Ukłonił się teatralnie, dla utrzymania klimatu tej sceny.
- Do usług. Duszyczka będzie niewinna tak bardzo jak to możliwe. - Po tych słowach wyszedł.
Właścicielka
W ten oto sposób znalazłeś się na targu pełnym kramów, kupców i klientów kupujących różne dobra.
Cóż, ma teraz do załatwienia dwie rzeczy. Człowieka i ubranie, które osłoni go przed słońcem. Zaczął od poszukiwań tego drugiego.
-Spokojnie.- Mruknęła kobieta i wycofała się. Zwierzęta tutaj były o wiele bardziej płochliwe. A może nieprzyzwyczajone? Wzruszyła ramionami, stwierdziła że skoro koń stoi to jest z nim lepiej i wróciła do środka dworku. Wzięła jedną ze swoich książek i z nią w rękach zajrzała do Leandry.
Właścicielka
Swen
Płaszcz z kapturem mogłeś kupić praktycznie u każdego sprzedawcy jakichkolwiek ubrań, to też nie musiałeś zbyt długo szukać. Wystarczyło podejść do któregoś z kramów, który zajmował się sprzedażą odzieży.
Ithilia
W pokoju zastałaś śpiącą kobietę, nakrytą kocem.
Poszukał jakiegoś, który dobrze by osłaniał od słońca i wyglądał dobrze. Podszedł i spytał o cenę.
Właścicielka
Wpadł ci w oko pierwszy lepszy płaszcz z kapturem o ciemnym, prawie wręcz czarnym kolorze.
- Zaledwie dwadzieścia sztuk złota, drogi panie. - Odpowiedział ci na pytanie o cenę towaru.
Ocenił czy rozmiar będzie na niego dobry, po czym zapłacił, odebrał płaszcz i odszedł bez słowa. Po chwili zarzucił go na siebie i nałożył kaptur. Teraz zostało znaleźć jakąś niewinną duszyczkę. Po za tym miał coś do zrobienia jeszcze?
Po upewnieniu się, że kobieta śpi Ithilia ponownie wyszła na dwór, tam gdzie siedziała przed wypadkiem. Tym razem była z książką o, a jakże, elfach. Była ona zwykłą książką historyczną, przeczytaną już setki razy, ale wampirzyca ją lubiła. Wydawała jej się jakimś bezpiecznym portem, do którego mogła wrócić za każdym razem i czuć się jak w domu.
Właścicielka
Swen
To już zależało wyłącznie od ciebie, ty rządziłeś tutejszym półświatkiem, przynajmniej tak ci się wydawało. Możesz rozkazać liderom co tylko zapragniesz. Co do potencjalnych ofiar... Było ich pełno. Ale najbezpieczniej będzie porwać kogoś z dzielnicy biedoty, żebraka bądź innego biedaka. Problem jest taki, że może skończyć się to wypiciem jakiejś skażonej krwi.
Ithilia
Księga była już nieco podniszczona, a kartki stare i nieco brudne. Ale wciąż była to przyjemna lektura, zabrana z twojego starego, rodzimego świata... Powoli zachodziło słońce.
Gdy tylko słońce obniżyło się tak, że niemal razilo w oczy kobieta westchnęła, wstała i wróciła do dworku. Odłożył książkę na miejsce, przez okno spojrzała na konia, po czym skierowała się do pokoju gdzie przebywała nieznajoma.
-Pora wstawać.- Powiedziała głośno wchodząc do środka.
Szedł w stronę tamtej dzielnicy, przy okazji rozglądając się czy przypadkiem nie ma jakiejś dobrej ofiary po drodze. Może ktoś sam się pcha w objęcia śmierci.
Właścicielka
Ithilia
Zwierzę miało się lepiej, odpoczywało teraz przy strumyku. Leandra niechętnie wysunęła głowę spod poduszki i zerknęła na ciebie znużona.
- Mhm... Chwila. - Mruknęła pod nosem. Po faktycznej chwili wstała z łóżka, na którym zostały brudne plamy po ubraniu kobiety.
Swen
Było nadal jasno, przez co nie mogłeś kogoś ot tak porwać w cieniu. Po dłuższym spacerze znalazłeś się w owej dzielnicy, gdzie było brudno, budynki były stare i podniszczone a bezdomni i żebracy prosili o jedzenie i złoto.
Zastanowił się do kogo miał bliżej, do Nadine czy do Aymona?
- Chyba będzie trzeba poczekać.
Właścicielka
Zdecydowanie bliżej było Ci do twojego przyjaciela, mieszkał niedaleko.
Właścicielka
Szybko tam trafiłeś, Aymon oczywiście ci otworzył.
- Byłeś u Leonida? I jak poszło? - Zapytał, zamykając za tobą drzwi.
- Polecił nie porywać się na syna cesarza, ponieważ uznał to za samobójstwo. Może i racja? - Wzruszył ramionami. - Oraz doradził, że możemy lepiej zachęcić naszych podwładnych do posłuchu jeśli zadbamy o ich interesy, czy też zajmiemy się ich sprawami. Co o tym sądzisz?
Właścicielka
- No, brzmi dobrze. Przy okazji jakoś zarobimy, przecież możemy pobierać część ich zysków, nie? - Odpowiedział ci na pytanie drapiąc się po brodzie.
- Ta, nawet powinniśmy. Bez tego mogliby się poczuć zmieszani. - Zaśmiał się. - Zaoferowałem mu swoją pomoc w zdobyciu żywego worka z krwią. Bawimy się sami czy też testujemy tę bandycką zgraje?
Właścicielka
- Nie ma takiej potrzeby, chętnie rozruszam kości. Dasz sobie radę w takim słońcu? - Zapytał, lecz potem zauważył twój nowy płaszcz. - Ach, widzę, że kupiłeś sobie ochronę. No dobrze... Masz jakiś plan jak szybko zabrać niezauważenie żebraka z ulicy? Chociaż nie wiem czy Leonidowi spodoba się taki ktoś...
- Osobno może byśmy i musieli zgarnąć żebraka. Myślę, że razem możemy znaleźć kogoś lepszego. I mamy magię iluzji i bólu, może nie na wysokim poziomie, ale powinno wystarczyć by oszukać garstkę ludzi.
Właścicielka
// Aymon chyba znał tylko magię bólu? //
- No dobrze, a więc do roboty. Zamierzasz komuś wejść do domu czy zgarniamy kogoś z ulicy? - Zapytał, podchodząc do drzwi wyjściowych.
// Ta. Swen zna ta drugą. //
- Z ulicy będzie łatwiej kogoś złapać, a zniknięcia w domu dłużej nie zauważą. Bierzemy kogoś z ulicy chyba, że znajdziemy kogoś kto mieszka samotnie. - Powiedział wychodząc. - Ty lepiej znasz tę dzielnicę, prowadź.
Właścicielka
Twój przyjaciel wychodząc z mieszkania zamknął je na klucz i ruszył jakąś ciemną, odizolowaną od słońca uliczką. Przechodziło tu co jakiś czas kilka ludzi, był tu nawet jeden żebrak.
Szedł za nim rozglądając się za jakimś dobrym celem.
Właścicielka
Po kilku minutach poszukiwań takiej osoby, znaleźliście w końcu jakiegoś bezdomnego mężczyznę, siedział oparty o ścianę budynku i wpatrywał się w ziemię.
Zastanowił się czy zdoła ukryć pod iluzją trzy osoby.
- Wygląda na zdrowego? - wskazał ruchem głowy na mężczyznę.
Kobieta spojrzała na plamy brudu i westchnęła cicho. No trudno, bywa. Kiedyś się wypierze. Wzruszyła ramionami.
-Możesz osiodłać swojego konia. Wygląda w porządku.- Powiedziała, nie mając zbytniego zaufania do zwierzęcia. Przez chwilę zastanowiła się czy jej ton nie brzmi zbytnio władczo, jednak niezbyt ją to obeszło. Przyzwyczajona do posiadania jakiejś władzy przyzwyczaiła się do tego. Nie czekając na reakcję kobiety wyszła z pokoju, pozostawiając podróżniczkę wraz z jej własnymi przemyśleniami.
Właścicielka
Swen
Tak, uda ci się. Gorzej, jeśli ktoś zauważy, że nagle zniknęło trzech ludzi z uliczki na ich oczach. Aymon spojrzał na ciebie, niezbyt przekonany.
- Nie mam pojęcia. Miejmy nadzieję, że tak.
Ithilia
Kobieta wyszła z pomieszczenia chwilę po tobie.
- Możemy jechać razem, skoro i tak zamierzasz iść do miasta. - Rzuciła, kierując się do wyjścia z domu.
Rozejrzał się po okolicy. Każdy zajmował się swoimi sprawami, czy też ktoś ich obserwował. Czyli musiałby stworzyć iluzję, w której wszyscy trzej się rozejdą. Można spróbować, ale czy na jego poziomie mocy to będzie możliwe?
- Jak nie dam rady stworzyć bardziej skomplikowanej iluzji, to zasymuluj komuś zawał serca. Powinno to odwrócić na chwilę uwagę tłumu, a wtedy ukryję ciebie i żebraka.
Właścicielka
Musiałbyś czymś zastąpić wasze ciała, może jakimiś przedmiotami... Magia iluzji nie pozwala na niewidzialność.
- W porządku. Jestem gotowy, daj tylko znać. - Odparł, gotowy do akcji.
Wampirzyca wzruszyła ramionami. Miała nadzieję, że koń, przy swojej właścicielce,nie będzie już tak spłoszony jak był jeszcze niedawno. Normalnie by się przespacerowała, ewentualnie przebiegła. Teraz jednak wolała żyć sobie niezauważona.
-Dobrze.- Powiedziała i skierowała się za kobietą, na dwór.
Alamar był już blisko murów, jego koń chciał odpocząć, on sam z resztą też. Od miejscowych wiedział, że jest tu największy punkt zborny i przy okazji akademia w kraju. Nazywali to miejsce "stolnicą" czy jakoś tak. Dziwna nazwa, na stepach czego takiego nie ma. Poszukał jakiś celników czy kogoś, kto wyrobi mu papiery do miasta. To też go zdziwiło, na stepach po prostu się jeździ, bo co to monitorować?
Właścicielka
Ithilia
Leandra wyszła na zewnątrz i rozejrzała się po dworku. Widząc swojego konia natychmiast do niego pobiegła. Gdy była bliżej, podeszła już spokojniej i pogłaskała go po grzywie. Wierzchowiec był przy niej spokojny, dał jej się osiodłać bez problemu. Teraz czekała tylko na ciebie.
Alamar
Wjechałeś do miasta bez problemu, bramy były otwarte. Pierwsze co zobaczyłeś w tej wielkiej metropolii to wielki zgiełk na ulicy. Nigdy czegoś takiego nie widziałeś. W oczy rzuciła ci się stajnia, tuz przy bramie. Mógłbyś tam zostawić konia i za drobną opłatą miałby opiekę na jakiś czas.
//hej alamar :)
I koń i kobieta wydawali się całkiem zadowoleni ze swojego towarzystwa. Ithilia mocniej naciągnęła chustę, chcąc jak najbardziej odciąć się od rażących promieni wieczornego słońca. Przez cały dzień czuła się niezbyt dobrze, jednak zachód dawał jej nadzieję na szybsze poczucie się lepiej. Podeszła do podróżniczki.
-Mam jechać z tobą?- Zapytała, bladą dłonią wskazując na siodło. Niezbyt wiedziała, czy to może zadziałać.
Zsiadł z Shekke, by dać mu odpocząć. Trzymając za wodzę, zaprowadził konia do ów stajni. Jeśli nie zobaczył żadnego pracownika, zapukał kilka rady pięścią w ścianę. Ciekawe ile kosztuje takie przetrzymanie...
Właścicielka
Ithilia
- Pewnie, jest miejsce, a poza tym muszę ci się jakoś odwdzięczyć za opiekę i gościnę, prawda? - Podała ci rękę, żeby pomóc ci wsiąść na konia.
Alamar
Starszy mężczyzna akurat czyścił jakiegoś karego konia, gdy tylko cię usłyszał, przerwał swoją pracę i spojrzał na twojego wierzchowca.
- Piękny koń. - Stwierdził obserwując zwierzę. - Czego pan potrzebuje?
Kobieta po chwili zastanowienia się chwyciła w końcu dłoń Leandry i sprawnie wskoczyła na konia. Nie odpowiedziała nic na retoryczne pytanie, jej gest jednoznacznie wskazywał, że zgadza się z podróżniczką w 100%.
-No to w drogę.- Mruknęła cicho, usadawiając się wygodniej i bezpieczniej.
Właścicielka
- Więc po co kierujesz się do stolicy? - Zapytała, popędzając konia do ruchu. Zwierzę zaczęło galopować w stronę traktu, który prowadził do miasta. Siodło było wygodne, siedziało ci się komfortowo.
-Ah.- Westchnęła kobieta unosząc głowę. Lubiła patrzeć się na budzącą się noc, na wolno pojawiające się na niebie gwiazdy. Wzruszyła ramionami, wiedząc że nowo poznana nie może tego zobaczyć.
-Z ciekawości? Mieszkam tutaj od niedawna, chce ją poznać.- Odpowiedziała w końcu. -A ty? Jakie wieści niesiesz?-
Właścicielka
- Wiem jak zakończyć wojnę z wampirami. - Odpowiedziała krótko, nie mówiąc ci żadnych szczegółów. Powoli zbliżaliście się do zamkniętej już bramy miasta.
Ithilia uniosła brew wlepiajac wzrok w plecy kobiety. Po chwili prychnęła cicho, jakby się zaśmiała pod nosem. Nie miała pojęcia czy podróżniczka ją usłyszała, ale chwilowo miała to gdzieś.
Pokonać wampiry. Ponownie spojrzała na niebo, jednak zaraz przymknela oczy dając się ponieść swoim wspomnieniom. Nawet jej; wampirzycy, się nie udało. Czy to było w ogóle możliwe? Czy, oprócz magii elfów, oni mieli jakieś słabe punkty?
Istnienie bywa niesprawiedliwe.
-Więc jak ją zakończyć?- Zapytała, jakby od niechcenia. Otworzyła oczy i spojrzała na ogrom bramy miasta. Za każdym razem mury otaczające stolicę robiły na niej wrażenie. Tak było i tym razem.
Właścicielka
- Gdybym ci powiedziała, to byś mi nie uwierzyła, naprawdę. Chociaż król zapewne też mi na początku nie będzie wierzył, jeśli w ogóle mnie wysłucha. No dobrze, spróbujmy. Wampiry wyższe pochodzą z innego świata, jak już zdążyliśmy się dowiedzieć. Ale nie tylko one przyszły wraz z nimi. Istnieją jeszcze tak zwane elfy, długouche, piękne istoty. - Wszystko to co mówiła dziewczyna, było już dla ciebie znane. - Naprawdę. Spotkałam jednego z nich. - W tym momencie kobieta przerwała, gdy zatrzymała konia przed zamkniętą bramą. Dwóch strażników jej strzegło, uzbrojonych w piki.
- O, pani czarodziejka... Długo pani nie było. - Odparł jeden z nich, podczas gdy drugi zaczął otwierać bramę.
- Mhm, teraz też nie zamierzam zostawać tu zbyt długo. - Stwierdziła, przejeżdżając już przez otworzone wrota.
Wampirzyca odruchowo wyprostowała się, gdy tylko usłyszała o elfach. Niemo powtórzyła to słowo, raz po razie, czując jak serce gwałtownie jej przyspiesza. Wzięła głęboki wdech, a gdy znaleźli się po drugiej stronie muru odważyła się powiedzieć:
-Zainteresowałaś mnie. Chciałabym to poznać.- Jakimś cudem udało jej się utrzymać neutralny ton głosu, jej myśli jednak gwałtownie przyspieszyły. Czuła rosnącą ekscytację.
Moze był to któryś z jej dawnych przyjaciół? Oh, żeby tak było.
Właścicielka
- Szczerze mówiąc, myślałam, że bardziej zainteresuje cię fakt, że jestem magiem. No cóż. - Kobieta zatrzymała się przy stajni. Zeszła z konia a gdy ty również to zrobiłaś, podeszła do stajennego.
- Powierzam ci tego konia, dobrze się nim opiekuj. Zostawię go na noc. - Odparła, dając jakąś małą sakiewkę mężczyźnie, następnie zaczęła powolny spacer po rynku, czekała aż do niej podejdziesz.
- Zajmiesz się moim przyjacielem na dzień? Zapewnij mu wodę, owies i siano, zapłacę. Tylko go nie czesz, bo najpewniej rozwalić ci głowę. Tylko mnie Shekke pozwala się myć. Przygotujesz mi do tego wodę i gąbkę? Ile płacę? -
Właścicielka
- Pięćdziesiąt sztuk złota. - Wymamrotał, przyglądając się twojemu wierzchowcu.
- 30, przyjacielu. - Zaczął się targować. Taki zwyczaj ze stepów, gdy się nie targujesz, nie szanujesz handlarza i obrażasz jego towar.
Wampirzyca uśmiechnęła się przelotnie. Ludzie bywają naiwni, chociaż szczerze zdążyła polubić kobietę. Szybkim krokiem dołączyła do niej.
-Jakim?- Zagaiła. -Też się trochę bawię magią.- Dodała po chwili.