CzarnyGoniec pisze:
Bomba była dwustopniowa, miała być trzystopniowa, ale całe szczęście ktoś mądry policzył, że bomba trzystopniowa zmieniłaby tor orbity ziemi.
Ta historia to chyba mit, albo Rosyjscy naukowcy naprawdę nie umią w fizykę, bo nawet ja mogę ci powiedzieć, że taka "tycia" 100 megatonowa bombka by nic Ziemi nie zrobiła.
Załóżmy, że cała ta energia poszła na wyrzucenie masy z dala od Ziemii w jednym kierunku (idealna sytuacja dla "zmiany orbity" - bez wyrzucenia niczego nic nie robimy, a przy różnych kierunkach nie jesteśmy efektywni). Prędkość ucieczki to na Ziemi 11180 m/s. Więc przy energii
4,184*10^17 J wyrzuciliśmy ok.
6,69481 * 10^9 kg - olbrzymia liczba, prawda?
Tyle, że to jedynie ok.
0,000000000000121% masy naszej planety.
Albo może policzmy jeszcze pęd. 6,69481*10^9 kg poruszające się z prędkością 11180 m/s daje nam
7,4848×10^13 kg m/s. Znowu - imponujące! Ale pęd naszej planety to
1,779×10^29 kg m/s. Zmieniliśmy pęd o
0,000000000000042%...
Mówiąc szczerze, nie wiem czy jest to w ogóle wykrywalne.
A to idealne warunki. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy eksplozja nuklearna wyrzuciła by
jakikolwiek materiał z prędkością ucieczki z dala od Ziemi. Co dopiero ilość nawet bliską temu.
Nie mówię, że pełna Tsar Bomba nie była by szkodliwa... Ale zmienienie tak orbity naszej planety - po prostu nie. Nie jesteśmy jeszcze nawet blisko astronomicznych skali energii...
Gdzieś pod jakimś postem o globalnym ociepleniu na Twitterze widziałem dobrze podsumowujący to komentarz, który w skrócie mówił: "Ziemia przetrwa, to o ludzkość musimy się martwić". I to jest prawdą i tutaj - nasze bomby atomowe nie zrobią wiele samej Ziemi, co najwyżej dorobią jej kilka nowych kraterów.
Edit: A jeśli zakładamy gatunek obcych zdolny do podróży międzygwiezdnych, to gdyby chcieli zniszczyć życie na Ziemi było by to dla nich łatwe. Trochę obliczeń, kilka pocisków relatywistycznych i już.
Swoją drogą, ogólnie według naszej wiedzy wojny galaktyczne zaawansowanych cywilizacji są pełne broni nadających się idealnie do MAD, co wydaje mi się limitować szanse na agresywną cywilizację.
Trudno być agresywnym, jeśli cel twojej agresji może jak tylko go zaatakujesz wysłać samoreplikujące się maszyny we wszystkie strony galaktyki mające za cel zniszczenie ciebie. Wówczas nagle dostajesz przeciwnika, który może zaatakować z każdej strony (zakładając, że twój wróg był inteligentny i nie pozwolił ci przechwycić informacji o celach swojej ostatniej broni), nie ma żadnej moralności i do tego będzie się rozprzestrzeniać, zbierając praktycznie nieograniczone zasoby.
Albo jeśli nie możesz utrzymywać masy kolonii, bo jakiś idiota powiedział, żeby być cicho, bo przyjdą obcy i cię zaatakują, to wystarczy trochę RKV...