Właściciel
- Ze dwa miesiące termu...
- A co Cię to tak interesuje?
-Byłem tam 3 dni temu, Paladynów jest tam mnóstwo. Zlecieli się chyba z całego kontynentu.
Chciał ich koniecznie zagadać, później będą mieli małe problemy z ogarnięciem tego, po co tutaj są.
Właściciel
- Nie próbuj nas wystraszyć.
- Właśnie!
- Oddawaj ją i się zmywaj jeśli chcesz pożyć.
-Czemu miałbym was wystraszyć? Na ile cenicie sobie tą kobietę?
Właściciel
- Na tyle, że dzięki niej będziemy ustawieni na większość życia.
-A wiecie przynajmniej, jak miała wyglądać?
Właściciel
- Jasne, że tak. Jeździła tędy często, ale miała większą obstawę i zawsze uciekała. Mimo to widzieliśmy ją. A teraz już nam nie ucieknie.
-Czy to nie dziwne, że znowu jedzie tą samą drogą, lecz tym razem z mniejszą obstawą?
Właściciel
- byłoby dziwne gdyby nie to, że to jedyna droga.
Uśmiechnął się.
-Na pewno?
Właściciel
- Na pewno. - powiedział jeden z nich dając jakiś gest ręką.
Z zarośli przy drodze zaczęli wychodzić kolejni bandyci. Za wozem też było kilku.
-Właśnie się nabraliście, jak można być tak głupim, żeby zapomnieć, że można jechać okrężną drogą i zapłacić komuś za zwrócenie na siebie uwagi?
Właściciel
- Nie ma okrężnej drogi. Żyjemy tu od dziecka i wiemy, że to jedyna droga do jej celu. A Ty pewnie nawet nie wiesz gdzie masz ją zawieść.
-Ja? Rzuca im papier pod nogi. Miałem ją zawieźć do Hammer.
Właściciel
- Ta... Jasne.
- Koniec gadek. Nas jest więcej. Albo spieprzasz, albo giniesz.
-Wiecie co? Wybieram pierwszą opcję.
Tu wypalił z kuszy i wręcz natychmiast uderzył batem w konie by je przestraszyć i popędzić go galopu.
Wszystko na jedną kartę.
//Miałem inny wybór?
Właściciel
//Mogłeś do nich dołączyć lub zginąć.//
Bandyci usunęli Ci się z drogi, ale zaraz zaczęli strzelać z łuków zabijając strażnika.
-Przypłaszczyć się do wozu! To są idioci, nie trawią ludzi w wozie pędzącym przed siebie!
A tak poza tym, daleko jeszcze?!
Właściciel
Twój towarzysz i szlachcianka padli tak płasko jak tylko mogli. Strzały śmigają niebezpiecznie blisko Ciebie.
Gnali dalej przed siebie, obserwował co się dzieje. Sam leżał przypłaszczony do wozu.
Właściciel
Bandyci starają się unieruchomić wóz strzelając do Ciebie i w koła. Widać już jedną z wiosek w pobliżu dworku.
-Dalej! Wytrzymamy!
Przypłaszczył się jeszcze niżej, ochronił głowę rękami.
Właściciel
Było tak blisko aż... Jeden z bandytów trafił jednego z koni głowę. Zabił go, a drugi się spłoszył.
Odciął wodze martwego konia.
Rąbnął batem żywego, by ten biegł dalej ciągnąc wóz.
Nie ucieknie do tyłu, ani na boki, bo las. Będzie uciekał do przodu.
Właściciel
Udało wam się uciec. Albo bandyci wypuścili was celowo.
-I już? Jesteśmy bezpieczni?
Właściciel
- Mam nadzieję. - odparła szlachcianka.
Właściciel
- Tak. - powiedziała krótko odchodząc w stronę dworku.
-Powodzenia!
Spojrzał na mapę, szukał okrężnej drogi do dworku rodu Kospel. Nie miał ochoty powtarzać tego maratonu.
Właściciel
Była taka. Prowadziła przez jedną z wsi.
A więc jechał okrężną drogą.
Właściciel
Znalazłeś się w małej wsi.
A teraz jechać do dworku :V
Właściciel
- Czy moja córka bezpiecznie trafiła na miejsce? I gdzie są strażnicy oraz chłopi, których Ci przydzieliłem?
-Córce włos z głowy nie spadł i dotarła tam, gdzie miała dotrzeć. Reszta miała mniej szczęścia. Ale to nie mój problem, moim celem było dostarczenie tylko jej.
Właściciel
- Przeklęci bandyci... No dobra. Muszę odliczyć koszt stracenia chłopów i strażników.
Severus odchrząknął.
-Nic w umowie nie było przy odliczeniu kosztów. Naraziłem własne życie i gnałem na złamanie karku dla niej, więc oczekuję pełnej zapłaty.
Właściciel
- Ech... No dobrze. Ile było w umowie? - zapytał wysyłając sługę do skarbca.
Właściciel
Sługa przyniósł Ci szkatułkę z zapłatą.
Zabrał ją.
-Do zobaczenia!
Wyszedł, udał się do powozu.
-Z powrotem do Hammer!
Pojechał.