To_masz___Problem pisze:
Najracjonalniejszy jest agnostycyzm, (ewentualnie ignostycyzm, zależy od definicji) a ateizm to wygodne uproszczenie które sami w sobie też nie jest aż tak daleko od prawdy
Change my mind
Agnostyk to wycofany ateista, taka gorsza wersja, ale oczywiście określenie nowe musiało powstać by nie było chaosu. Wiem bo byłem agnostykiem, ateistą, a nawet i taoistą, więc jak chińczyk robi cing ciang to nie znaczy, że poprawny taoista też robi cing ciang bo to nurt filozofii głębszy niż potwierdzenie lub odrzucenie wiary, to ludowe przesłania, wskazówki i nikt tam nikogo w wierze nie zamyka bo taoizm to nie wiara, więc nie można być wierzącym ateistą w takim przypadku.
Ale jeśli ktoś twierdzi, że jest ateistą i wierzy w Boga jedynego wszechmogącego, Pana naszego - no to jest hipokryzja, a nie odłam ateistyczny.
Oczywiście w taoizmie istnieje odłam religijny stworzony przez... ludzi sprytnych inaczej, gdzie sobie ludzie wierzą w yin, yangi i inne głupoty, ale jeśli ktoś uczestniczy w tego typu wydarzeniach jako zadeklarowany taoista religijny (czy jakkolwiek by tego nie napisać) i jednocześnie ateista, to wtedy też jest hipokrytą nie znającym podstawy znaczenia tego drugiego zagadnienia.
Ja osobiście mógłbym się określić ateistą i taoistą jednocześnie ze względu na to, że wiem, że bóstwa, ani wyimaginowanych, nadprzyrodzonych itd. panów z brodami czy pań płodniejszych od innych nie ma, a jednocześnie być przy tym filozoficznym taoistą przyjmującym zasady funkcjonowania zapisane w tao te ching, ponieważ wtedy żadne granice się nie przecinają.
A by była jasność bóstwa naturalne, przyrodnicze typu ogień, woda, doprowadzanie do harmonii to nadal wyznawanie bóstwa, więc nie można zjeść ciasta i mieć ciastka, co innego w przypadku filozoficznym.
Dla ateistów dusza nie istnieje, więc każde bóstwo bez względu na to jakie by ono nie było jest niedopuszczalne.