Dzielnica Handlowa

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Dzielnica położona po drugiej stronie głównej ulicy, bliżej południa (na północy jest nią Portowa i jest to jedyna dzielnica, która leży po innej stronie głównej ulicy). Jak sama nazwa wskazuje, jest to największe skupisko wszelkich sklepów i handlarzy. Rynki są tu lepiej zadbane. Ulice są czystsze, dodatkowo panuje na nich gwar i niby przyjazna atmosfera. Do tego jest położona w centrum miasta, co tylko sprzyja wygodzie skupienia się wszelkich sklepów w tym rejonie.
Nie znaczy to jednak, że jest tu bezpiecznie. Wiele wysokich budynków, strychów i magazynów przyciąga potwory, a wielkie tłumy to idealny raj dla kieszonkowców. Milicja próbuje jednak walczyć z przestępczością, dlatego na rynku głównym znów zagościły dyby, a niedzielny kat znów znalazł zawód. Co prawda Król zabrania egzekucji, ale nikt mu o nich nie donosi, więc zakaz niby nie obowiązuje.
Poza tym, jest tu pełno urokliwych kamieniczek, jeszcze z wczesnych czasów. Nie zabraknie też atrakcji dla turystów, których może ostatnio jest mniej, ale właściciele atrakcji nie wybrzydzają. Znaleźć tu można chociażby "Szlak Geigrana", legendarnego Łowcy, jednego z pierwszych. Urządził on krucjatę przeciwko bestiom, która przeszła do legendy właśnie jako Szlak Geigrana. Ponadto znaleźć można małe parki, inspirowane egzotycznymi ogrodami z różnych stron świata (mieszkańcy mogą wchodzić za darmo).
Codziennie dochodzi też do pomniejszych zamieszek pomiędzy konkurencyjnymi handlarzami. Czasem zdarzy się pożar jakiegoś sklepu, ale wytrenowana milicja szybko sobie z tym radzi.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Tłum, gwar, ciasne uliczki, wysokie domy, ogrom sklepów, bazarów, kawiarni, barów. Wszystko to w akompaniamencie słonecznego dnia, przeplecionego chłodną bryzą znad morza. Typowe uroki Dzielnicy Handlowej o tej porze. Może wyglądałoby to pięknie dla osób trzecich, które bezpiecznie spoglądają na to z wysoka. Co innego jednak być w centrum tego wszystkiego. Idziesz i obijasz się o obcych, słyszysz wszechobecny niemożliwy do określenia szept setki ludzi. Pilnujesz kiesy przed okolicznymi bandziorami. Zadzierasz wysoko głowę, aby nie przegapić swojego sklepu, przystanku, wyjścia z tego oceanu ludzi. W takiej właśnie sytuacji znalazł się dziś o poranku Edgar.
Przeciskał się przez tłum, obijał się o nie zawsze zadbanych przechodniów. Nawet jeżeli chciałby ich jakoś unikać, to fale były zbyt liczne, aby każdą z nich ominąć. Było chłodno, a jesienny wiatr nie pomagał. Niby słońce mocno przyświecało, ale przegrało ono batalię z chłodem - o tej porze zdarza się to nader często. Musiał wypatrzeć kawiarnię "Los Entara". Wiedział tylko tyle, że będzie po prawej stronie Głównej Ulicy. Nawet na niej nie był - utknął w jakiejś bocznej, ciasnej alejce. Jeszcze wiedział gdzie jest, znał trasę, ale jeżeli się nie postara, to dość łatwo się zgubi. Wtedy zostanie mu co najwyżej pytać obcych, co niby nie jest niczym złym, ale nie każdy by się na to odważył, ewentualnie może uznać to za hańbę na honorze. No, ale co zrobi, to zależy tylko od niego.

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
Edgarowi nigdy nie służyły za bardzo tłumy ludzi, ledwo zwalczał pokusę by od czasu do czasu zanurkować w czyjąś kieszeń. Oczywiście nie był to też jedyny powód jego niechęci do większego skupiska ludzi. Zwyczajnie czuł się wśród innych nieswojo, obco. Czuł się przytłaczany i ograniczany ze wszystkich stron, zupełnie jakby każdy szept, głos, szturchnięcie obdzierały go z jego wolności. Czasem spoglądał gdzieś w górę, szukając jakichś szyldów, które mogłyby być jakimiś punktami odniesienia, gdyby zabłądził. Na wszelki wypadek, póki pamiętał jak iść i orientował się gdzie jest, sięgnął po swój sztylet, ten zaklęty, który wisiał gdzieś przy pasie i przemienił go w rękawiczkę, którą ubrał na rękę. Następnie, przy pomocy Magii, czerpiąc z przedmiotu, sprawił by w rękawicy pojawiła się jego trasa do celu, kurcząca się im bliżej celu jest. Gdyby nie to, że za nic w świecie nie wejdzie nigdy gdzieś wysoko, mógłby spróbować przemieszczać się dachami. Że też panicznie boi się wysokości. Kiedy już wyrzeźbił swoją trasę na rękawicy, zaczął nią podążać.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Podczas rzeźbienia oczywiście cały czas obijał się o ludzi. Szepty nieco przeszkadzały, ale ostatecznie się udało. Rękawica wskazywała drogę, więc szyldy orientacyjne nie były aż tak potrzebne. Nie mógł być jednak wpatrzony tylko na nią - ludzie nie będą go wymijać za niego. No a jak wiadomo, nieumiejętne przeciskanie się przez podobne zagęszczenia zżera trochę czasu. Fakt faktem, że jeszcze trochę go ma, więc obecnie nie ma tragedii. Problem pojawi się wtedy, kiedy się zgubi. Z rękawicą było to teoretycznie niemożliwe, praktycznie zaś mógłby zostać zepchnięty na nieswoją uliczkę, tracąc czas na powrót do faktycznego celu. Tak się jednak nie stało.
Po niedługim czasie walki z morzem głów, dobił do brzegu Głównej Ulicy. Mógł w końcu odetchnąć świeżym, chłodnym powietrzem, chociaż wcześniej też je czuł, to było szybko niszczone przez wiele ludzkich oddechów, tworzących zaduch. Ulica była szeroka i to nawet bardzo. Był podział dla powozów konnych, pośrodku i chodniki dla pieszych, z boku. Tutaj wszystko nie było aż tak stłoczone: knajpy, sklepy i ulice stały w odpowiedniej odległości, aby nie robić zatorów, kiedy będą kolejki. Do tego chodniki wydawały się jakby bardziej puste. Ludzie, którzy wyszli zaraz za nim, skierowali się w różne strony. Jedni złapali powozy, inni weszli do pobliskich budynków, a na szerokich chodnikach wydawali się niewielką grupką, a nie całą masą. Teraz tylko Edgar musiał znaleźć odpowiedni szyld, co powinno być teraz wręcz banalne.

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
Edgar skarcił sam siebie, że nie pomyślał o tym, że ciężko będzie mu patrzeć na rękę i ludzi jednocześnie, jednak udało mu się jakoś przetrwać tę drogę. Najwidoczniej został nawet nagrodzony tym, ponieważ po opuszczeniu tłumu, poczuł ogromną ulgę, nawet jeśli atmosfera różniła się tu nieznacznie. Jakiekolwiek rozrzedzenie tłumu, nawet to najlżejsze, przyjmuje on z ogromną ulgą. Zwłaszcza, że powstrzymywał się przed próbą kradzieży, bo gdyby ktoś go zauważył, to chyba ciężej byłoby mu wykonać powierzone zadanie.
Znalezienie szyldu z jednej strony wydaje się banalne z innej jednak nie. Dostał jednak słabe instrukcje, bo wiedział ze ma być po prawej stronie ulicy głównej. Pytanie tylko, z której strony trzeba iść, by prawa strona była tą prawą stroną, o którą chodzi? No nic, pozostaje mu tylko rozglądanie się na wszystkie strony i szukanie odpowiedniego szyldu, co zresztą teraz robił. Ignorował fakt, że wyglądał przy tym głupio.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Nie wyglądał przy tym głupio - sporo nowych w mieście często tak robiło. Ba, nawet teraz koło niego przeszły dwie osoby, również rozglądające się za czymś we wszystkie strony. Co zaś tyczy się prawej strony, to skoro wedle instrukcji miał wyjść tą uliczką i skierować się potem na prawo, łatwo można wydedukować w którą stronę się kierować. Nawet rękawica wskazywała mu kierunek.
Podczas poszukiwań, kątem oka dostrzegł napis "Los Entara", wygrawerowany ładnym, ozdobnym pismem w dobrze widocznym miejscu. Teraz pozostał problem przedostania się na drugą stronę. Na ulicy nigdzie nie było oznakowań o jej przekraczaniu, a powozy obecnie gnały jak szalone w jedną czy drugą, przewożąc głównie możnych, tudzież robotników. Wygląda na to, że zaczęły się jakieś godziny szczytu.
Wtem, mężczyzna koło niego zerwał się biegiem, wybiegając z tłumu na jezdnię. Widać po nim było, że mocno się spieszył i był zdenerwowany. Dość szybko skończył pod kołami jakiegoś powozu, strącony mocno w bok. Nie wydał nawet zduszonego jęku. Woźnica nic sobie z tego nie zrobił, tylko się oglądnął, smagnął batem zdezorientowaną szkapę i ruszył dalej. Niektórzy przechodnie krzyknęli, inni pozostali na to obojętni. Dwóch milicjantów zaś wzięło ciało i udało się z nim w kierunku cmentarza. Wychodzi na to, że była to typowa scena w tych rejonach o tej porze, przynajmniej patrząc po reakcji co niektórych.

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
Najwidoczniej to miasto bardzo różni się od tych, które znał Edgar. W jego stronach takie rozglądanie się dookoła było postrzegane za czynność godną kompletnych imbecyli. Ale to może dlatego, że tam tych wszystkich miejsc było o wiele mniej i łatwiej było się orientować. Po dostrzeżeniu celu swej podróży już miał się tam udać, jednak przeszkodziła mu istna fala powozów. Spróbowałby jakoś przez nie przejść, gdyby nie ten młodzian, pchający się naprzód. Gdyby nie straż miejska, mógłby się całkiem łatwo dorobić. ze też zareagowali oni tak szybko, pewnie teraz sami obłowili kieszenie nieboszczyka... No nic, Edgar rozglądnął się czy nie ma jakichś specjalnych przejść dla ludzi w tej lawinie powozów. Może spróbuje przedostać się jakoś magią? Jeśli w najbliższym czasie powozów nie ubędzie, to chyba zasięgnie do swego źródła.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Rozglądając się, zauważył tylko wybrukowaną ulicę, czasami przyozdobioną krwią. Jak mógł się domyśleć, skończyli tak samo, jak przed chwilą ten mężczyzna. Do tego wyłapał przy okazji spojrzenia innych ludzi. Spora grupka również czekała na przejście. Jedni byli wyraźnie podirytowani, inni zaś równie zdeterminowani, aby zaryzykować śmierć pod kołami. Koło niego zaś usłyszał westchnięcie Milicjanta.
- Dobra, koniec tej błazenady - mruknął, wchodząc na jezdnię.
Wyciągnął z kieszeni rękawicę, którą potem założył. Skierował ją ku ruchowi. Powozy natychmiast się zatrzymały, widząc znak Milicji na rękawicy - typowy duży kapelusz (taki jaki jest utożsamiany ze świętem dziękczynienia, nie znam jego nazwy) - na czerwonym tle. Bryczki i dorożki niechętnie stały, wcześniej spiesząc się równie mocno co piesi. Milicjant zaś gestem dłoni zaprosił ludzi do siebie.

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
To miasto coraz bardziej zaskakiwało Edgara. Wcześniej był ogromny tłum, potem przepych wśród sklepów, a teraz odstawianie jakiegoś cyrku na ulicy. To wszystko było dla Edgara nowe, więc natychmiast klasyfikował to jako wszelkiego rodzaju dziwactwa. Może po dłuższym pobycie w tym miejscu zacznie to być dla niego normą? Na pewno, jednakże w obecnej chwili tak nie było. Mężczyzna oglądnął się niepewnie na ludzi stojących koło niego. Jeśli ruszyli oni na drogę, on postąpił podobnie do nich. Nie chciał być tym pierwszym, który postawi nogę na jezdni. Zwłaszcza, że obawiał się że za chwilę kierowcy tych dorożek postąpią podobnie, co zniecierpliwieni mieszkańcy i ruszą przed siebie, wbrew zakazowi milicjanta. Tak, to zdecydowanie teraz było jego największym zmartwieniem, toteż bardzo często spoglądał na stojące na ulicy pojazdy, gotów do odskoczenia w bok, jeśli oni tylko ruszą się do przodu.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Zauważył, że ludzie koło ruszyli przed siebie, jakby to była dla nich codzienność. Wyglądało też na to, że raczej przejdzie w spokoju. Jedyne co niepokoiło, to pyski co niektórych koni, wykazujące pogardę dla tłumu przed sobą, jednak ich opiekunowie sprawnie je trzymali przy sobie, czasem mocniej zaciskając lejce lub smagając batem. Kiedy doszli do połowy, milicjant obrócił się, zatrzymując drugą część bruku. Poprzednie karoce pomknęły od razu przed siebie, wzniecając tumany kurzu. Kiedy przeszli przez drugą część, kapelusznik ściągnął rękawicę, schował i wrócił do podpierania ściany.
Przeszedł bezpiecznie, ludzie rozeszli się w swoje strony, co niektórzy podziękowali mężczyźnie skinienie m głowy lub prostymi słowami. W mig pojawiły się nowe osoby, czekając przy funkcjonariuszu, dopóki ponownie nie przeprowadzi ludzi. Edgar zaś mógł w końcu udać się do "Los Entara". Kawiarnia była koło niego i zachęcała do wejścia swoim dobrze utrzymanym wystrojem, cechującym się przepychem i drobnostkami. Doprawdy, ta epoka zapisze się chyba właśnie nim.

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
Kiedy Edgar przeszedł już przez jezdnię i zobaczył jak milicjant wraca na miejsce, przyszła mu do głowy pewna myśl. Czy ktoś tu kiedyś potrącił milicjanta, tak jak potrącają zbyt energicznych młodzieńców? Prawie na pewno musiało wydarzyć się coś podobnego, przecież taki milicjant wchodzi na jezdnię, w ten niekończący się, zabójczy sznur powozów. Może kiedyś będzie dane Edgarowi zobaczyć podobny wypadek? Teraz niestety nie będzie mógł się już przyglądać cudacznościom miasta, ponieważ jest już u celu. Chociaż kto wie, może podobne lokale również różnią się bardzo od tych znanych Edgarowi? Nie pozostaje mu nic innego jak przekonać się o tym na własnej skórze. Otworzył drzwi kawiarni i wszedł do środka, próbując sobie przypomnieć jak został opisany jego łącznik. Samo miejsce to jedno, ale opis człowieka z którym musiał się spotkać to drugie. W końcu w budynku może być taki sam zator jaki był wcześniej w tej ciasnej uliczce...

Avatar maxmaxi123
Właściciel
I oto kolejne uroki miasta mogły zaskoczyć maga. Wnętrze było skromnie urządzone, w całości wypłytkowane. Nie było obecnie zbyt wielu gości, a jak już, to była to w dużej mierze arystokracja, lub co zamożniejsi mieszczanie. Wystrój łączył w sobie przepych i prostotę - ozdóbki ram obrazów, one same, jak i cała zastawa lokalu były dość bogate i typowe. Z drugiej strony płytki były skromne - białe z czarnymi prostymi wzorami. Paru ludzi rzuciło mu pogardliwe spojrzenie kiedy wchodził, ale poza tym nic wielkiego.
Zaś co do kontaktu, to nim zdążył się skupić i przypomnieć sobie informacje, podszedł do niego kelner.
- Już Pan jest? Proszę za mną do stolika. - Pokierował go gdzieś w kąt lokalu, do skromnie zakrytego stolika dla dwóch osób. W powietrzu unosił się zapach kawy i słodkości. - Proszę czekać, za chwilę przyniosę przygotowane wcześniej zamówienie - dodał jeszcze na odchodne.

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
Nie tego Edgar spodziewał się po tym miejscu, zwłaszcza że wcześniej miał przyjemność podziwiać ogólnie tę dzielnicę. Za mało tu przepychu i różnych głupich ozdóbek. Na pogardliwe spojrzenia bogatszych osób odpowiedział tym samym. Zrobiły to w sumie nawet gdyby mieli go w poważaniu i nie zaszczycili nawet spojrzeniem. Udał się posłusznie za kelnerem, zbity nieco z tropu. Nie przywykł do tego typu miejsc, zazwyczaj stołował się w podrzędnych, tanich lokalach. W jednym z nich zresztą wynajął tu pokój. Ciekawe czy kelner był jednym z ludzi Wikila, albo też jego kontaktem. Usiadł przy stoliku i czekał na dalszy rozwój akcji. Wciąż był nieco skołowany tym dziwnym dla niego spotkaniem.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Kelner po chwili przyniósł na tacy trzy talerzyki i położył je po kolei. Na jednym widniały ciepłe, świeżo upieczone ciastka z kawałkami czekolady, na drugim trzy kawałki sernika, dwa jabłecznika i jeden kruszonki z rabarbarem, a na trzecim była filiżanka świeżo zmielonej kawy z mlekiem. Do tego też elegancko zawinięty w serwetkę widelczyk do ciasta. Wyciągnął też kawałek papieru, podając go gościowi.
- Rachunek. Proszę się z nim dokładnie zapoznać - mruknął, odchodząc ponownie w kierunku kuchni.
Wszystkie wypieki zaś zachęcały do spożycia, a ich sposób wykonania wykazywał iście mistrzowskie umiejętności kulinarne tutejszego personelu. Okoliczni goście oniemieli, spoglądając to na jego przysmaki, to na swoje pojedyncze, nieco gorszej jakości ciasta. Znów rzucili mu spojrzenie pełne pogardy. Niektórzy zaczęli też szeptać między sobą, pewnie złorzecząc czy to na Edgara, czy na lokal i jego niesprawiedliwość.

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
Edgar wręcz oniemiał widząc te wszystkie pyszności jakimi go obdarowano. Już szykował się mentalnie do jedzenia, jednak słowo "rachunek" odebrało mu wszelki apetyt. Czy kontakt myślał że osoba z którą ma się spotkać jest bogata, majętna lub wysoko urodzona? Czy może zamierza zapłacić ze swojej kieszeni? Nawet jeśli druga opcja wydaje się prawdopodobna, Edgar wstrzyma się z jedzeniem aż ktoś się do niego nie przysiądzie. Samego kawałka papieru nie obdarzył żadnym spojrzeniem, co najwyżej spojrzał na niego pogardliwie, jakby ten papier posiadał jakieś uczucia.
Na niezbyt przychylne spojrzenia gości odpowiedział tym samym, pokazując im przy okazji środkowy palec, po czym odwrócił się do nich plecami. Na talerz już nie patrzył, zamiast tego wlepiał swój wzrok tępo w ścianę, czekając aż podejdzie do niego ktoś kto nie jest kelnerem.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Na ten gest część klientów wyszła oburzona, a jedna dama udała się na zaplecze. Wychodzi na to, że mógł jeść, póki jeszcze był tak daleki od wyrzucenia, a jego obecność tu nie wisiała na włosku. No, ale zawsze ma czas, w końcu skoro zachowuje się tak nieuprzejmie, nikogo nie zdziwi, kiedy zacznie pochłaniać deser jak prosie bez wychowania, o którym chyba nawet nie słyszał.
Obrzucając zaś rachunek swym wzrokiem, dostrzegł, że nie jest to typowy równy wydruk, jaki posiada obecnie większość lokali, lecz odręczne pismo. Może jednak warto go przeczytać? Chociaż tutaj równie dobrze mogą wypisywać podobne papiery ręcznie, tusz marnując na formalne papiery.

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
Edgar widząc reakcję klientów tego lokalu uśmiechnął się. Może w końcu dadzą mu spokój i przestaną rzucać mu różne nieprzychylne spojrzenia? Z drugiej jednak strony był też ich zachowaniem nieco rozczarowany. W miejscach w których często bywał, połowa lokalu już chciałaby bić się z nim na pięści, a druga połowa miałaby już powyciągane swoje bronie. Przynajmniej dzisiaj nie skończy się to bójką, czego trochę żałował, bo póki co ta misja wydawała mu się nudna i dziwna. Chociaż to drugie pewnie było spowodowane miejscem, tak innym od tych placówek, które znał bardzo dobrze.
Po dostrzeżeniu że rachunek nie jest wydrukowany, a napisany odręcznie, znów na niego spojrzał. Wziął go nawet do ręki i przysunął nieco bliżej twarzy, by mieć pewność że się rozczyta. Skoro było to pismo odręczne, to nie ma pewności że z łatwością poradzi sobie z rozszyfrowaniem go.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Nie wszystko stworzone przez człowieka jest brzydsze od tego, co zrobiła maszyna. Nie inaczej było na rachunku - był na tyle czytelny, aby można go było łatwo przeczytać.
"Poczekaj do 14:00. Wtedy pojawi się wspólnik. On udzieli lepszych porad. W tym czasie zjedz coś. Na zapleczu czeka pokój, wejdź tam jak chcesz, byleby nie wzbudzać podejrzeń".
Ot, cała treść. Równie skąpa, co poprzednie instrukcje. Chyba już wiadomo, czemu mag ceni sobie tylko oddanych ludzi...
Wtem, zza zaplecza wyszedł kelner, a za nim panna-skarżycielka. Obaj stanęli nad stolikiem. Kobieta bardziej z boku, tuląc się do mężczyzny, jakby był nie wiadomo jak wielkim bohaterem.
- Idziemy na zaplecze. Tam zapłacisz za swe zachowanie - powiedział dość surowym tonem, przymierzając się do chwycenia Edgara za ubranie.

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
Arturowi ulżyło, kiedy tylko przeczytał rachunek, a może bardziej wiadomość. Już miał się posłuchać rady na karteczce, kiedy nagle z zaplecza wyszedł kelner, z jedną z tych bogatych, nadętych i głupich bab. Nie dane było mu zjeść w spokoju, nawet w takim miejscu, gdzie o ludzi chętnych do bójki niezwykle trudno. No nic, pozostaje żywić nadzieję, że baba pójdzie sobie kiedy tylko zobaczy Edgara zmierzającego na zaplecze, mającego dostać "zasłużoną" karę. Uśmiechnął się wrednie do kobiety i szybko wstał od stołu mówiąc:
- Spokojnie, sam pójdę, dobrowolnie. Zgadzam się że zasługuję na karę za swe karygodne zachowanie - mówiąc to, kpiący uśmieszek nie znikał z jego ust Pod koniec nawet ukłonił się teatralnie, znów pokazując gdzie ma zaistniała sytuację. Teraz był pewny siebie, bo liczył że kelner zwyczajnie zaprowadzi go do wcześniej przygotowanego pokoju. A mógł przeczytać rachunek wcześniej, wtedy nie byłoby tej całej szopki, pokazania środkowego palca i kobiety wyraźnie tym oburzonej. No nic, pozostaje tylko mieć nadzieję, że sytuacja skończy się dla Edgara szczęśliwie, a babsko da mu spokój przy pierwszej lepszej okazji.
Poczekał aż kelner ruszy na zaplecze, by skierować się w ślad za nim.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Kelner udał się na zaplecze, a dama zadowolona z siebie, wróciła do spożywania deseru. Mężczyzna po drodze zabrał też talerze przysmaków dla Edgara. Już u celu podróży złodziej zobaczył, że całość przypomina bardziej jakiś zajazd, niźli ogólne zaplecze kawiarni. Długi korytarz ze sporą ilością drzwi z numerami, a do tego schody prowadzące wyżej. Dostał do ręki klucz z numerem 3.
- Gdybyś przeczytał przedtem jak mówiłem, nie bylibyśmy teraz paręnaście imperialików w tył - rzucił z oburzeniem kelner, przyglądając się talerzom, które zgarnął na tacę. - Nie licz na to, że dostaniesz to ponownie. Czekasz tu godzinę, nie wychylasz się, nie wychodzisz. Jak zobaczą, że cię puściłem, to już chyba w ogóle trzeba będzie zmieniać biznes...- Opuścił smętnie głowę. - Masz może jakieś pytania, co do naszej działalności tutaj? Działamy dość specyficznie, co widać, a lepiej, żebyś nie poznawał naszych struktur na ślepo. Wiem coś o tym... - usiadł na okolicznym krześle. Na korytarzu w którym obecnie byli, podobnych krzeseł i foteli było dość sporo.

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
Artur w duchu odetchnął z ulgą, widząc że to wymalowane babsko nie chciało na oczy widzieć jak Edgar jest besztany za swoje karygodne zachowanie. Po wejściu za zaplecze, Edgara zdziwiło to, co ujrzał. Szczerze nie spodziewał się tego, myślał raczej że dane mu będzie siedzieć na jakimś stołeczku w miejscu gdzie nie będzie przeszkadzać kucharzom i innym pracownikom przybytku.
W sumie to musiał przyznać kelnerowi rację w sprawie tego, że gdyby przeczytał rachunek wcześniej, to sprawa wyglądałaby z goła inaczej, korzystniej chyba i dla niego i dla kelnera.
- Chwila, to tu regularnie są zapraszani ludzie Wikila? - Zapytał ze szczerym zdziwieniem w głosie kelnera. Nie spodziewał się że właściciel tak luksusowego, według Edgara, przybytku będzie zajmować się czymś takim. Przyjął podane mu klucze i usiadł naprzeciwko kelnera. Nie wiedział czy rozmowa zajmie mu chwilę, czy kilka minut. Póki co tylko to jedno pytanie przychodziło mu na myśl.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
- My nawet tworzymy cały personel tego lokalu - orzekł z dumą, a następnie spojrzał się na dalej otwarte drzwi. Westchnął. - Ty naprawdę nie jesteś wychowany...- jednym ruchem palca zamknął ostrożnie drzwi. - Pierwsza partia jaką wysłał,to było pięć osób. Mieliśmy tu stworzyć przyczółek dla następnych, ale uznaliśmy, że jakaś tam tajemna, podziemna kryjówka jest zbyt nudna i ograna. Dodatkowo, mieliśmy u siebie jednego speca od rachunkowości. Żeby było śmieszniej, pewien handlarz sprzedawał swój budynek. No to go wzięliśmy, bo cena była dość niska, i przerobiliśmy na kawiarnię o nazwie "Los Entara". Sama historia tej nazwy też jest ciekawa, ale o tym kiedy indziej. A poza tym, chciałbyś też tu pracować? Nie zmuszamy, to zawsze jest dobrowolne. Chociaż będziesz też musiał zmienić przy tym wygląd... - zakończył, nie dodając nic więcej. Zapewne Edgar sam się domyślał, o co chodzi.

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
Edgar na chwilę obecną nie rozglądał się za jakąś robotą, a zwłaszcza za taką, gdzie musiałby obcować z ludźmi bogatszymi od niego, którzy zapewne na wszystkich patrzą pogardliwie.
- Niestety, na chwilę obecną będę musiał odmówić. Nie widzi mi się praca w luksusowych lokalach, skupiających sobie śmietankę towarzyską. - Odparł i wstał z krzesła by udać się do swego pokoju. - To wszystko co chciałem wiedzieć na tę chwilę. - Dodał na odchodne.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Pokój znalazł dość szybko, na parterze. Nawet siedział koło niego. Od środka prezentował się dość schludnie: fotel, kanapa, ława, niewielka kuchnia ze skromnym barkiem. Do tego też sypialnia w osobnym pomieszczeniu. Obecnie przez jej uchylone drzwi dostrzegał tylko łóżko, dwuosobowe, na pewno wygodne. W rogu stał regał z książkami. Koło wisiał zegar. Zostało mu pół godziny do przybycia wspólnika. Do tego był bez śniadania.

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
Brakiem śniadania Edgar przejmował się na chwilę obecną najmniej. Jeśli zadanie nie będzie wymagało natychmiastowej reakcji, to będzie mógł po drodze wpaść do jakiejś obskórnej tawerny, baru czy innych miejscówek w których zazwyczaj bywa. Poszedł do sypialni i zwalił się na łóżko. To pół godziny przeleży, bądź prześpi. Magią sprawił by rękawica na jego ręce zamieniła się w poduszkę, położył na niej głowę i sprawił by za pół godziny zawibrowała, wyrywając go z ewentualnego snu.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Łóżko było miękkie i wygodne. Dodatkowa poduszka tylko dodała komfortu, który i tak dla podobnego złodzieja był zapewne dość wysoki. Mimo wczesnej pory i dość dużych pokładów sił, ciało przegrało z wygodą. Zasnął.
***
Pierwsze co poczuł po nawrocie świadomości, to szturchanie w bok.
- Halo? Śpisz? Czy może jedzenie było zatrute? - słyszał dość niewyraźnie obcy głos nad nim. W dodatku jego właściciel nie chciał go zabić, co mogło wydawać się bardziej podejrzane. Z drugiej jednak strony, nie było też powodu do wstawania. Skoro jego życiu nic nie zagraża, to niech sobie pośpi. W końcu pewnie zostało jeszcze spooro czasu do spotkania, prawda?

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
Edgar, przyzwyczajony do niezbyt spokojnych nocy, wstał od razu kiedy poczuł szturchnięcie i chwycił swoją poduszkę, zmieniając ją w nóż. Ta reakcja była jego odruchem. Szybko jednak się uspokoił i rozglądnął dookoła. Dziwne, że ktoś go nawiedza, kiedy nawet nie minęło pół godziny...

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Nim zdążył się uspokoić, poczuł jak coś oplata jego ciało. Jak się szybko okazało, były to liny. Zaś osoba stojąca koło niego miała znudzony wyraz twarzy. Do tego jego blond włosy opadały mu nieco na oczy. Wyglądał na dość młodego, ale pozory zawsze mogą mylić.
- Mogli mnie ostrzec, że przyjdzie mi współpracować z zawodowym mordercą...- mruknął do siebie, kręcąc przy tym głową. - Jak cię zwą?

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
Ten człowiek ewidentnie połechtał ego Edgara nazywając go "zawodowym mordercą". Równocześnie też zaskoczył go, więżąc go wśród lin. Cóż, sądząc po twarzy obcego, ten mógł już się przyzwyczaić do podobnych sytuacji i jego działanie również było wyuczonym odruchem.
- Może najpierw mnie uwolnisz, a potem sobie porozmawiamy? Wiesz, niezbyt wygodnie jest rozmawiać będąc związanym, sprawia to, że czuję się jak na przesłuchaniu - odparł do nieznajomego.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
- Wybacz, ale tak chyba będzie lepiej. Nie wiem w końcu co siedzi w twojej głowie. Chociaż czekaj... - Zacisnął mocniej liny. Jego palec wskazujący zaczął świecić niebieskim światłem. - Nie wierć się, a szybciej dojdziemy do porozumienia. - Dotknął palcem czoła Edgara. Ten poczuł lekkie ukłucie i... tyle. Obcy odsunął dość szybko palec. - Czyli nie zabiłeś wspólnika. To ty nim jesteś... - powiedział jakby do siebie. Liny puściły i zniknęły. - Richen jestem.

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
W tym momencie myśli Edgara jak i jego uczucia dosyć gwałtownie ulegały zmianom. W pierwszej kolejności poczuł się urażony zarzutem, że jest niepoczytalny umysłowo. Następnie nieco się zląkł kiedy nieznajomemu palec zmienił kolor. Obawiając się o swe życie, siedział na krześle spokojnie, mając nadzieję że ten niebieski kolor nie oznacza niechybnej zguby. Mężczyzna już miał panikować, kiedy poczuł lekkie ukłucie, obawiając się że jest ono zaproszeniem do niewyobrażalnych mąk, szybko jednak odetchnął z ulgą widząc że skończyło się tylko na tym. Następnie Edgar znowu wrócił do pierwotnego stanu, jakim był gniew na nieznajomego. Przecież chyba nikt normalny czy mądry nie spałby w pokoju, w którym zabił swoją ofiarę.
- Słuchaj no, Richen, jeśli myślisz że po zabiciu swojej ofiary, spałbym w jego łóżku, to szczerze wątpię że nasza współpraca będzie jakkolwiek owocna. Zwyczajnie ciężko się współpracuje z debilami - uniósł się Edgar.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Zaśmiał się cicho.
- Widać, że nie znasz jeszcze tego miasta. Są tu i takie świry, co po zabiciu kogoś przywłaszczą sobie jego dom i będą się za niego podawać. Co lepsze, mało kto może zwrócić na to uwagę. Dość popularne z resztą w Portowej. No i poza tym skoro ktoś byłby na tyle głupi, aby zabić kogoś w jego mieszkaniu, które jest w pokoju w kawiarni, to sądzisz, że mózgu by mu starczyło na opuszczenie mieszkania, kiedy to tu sobie jest bezpańskie, wygodne łóżko? Halo, w tym mieście główny oddział milicji ledwo sobie w porcie radzi, a ten Król dał sobie wejść innym na głowę. Tu spodziewaj się wszystkiego. A im głupsze i bardziej absurdalne, tym większa szansa, że będzie prawdą. Tego mnie nauczyło to miasto. Miałeś już tu styczność z czymś absurdalnym, co dla tutejszych jest normą? Bo wątpię, abyś nie miał.

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
Edgar namyślił się chwilę, nim odpowiedział na pytanie. Dobrze chociaż że nie tylko dla niego to miasto wydawało się... inne. Jednak niestety, to co dla Edgara jest odstępstwem od normy, dla Richena była to miejska codzienność. Może i dla Edgara też tak będzie, kiedy chwilę tu pomieszka.
- W sumie to najdziwniejszym co spotkałem w tym mieście, jest to co jest tu uznawane za normalne. Ale mniejsza o to, ma to jakikolwiek związek z misją? Bo chyba o tym powinniśmy gadać, zamiast rozwodzić się nad naturą tego miejsca...

Avatar maxmaxi123
Właściciel
- Sam zacząłeś zbaczać z tematu, wyzywając mnie od debili. Nie do mnie z pretensjami o przebieg tej rozmowy. Zaś co do misji... - Pstryknął palcami. Zaraz obok niego pokazał się zamek Kręgu. - Plan jest prosty: wchodzimy podczas Pełni do ich Zamku, przez okno na najwyższym piętrze. - Tu zbliżenie. Okno prezentowało się dość solidnie, do tego było zamknięte na kłódkę i pokryte magiczną pieczęcią. - Potem korytarzem do końca. Tam będzie gabinet Mistrza. Najpewniej będzie w środku. - Projekcja pognała dalej korytarzem przez okno, zatrzymując się przy drzwiach. - Koło będzie inne okno. Jeden z nas go wykurzy i przepędzi z dala od pokoju. Drugi ukryje się za oknem i poczeka, aż Mistrz się oddali. Wtedy wejdzie do pokoju, ustawi teleport w kącie i już zacznie buszować. Dywersja wtedy się tam przeteleportuje. Ja zapieczętuję drzwi. Wtedy zyskamy godzinkę. Mamy znaleźć... cokolwiek, co uznamy za wartościowe. Teleportery to znalezione gdzieś artefakty. Są to obręcze. Przejdziesz przez jedną, a wyjdziesz przez drugą. Obręcze też można teleportować, jeżeli osoba używająca będzie tego chciała. Jakieś pytania? - spytał się, a projekcja zniknęła.

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
//Wikil, zapisuję bo nie mam zamiaru szukać tego zasranego imienia :c //
- Nie, wszystko brzmi świetnie. W sumie to chyba przy tym będzie niezła zabawa. - Odparł Artur, całkiem serio i zastanowił się chwilę. - Jak chcesz go w ogóle stamtąd wykurzyć? Improwizacja, czy jednak masz coś na niego zaplanowane?

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Zrobił wielkie oczy, słysząc pierwszą część wypowiedzi.
- Czekaj, ty tak na poważnie, czy to może sarkazm? Każdy inny mi mówił, że ten plan to durnota i nie może wypalić... Może dlatego, że nie mam pomysłu na przepędzenie go, czyli najtrudniejszą część tego przedsięwzięcia? - Wzruszy ramionami, zamyślając się. - To by miało sens... - mruknął, gładząc palcami lekko zarośnięty podbródek.

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
//Wikil. Za każdym razem jak potrzebuję jeog imienia to ja tu zapiszę.//
- Trochę tak, trochę nie. Z jednej strony brak pomysłu jak wykurzyć maga to głupota, z drugiej, przynajmniej nie będzie nudno, tylko ciekawie. Trochę na to liczyłem dołączając do Wikila. I co do wykurzenia Maga... Może jakoś wyczarować głosy kilku Magów, którzy mówią że jakiś szalenie niebezpieczny stwór, ponoć z artefaktem grasuje gdzieś po budynku i zabił już dwóch profesorów? - Zaproponował Edgar. Była to w sumie pierwsza lepsza myśl jaka przyszłą mu do głowy.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
- W sumie czemu nie? Ale trzeba pomyśleć, jak ustawić te głosy. Nie wiemy jak wyglądają profesorowie, a Wikil mówi, że najwyższe piętra są dla Mistrza i profesorów, to już jeden z nich by tam poszedł, niż bezimienny uczniak. Daj mi czas... - Pstryknął, zamek znów się pojawił. Obracał go we wszystkie strony jakąś chwilę. - Dobra, mam. Koło jego komnaty biegną schody na dach. Paru uczniów mogłoby się na niego udać, aby mieć lepszy widok na okolicę, informując go przy okazji o bestii. W ten sposób też obaj moglibyśmy wejść i artefakt nie były potrzebny! Ciekawe, czy teraz dalej by krzyczeli, że ten plan to porażka... - Ponownie się zamyślił.

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
W sumie Edgar nie za bardzo spodziewał się że jego plan będzie jakkolwiek dobry. Z drugiej strony, mówił to Richen, który na początku zamiast gadać o planie, rozgadał się niepotrzebnie o mieście i jeszcze przy okazji powiedział co sam o nim myśli; mówił on też zresztą że wymyślił ten plan, bez zaplanowanej wcześniej najważniejszej części.
- Taaak, to może przedstawisz to swoim ludziom, czy kto tu jest na górze. - Odparł Edgar po chwili wahania.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
- Nie ma tu jakiejś hierarchii, ale kelner jest z nas najbardziej obeznany w tym wszystkim, więc jakby to on rządzi. I czemu mam przedstawiać? Wszystko już opracowane, a oni szukaliby tylko dziury w całym. Sądzą, że da się obmyślić dobry plan w jeden wieczór? Otóż nie. To wszystko wymyślałem na szybko, w drodze tutaj. Co prawda miałem tydzień na to, ale sądziłem, że to będzie solowa misja i jak zwykle zrobię w biegu. Dopiero dziś rano się dowiedziałem, że będę miał wspólnika w zbrodni. Właśnie! Dalej nie znam twojego imienia!

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
Usta chyba nigdy się Richenowi nie zamykają. Przynajmniej jednak, pokazuje czasami że myśli, bo w końcu przypomniał sobie że wciąż nie wie jak nazywa się wspólnik.
- Edgar jestem - odparł zwyczajnie. Kiedy dowiedział się że będzie miał wspólnika to wyobrażał go sobie zupełnie inaczej. Można rzec, przeciwieństwo tego, kogo dostał. Małomówny, bystry, pewny siebie, wysoki, twardy i niezbyt ludzki człowiek, z którego ust wydobywają się tylko rozkazy, człowiek który zawsze ma przemyślany plan i są małe szanse na jego niepowodzenie. - Jakim cudem Ty jeszcze żyjesz z takim nastawieniem? Wiesz, wojujesz z magami Kręgu - dodał jeszcze, szczerze ciekaw co tym razem przyniesie potok słów, wydobywający się z ust Richena.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
- A wiesz, że inni też się zastanawiają? Ale mogę wyjawić ten sekret. W sytuacjach szczególnego ryzyka zwyczajnie lepiej myślę. Z tego powodu robię wszystko od razu. Wiem, że będzie to lepsze, niż przemyślany plan. To coś, jakby mój mózg normalnie nie chciałby się wysilać, ale kiedy może umrzeć, to nagle ujawnia swą moc. Z tego też powodu cieszę się, że komukolwiek się podoba. - spojrzał na zegarek, jaki miał na nadgarstku. - Jest piętnasta. Mamy jeszcze sporo czasu do Pełni. Masz może jakieś plany, czy ma mógłbym coś zaproponować?

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
- W sumie to chętnie bym coś zjadł. I to w takim miejscu w jakim stołuję się zazwyczaj, bez tych bogatych i umalowanych dupków. Przez jedną babę straciłem śniadanie... - Odparł Edgar, wyraźnie poirytowany.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
- Mówił o tym... Skoro nie jadasz w bogatych lokalach, to gdzie? Jakieś bary, restauracje, czy takie typowe mordownie? A może tajemne kluby, gdzie byki przy bramce wpuszczają tylko znających hasło?

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
Edgar zamyślił się chwilę.
- To są tu takie tajemne kluby? I jadam często w czymś wyżej od typowej mordowni, a niżej od barów czy restauracji. Takie raczej słabej jakości przybytki serwujące jedzenie.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
Wzruszył ramionami na pierwsze pytanie.
- Nie wiem czy są, ale jakieś słuchy chodzą, że to całe Bractwo Cienia może nim być. Chociaż z drugiej strony, mówi się też, że przewodzi nimi Król, aby przepędzić stąd tych obcych... - Zamyślił się na chwilę. - A, do diabła z plotkami. - Wyciągnął z kieszeni niewielką obręcz, która potem gwałtownie się powiększyła. - Przechodź, wiem gdzie możemy zjeść.

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
Edgar mocno zdziwił się tym, jaką rzecz wyjął właśnie Richen.
- Naprawdę chcesz użyć przedmiotu, który masz do wykonania misji, by pójść coś zjeść? Coraz bardziej mnie zaskakujesz. - Odparł zrezygnowany, kręcąc przy tym głową. Ale jednak mimo wszystko przeszedł przez tę obręcz.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
- Nie powiedzieli jak mam go używać. Wiem tylko, że po misji mam im go oddać. Tyle. No i nie mów, że sam byś nie korzystał z tego świadom, że Ci go zabiorą.
Zaraz po przejściu znalazł się w dość skromnie urządzonym pokoju. Najpewniej na piętrze, gdyż za oknem widać było już ogołocone z liści drzewo. Oj tak... jesień już wchodzi w pełną fazę.
- Umiesz chodzić po dachach? - zagadnął Richen, podchodząc do okna, chowając przed tym zmniejszone obie obręcze.

Avatar wiewiur500kuba
Moderator
Edgar spodziewał się że podróż przez teleport będzie bardziej odczuwalna.
- Nie i wolę nie próbować - powiedział szybko, wyraźnie przerażony wizją podróżowania gdzieś wysoko. Oczywiście, nie bałby się tej czynności, gdyby nie to, że bycie wysoko przyprawia go o zawroty głowy.

Avatar maxmaxi123
Właściciel
- Tylko się spytałem - powiedział dość zaskoczony szybkością odpowiedzi. Otworzył okno. - To widzimy się przed wejściem. - I wyskoczył przez nie, zamykając je po drodze magią.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku

Dodaj nowy temat Dołącz do grupy +
Avatar maxmaxi123
Właściciel: maxmaxi123
Grupa posiada 670 postów, 24 tematów i 18 członków

Opcje grupy Miasto Niesz...

Sortowanie grup

Grupy

Popularne

Wyszukiwarka tematów w grupie Miasto Nieszczęść [PBF]