CzarnyGoniec pisze:
ja tam znam wielu katolików akceptujących seks homoseksualny myślę, że śmiało mogę ich nazwać katolikami.
Ba, może nawet są lepszymi i bliższymi Jwzusowi katolikami.
Kościół też popełnia błędy, w jego historii ujawniało się to wiele razy.
Jasne, nie chodzi o to, żeby odchodzić od Kościoła tylko dkatego, że jest nieidealny - nie w tym rzecz. Kościół to wspólnota ludzi i zawsze będzie nieidealny.
Rzecz w tym, żeby świadomie kierować się w życiu przykazaniem miłości, wiarą w Jezusa i tak dalej.
Tzn. Wiem, że dla Ciebie przestrzeganie KKK jest ważniejsze, niż akty wiary i miłości, ale no.
Ja nie przepadam za próbą zamknięcia religii w sztywnych ramach. Kościół to wspólnota wiernych, nie system totalitarny.
Mimo, że antyklerykałowie często zarzucają Kościołowi, że jest systemem totalitarnym, który chce regulować każdy aspekt życia. Sądzę, że jest to prawda tylko w stosunku do tych mniej świadomych katolików.
Goniec, ty naprawdę nadal nie rozumiesz.
Kościół mówi: seks homoseksualny to grzech sodomski i woła o pomstę do nieba - katolik jest zobowiązany tego przestrzegać.
Jak ci się coś nie podoba, co mówi Kościół, to możesz w każdej chwili wejść w dialog opozycyjny, ale dopóki nic innego nie zostanie uchwalone - jesteś zobowiązany przestrzegać wszystkiego, co Kościół mówi. I nie, KKK nie jest ważniejsze od przykazania miłości, tylko je INTERPRETUJE. Jeśli nie zgadzasz się z interpretacją, możesz się odwołać albo przestać być katolikiem. Ale jeśli zdecydujesz się pozostać - przestrzegasz tego, co mówi Kościół. Naprawdę, zachodzi tu u was jakaś dziwna próba uznania, że katolik to to samo, co chrześcijanin i nic więcej. Ale katolik to węższa podgrupa chrześcijan i wyróżnia się tym, że słucha tego, co mówi zwierzchnictwo Kościoła.
Mijak, Burger - Wy naprawdę nie rozumiecie słowa "Katechizm"? Katechizm to zbiór zasad wiary, jakimi się kierujemy, wyznając religię. Jesteśmy zobowiązaji go przestrzegać.
Jeśli ktoś łamie KKK niekoniecznie nie jest od razu katolikiem - bo jest takie coś jak pojęcie grzechu. Po prostu. Ale jeśli ktoś otwarcie się nie zgadza z chociaż jednym podpunktem, świadomie i dobrowolnie - jest zobowiązany do jednej z dwóch rzeczy:
1) podjęcia dialogu z KK
2) opuszczenia Kościoła.
I naprawdę powiedziałem to ostatni raz. Takie są fakty, jak się komuś coś nie podoba, to trudno, ale przestańcie myśleć, że wiecie lepiej niż sami (uczciwi, nie ignoranccy) katolicy, co to znaczy być katolikiem.