„Silny ateizm to wyraźne stwierdzenie, że bogowie nie istnieją. Słaby ateizm zawiera wszystkie inne formy nonteizmu, jak również agnostycyzm. Zgodnie z tą kategoryzacją, każdy, kto nie jest teistą, jest słabym lub silnym ateistą.” ~ Wikipedia

Czyli silny zakłada zerowe prawdopodobieństwo istnienia boga, a słaby powyżej 0?
Czy to się da w ogóle określić prawdopodobieństwem?
Czy miedzy silnym i słabym ateizmem jest zakres?
Czy to pytania w ogóle mają sens?

Myślę, że zawsze można być mniej, lub bardziej silnym ateistą.
Są różne stopnie bycia do czegoś przekonanym, bądź bycia o czymś nieprzekonanym.

Jeśli chcielibyśmy rozdrabniać to nawet osoby, które uważają, że Bóg na 100% nie istnieje można też wewnętrznie podzielić na te, które są do tego bardziej i mniej przekonane.

Jak już to silny jest tak do 5% na pewno, a może dalej, zależy od człowieka

Chyba żaden człowiek nie ocenia na serio w % szans na istnienie Boga.
Myślę, że mimo wszystko ateiści dzielą się na "niemal na pewno nie ma", "raczej nie ma, niż jest", "na pewno nie ma" i tak dalej, a nie "5%", "28%", "43%" i tak dalej.

To, co warte wyrażania w % to to, że wg. ateistów szansa jest raczej pomiędzy 0 a 50% i nie za blisko 50%.
Ale nie da się ocenić, czy np. założenie, że Boga na 40% nie ma to ateizm, czy agnostycyzm (+ nikt i tak tak nie uważa)

Agnostycyzm to żadne z tych, bo to jest pogląd że na pytanie o Boga nie da się odpowiedzieć.

Ja bym to prędzej podzielił, na ateizm naiwny i ateizm agnostyczny.

Ateizm naiwny w sumie zachowuję się tak samo jak religia, a ateizm agnostyczny, to takie "Nie twierdzę, że Boga na pewno nie ma, ale najlepiej jest żyć, jakby go nie było."

"Nie twierdzę, że szczepionki na pewno powodują autyzm, ale najlepiej jest żyć jakby nie powodowały"
Ten podział mi wygląda jakby ksiądz to dzielił.

CzarnyGoniec pisze:
To, co warte wyrażania w % to to, że wg. ateistów szansa jest raczej pomiędzy 0 a 50% i nie za blisko 50%.
Ale nie da się ocenić, czy np. założenie, że Boga na 40% nie ma to ateizm, czy agnostycyzm (+ nikt i tak tak nie uważa)

Dziwne. Nie słyszałem nigdy o czymś takim. Z tego co mi wiadomo jeśli ateiści w ogóle wyliczają szanse to szansa na to że jakiś bóg istnieje szybko leci grubo pod 1

Hulaj piekło, duszy nie ma

No a co do pytania z tematu.
Ustalanie tego jako spektrum nie ma absolutnie żadnego sensu. Słaby ateizm, silny ateizm i agnostycyzm to zupełnie oddzielne pojęcia i zakładają zupełnie oddzielne twierdzenia.
Słaby ateista oznacza twierdzenie "nie twierdze że Bóg istnieje"
Silny: "twierdze że Bóg nie istnieje"
A agnostyk "nie wiem czy Bóg istnieje"
Oznacza to tyle że nie da sie być między silnym ateizmem, a słabym ateizmem bo każdy silny ateista jest przy okazji słabym ateistą. Dokładnie analogicznie jest ze słabym ateizmem i agnostycyzmem

Agnostycyzm to nie jest "nie wiem, czy Bóg istnieje", tylko "uważam, że nie da się odpowiedzieć na pytanie o istnienie Boga".

To jest to samo

Marequel pisze:
To jest to samo

Nie.

To nie jest to samo, ale ja bym nazwał agnostycykami obie z tych osób.
I jestem przekonany, że jest spora szansa na to, że one same nazwałby siebie agnostykami.

darcus pisze:
Agnostycyzm to nie jest "nie wiem, czy Bóg istnieje", tylko "uważam, że nie da się odpowiedzieć na pytanie o istnienie Boga".

Mylisz agnostycyzm z ignostycyzmem

No... Nie. Ignostycyzm to stwierdzenie że odpowiedź na pytanie o Boga nie ma znaczenia, a nie że nie da się na nie odpowiedzieć.

Jak więc nazwać kogoś, kto mówi po prostu "nie wiem"?

Agnostykiem

darcus pisze:
No... Nie. Ignostycyzm to stwierdzenie że odpowiedź na pytanie o Boga nie ma znaczenia, a nie że nie da się na nie odpowiedzieć.

Ignostycyzm – pogląd głoszący, że pytanie o istnienie Boga jest pozbawione sensu, ponieważ nie ma ono weryfikowalnych (czy testowalnych) skutków i dlatego powinno być zignorowane.

Można to zrozumieć tak, że odpowiedź i tak nie ma znaczenia, a można to zrozumieć tak, że się nie da odpowiedzieć, dlatego p y t a n i e nie ma znaczenia

Mijak pisze:
Jak więc nazwać kogoś, kto mówi po prostu "nie wiem"?

Nijak. Brak wiedzy to nie pogląd.

To_masz___Problem pisze:
Można to zrozumieć tak, że odpowiedź i tak nie ma znaczenia, a można to zrozumieć tak, że się nie da odpowiedzieć, dlatego p y t a n i e nie ma znaczenia

Ale nie cytuj mi tutaj Wikipedii, bo ona w tej kwestii akurat ssie.
Widać choćby po tym co napisali o panseksualizmie albo apateizmie.

Odnosi się to również do angielskojęzycznej?

Nie sprawdzałem.

darcus pisze:
Ale nie cytuj mi tutaj Wikipedii, bo ona w tej kwestii akurat ssie.
Widać choćby po tym co napisali o panseksualizmie albo apateizmie.

Nadal nie rozumiem, czemu panseksualizm - ten "prawdziwy" a nie z Wikipedii - miałbym uznawać za osobną orientację seksualną, a nie po prostu za "dojrzalszy emocjonalnie biseksualizm". Lub "biseksualizm bez określonych preferencji".

Bo panseksualizm ma pewne preferencje i o to w tym chodzi.

Na jakiejś stronie LGBT wyczytałem, na czym polega różnica między pan i bi.
Biseksualista - "obchodzi mnie jakiej jesteś płci, ale w sumie wszystko mi jedno, nie obchodzi mnie to"
Panseksualista - "nie obchodzi mnie jakiej jesteś płci, po prostu".

Naprawdę trudno mi zrozumieć tę różnicę.
No i pojawia się problem, jak w takim razie nazwać tych, którzy - jak do niedawna opisywała to Wikipedia - faktycznie wyznają pogląd, że "popęd seksualny może i powinien być skierowany na wszystko".

No, jest jeszcze takie wyjaśnienie, że biseksualista odczuwa pociąg tylko do "cis" kobiet i mężczyzn, a poli- i panseksualiści także do transseksualistów i gender fluid. Choć i tu różnica jest bardzo dziwnej natury, bo biseksualista może odczuwać pociąg do osoby nieidentyfikującej się z żadną z dwóch biologicznych płci, po prostu będzie ją seksualnie postrzegał jako kobietę lub mężczyznę. A z tego by wynikało, że nie jest to różnica na poziomie orientacji seksualnej - czegoś z definicji wykształcającego się bardzo wcześnie i zasadniczo niezmiennego - tylko wykształcenia i poglądów.

Z czego mi wyjaśniano, to biseksualista inaczej podchodzi do związku w zależności od płci, ale pan czuję się tak samo niezależnie od niej.

Poza tym Bi może nawet preferować jedną płeć nad drugą, a dla patelni bez różnicy.

Po prostu patelnioseksualni zakochują się w osobach, nie płciach jak biseksualni.

Myślałem, że każdy dojrzały emocjonalnie człowiek zakochuje się w osobach, a nie płciach.

Czy jeśli hetero nie zakochuję się w osobach tej samej płci to nie jest dojrzały emocjonalnie?

Zakochuje się w osobach. Tylko w osobach przeciwnej płci, ale jednak w osobach, a nie ich płci.

No i w sumie właśnie idąc logiką Liptosa powinno tak być. Jak dla mnie to chodzi tylko u wyłącznie o to, że Bi też zakochuję się w osobach, ale płeć robi mu różnice.

Albo inaczej: patelnia nie patrzy na osoby przez pryzmat płci.

Ale nie patrzy na osoby przez pryzmat płci w imię poglądów, czy na niezależnym od nich poziomie tej prymitywnej części umysłu odpowiedzialnej za popęd seksualny?

To drugie. Stąd w nazwie "seksualizm"

Ateizm słaby i silny + Jejokracja = panseksualizm.
( ͡° ͜ʖ ͡°)

Ej, to była analogia etymologii.

Czyli jeśli dobrze zrozumiałem bi lubi obie płci a pan r*cha jak leci

Ale tylko ludzi.

Dorosłych i żywych

Nie zmienia to faktu, że zazwyczaj wybierają atrakcyjniejszych fizycznie.

A to zależy już od preferencji. Właściwie niespecjalnie dla mnie istnieje coś takiego jak obiektywna atrakcyjność. Można stworzyć jakiś obraz który zadowoliłby najwięcej osób, ale to nie tak, że istnieje jakiś wygląd który zadowoli wszystkich.

W sensie atrakcyjniejszych dla nich.

Osoba panseksualna w ogóle nie postrzega ludzi przez pryzmat płci. Na poziomie popędu w ogóle tej płci nie uznaje. Może jednak posiadać preferencje odnośnie atrakcyjności fizycznej i może się nawet okazać że te preferencje zupełnie przypadkowo sprawiają, że ta osoba jest zainteresowana ludźmi tylko jednej płci.

Na przykład:
Część heteroseksualnych facetów nie potrafi znieść myśli że ich partnerka jest osobą transseksualną. Panseksualista będzie mieć wyje**ne.
(chyba, że mu światopogląd przeszkadza, albo nie kręcą go blizny, czy coś. Ale pod względem płciowości będzie mieć wyje**ne)

*kaszl* *kaszl* trapy są gejowe *kaszl*

A tak na serio, to myślałem, że hetero i homo odnoszą się tylko do płci genetycznych.

Różnice między płciami są głównie kulturowe. Nie powinniśmy w dzisiejszym świecie patrzeć na ludzi przez pryzmat płci.

Litops pisze:
Różnice między płciami są głównie kulturowe.

Głównie to większą różnicą jest nieposiadanie penisa niżli różne role społeczne.

No, ale właściwie posiadanie penisa, aż tak dużo nie zmienia.

Być może. Ale tu chodzi o różnice, a różnice biologiczne są większe niż kulturowe.

Dobra, zakładam oddzielny temat na ten temat albo odkopę stary, jeśli taki jest.

Awarow, jeśli jeszcze raz palniesz taką pierdołę to zaspamię ci skrzynkę zdjęciami pań z penisami, żebyś już nigdy nie miał wątpliwości, że płeć to konstrukt społeczny.