James

- umm... - zarumieniła się. - spokojnie, kompleks Edypa to nic takiego... Zawsze będę cię wspierać...

James
-Nie. Tu chodzi o zwykłą miłość między synem a matką i ojcem. Tu nie chodzi o miłość obdarywaną chłopakowi bądź dziewczynie

James

- chyba rozumiem. Podasz kolejne piwo?

James
-Ok
Wyciągnął jedno piwo i podał jej

James

- dzięki - kciukiem zdjęła kapsel, jakby nie stanowiło to dla niej problemu i pociągnęła spory łyk. - powiedz no - beknęła. - co teraz zrobimy? Nie możemy przecież cały czas ślęczeć i sączyć piwo. Chciałabym jeszcze poznać resztę atrakcji tego miejsca. Na przykład kafejki internetowe. Albo kina. Muzea. Zoo. Kluby nocne. I Francję...

James
-No to najpierw może opuśćmy ten wadliwe konstrukcji park?

James

- w takim razie możesz prowadzić. Masz moje pozwolenie. Swoją drogą, ja tylko przywracam was do życia i pisze wasze historie. Czy to sprawia, że jestem w jakimś stopniu od ciebie ważniejsza?

James
-Tia.
Wziął jeszcze jedno piwo i Poszukał wyjścia z miasta

James

Niedaleko było wyjście.
"Moskwa żegna!" Taki znak żegnał się z każdym Rosjaninem. Z wiadomych przyczyn było to napisane po rosyjsku.
- hmm... Czy to nie dziwne? - Aqua zaczęła przyglądać się znaku.

James
-Cyrylica. Jesteśmy na Białorusi, Bułgarii albo Rosji. Bruh

James

- właśnie. W takim razie skąd tutaj wzięło się teksańskie piwo?

//przywieźli//

James
-Kupili i przywieźli

James

- przywieźli? Rosjanie? Alkohol? Czy ty siebie słyszysz?

//No właśnie, co ty, nienormalny jesteś?//

James
-Amerykanie też mogli a Rosjanie sprzedawać

James

- a to oni przypadkiem się nie lubią?

James
-Teraz oba kraje starają się wprowadzać demokrację na całym świecie. To jest Raczej przyjazna rywalizacja

James

Wzruszyła ramionami.
- widocznie nie znam się na polityce

James
-Nie jesteś jedyna

James

- to wcale nie pomaga James. - uśmiechnęła się i lekko uderzyła cię w ramię. Widać było, że dobrze się bawi. Wszystko dookoła było dla niej nowym doświadczeniem jakiego nie miała okazji poznać za biurkiem i stosami papierów.

James
Sam także się uśmiechnął
-Pytanie o miłość było tak bez powodu? Oraz to czy kogoś kocham także?

James

- nie przeszkadza ci, czym wcześniej byłam? - przechyliła głowę.
- kawałkiem kryształu. A jeszcze wcześniej pralką, butelką coca coli, albo smokiem. Mogę przybrać dowolny wygląd i formę. Nie przeszkadza ci ten fakt?

James
-Czemu miałby? Po za tym raczej ciebie osądzałem o to

James

Uśmiechnęła się.
- Jeżeli ci to nie przeszkadza to nie widzę przeszkód aby w razie potrzeby zmienić wygląd. Skoro o tym mowa, może powinnam zmienić fryzurę?

James
-Mnie się pytasz? Ja jestem prostym jojofagiem

James

- jak już mam jakoś wyglądać to chociaż tak, żebym ci się podobała

James
-Jest dobrze jak jest

James

- widać nie jesteś jednym z tych wybrednych - Roześmiała się. - no to w drogę, czyż nie?

James
-Jup.
Przeszedł przez bramę parku

James

I w końcu wyszliście z tego parku. Jakoś tak nagle wszystko wokół wydało się być bardziej żywe...

//Ciąg dalszy nastąpi... tutaj...