To_masz___Problem pisze:
To w końcu propsujesz takie dzieła czy nie? I co to ma do ateizmu?
Mam do nich ambiwalentny stosunek.
Z jednej strony uważam, że takie dzieła są zajebiste, bo są zwierciadłem w którym można obejrzeć swoją duszę od strony, której jej się jeszcze nie znało. Tekst bawi się z tobą i zmusza do refleksji, ale jednocześnie nie podaje jednoznacznej odpowiedzi, jednoznacznej interpretacji. Podaje tylko pewien schemat, po którym każdy z nas może poruszać się na swój unikatowy sposób. Dwie osoby zrozumieją tekst inaczej i ta różnica będzie przedstawiać różnicę w osobowości, charakterze i w doświadczeniu pomiędzy tymi dwiema osobami.
Z drugiej strony bardzo łatwo tworząc coś takiego wpaść w nic nieznaczący bezsens, który nie ma treści i w większości zdaje się na inwencje interpretatora. W tekst, który może oznaczać plus minus "cokolwiek". Gdzie można podeprzeć twarz ręką i znudzonym tonem wyrecytować "od tak" pięć poprawnych interpretacji, które przyszły ci do głowy w pierwszej minucie myślenia.
A co do wiary (co podałem jako ciekawostkę, bo absolutnie nie ma związku z tematem).
I po prostu pewnego pięknego dnia, gdy studiowałem esej ojca Blachnickiego na temat relacji Maryi i Jezusa doszedłem do wniosku, że jest on właśnie tym pustym, beztreściwym bezsensem. Opisanym tak abstrakcyjnie, że można z tego wyciągnąć cokolwiek, a ograniczać Cię będzie jedynie twoja wyobraźnia.
I jak po czymś takim stwierdzić, że ojciec Blachnicki napisał coś mądrego, skoro cała mądrość tekstu wzięła się z wiedzy interpretatora o życiu, miłości i takich tam, a w tekście nie było tego ani grama?
Wydaje mi się, że encyklikę Jana Pawła 2 "Fides et ratio" można również traktować w podobnych kategoriach. Choć w sumie musiałbym ją sobie przypomnieć, bo nie jestem pewien, czy jest to aż bezsens, czy tylko pseudofilozoficzny bełkot.