węch powinien mieć dobry.
-Średnica? Tropiłeś coś, kiedyś w ogóle?
-Najlepiej szukać na polu koła, więc średnica... a, nie udawaj że nie wiesz, o co chodzi.
-Szukamy grupy ludzi, jeden by tego, nie zrobił. Że zaatakowali razem to musieli go zaplanować, że to zaplanowali to pracują razem, że pracują razem, to poszli w jednym kierunku, że poszli w jednym kierunku, to zostawili ślady. Przeszukiwanie całego pola ch*ja da, lepiej wysłać zwierze i za nim podążyć.
Właściciel
Bulwa, Vader:
Żywych we wsi brak, ale kotecek złapał trop poza nią. A, no i chaty Wam się fajczą.
Max:
Jedna chata sprawdzona, wyczyszczona do czysta z nielicznego dobytku wieśniaków. Ponadto zauważyłeś, że zaczyna się palić, tak jak wszystkie inne...
Wrócił więc do reszty.
- Przeszukiwanie skończone. Nic wartościowego.
-Magowie ognia, albo samo zapalniki. Raczej to pierwsze...
Powiedział pod nosem.
-Kruczydziób! Z nami idziesz!
Krzyknął idąc za kotkiem. Czekał aż ptaszor złoży raport.
//Raport masz wyżej. Piszę jakby co.//
- Niekoniecznie magowie ognia. Mogli też mieć pochodnie.
Powiedział, idąc za nimi.
-Wtedy nie zapaliłby się w jednym momencie.
Właściciel
//Można wiedzieć, gdzie dokładnie ruszyliście?//
//Za kotkiem, który złapał trop.
Właściciel
Kotek wyprowadził Was w pole, lecz tylko dosłownie, bo w takowym rzeczywiście widzieliście idących gęsiego wieśniaków, których strzegli odziani w ciężkie zbroje oraz uzbrojeni w broń dwuręczną Orkowie, zaś asystowały im zastępy Szkieletów z łukami, Nieumarłych oraz kilku ludzi.
//Nie zjebcie tego, proszę.//
-Orków załatwię Magią Dusz, ale muszę być bliżej.
-Kruczy dziób wprowadzisz w szał bitewny tą swoją magią orki, ja robię zasłonę dymną i atakuje magów, a ty Polonie atakujesz i powalasz magów tą swoją technikom której użyłeś na mnie.
Powiedział Szeptem do drużyny.
-Zakradniemy się między zbożem.
- Czyli jak rozumiem zniknąć te strachy z nieba?
Wykonał więc ową czynność, po czym zaczął wmawiać orkom, że ich towarzysze są ich wrogami.
Właściciel
//Zje**liście to, no zje**liście...//