Konto usunięte
Trzeba było spróbować, wszedł do jakiejś uliczki, tak aby każdego mógłby ciąć po kolei. Jak już podeszli zaczął ich atakować mieczem od Pani Chaosu.
// Ten miecz ma jakąś nazwę?//
Właściciel
//Niezbyt//
Atakowali dwójkami - jednak nadal ciąłeś ich bronie jak masło.. a potem napór kolejnych zmuszał ich do szturmu tuż pod ostrze.. i gdy zostało ich czterech a ty byłeś cholernie zmęczony.. zaczęli uciekać w przerażeniu..zauważyłeś też że wielki umysł znacznie osłabł.
Konto usunięte
Muszą być dziełem jakiegoś mutagenisty, co ich kontroluje...
Usiadł na parę minut żeby odpocząć, potem wyszedł z uliczki i rozejrzał się.
Właściciel
Po jakimś czasie złapałeś oddech, wzrok znowu się ustabilizował a ty.. nie dostrzegłeś nic oprócz pustego miasta i owej drogi która prowadziła dalej..wgłąb.
Właściciel
Maszerowałeś długo..robiło się coraz goręcej i coraz ciemnej a po chwili stanąłeś u wrót czegoś co cię przeraziło.. ogromne miasto oświetlane wodospadami lawy - i całe tysiące skirków.. czułeś jak Wielki Umysł tutaj aż ci wadzi przez samą jego obecność..
Konto usunięte
- Oj Magnusie, chciałbyś to zobaczyć...- Rozejrzał się za ścieżkami, w których mógłby uniknąć skirków lub wyjścia z jaskini.
Właściciel
Po lewej stronie rysowało się coś na wzór ścieżki - prowadziła ona raczej zdala od Skirków, jedynie kilka wypoczywało tam przy słupie lawy.
Konto usunięte
Spokojnie przeszedł ścieżką.
Właściciel
W połowie drogi napotkałeś problem, owe Skirki przy słupie lawy - niezauważonym nieszło przejść...no przynajmniej w normalnej formie.
Konto usunięte
W takim razie zmienił się w nietopyrka i poleciał nad nimi dalej.
Właściciel
I tak też przeleciałeś nad tłumem niezauważony i wylądowałeś tuż przy wyjściu..i gdy już miałeś opuścić to zapomniane przez bogów miejsce dostrzegłeś coś..dziwnego kilka metrów za tobą i w dół..w tylnej uliczce miasta czaił się jakiś człowiek..
Właściciel
Nosił poszarpane szaty i wyglądał jakby wyrwał się z niewoli..brakowało mu prawej ręki.. siedział w owym zaułku rozstrzęsiony..
Konto usunięte
Mógł to być mutant, ale warto było sprawdzić. Podszedł nieco bliżej z mieczem w ręku gotowy na ewentualny atak.
- Zgubiłeś się?
Właściciel
Ten odwrócił się do ciebie a ty dostrzegłeś.. heraldykę krwawiącego słońca na jego przeszywanicy..
- Tak, zgubiłem się w podziemnym mieście jakiejś poje**nej rasy mutantów, dokładnie.- jego twarz poznaczona była wieloma bliznami.. miał też bardzo długą sięgającą niemalże do pasa brodę-.
Konto usunięte
- Byłem tam przed chwilą. Sa bardzo uprzejmi, nieprawdaż?
Właściciel
- Jeśli nazwać można uprzejmym osobę która zjada ci rękę to w sumie chyba tak..- odparł -. Masz jakiś pomysł jak stąd wyjść ? To jest dla mnie za wysokie - wskazał ścianę za wami -. A na miasto nie wyjdę, życie mi jeszcze miłe -.
Konto usunięte
- Mogę pomóc. Jednak chcę wiedzieć, komu pomagam. Kim jesteś?
Właściciel
- Urlyk Jednooki, teraz także jednoręki - dawny chorąży Zakonu Krwawego Słońca, do usług.
Konto usunięte
- Źle skończył wasz zakon... Jak i całe to miasto. No cóż... Osłabiony i bez ręki za wiele tu nie zdziałasz. Nie wiem czy uda Ci się stąd wydostać... - Trzymając miecz w ręku przez chwilę rozmyślał... Ależ to był jego cel, miał go zabić. Niespodziewanie zaatakował Ulryka wbijając miecz w jego tors.
Właściciel
Padł martwy - bez słowa..dostrzegłeś tylko jego pełne niezrozumienia spojrzenie..
Konto usunięte
Teraz spróbował wydostać się na powierzchnię.
Właściciel
No cóż, miejsce do którego trafiłeś dalej definitywnie na powierzchnię nie prowadziło..wręcz przeciwnie - głębiej w dół..gdy schodziłeś coraz niżej robiło się znacznie goręcej.
Konto usunięte
Szukał więc wyjścia z głębin nawet jeśli by musiał zejść w dół.
Właściciel
Owo zadanie proste nie było, im głębiej w dół schodziłeś tym bardziej było gorąco..i tym częściej musiałeś wymijać podróżujących skirków.. ci tutaj mieli już ubrania a i nawet pancerze.. sytuacja zaczynała się robić całkiem zła.
Konto usunięte
[Img] Nie sądziłem, że przyjdzie mi zginąć w siedlisku mutantów...[/img]
Revan zaczął modlić się do Pani Chaosu w nadziei że przyniesie mu szczęście. Szedł nadal w dół rozglądając się za potencjalnym wyjściem.