[Sezon II] Sprawy Wewnętrzne

Avatar Kuba1001
Właściciel
Mechanika, której zabrakło w pierwszym sezonie, bo zapoczątkował ją Vader w Reinhold, a później także Gulasz w Zorzach Onaliah. Widząc jak wielką cieszy się to popularnością, jak wiele wątków pozwala wprowadzić i jakie otwiera możliwości zarówno przede mną, jak i przed Wami, postanowiłem wprowadzić tu również tę mechanikę.
Nie różni się ona niczym od tego, czego możecie uświadczyć w wyżej wymienionych PBF'ach, ale kontrolnie opiszę tylko, że to forma RP, do której przydają się właśnie Karty Władców, w której Wasi monarchowie spotykają się z doradcami (wykreowanymi przeze mnie, ale jeśli macie jakieś pomysły na imiona, wygląd czy cokolwiek innego, to chętnie je przygarnę i zastosuję, jeśli wyślecie mi na PW), aby omawiać bieżące kwestie. Oczywiście, omawiania wbicia noża w plecy drugiemu graczowi nie wypada opisywać tutaj szczegół po szczególe, więc można się przenieść w tych sprawach na PW, ale radzę nie truć mi tam dupska z innych powodów, które mogą być opisane tutaj.
Po rozpoczęciu rozgrywki samo RP rozpoczynacie Wy, pierwszym postem, w którym opisujecie nieco sytuację, nastrój władcy, miejsce posiedzenia i tak dalej, a potem wkraczam ja. Jeśli od następnej tury nie rozpocznę Wam tu pierwszym postem to oznacza, że doradcy nie mają Wam niczego do powiedzenia.
Temat nie jest obligatoryjny, ale więcej się traci, olewając go, niż poświęcając tu tych kilka chwil choćby na kilka krótkich zdań.

Avatar JurekBzdurek
Gdyby ktokolwiek obserwował z boku Velmira von Gellnera siedzącego w najwyżej położonej komnacie zamku, w którym obecnie odnalazł schronienie, mógłby pomyśleć, że wampir jest rzeźbą lub zwłokami - nawet najmniejszy ruch nie zdradzał, że wpatrująca się w widnokrąg postać na surowym, dębowym krześle to prawdziwa osoba. Nikt jednak nie był w tym momencie w stanie obserwować zamyślonego arystokraty. Jego najbliższy współpracownik, usynowiony Uther, przed chwilą wyleciał, by sprowadzić najważniejsze osoby z otoczenia Lorda, więc Velmir oczekiwał samotnie

Avatar gulasz88
Poza Szczurlamentem i osobistym gabinetem Nadherszta jest jeszcze jedna mała sala do obrad. Raczej rzadko się z niej korzysta, Gulash bowiem lubi osobiście odwiedzać swoich hersztów w ich pracowniach lub w polu podczas jakiś ważniejszych wydarzeń. Tym razem okoliczności wymagały oficjalnego spotkania. Dziś rano zawiał dokładnie ten sam wiatr co piętnaście lat temu gdy rozkazał on atak na koboldy. Nie zamierzał go ignorować.
Na jego wezwanie przyszli wszyscy, najwierniejsi i najbardziej zaufani wśród skavenów:
Kavik z klanu Kraak. Jego Nadprzyherszt Wojenny i najdroższy przyjaciel. Przez te kilka lat dorobił się kilku kilogramów twardych mięśni w pakiecie z bliznami, ale takie uroki żołnierza.
Revlis z klanu Ambe. Wszelkie niesnaski jakie kiedyś ich dzieliły odeszły precz w chwili kiedy stał się on zarządcą Las Skavenas. Jakby samo bycie Nadprzyhersztem Pieniężnym nie było wystarczającym zaszczytem.
Savook z klanu Girra. Nadprzyherszt Naukowy i Wielki inżynier. Przez ostatnich kilka lat rzadziej pracował nad bronią a więcej nad dziwnymi wynalazkami ulepszającymi kompleks rozrywkowy, jak np. dźwig bezwysiłkowy. Nie oznacza to oczywiście że stracił formę.
Sheev z klanu Palpatir. Głowa religijna hersztokracji oraz arcymag. Na nim przebyte lata odcisnęły się najmocniej ze wszystkich, ale taka jest cena za badanie magii.
Blugge z klanu Glann. Najlepszy z mutagenistów i mutant we własnej osobie. Na nim skądinąd wcale nie widać upływających lat, ale jest to spowodowane najpewniej tym że zawsze wygląda jakby miał zaraz umrzeć.
Poza nimi w sali znajdowała się jeszcze jedna osoba, widocznie wyróżniająca się od reszty. To Enry z klanu Jones, nowy herszt tego słynnego klanu. "Skóra żywcem zdjęta z ojca!" pomyślał nadherszt. Młody skaven rzeczywiście był synem swojego ojca. Miał podobne futro, postawę, nawet ten bohaterski błysk w oku. Do tego jeszcze ten skórzany kapelusz.... To co ich łączyła, Gulasha i Enrego, była nadzieja w to że Indian gdzieś tam jest, głęboko w tunelach walczy o przetrwanie. A my jesteśmy zobowiazani mu pomóc.
- Panowie. - zaczął spokojnie. - Musimy porozmawiać.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Jurek:
Samotność? Do samotności jeszcze będziesz tęsknić. W końcu nigdy nie jesteś sam, zawsze pieczę nad Tobą trzyma Gwardia Kresu Nadziei, zmodyfikowani i ulepszeni dzięki Alchemii, najwierniejsze Wampiry stojące po Twojej sprawie, jedyni, o których wierność nie musisz się obawiać. Gdy zbroje kilku stojących przy wejściu do komnaty wartowników zachrzęściły, gdy ci się odsuwali, do środka weszli kolejno wszyscy z Twojego najbliższego otoczenia: Hradogh, o którym po ostatnich bitwach mówi się szeptem, że jest chyba jedynym Wampirem, którego nosi obecnie Asmain, który może wydać walną bitwę Imperatorowi Valescu i ją wygrać. Zaraz po nim wkroczyły Twoje przybrane dzieci, a więc Selahia, stawiająca pierwsza, dość niepewne kroki, w nauce tajemnych arkanów Nekromancji, choć daleko jej do tytuły Władcy Śmierci, Uther, uskrzydlona krzyżówka, wyklęty przez obie nacje, które dały mu życie, teraz jeden z Twoich ulubieńców, oraz Arthur, prawa ręka (lub skrzydło) Hadrogha, wampir którego ego można porównać do ilości spożytej krwi w ciągu całego życia.
- Przybyliśmy i słuchamy, Lordzie Cienia. - zaczął zwyczajowo Hadrogh, jako jedyny klękając przed Tobą na jednym kolanie, pozostali jedynie się skłonili.
Gulasz:
- Żeby tylko. - prychnął Kavik i zapewne miał zacząć jeden ze swoich monologów o Koboldach, którymi raczył Cię przy każdej możliwej okazji, ale nim zaczął, przerwał mu Enry:
- Nie ma o czym rozmawiać! Trzeba działać! Bez błogosławieństwa Nadherszta nie stanę na czele moje klanu, a bez klanu Jones nie mogę wyruszyć do Podmroku na poszukiwania ojca.
Pozostali Skaveni, nawet jeśli mieli coś do powiedzenia, pozwolili aby w pomieszczeniu unosiła się pełna napięcia cisza. Nikt nigdy nie zwracał się tak gwałtownie i stanowczo do Nadherszta, nikt nigdy nie pozwalał sobie na taką impertynencję, nikt nigdy nie wychodził z tego w pełni sił i zdrowia... Dobrze wiedziałeś, że teraz, od Twoich słów i czynów, zależeć będzie opinia, jaką pozostali Hersztowie zaczną sobie na nowo wyrabiać na Twój temat.

Avatar CheekiBreekiPL
Wasyl siedział w swojej wielkiej komnacie, zwaną od funkcji "radną" albo od głównej rzeczy w tym pomieszczeniu "Okrągłym Stołem", czytając najświeże raporty od Ochrany (inna nazwa dla beopców, sugerująca, że to jest prywatna straż Cara niżeli tajna policja) oraz od ministrów... kraj po wojnach musiał zacząć się odbudowywać, aby stanąć do walki z buntownikami i z sąsiadami. Najbardziej przykuwający uwagę było dzieło zwane "Ekonomia wojenna" ręki jego własnego ministra skarbu, Konstantego Siergiejowicza Długiszyna, które mówiło o nieprzygotowaniu Caratu do wojny na dwa fronty ze wielu względów (zaskakująco, wszystkie akurat nie były związane z nim, ponieważ jak to opisał autor dzieła "Car nie był winny, ponieważ pokazał pod koniec, okazał się sprawnym władcą, który potrafił się dostosować do sytuacji"), wbrew szerzonych przez bojarów (którzy nota bene zostali uznani przez Kostantego w swoim dziele za głównych sprawców tego problemu) plotek o tym, że to Car przyczynił się do przegranej wojny przez jego własne decyzje. W tym, według Cara, majstersztyku pod względem dogłębnej analizy każdego aspektu Moskoni jak i jej sąsiadów.
W tym samym momencie, drzwi się otwierają i zauważa, że najwyraźniej już oni przyszli na te obrady w sprawach dalszego rozwoju Caratu. Wszyscy zatem przybyli, a byli to:
Jurij Kiejstutowicz. Nowomianowany marszałek, przyjaciel większości bojarów, genialny strateg, Czarny Baron i, przede wszystkim, młodszy brat samego Cara. Jego sukcesy w utrzymaniu przygranicznych prowincji na zachodzie zostały przyćmione przez niesławne mordy dokonane przez jego armię.
Nikołaj Hrynowycz. Kanclerz pochodzenia rutyńskiego i swoisty minister kultury. Ma szczególne zasługi w utrzymaniu nadal ciepłych stosunków pomiędzy Rodos a Moskonią, mimo śmierci córki Cara.
Konstanty Długiszyn. Minister finansów, znany ekonomista, reprezentant stronnictwa "kadetów" (popierających reformy) w radzie, twórca teorii tzw. gospodarki wojennej oraz swoisty przywódca w planie unowocześnienia Caratu. Jest, obok Hrynowicza i Jurija, najbardziej zaufanym członkiem Rady... ponieważ sam jest towarzyszem "do kielicha" dla Cara.
Mathyas Ardavykus. Awaryński patriarcha (przywódca religijny Cerkwi) i zatwardziały konserwatysta (choć przymyka oko na mniej radykalne dekrety Wasyla). Jest najbardziej lubianym z całej Rady przez bojarów, ze względu na podzielanie ich opinii.
"Zapraszam wszystkich do obrad." powiedział Car, zapraszając swoich gości... lecz nagle krzyk młodzieńcy "Hej, czekajcie na mnie !" się odezwał z korytarza i przybiegł najnowszy członek rady, Fiodor Borysow Żukowski, dysząc. Ubrany w podobne czarne fraki co je.dania swoich podwładnych i standaryzując warunki pracy dla ekip badawczych. Został on wyróżniony mniej z faktu ze względu na bycie "kadetem", a bardziej z faktu na jego pomysłowość, talent inżynieryjny oraz niezwykle wysokie stopnie w czasie ukończenia Uniwersytetu, tego samego do którego potajemnie uczęszczał Wasyl w latach młodzieńczych.
"To możemy zacząć ?" odezwał się Car ponownie, tym razem mniej jako rozkaz, a bardziej jako koleżeńska prośba. Wszyscy się zgodzili i tak, drzwi "Komnaty Okrągłego Stołu" się zamknęły... a za nimi zaczęła się obrada.

Avatar Kuba1001
Właściciel
I tak to rozpoczęły się kolejne obrady, bez udziału bojarów czy choćby Hetmana Wojsk Kozackich.
- Nie żeby mi go szczególnie brakowało, ale czemu Car nie zaprosił Nazara? - zagadnął Jurij, rozpoczynając tym pytaniem obrady. - Może i to pijak, hulaka i okrutnik, ale trzeba mu przyznać, że jako jedyny ma szansę utrzymać kozackie Dzikie Pola w garści i nie dopuścić do ich buntu, a pewnie czuje się niedoceniany przez pomijanie w obradach.
- Zwłaszcza że to on dowiedział się o spisku Czajkowskiego i w porę pozbawił go władzy, samemu przejmując hetmański tytuł. - dodał patriarcha Ardavykus, mając na myśli niesławny bunt poprzedniego Hetmana, do którego finalnie nie doszło dzięki Nazarowi, acz mocno wstrząsnął on kozacką bracią, zwłaszcza po zarzutach Hetmana, na które nie doczekał się odpowiedzi Cara, wedle których Kozacy są dla niego jedynie psami i mięsem armatnim, tak długo utrzymywanym w armii, jak długo Car nie chce używać swoich paniczyków, których dumnie określa moskońskim wojskiem, w zamian płacąc daniną kozackiej krwi.
Tak czy siak, wszyscy doradcy zebrali się, gotowi do rozpoczęcia rozmów z Tobą, trzeba tylko rzucić jakimś nurtującym Cię tematem.

Avatar CheekiBreekiPL
-Przed ruszeniem do głównego tematu muszę coś powiedzieć...wiem, mości, że oczekujecie Panowie tutaj Hetmana, ale Nazar poinformował mnie, że nie będzie mógł przybyć w wyznaczonym przezemnie dniu, to jest dzisiaj, ponieważ musiał akurat w tym dniu załatwić bardzo ważną sprawę, to jest załatwienie sprawy sądowej najwyższej wagi, ponieważ Rutyńska tradycja nakazuje, aby takie sprawy jak naruszenie kozackiego prawa obyczajowego przez jednego z Hetmańskich współpracowników. Ja, w przeciwieństwie do mojego dziada, chcę uszanować ich tradycję.- Przez "...w przeciwieństwie do mojego dziada" Wasyl miał na myśli niesławną już Wojnę Majdankową, gdzie jego dziadek coraz bardziej zaczął mocno ingerować w każdy aspekt życia Dzikich Pól i na siłę zmieniać tradycję przodków Rutyńców, na całe szczęście, cały kryzys został zakończony przez rosnące zagrożenie ze strony Gorni i kolejną już z kolei wojnę z Karkoo.

-Najpierw, musimy obmówić sprawę najwyższej wagi, to jest, niedawną secesję Mroźnego Tronu i związany z tym temat zbyt dużej wolności co po niektórych bojarów oraz jak temu możemy zaradzić w przyszłości, co prawda, Bezopcy się przydali w sprawie...ekhem... uśpienia na wieki wieków jednego z poplecznika buntowników, ale musimy znaleźć sposób na zaradzenie takich buntów w przyszłości.

Avatar Vader0PL
Wielki Lord Xavier Wassi; Rodos
Magia. Coś, co pozwala rządzić żywiołami i sprawiać, że prawa natury, logiki i fizyki nie do końca działają. Uwielbiał te tematy od dziecka, ale od całkiem niedawna posiadał tę książkę. Magia ze Świata, podręcznik z rysunkami Leoparda McHuckle'a, prezent od żony na jego dwudzieste dziewiąte urodziny. Całkiem miły złodziej czasu, kiedy przychodzi mu czekać na swoich doradców, a zwłaszcza dzisiaj. Nie wiedzieć czemu i dlaczego, ale jego ludzie się spóźnili. Może to i dobrze? Podobno Szef Ochrony wprowadził nowe metody sprawdzania osób wchodzących do tej części pałacu, dzięki czemu zmniejszył ryzyko ataku skrytobójców. Jednakże, niedługo po schowaniu książki, do sali otworzyły się drzwi i cała grupa ludzi wszedła i zajęła swoje miejsca. Nie kazał im się kłaniać, gdyż dawno poinformował, że takie narady mogą być pozbawione zbędnych zwrotów grzecznościowych, żeby nie tracić czasu. Spojrzał na nich sprawdzając, kto już przybył.
Marszałek Hummbell, geniusz taktyczny i Rodyjczyk, który nie boi się mieć ani krwi na rękach, ani skutków wojny. W końcu trudno mu się dziwić, gdyż za to właśnie ma to stanowisko. Jego biała już broda sięgała mu do piersi, lecz był zupełnie łysy, dzięki czemu można było widzieć zarówno jego jedyną bliznę, jak i tatuaż przedstawiającyherb jego rodu. Co ciekawe blizna powstała w wyniku trafienia z muszkietu, a kula utknęła już na zawsze w jego głowie. Jednakże już udowodnił, że nie stracił na intelekcie, a jedynie wzrósł jego szacunek do broni palnej.
Admirał Urtyl. Odnalazł się na Nowym Świecie najszybciej ze wszystkich, dlatego też to mu przypada dbanie o przyczółek, który jest głównie portem. Urtyl jest jednym ze zwolennikow całkowitej blokady morskiej Drowów, więć trudno się dziwić temu, że na każdym spotkaniu stara się to wprowadzić, powodując kłótnie z przedstawicielami wcześniej wspomnianej rasy. Opłaciło się mieć tak podejrzliwego człowieka, dzięki czemu Wielki Lord nie musi dbać o wszystko. Urtyl wychodował na swojej twarzy bogate wąsy, które w połączeniu z kapeluszem z czarno-białymi piórami stały się pewnego rodzaju symbolem, który przejdzie do historii żeglugi Rodos, jak i odkryć geograficznych.
Curyl. Może bez tytułu, ale został ostatecznie naczelnym dyplomatą Rodos, przez co podlegają mu wszyscy inni. Jako jedyny zachował gołą twarz, lecz zezwolił sobie na długie włosy wiązane do tyłu, siegające już jego pasa. Odpowiada nie tylko za zachowanie relacji pomiędzy Caratem po tych wszystkich przykrych wydarzeniach, ale również za utrzymanie pozytywnej opinii Rodos na świecie. No i oczywiście - za pokazywanie światu, że Zakon i Dzikusy nie powinny być uznawane na arenie międzynarodowowej, bo to albo dzikusy, albo terroryści. Tak. Wbrew pozorom człowiek, który nie trzymał nigdy broni zrobił najwięcej z tej trójki.
Ale są też inni, którzy również tutaj się znajdują. Genialny i wszystkim znany Leonardo. Ginący w cieniu geniusza Dyrektor Marco, który może i ma laboratoria i naukowców, ale nigdy nie dorastał do pięt swojemu idolowi, którym był de Vinttsa. Główny minister od spraw wewnętrznych, Pani Victoria von Jurelos. Szpieg Hektor, z którym będzie musiał porozmawiać pod koniec tego wszystkiego. Pan Robin, który incognito wędruje po państwie, by zapoznać się z kłopotami i potrzebami najbiedniejszych. Inspektor rozwoju przemysłu, Sven Selzen. Jednak kogoś brakowało.
Już Wielki Lord miał zapytać, jednakże wtedy do sali weszli oni - reprezentacja potrzeb Drowów. Gubernator Moonsky, wybrany większością głosów i utrzymujący to stanowisko od samego początku. Chyba jedyny Drow, który budzi autentyczny szacunek w oczach rozmówców. Zresztą, już pokazał, że dla niego liczą się Drowy i dopóki im jest dobrze, to on nie ma żadnych skarg. Po jego lewej szedł Marszałek Tagh, typ mający to stanowisko już drugą kadencję, jednakże nie pojawiający się zbyt często podczas narad. I oczywiście po prawej dumnie kroczyła Pani Minister Abune. Zawsze wtrącała swoje trzy grosze, by załatwić chociażby resztkami skarbca Rodos jakieś wydatki dla Drowów.
Za nimi kroczył nowy (chociaż już stary w oczach Xaviera) Dowódca Straży, wieloletni przyjaciel jego rodziny i lojalność wielka jak ten świat. Irrydio von Relyn wznowił swoje życie publiczne po dymisji poprzedniego dowódcy straży, z miejsca wzmacniając obronę siedziby Wassiego.
Rada 15, chociaż jednego brakowało. Lecz z nim był jeden, mały problem, który ponownie musiał zostać wyjaśniony. Jak już wszyscy zasiedli przy okrągłym stole, to przemówił.
-Niestety, lecz Kruczy Opiekun nie mógł się dzisiaj zjawić. Na dzisiejszym spotkaniu zamierzam zająć się w pierwszej kolejności sytuacją na ziemiach Wielkiego Księstwa Shenara i kolonizacją wyspy, a także krokami, jakie Rodos podejmie przeciwko Zakonowi Ręki Cienia. Czy ktoś chciałby jeszcze coś ogłosić, zanim zaczniemy?

Avatar JurekBzdurek
Ah tak, gwardziści, tak cisi, tak doskonale nieruchomi, że można czasem zapomnieć o ich obecności. Wampir uśmiechnął się pod nosem, lekko, prawie niezauważalnie. -Wasza obecność jest dla mnie niezwykle cenna- zaczął mówić do przybyłych uprzejmym, spokojnym tonem -Jednak dzisiaj, bardziej niż waszego słuchania, potrzebował będę waszych słów, musimy nareszcie zadecydować, jakie będą nasze następne kroki. Pewnym jest, że trzeba działać szybko, nim nasi wrogowie urosnął w siłę. Zacznijmy od kwestii dyplomatycznych. Jak wygląda poparcie dla naszej sprawy na ziemiach Imperium? I czy jakiekolwiek państwo poza stalowymi ludźmi nie jest do nas nastawione skrajnie wrogo?

Avatar Kuba1001
Właściciel
Cheeki:
//Ahaha, ohoho. I może jeszcze przywódca Buntowników Mroźnego Tronu godzi się na powrót do macierzy po wygaśnięciu traktatu pokojowego, a Książęta Elektorscy wspomogą Cię w wojnie z Caratem? Tak samo jak w normalnym PBF'ie nie możesz GM'ować własnej postaci, tak tutaj nie możesz pisać, co robi jakiś NPC zależny ode mnie i stawiać mnie przed faktem dokonanym. Popraw to i nie próbuj tego w przyszłości.//
Vader:
//Choć wspomniałem, że doradcy mogą mieć prywatne armie, floty czy zasoby, to ja o tym decyduję, nie Ty, więc usuń ten fragment o prywatnych okrętach patrolujących wody Drowów. Wolałbym, żebyś zmienił trochę narrację, czyli żebyś sam najpierw przedstawił te problemy, o których chcesz rozmawiać z doradcami.//
Jurek:
- Jesteśmy Wampirami. - odparła z ponurym uśmiechem Twoja przybrana córka. - Dobrze wiedzą, że jeśli nas wesprą, to wygrają w ten sposób kilka lub kilkanaście lat względnego spokoju. Wieczne Imperium musi się rozrastać, niezależnie od tego, kto jest jego Imperatorem. woleliby raczej żebyśmy powyrzynali się nawzajem w jak największej ilości.
- Już przybywając tu wiedzieliśmy, że kilku lordów jest gotowych poprzeć naszą sprawę, a wraz z nimi ich wojska, zamki i włości. Oni gdzieś tu są, na Złych Ziemiach, tylko najpierw trzeba ich odnaleźć. Jeśli chcesz, ojcze, to zajmę się tym choćby zaraz. - powiedział pokornie Uther, prostując skrzydła.
- Powinniśmy po prostu zdobyć zamek jakiegoś lorda i skrócić go o głowę, niech inni przekonają się, że można być albo z nami, albo przeciwko nam. - wyraził swoje zdanie Arthur, na co zareagował jedynie Hdarogh, jego mentor, krótkim prychnięciem.
- Jak zwykle błyskotliwa uwaga, mój młody uczniu. Jeśli Ci się tak śpieszy, to ruszaj już teraz, moi wojownicy pogrzebią Twoje kości przed zmrokiem.

Avatar Vader0PL
///Poprawione, na przyszłość zapamiętam///

Avatar bulorwas
Piaskowiec. Wszędzie piaskowiec. Ściany z piaskowca, podłoga z piaskowca, sufit z piaskowca i filary z piaskowca. Na podłodze dywany tak wyraziste i dostojne, że każdy władca chciałby mieć takie w swym pałacu, no, każdy poza Alamarem. Co takiego się stało z jego skórzanym namiotem, spaniem na koniu i polowaniu by coś zjeść? Teraz czuł się jak feniks, jednak w wielkiej klatce. I wszystko byłoby dobrze, gdyby do klatki nie dostała się mucha. Gorzej jest, iż mucha jest trująca i znosi jaja. Albo spopieli ją i jej dzieci, albo sam zostanie zjedzony, a na jego trzewiach wyrośnie imperium zgnilizny. Wracając do pomieszczenia, poza dywanami, znajdował się tam wielki stół z mapą całego świata, całego poza tym nowym odkryciem. Zamierza jak najszybciej zdobyć mapy i informacje, może ktoś tam zna odpowiedzi na jego problemy. Stół był z litego marmuru, jeszcze z czasów dynastii, z niezrozumiałymi zdobieniami i dziwnym alfabetem. Do stołu na stałe były przytwierdzone trzy ławy, każda z innej strony, zaś po wolnej stronie, kawałek dalej, był tron. Surowy, niby nie pasujący, jednak świetnie się komponujący z otoczeniem. Podstawa siedziska była wykonana z bazaltu, jednak reszta była dość... niepokojąca. Oparcia o ramiona wykonane były z zaokrąglonych rogów demonów, tak by ściągać napięcia z ręki, następnie zalane żeliwem i okryte demoniczną skórą. Na wykończeniu oparcia znajdowała się czaszka rogatego demona, w której oczodołach Alamar często chował palec wskazujący i środkowy. Prawe podparcie wyglądało identycznie, z tym, że Czaszka została wydrążona, a w środku znalazł się stojak dla kielicha. To co Alamar miał za plecami, okryte było skórą Rogatych, i dopiero na poziomie głowy okazywało bardziej drastyczne elementy. Demoniczne kości przyspawane żeliwem do ściany, tak by wyglądały jak upiorne skrzydła wychodzące z pleców Wataszki. Wielu uważało, że po incydencie z sukkubem oszalał, ale nie była to do końca prawda. Widział po prostu szerzej. Nie teraz czas na rozmyślania nad umysłem, albowiem za sekundę przybędą tu jego doradcy, najwierniejsi i najmądrzejsi ludzie jakich znał. Jeden z nich był z nim od czasu gdy przejął władzę nad swoją pierwszą grupą. Drugi stał się generałem, gdy formowały się struktury państwowe. Trzecim największy kapłan Eshistanu, ten który przewodził kościołowi Cyklu, sformalizowanym na rozkaz Alamara. Aż ciężko uwierzyć jak łatwe mogą być do wykorzystania wierzenia, jeśli kontroluje się tych, którzy je rozgłaszają. Nie żeby był niewierny, narodził się w nów, czas morderców, i to dzięki tej wróżbie nie miał wyrzutów sumienia. Modlił się co zachód i wschód słońca, choć teraz salę, poza symbolem półksiężyca i jasnej kuli, przyzdobiły też pobłogosławione glify magii światła mające na celu odpędzić demony. Idąc dalej.. Pozostałymi doradcami są... Ooo zaraz się dowiecie, gdyż właśnie wchodzą, a z nimi pupilek Alamara, Puszek. Puszek to dość ironiczna nazwa dla tygrysa albinosa większego od niedźwiedzia, jednak Alamar nadal pamięta go jako małą futrzastą kulkę, wręczoną mu w dniu objęcia rządów. Kocisko jak zwykle zajęło miejsce pod stopami Alamara ogrzewając futrem jego stopy w sandałach. - Niech Słońce i Księzyć świecą nad wami tak jasno, by przepędzić wszelkie zmory, bracia! A teraz raporty. - Powitał ich wstając po czym znowu usiad, zmęczenie po treningach siłowych dawało po sobie znak.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Vader:
Wszyscy dobrze wiedzieli, że jeśli dajesz prawo do zabrania głosu, to lepiej z niego skorzystać, ale nikt nie zdawał się mieć zbyt palących kwestii do rozpatrzenia lub postanowił się nimi zająć dopiero po omówieniu pozostałych.
Cheeki:
//Ech... I jak mam Ci niby na to odpowiedzieć? Konkrety. W poprzednim poście wszystko było dobrze, nie licząc całego wstępu, więc mogłeś kontynuować od omówienia kwestii Mroźnego Tronu.//
Bulwa:
Pozdrowiwszy Cię w ten sam sposób, doradcy przeszli do sedna, wedle rozkazów. Zaczął Arcykapłan Cyklu:
- Mój panie, choć zarówno ja, jak i nasz nowy, zreformowany święty Kościół Cyklu, polujemy dzień i noc na te przeklęte pomioty, niemalże bez przerwy płoną stosy, a kaci muszą zmieniać się po kilku godzinach ciągłego ścinania łbów tych plugastw, demoniczne kulty wciąż się plenią. Musimy się ich pozbyć jak najszybciej, albo powtórzy się to, co stało się piętnaście lat temu. - wyjaśnił i rozsądnie przerwał w odpowiednim momencie, starając się nie przywoływać zbyt mrocznych wspomnień z umysłu Alamara.
- Demony są do wytępienia i zostawimy to Twoim ludziom, Arcykapłanie. Ale teraz musimy zająć się czymś innym. Potrzeba nam dokończyć stare sprawy. - przemówił jeden z generałów, o wiele starszy i bardziej doświadczony konserwatysta. - Dyrektoriat Hobbicko-Skrzacki zakpił sobie z nas, Pogromców Demonów. Nie możemy im tego darować i czekać, aż zamęczą wszystkich naszych braci i siostry!
- I czym chcesz sforsować ich fortyfikacje? - mruknął młodszy z generałów. - Kawalerią? Dzikimi zwierzami? Nie, tutaj pomogłaby Magia Cyklu, a Magowie są potrzebniejsi gdzie indziej i zbyt drodzy, dlatego proponuję w końcu wzmocnić i zreformować armię, każdy liczący się kraj przeszedł już z kusz i łuków na broń palną! A jeśli nie nadgonimy tych kilku lat w ciągu kilku miesięcy to zostaniemy zmiażdżeni, choćby i przez te Niziołki.
- Bluźnisz! Gdy Ty jeszcze byłeś w powijakach ja wygrywałem wojny tym, co mamy teraz, i to z taką armią, bez tego przeklętego prochu, zmiażdżyliśmy Upadłych!
- Konserwatywny kretyn!
- Zadufany w sobie żółtodziób!
Dobrze wiedziałeś, że zwykle obrzucają się bardziej kwiecistymi epitetami, a przed tym, i rękoczynami, hamuje ich jedynie Twoja obecność oraz monstrualny tygrys, którym możesz ich poszczuć w każdej chwili.

Avatar CheekiBreekiPL
//Paniobna.//
-Kontynuując... to możemy zawsze uderzyć z pełną siłą w stolicę Mroźnego Tronu, najpierw ich okrążając i odcinając od prowincji morskich, a potem uderzyć w samo serce tego buntu. Niestety, nasza armia jest nieprzygotowana na długotrwałą wojnę, kufry niezbyt pełne, a logistyka... no cóż, prawie, że nie istnieje... tak samo organizacja wojsk w konkretne jednostki wojskowe, przykładowo pułki. Co możemy z tym uczynić, drodzy przyjaciele ?

Avatar Vader0PL
Wielki Lord Xavier Wassi; Rodos
-W walkach na wyspie zamierzam zastosować możliwą pomoc jednego, lub dwóch państw, z którym utrzymujemy pozytywne relacje, oraz użycie naszego ulubionego sprzętu. - Zaczął wyliczać - Armaty, strzelcy, okręty, oraz maszyna latająca pana de Vinttsa do zwiadu.
Była to pewnego rodzaju zbędna oficjalność, którą na pierwszych spotkaniach zaskakiwał swoje grono, jednakże lata mijały, a on nie przestawał się tutaj tak do nich zwracać, więc zdziwiłby się, jeżeli okazałoby się, że ktoś nadal do tego nie przywykł.
-Sytuacja u Drowów jest jednak z goła inna. Jest...napięta, a dodatkowo nie zamierzam na razie używać sprzętu, który mógłby uszkodzić miasta, czy zaszkodzić cywilom. -Spojrzał się na Gubernatora Moonsky'ego. -Obawiam się jednak, że jestem zmuszony użyć Golemów i Skavenów, by zabezpieczyć przed wrogiem jak największą ilość prowincji, oraz utrzymywać tam stały garnizon Rodyjskich żołnierzy. Dodatkowo mogą się pojawić tam małe grupy najemnych żołnierzy innych państw. Wiem Gubernatorze, że nie widzi ci się taka sytuacja, jednakże Zakon jest wrogiem wspólnym. I mogę z tego miejsca udowodnić ci, że dopóki Zakon Ręki Cienia istnieje, to traci na tym zarówno Rodos, jak i Wielkie Księstwo Shenara.

Avatar JurekBzdurek
Lord podniósł o kilka centymetrów rękę w uspokajającym geście -Potrzebuję was wszystkich żywych. W kwestii szukania lordów - zabicie ich to odwrotność efektu, który chcemy osiągnąć, zależy nam, by się do nas przyłączyli. Wampiry nie przepadają za groźbami, prawda, synu? Właśnie. Dobrze, zrobimy tak: w poszukiwanie lordów wślemy tak szybko, jak to możliwe baronów pod postaciami nietoperzy, mają nie wchodzić w interakcję, to ma być szybki zwiad, przekażcie im to od razu. W kwestii innych krajów... Głupcy! Zaślepieni tradycjami i zabobonami głupcy! Ale na razie nie jesteśmy jeszcze w pozycji by z nimi rozmawiać. Zaraz... A co z przegranymi historii? Z tymi, którzy są w sytuacji tragicznej, którzy zostali zniszczenii lub zdławieni? Nie mają nic do stracenia, za to zyskać mogą wszystko. Na myśl nasuwają mi się mroczne elfy, Czarne Słońce, mutageniści, dzikusy wybijane przez Rodos, centaury, wilkołaki, kto tam jeszcze?...

Avatar bulorwas
- Oboje macie rację i oboje się mylicie. - Przerwał ich potyczkę ruchem ręki i słowami. - Arimie, tak wychwalasz broń palną mimo jej wad. Podczas kiedy ty przeładujesz i wystrzelisz pocisk, ja wystrzelę dziesięć strzał, albo i więcej. Ty zaś, Karo, zapominasz o sile broni palnej, penetracji jaką daje. Jednak jest jedna rzecz, która znacząco różni Broń palną i łuk, rzecz która decyduje o tym czego użyjemy. Broń palną słychać, łuk nie. Jeśli chcemy pozbyć się wrogów z zaskoczenia i na cicho, użyjemy łuków, a jeśli chcemy ich zastraszyć i zaszczuć otwarcie, będzie to broń palna. Już po drugiej salwie z muszkietu, wróg wie, że każdy huk oznacza, iż jeden z jego przyjaciół padł. Broń palna to broń psychologiczna. Dodatkowo, znacznie łatwiej wyszkolić wprawnego strzelca, niż łucznika. Dlatego, w czasie wojny z Upadłymi, nie korzystaliśmy z broni palnej. Potrzebowaliśmy ciszy, a naszego przeciwnika nie dało się zastraszyć. Poza tym, nie rozumiem, czemu uznajecie się za tak wielkich bohaterów, dobrze wiecie jakie były nasze pobudki, każdy z was tam był. Nikt nie chciał walczyć o honor czy dla dobra świata. Zobaczyliśmy po prostu, że ich władca to debil i to wykorzystaliśmy. Weszliśmy w ich kraj jak w masło i jeszcze nam za to zapłacili. Gdybyśmy wybrali inny cel, na przykład zakon, albo samych Palladynów, bylibyśmy uznawani za jeszcze większe bestie od Upadłych, gdybyśmy korzystali z tych samych tajników wojennych. Przypominam wam tylko na przyszłość, nie jesteśmy siłą prawości, jesteśmy po prostu siłą, brutalną i nieokrzesaną. - Pouczył ich z wyraźnym uśmieszkiem. - W tym miesiącu znowu będę szukał żony, tym razem nie dam się oszukać tak jak wtedy. Po ożenku i wydaniu wojny Skrzatom w przyszłym miesiącu, zamierzam rozpocząć przygotowania do oficjalnej koronacji. Mam dość bycia uznawanym przez innych władców za bestię, która zaraz ich rozszarpie, bo jest niżej urodzona. Jednak do koronacji, potrzebuję czegoś co udowodni moją władzę, symbolu. Dlatego, Arcykapłanie, zbierz grupę badaczy i poszukiwaczy, zacznij szperać w archiwach i nasłuchuj legend, stara dynastia musiała posiadać jakieś ostrze rodowe czy koronę. Choćby nie była artefaktem, będzie symbolem. Poprosiłbym też o wycenę tych działań. - Wygłosił swoje plany. - Poza tym, demony są coraz większym problemem. Nie możemy działać tak opieszale i pozwalać na samowolkę ludu, gdy trzymamy władzę. Dlatego powołamy Inkwizycję do walki z pomiotami. Poślemy ludzi na podstawowe szkolenie magii światła u Palladynów, w zamian najpewniej zaoferujemy naukę ich magii ognia, walczą w końcu z nieumarłymi, potem wyuczonych i zaznajomionych wyszkolimy w sztuce łowieckiej i szpiegowskiej, uposażymy w specjalnie wybrany sprzęt i poślemy na łowy demonicznych pomiotów. - Ogłosił powstanie nowej formacji. - Dalej, Arcykapłanie, wyznacz odpowiednich ludzi do badania ksiąg, jakie pozostały po demonach. Mają się skupić na dwóch rzeczach. Po pierwsze, chcę dowiedzieć się jakie słabości poza Magią Światła mają demony, musi być coś innego, co można wykorzystać. A po drugie, choć długo się przed tym cofałem, musimy opanować Bramę. Z tego co już wiemy, nie ma związku z Piekłem, więc nie splugawi naszych ludzi, a korzyści z jej wykorzystania... Są po prostu zbyt kuszące. - Wydał rozkazy i poczekał na jakieś sugestie swoich ludzi

Avatar Kuba1001
Właściciel
Cheeki:
Choć pytanie kierowano do ogółu, odezwał się jedynie Czarny Baron, bo miał największe doświadczenie w jakichkolwiek militarnych sprawach:
- Mamy właściwie dwa rozwiązania: Zajmować po kilka prowincji na miesiąc, aby uniknąć problemów z logistyką, albo od razu uderzyć na stolicę, w jednym uderzeniu, co jest wykonalne, ale na pewno trudne do zrealizowania, zwłaszcza jeśli nasze wojska zostaną odcięte, okrążone i rozbite.
- Panowie, nie zapominajmy o traktacie pokojowym. - wtrącił Konstanty. - Dopóki nie wygaśnie, nie musimy przejmować się tą rebelią, opanować sytuację na granicach i wtedy uderzyć.
- Moim zdaniem powinniśmy bardziej przejmować się Cesarstwem albo Gorni. - wyraził swą opinię patriarcha.
- Też mi coś, Cesarstwo: Książęta Elektorscy poparliby nas przy pierwszej możliwej okazji, jeśli obiecalibyśmy im koronę. - prychnął butnie Jurij. - Przejmowałbym się Gorni, przez wsparcie tych przeklętych Wampirów walka z nimi jest jeszcze trudniejsza, niż wcześniej.
Vader:
//Maszyna latająca, której nie dodałeś jako jednostki :V//
- Och, najemnicy. - prychnął tamten. - Któż by się spodziewał, że Lord Rodos (Mroczny Elf celowo podczas rozmów z Tobą zawsze gubił przymiotnik "Wielki" określający tytuł) znów poszczuje nasz naród tymi psami, tak jak piętnaście lat temu! Ceshon albo ci plugawi Szczuroludzie wprost zacierają swoje parszywe łapska, skoro będą mieć okazję do grabieży, mordów, gwałtów i zniszczeń, za które jeszcze im zapłacisz!
- Zakon Ręki Cienia będzie istnieć tak długo, jak długo będzie musiał wykonywać swoją powinność: Bronić obywateli Wielkiego Księstwa przed Rodos. Wycofajcie swoich ludzi, a ataki ustaną. - odparł Marszałek Tagh przy ogólnej aprobacie innych Mrocznych Elfów.
- Żebyście znowu mogli nasłać na nas swoich Skrytobójców? - warknął Marszałek Hummbell, przy aplauzie pozostałych Rodyjczyków. - Może jeszcze sami mamy ich wpuścić?
- Robiliście głupsze rzeczy. - odrzekł ze złośliwym uśmieszkiem Gubernator, wzruszając ramionami.
Jurek:
- Dotarcie do nich trochę zajmie, a jeśli uda się ich przekonać, będziemy musieli odpłacić im się za ich pomoc, czego nie możemy zrobić od razu. - odrzekł Hradogh. - Nie możemy pozwolić sobie na wysyłanie naszych i tak skąpych wojsk tam, gdzie więcej stracimy, niż zyskamy.
Bulwa:
- Strzałą muru nie przebijesz. - mruknął pod nosem postępowy generał, ale nie drążył tematu, podobnie jak jego kolega po fachu.
- Inkwizycja to dobry pomysł, mój panie, ale Magia Światła? To trudne do opanowania arkana, sami Paladyni szkolą się latami, a my nie mamy tyle czasu i wątpliwe, żeby w kilka miesięcy ktoś zdołał opanować to na odpowiednim poziomie. Ale na pewno by się zgodzili, tani Magowie Ognia byliby nieocenionym wsparciem przeciwko Wampirom. Możliwe, że uda się coś odnaleźć, ale najpewniej będzie trzeba stworzyć to od podstaw na wzór opisów ze starożytnych ksiąg i kronik, wątpliwe aby cokolwiek takiego przetrwało do naszych czasów. Jeśli zaś chodzi o księgi, to są bezpiecznie ukryte, gotowe na spalenie, gdyby trzeba było się do tego posunąć. Wytypuję osobiście moich ludzi o największej sile woli, Demonologów w naszym najbliższym otoczeniu potrzeba nam równie bardzo, co Wampirów na granicy. Brama? Z całym należnym szacunkiem mój panie, ale to szaleństwo! Aby z niej korzystać, trzeba nawiązać pakt z tymi plugawymi kreaturami! I obiecuję, że każdy, kto tego spróbuje, choćby mienił się wyższymi celami, zostanie przeze mnie bez wahania skazany na śmierć.

Avatar PanSzakal
Jasne światło słońca wpadało przez pałacowe okna oświetlając salę obrad. Solomon Rowland zasiadał na swym osobistym miejscu. Spokojnie oczekiwał przybycia swych doradców, studiując księgę: "Rasy Nieludzi"co jakiś czas odrywając wzrok od tekstu by spojrzeć na zawieszoną na ścianie mapę świata. Trzeba przyznać że czas na czytaniu płynie zdecydowanie szybciej bo ani się obejrzał usłyszał chszęst zbroi strażników za drzwiami, sygnalizujący przybycie doradców.

Avatar CheekiBreekiPL
-Konstanty, wiem, że mamy pokój... nie musisz tutaj używać swoich ciętych żarcików.- Wasyl przestał i potem zaczął kontynuować, odrywając swoje oczy od skarbnika.- Bracie, ale wiesz, że Księstwa Elektorskie są takimi samymi zmiennymi co bojarzy: zrobisz coś nie tak lub coś im nie będzie odpowiadało i mogą szybko zmienić stronnictwo, co będzie dość niewygodne... i tutaj się zgadzam, że sytuacja na granicach jest obecnie troszkę ważniejsza dla nas niż wewnątrz naszego państwa, choć mamy duże zagrożenie nie tylko od strony Gorni ale także na swoim własnym podwórku, patrząc na to jak nasza stolica jest blisko włości Krasnobielców. Myślę, że Karkoo są obecnie na tyle mocno zdestabilizowani, że po odpowiednio dużych podbojach można by było nałożyć na nich jednostronny i korzystny tylko dla nas pokój... ale z Gorni to będzie o wiele ciężej... a przechodząc do wspomnianej przez mojego brata spraw logistycznych... to mam tutaj oto dzieło literackie znane jako "Ekonomia wojenna" wykreowaną spod pióra pewnego jegomościa, którego znacie.

Avatar gulasz88
Gulash z klanu Botvin
On siedział niewzruszony z dłońmi złożonymi w piramidkę. Nie dawał po sobie poznać żadnych emocji.
- Enry, nie mam wpływu na decyzje wewnątrz klanów. Oczywiście uważam cię za najbardziej odpowiedniego z następców twojego ojca i powtórzę to każdemu kto zapyta. I nie bój się, odnalezienie Indiana to priorytet.
- Savook. - zwrócił się do inżyniera. - Potrzebujemy efektywnego środka komunikacji, takiego który będzie działał w podziemiach. Nie możemy sobie pozwolić na utratę kolejnego herszta Jonesa. Szczególnie takiego z takim... temperamentem. Nawet nie pytam czy dasz radę, interesuje mnie tylko termin i koszta.

Avatar JurekBzdurek
-Oczywiście, jestem tego świadom, ale nie widzę lepszej opcji. Do każdej z takich nacji wyślijcie naszych szpiegów, by umożliwili nam kontakt. Macie jakieś inne pomysły w kwestii sprzymierzeńców?

Avatar Vader0PL
Wielki Lord Xavier Wassi; Rodos
Na te słowa wyciągnął jedynie dokument, który rzucił z głośnym plaśnięciem na stół.
-Dekret, w którym ja, Wielki Lord Xavier Wassi, rezygnuję z ziem Wielkiego Księstwa Shenara i publicznie ogłaszam, że mój ród nie będzie rościł praw do władzy nad wami. To pierwsza strona. - Spojrzał na gubernatora. - Na drugiej jak byk widnieje informacja, że Rodos wycofuje swoje środki z waszych ziem, uznaje ciebie, Moonsky, za władcę odrodzonego Wielkiego Księstwa Shenara w granicach sprzed wojny, wraz z odszkodowaniem z naszej strony w wysokości 15 tysięcy złota. Na reszcie stron dodatkowe zobowiązania, jak np. informacja o tym, że w razie ataku innych nacji na wasze państwo w przeciągu pierwszych siedmiu lat Rodos jest zobowiązane wam pomóc bez korzyści materialnych. Chcesz przejrzeć dokument, żeby zobaczyć, że to nie kłamstwo?

Avatar bulorwas
- A więc spraw, aby nie trzeba było bratać się z demonami do jej wykorzystania. A jeśli i to porzucisz, spróbuj dowiedzieć się czegoś o ich technologii dział magmowych. Odkrycie tego na nowo, byłoby przełomem. - Sprostował swój rozkaz. - Młody, skoro tak cię korci postrzelać z muszkietu, może staniesz na czele Inkwizycji? Tam będziesz miał dużo do strzelania i jeszcze więcej do palenia. - Nadał mu trochę ironicznie nową posadę. - Poza tym, kulą z muszkietu też się przez mur nie przedrzesz. - Skwitował jego ostatni docinek.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Szakal:
Król się nie pomylił, rzeczywiście przybyli (nie twierdzę, że wszyscy, zawsze możesz sobie jakiegoś dodać). Pierwszy, jak zwykle wyprostowanym i sztywnym krokiem, do sali tronowej wkroczył marszałek koronny i książę Oliver Ironfist, jeden z najważniejszych możnych królestwa, uważany za osobę numer dwa w całym kraju, zaraz po Tobie. Ten posiwiały już mężczyzna, który na wojnie ze Śnieżnymi Elfami stracił córkę, trzech synów, wiele dobytku, jeszcze więcej nerwów, dawną urodę, szpeconą teraz przez blizny po klingach mieczy, grotach strzał i pazurach potworów, a nawet jedno oko, którego brak skrył pod czarną przepaską, i dłoń, jaką zastąpiła metalowa proteza, gdy oryginał zniknął po sam nadgarstek w paszczy Yeti. Po nim wkroczyli mniej wpływowi, ale niekoniecznie mniej znaczący, doradcy, a więc Armand Isard, odpowiedzialny za królewskich szpiegów, dyplomatów i żołnierzy wyłapujących wrogich agentów. Pierwszy Lord Admiralicji, Alexander Cromwell, wielki dowódca i wilk morski, dowódca całej floty królestwa, autor jej współczesnej potęgi, a także pierwszy gubernator, piastujący tytuł wicekróla, kolonii w Nowym Świecie. Generał Malcolm Arthur, dowódca, strateg i taktyk, formalnie sprawujący pieczę nad całą armią królestwa, a w praktyce zmarginalizowany do roli drugiej ręki Ironfista, co zawdzięcza swojemu wyjątkowo łagodnemu podejściu do nieludzi i plotkom, jakoby miał kiedyś romans ze Śnieżną Elfką oraz owoc tej miłości w postaci dziecka, bękarta, plugawego mieszańca dwóch ras. Ostatnią z zebranych była Adette Cross, kobieta dla której intrygi były chlebem powszednim. Wielu zastanawiało się, po co ją tu trzymałeś. Choć mówiłeś, że to ze względu na jej wielką inteligencję i inne talenty, to prawda jest taka, że potrafi ona uwieść prawie każdego, może poza Isardem i Ironfistem, dzięki czemu zdobywa w łóżku informacje na temat Twoich doradców i innych osób z najbliższego otoczenia, o których Ty nie dowiedziałbyś się nigdy. No i czasem odwiedza też Twoje łoże, ale to już inna historia...
Wszyscy doradcy pozdrowili Cię i zajęli swoje zwyczajowe miejsca, a więc możesz rozpocząć obrady.
Cheeki:
Twoja teoria o tym, że z Cesarstwem da się zawrzeć już teraz korzystny pokój nikogo chyba nie przekonała i wielu będzie pewnie za wysłaniem wojska na granice, aby nie dopuścić do kolejnych porażek bez walki, jak to miało miejsce podczas ostatniego konfliktu. Niemniej, nikt jeszcze się nie wypowiedział, wszyscy czekali, aż ich Car przejdzie do sedna.
Gulasz:
Herszt jedną dłonią intensywnie drapał się po głowie, a drugą pocierał w zamyśleniu podbródek.
- To nie będzie takie proste, Nadherszcie. - powiedział wreszcie. - Na początek miesiąc i przynajmniej 300 złota na dobry początek. Wtedy dam znać co dalej.
- Wzbiera w Tobie gniew, młody Jonesie. - powiedział charakterystycznym, skrzekliwym i nieprzyjemnym nawet dla skaveńskiego ucha (co było wyczynem) głosem Sheev z klanu Palpatir. - Jeśli nauczysz się go odpowiednio wykorzystywać, staniesz się potężnym Hersztem.
Jurek:
- Moim zdaniem szukanie ich nic nie da, panie. Pomóc możemy jedynie wojującym o swoją niepodległość rasom i państwom, licząc że to, co nam zaoferują przewyższy korzyściami to, co będziemy musieli dla nich stracić. - powiedział po chwili namysłu Hradogh. - Pozostałe kraje nigdy nie będą traktować nas lepiej. Nawet nie ma sensu liczyć na poprawę relacji z nimi, jeśli i tak musimy zaatakować najbliższe państwo żywych, choćby przyczółek Enklawy Wysokich Elfów albo, jeszcze lepiej, Republiki Handlowej Anitreuszy. Nasza armia jest pod wieloma względami elitarna, ale niewiele zdziałamy bez bardziej pospolitych wojsk w wielkiej liczbie, a tych nie zdobędziemy inaczej, niż poprzez mordowanie żywych i wskrzeszanie ich. Chyba że jakimś cudem nauczysz się wskrzeszać Nieumarłych, Lordzie.
Vader:
Na twarzy Mrocznego Elfa malowało się równocześnie wiele sprzecznych emocji: Złość, niedowierzanie, zdziwienie, a nawet radość... Gdy rzeczywiście przejrzał dokument i doszedł do siebie wbił w Ciebie spojrzenie swoich krwistoczerwonych oczu.
- Jaką mamy niby gwarancję, Lordzie? Dlaczego miałbyś tak po prostu wycofać się z naszych ziem i nawet nam za to zapłacić? Skąd weźmiesz pieniądze? I dlaczego mamy Ci zaufać? Równie dobrze po powrocie do Księstwa możemy zastać wojskowy garnizon i rodyjskiego gubernatora w każdej prowincji i czekające na nas szubienice z podpisanymi wyrokami śmierci.
Bulwa:
Generał uśmiechnął się kwaśno i spuścił wzrok, podziwiając swoje buty. Najwidoczniej zrozumiał, że to starcie przegrał i nie ma sensu, aby brnąć w nie dalej.
- Opracowanie konstrukcji i użytkowania tej dziwnej artylerii będzie o wiele prostsze niż stworzenie Bramy bez Demonów. - odrzekł Arcykapłan, marszcząc w zamyśleniu czoło. - Czy to wszystko, panie?

Avatar wiewiur500kuba
Evans Haup miał już swoje lata, doskonale o tym wiedział. W związku z tym, coraz częściej było mu już wszystko jedno jak potoczy się to wszystko. Jeszcze piętnaście lat temu miał inne plany co do tego wszystkiego, a teraz... We wszystkim co planował, może mu przeszkodzić Rada, zwłaszcza że większość ich członków może być przeciwna jego pomysłom. No bo w końcu jak to tak, zostawić Nagów samych sobie i czasami z nimi pracować?! Pewno większości tych ograniczonych leni nie mieści się takie coś w ich tępych łepetynach... Ciekawe jak opowiedzą się z jego pomysłem w sprawie Enklawy Łaków, lub Rechoczącego Czerepu? Pewno aby wyrżnąć wszystkie Łaki jakie na powrót są wierne będą chcieli wojny, by pozbyć się tego co stworzyli, a co chciało tylko wolności... Jak tak teraz o nich pomyślał, to aż mu się ich szkoda robi. Teraz już historii nie zmieni i może jedynie współczuć tym istotom. Pewno gdyby jakiś członek Rady zaczął mu czytać w myślach, okrzyknąłby go zdrajcą lub czymś podobnym.
Rozmyślania przerwał mu fakt, że dotarł właśnie pod drzwi sali. Nie pozostało mu nic innego jak otwarcie ich i ponowne wejście w to zepsute społeczeństwo.. Jak to się stało w ogóle?

Avatar Rafael_Rexwent
Imperator Sengu z rodu Avicebron; Gremlińskie Imperium Golemów

Jest jakaś bezsensowna idea w tym obrazowaniu potęgi władcy. Zazwyczaj im bardziej dany przywódca staje się znaczący tym więcej przepychu wkrada się w jego życie, tym kosztowniejsze zdobienia uwieńczają jego pałac, tym więcej tytułów zyskuje. Podwładni nieraz sami popadają w długi byleby przypodobać się panu jakimś aktem oddania, a najlepsze wrażenie sprawiają bogactwa, kosztowności, pieniądze. To intrygujący element bycia przywódcą, a Sengu potrafił sporo o nim rozmyślać. O konsekwencjach jakie za sobą niesie. O sposobie, by móc to ograniczyć w jak najłagodniejszy sposób.
Jak na razie szło mu całkiem nieźle – poluzował nieco etykietę spotkań aby zaoszczędzić na czasie. Zrezygnował z wymogu dodawania niemalże co zdanie tytułu per Imperator. A nade wszystko po prostu kazał przygotować odpowiednie, „tymczasowe” w jego planach miejsce do sprawiedliwej rozmowy. Umieszczone w łuku wokół przedniej półsfery imperatorskiego tronu wygodne siedziska dla doradców zapewniały możliwość nieskrępowanej komunikacji, a on jako główny przywódca miał każdego przed swoim obliczem.
Sengu powoli stukał palcami o pozłacane oparcie oczekując na przybycie gości. Czyli kogo konkretnie? Swoistego rdzenia Imperium jaki niczym źródło zachowań i wiedzy Golema rozprowadza po najdalszych jego zakamarkach swoje władcze dekrety mające poprowadzić cały konstrukt pewnym krokiem ku przyszłości.

Wyczekiwał na Diuka Sir Millesa z rodu Blackgemów, który był po prostu „Gremlinem od wszystkiego” doglądając ogółu państwa, martwiąc się o jego społeczeństwo oraz rzecz jasna współpracujący z pozostałymi doradcami. Wyróżniał się bardzo wyblakłą, wręcz białą skórą oraz – o ironio – kruczoczarną, gęstą brodą. Najwyraźniej Matka Natura w jego przypadku postanowiła zabawić się kontrastami doprawiając do łagodnych rysów twarzy masywny, sępi nos oraz krzaczaste brwi, skąpiąc natomiast tam gdzie włosów powinno być najwięcej – czyli na głowie. Tym bardziej szokuje, że sir Milles przy tym wszystkim wygląda bardzo dostojnie jakby nic sobie nie robił z wredoty losu. Zarost zawsze jest starannie przystrzyżony, twarz czysta i bez skaz (nie licząc oczywiście zmarszczek z racji wieku), a ubiór modny oraz wygodny. Zawsze nosi się w eleganckich marynarkach, z nieodzowną drewnianą fajką w kieszeni i – uwaga – dwoma monoklami z ozdobnymi łańcuszkami. To jedna z cech charakterystycznych tego Diuka czyli użytkowanie dwóch monoklów. Może zdawać się śmieszne ale nie można odmówić , że spadkobierca rodu Blackgemów wygląda w nich tak jak przystało na swoją rolę.

Wyczekiwał na Diuka Sir Wullfa z rodu Wichita oraz jego nieodłącznego towarzysza – Azuriusa. Para ta będąc niezwykłym dla świata połączeniem istoty żywej z mechaniczną troszczyła się o wszystko co związane z wojskiem imponując nie tylko ogromną wiedzą ze swojego zakresu ale też i elegancją oraz wychowaniem. Pomimo bycia na co dzień bardzo pedantycznymi i przyciągając wzrok charakterystycznym wystrojem to oboje nie boją się w razie potrzeby pobrudzić rąk. Jak nikt rozumieją, że wojna to czas gdy miast wyjmować filiżankę i cukier łoi się gorzką herbatę z termosu prosto do korpusu, a pachnący, czysty mundur zamienia się na ubranie maskujące oraz śmierdzące mazie przeciwko komarom.
Sir Wullf jako fascynat wszelkich przydatnych nowości nie zatracił tego optymizmu nawet gdy w przeszłości podczas testu nowo zaprezentowanego prototypu granatnika stracił w eksplozji dwa palce prawej dłoni. Ba, osobiście potem przestrzelał już w pełni sprawną finalną wersję i wystąpił u Imperatora o nagrodę państwową dla wynalazcy. Przecież to Sir Wullf był jednym z czołowych zwolenników nowego projektu inteligentnych Golemów widząc w nich idealną rolę doradców wojskowych. Zabiegał do skutku o otrzymanie jednego z takowych, a potem wybłagał odpowiednie wytyczne dla fabryki – tak narodził się Azurius. Elegant, dżentelmen oraz posiadacz wiedzy o wszystkim co potrzebne w wojsku. Wierny kompan gremlińskiego Diuka jaki z racji niemożności picia herbaty zadowala się filiżanką gorącego oleju. Za to jest zawsze gotów do rozegrania partyjki szachów gdyż szachownicę oraz figury posiada wbudowane w wysuwaną szufladę w swoim korpusie. Tak samo jak monokl jakiego co prawda Golem nie potrzebuje ale za to wygląda szykownie.

Wyczekiwał na Diuka Sir Jeronimo z rodu Hellfire jaki wpadł do kociołka jak był mały. Niby nic ale sęk w tym, że kociołek był pełny jeszcze nie w pełni wystygniętego przetopionego metalu. Można powiedzieć – nieszczęśliwy wypadek ale w tutaj czynnikiem wypadkowym były ręce matki wykonujące perfekcyjny rzut. Ogółem cały rod Hellfire jest taki zdrowo pi********** więc takie rzeczy to u nich normalność. Z tego co Sengu się orientował powyższy incydent to u nich „rytuał”, ponoć zupełnie bezpieczny przez ich specyficzne uwarunkowanie genetyczne. Ba, według wszelkich danych takie cudactwo zwiększa ich wrodzoną odporność na wysokie temperatury oraz wytrzymałość. Fakt, że Sir Jeronimo potrafi mieszać wrzącą herbatę palcem utwierdza iż coś w tym jest. Ogółem ta jego brunatna, szorstka skóra pozbawiona większości owłosienia przypomina jakby był poparzony chociaż tak naprawdę medycznie jest okazem zdrowia. Wyglądu dopełnia bujna, rudowłosa czupryna przyklepana okularami ochronnymi oraz strój jakże odmienny od pozostałych Diuków – miast szykownych garniturów albo mundurów Sir Jeronimo stawia na praktyczny strój roboczy odporny na zabrudzenia, smary i tym podobne. To powoduje zawsze falę cichych zniesmaczonych mlaśnięć kiedy Diuk zbliża się do towarzystwa.
Nie zostało jeszcze powiedziane ale nietrudno się domyślić czym zajmuje się ten „ognisty” Gremlin. Jest istnym specem od wszelakiej maszynerii wielbiąc się zwłaszcza w Golemach. Otoczony wianuszkiem podwładnych służy Imperium jako kreator deski kreślarskiej, wirtuoz remontu oraz dyrygent gałęzi rozwoju nauki technicznej. To ten rodzaj osoby co to powie bez zbędnych grzeczności czego mu potrzeba i co planuje bądź rzeczowo skrytykuje zbyt debilny nawet jak na jego rozumowanie pomysł. A potem pójdzie dalej tworzyć prototypy.

Wyczekiwał na Diuka Sir Nubera z rodu Buckyngham bez którego nie tyle „a mury runą, runą, runą” ale w ogóle nie powstaną. Niesamowity esteta ze zmysłem artystycznym zajmujący się wszelką architekturą Imperium w tym tą bardziej militarną. Najchętniej wypełniłby tereny Gremlinów zróżnicowanymi konstrukcjami – od tych tradycyjnych acz tanich po nowatorskie próby podejścia do tematów. Wszystko by żyło się lepiej i bezpieczniej. Zawsze podchodzi do pracy z ochotą i profesjonalizmem, a jednocześnie stale poszerza swoją wiedzę widząc, że świat nieustannie idzie do przodu i należy być z nim na bieżąco. Motto przewodnie - „Imperium jest w budowie i za cztery lata też będzie”.

Wyczekiwał na Diuka Sir Margla z rodu Thatherów, głównego przywódcy „kagańca oświaty” czyli po prostu człowieka od krzewienia w Imperium edukacji oraz sztuki. On akurat nie wyróżniał się niczym szczególnym, a swój obowiązek wykonywał bez żadnych problemów meldując jedynie władcy o ewentualnych potrzebach oraz przemyśleniach na przyszłość. Jednakże nie można stwierdzić, że jego rola wśród doradców jest przez to mniejsza. W końcu to w młodzieży tkwi siła społeczeństwa. Jeśli będzie ona rzetelnie wykształcona to o przyszłość Imperium nie trzeba się martwić.

Wyczekiwał w końcu na tę mniej organiczną część gości. Na Golema skrybę Scaraba jaki ze swoją zdolnością niezwykle szybkiego i precyzyjnego wyliczania nawet ogromnych liczb oraz wielkiej pamięci może z łatwością określić czy fanaberie Diuków i Imperatora są w ogóle do udźwignięcia przez budżet państwa. Zna się także na aktualnościach rynkowych, kontaktach gospodarczych, wszelkich wydatkach, słowem – na wszystkim na czym powinien znać się skryba. Co ciekawe na pytanie „Jak to jest być skrybą?” odpowiada krótko i treściwie „Dobrze”.

No i w końcu – wyczekiwał na Nią. Najnowszy twór Imperium, który stanowi piękny rezultat długich badań oraz prac. Iris. Tak została nazwana, a następnie obdarzona wręcz w pewnym sensie miłością. Urocza golemka do złudzenia przypominającą człowieka (nie licząc opaski na miejscu gdzie normalny człowiek miałby oczy) nie tylko w wyglądzie ale też i r*chach, mowie oraz gestach. Pełniąca rolę osobistej służki Imperatora zawsze towarzyszy obradom zapewniając zebranym dostęp do różnych napitków, samodzielnie pieczonego ciasta (skubana jest naprawdę dobra), słodkich przekąsek oraz ewentualnie przynosząc jakąś nagłą korespondencję bądź raporty. Chodzą plotki, że tak naprawdę na tym nie kończą się jej umiejętności. Najprawdopodobniej chodzi o zdolność chronienia władcy, ale złośliwi przebrzdąkują coś o „zabawce” i tym podobnych epitetach.


// Jak zapomniałem o jakiś ważnym najwyższym doradcy jakiego powinienem posiadać to poprosiłbym o jego dodanie. //

Avatar JurekBzdurek
Wampir uśmiechnął się, przygryzając wargi, co z jego uzębieniem dawało efekt, który dla wielu mógłby być nocnym koszmarem. Odparł dopiero po chwili, w myślach tocząc najwyraźniej ciekawy monolog, którym nie podzielił się jednak z doradcami -Masz rację. Ale tylko pod pewnym względem - widzisz, elfy są zawzięte, niezbyt rodne, daleko od nas i Stalowych Ludzi, do tego walczą z naszym wrogiem, nie mają zbytnich kłopotów wewnętrznych, to się zwyczajnie nie opłaca. Ale całkiem niedaleko nas jest takie jedno państwo... Duże, ale niezbyt silne państwo w którym ludzie to jedyny towar niedeficytowy, które już teraz ma wystarczająco wiele problemów, które nie posiada magów ognia ani światła, za to ma wewnętrznego wroga... Co o tym sądzicie?

Avatar gulasz88
- Ostatni raz gdy do kogoś mówił w ten sposób, gość spłonął w wulkanie i do końca życia musiał nosić skórzany kombinezon... - pomyślał nadherszt i odchrząknął.
- Dostaniesz czterysta. Taki wynalazek nie tylko jest niezbędny dla misji ratunkowej, ale koncepcja niemal natychmiastowej wymiany informacji byłaby błogosławieństwem dla naszej armii i gospodarki.
- Ty Enry, szykuj się do wyprawy. Ja załatwię grupy ekspedycyjne, ty studiuj mapy, plotki, wszystko co ci będzie potrzebne. Masz moje pełne poparcie.
Poprawił się na krześle i zaczął przechodzić do dalszych spraw.
- Idąc dalej. Rzeczpospolita Asuwska jest naszą, nie bójmy się tego słowa, marionetką od blisko piętnastu lat. Myślę że przywykli już do rządu cieni jaki ich kontroluje i widoku szczuroludzi na ulicy, dzięki naszemu kontyngentowi. Już czas by powoli, ale sukcesywnie wcielać ich do Hersztokracji. Najsampierw, proponuje stworzyć razem z kilkoma bardziej wpływowymi i "ambitnymi" możnymi konfederacje, która będzie naszym reprezentantem wśród szlachty.

Avatar CheekiBreekiPL
-Nie mam na myśli, że od razu tak możemy wywrzeć jednostronny pokój na nich, ale musimy coś uczynić, aby przyspieszyć upadek Karkoo, przykładowo przeprowadzić zwycięską kampanię... a w sprawie tegoż dzieła, które tu wam pokazałem, mówi o tej dość niesławnej wojnie na dwa fronty która wydarzyła się niedawno i toczy się, de facto, nadal, a dokładniej przedstawia tutaj mocno obiektywną analizę zwracająca uwagę na wiele czynników, takie jak nasz stan armii albo... no po prostu brak jakiejkolwiek infrastruktury produkcyjnej, zaawansowanej logistyki, itp. itd.- tutaj Car przerwał i potem rzekł- Zastanawiacie się pewnie dlaczegoż poruszam temat jakiejś literatury, która może czasami stawiać w czarnym świetle nasze... ekhem... sukcesy, ale nie o to mi chodziło. Chciałem przez to wam przekazać, że jednak czas na pewne zmiany, które by mogły naszemu krajowi pomóc utrzymać się dłużej i jednak troszkę dłużej odpierać hordy demonów od Gornijskich nekromantów. - przekazuje egzemplarz "Ekonomii wojennej" nikomu innemu jak siedzących obok siebie Konstantemu i Jurijemu. - Musimy wreszcie panowie wziąć się w garść i powiedzieć sobie wprost... nasz kraj po tych dekadach wojen to jedna wielka ruina: przemysł wręcz, że nie istnieje; infrastruktura komunikacyjna to jedna wielka porażka; armia dostała cięcia budżetowe, a my stoimy nadal w tyle za wszystkimi... w tym za naszymi sojusznikami.

Avatar Vader0PL
Kuba1001 pisze:

Vader:
Na twarzy Mrocznego Elfa malowało się równocześnie wiele sprzecznych emocji: Złość, niedowierzanie, zdziwienie, a nawet radość... Gdy rzeczywiście przejrzał dokument i doszedł do siebie wbił w Ciebie spojrzenie swoich krwistoczerwonych oczu.
- Jaką mamy niby gwarancję, Lordzie? Dlaczego miałbyś tak po prostu wycofać się z naszych ziem i nawet nam za to zapłacić? Skąd weźmiesz pieniądze? I dlaczego mamy Ci zaufać? Równie dobrze po powrocie do Księstwa możemy zastać wojskowy garnizon i rodyjskiego gubernatora w każdej prowincji i czekające na nas szubienice z podpisanymi wyrokami śmierci.

Wielki Lord Xavier Wassi; Rodos
Na te słowa jedynie się uśmiechnął i pochylił się do przodu, opierając ręce na stole.
-Zacznijmy od końca. O ile rozumiem brak zaufania do mnie, to dziwi mnie brak zaufania do twoich pobratymców. Myślisz, że żaden Drow nie powiadomiłby was wcześniej, że coś w tym śmierdzi? A nawet jeśli, to znacznie łatwiej byłoby po prostu aresztowanie was tutaj. A tego nie zrobiłem, przez co mogę tak beztrosko o tym mówić. Kwestia zaufania też jest zbędna, gdyż jakby już do tego doszło, to mógłbyś nas do tego zmusić, krytykując na arenie międzynarodowej brak wywiązania się z umowy. Pieniądze natomiast... jesteśmy koniec końców państwem. Zarabiamy i do skarbca docierają pieniądze. Byłaby to jedynie kwestia czasu. A cała ta wojna, jak pamiętasz, jest spowodowana przez byłego władcę, którego z nami nie ma. Pakt Zemsty został zrealizowany. -Uniósł palec wskazujący do góry. -Ale w przepływie emocji zapomniałeś o dwóch faktach. Dokument jest nieważny, bo nie ma tam ani mojego podpisu, ani pieczęci. Dodatkowo, dokument jest przestarzały. Nie zauważyłeś, że gdy jest tam mowa o armii, strona siedemnasta, to mowa jest o Marszałku Koperrelim? Tym Marszałku, który był pierwszym Marszałkiem po wojnie i od trzynastu lat nie posiada tego stanowiska? -Wskazał palcem na gubernatora. -To mogło obowiązywać już piętnaście lat, Moonsky. Całokształt został spisany przed śmiercią mojego kuzyna, gdyż nie nie chciałem was trzymać w niewoli. Byliście niewinni, przez co nic wam nie groziło. Nie wiem kto, ale ktoś w Zakonie się pośpieszył. I spie**olił sprawę. Odebraliście mi członka mojej rodziny, życie wielu obywateli Rodos, ale sobie odebraliście wolność. Teraz pozostaje mi zadać jedno pytanie. Czy naprawdę uważasz Gubernatorze, że ten Zakon pomoże wam ją odzyskać? Bo jak na razie jedynie was cofnął.
Oparł się o krzesło. Rzadko przeklinał. Żona prawie go tego oduczyła, lecz dzisiaj popsuł sobie wynik. Półtorej roku bez przekleństwa. Jeszcze pół roku i byłby rekord.
-Gubernatorze. Wątpię, żeby przywódca Zakonu mianował cię nowym władcą Drowów. Wątpię, żeby którykolwiek z was zachował stanowisko w razie sukcesu rewolucji. Jednakże jeżeli chcesz spróbować zrealizować to, co trzymasz w rękach, to nadal możemy o tym porozmawiać. Nie odczuwam do ciebie, ani do twojej rasy nienawiści.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Wiewiur:
Po wejściu do środka pozostali członkowie Rady Dwunastu Magów wstali ze swoich miejsc, przerwali wszelką wymianę zdań i pozdrowili Cię, bo o ile w Radzie wszyscy byliście równi, w praktyce przerastałeś przecież każdego z nich poza nią, łącznie z Awariusem, herosem, który wielce przysłużył się podczas wojny z Państwem Łaków.
Zajmując miejsce na wysokim krześle przy okrągłym stole, który również miał podkreślać i symbolizować równość oraz jedność członków Rady, bowiem do tej pory decyzje podejmowano jednogłośnie, nigdy większością, acz teraz pewnie się to zmieni.
- A więc, mój panie, czemu zawdzięczamy to spotkanie? - zagadnął Cię na wstępie siedzący po Twojej prawej Arcymag Ilrokin Awarius, co było nawiązaniem do pośpiesznie zwołanej sesji Rady, która w normalnych warunkach zebrałaby się dopiero w przyszłym miesiącu, ale nad sprawami Łaków, Nagów, Goblinów i Książąt Granicznych trzeba zacząć radzić już teraz.
Rafael:
//Golemy to wciąż Golemy, nawet te inteligentne, więc o ile mogą myśleć i tak dalej, to bardziej skomplikowane emocje (czyli nie wszystkie, takie najprostsze, jak gniew, mogą być) oraz wyglądanie kubek w kubek jak przedstawiciele jakiejkolwiek rozumnej rasy odpadają. Ja wiem, że na discordzie wciąż przewija się temat sexrobotów, ale to jeszcze nie ten czas.//
Jurek:
- Jeśli zdołamy dotrzeć do ziem Republiki Handlowej przed Valescu i je zdobyć, zapewniając sobie oparcie w postaci prowincji, rekrutów, dochody, możliwość stworzenia liczącej się armii... Moim zdaniem będzie to pierwszy sukces, który przekona do nas choć część sprzyjających nam Lordów, aby użyczyli nam swojego poparcia, włości, ziem i wojsk. - odrzekł dowódca Twej armii, a reszta poparła go w ten czy inny sposób. - Mogę rozpocząć przygotowania od razu po powrocie Baronów, przydadzą się w prowadzeniu ataku naszych Szkieletów.
Gulasz:
- Świetny plan Nadherszcie, jeśli się powiedzie, zyskamy więcej, niż poprzez militarną inwazję na ten kraj. - pochwalił Kavik, a kilku innych Hersztów mu przytaknęło.
- Dobrze powiedziane. - podchwycił Herszt Revlis. - "Jeśli" to najlepsze słowo, jakiego mogłeś użyć. Nawet jeśli ich władca będzie chciał być zależnym od naszego Nadherszta, to nie ma nawet cienia szansy, aby poparła to cała ludność Rzeczpospolitej. Nie przekonamy ich, musielibyśmy się ich pozbyć, a stąd prosta droga do otwartej wojny domowej, której nie wygrywają interwenci, tacy jak my, a jedynie na niej tracą.
Cheeki:
//Miło, ale wiesz, że na przebieg wojen w PBF'ie to i tak nie ma żadnego wpływu, prawda? To prosty PBF, może Ty chcesz się w to bawić, marnować swój i mój czas, topić złoto i zasoby w tym, co nic nie da żadnych efektów, ale ja nie.//
Vader:
- Kontynuuj, Wassi. - powiedział jedynie Gubernator, ostudzając nieco emocje, najwidoczniej licząc, że jest w stanie naprawdę ugrać więcej, niż to, po co tu przybył.
Podczas gdy reszta rady była raczej spokojna i opanowana, teraz wielu miałoby najpewniej ochotę podnieść protest, wyjść z sali lub po prostu zdzielić kogoś w mahoniowoskórą gębę. Mimo to wszyscy się wstrzymali. No, prawie wszyscy.
- Wyborny plan, mój Lordzie! - krzyknął Marszałek Hummbell. - Dobrze wiesz, do czego zdolne są te kreatury! Nienawidzą nas, nic tego nie zmieni, a zwłaszcza nie przyznanie im na własność kraju i środków, które pozwolą im w ciągu kilku miesięcy odbudować całą swoją armię i rozpętać na nowo wojnę, którą poprowadzi ktoś mniej nieudolny niż ostatnio! Przez osiem cholernych lat stacjonowałem ze swoimi pułkami w Wielkim Księstwie! Dobrze wiem, do czego zdolne są Mroczne Elfy. Nie po to codziennie wysyłałem moich ludzi na śmierć, to nie dlatego podpisywałem osobiście listy z kondolencjami dla rodzin poległych. żeby teraz jedna decyzja uczyniła ich poświęcenie bezsensownym! Jeśli Wielkie Księstwo wróci na mapy, ja poddam się do dymisji. Sam nawarzysz sobie tego piwa, Wielki Lordzie. I gwarantuję, że ani ja, ani żaden z moich oficerów nie pomożemy Ci go wypić.
Po swojej tyradzie marszałek skierował swoje kroki do wyjścia i na pewno opuściłby zebranie, gdyby nie powstrzymał go jego przyjaciel, admirał Urtyl, łapiąc go za ramię i wymieniając szeptem kilka uwag. Gdy sytuacja nieco się poprawiła, obaj wrócili na swoje miejsca i czekali spokojnie na odpowiedź, mimo że Hummbell cały był czerwony z gniewu.

Avatar CheekiBreekiPL
Wasyl zaczął kontynuować ten wywód w bardziej zwięzłych słowach:-W skrócie, trzeba rozwinąć produkcję naszych surowców, zainwestować w rozwój armii oraz utrzymywać więcej stosunków dyplomatycznych, aby utrzymać naszą pozycję na Asmain. Co prawda, Rodos okazuje się niezwykle wiernym sojusznikiem, ale niestety, on nam nie wystarcza w tym kotle... największej czarnej dziurze całego kontynentu.

Avatar JurekBzdurek
-Dobrze, ale- rozejrzał się dookoła, mając wrażenie, że ktoś mu się przyglàda, więc ściszył głos

Dalej na priv

Avatar Vader0PL
Wielki Lord Xavier Wassi; Rodos
-Jedyne, czego od ciebie chcę, to to, że osobiście powiadomisz Drowy, komu zawdzięczają dalszą niewolę. Jeżeli chcesz marzyć o wolnym państwie, musisz przyczynić się do zniszczenia Zakonu Ręki Cienia. -Spojrzał w oczy gubernatorowi, nie zamierzając odwrócić wzroku. -To jest twoja jedyna szansa na władzę. Jeżeli zrezygnujesz z tego, oferta z miejsca idzie do Marszałka Tagha i Pani Minister Abune z taką samą nagrodą, jaką zaoferowałem tobie.
Wyprostował się na krześle i spojrzał po pozostałych.
-Jeżeli są jakieś sprawy, które wymagają mojej uwagi, lecz nie są tak ważne jak dzisiejsze tematy, to proszę o zostawienie wiadomości w moim gabinecie. To koniec spotkania, a ja jeszcze na chwilę proszę o pozostanie w miejscach pana Marszałka Hummbella, pana Admirała Urtyla, pana Leonardo de Vinttsa i pana Hektora. Sprawa małej wagi, bo przyczółek na Nowym Świecie i Żółwioludzie.

Avatar gulasz88
- Co więc proponujesz Revlisie? - zapytał ekonoma. - Rzeczpospolita to piękny kawałek ziemi i nie możemy sobie pozwolić na to by nam przeszedł koło nosa. Zwłaszcza jeśli mamy okazje przejąć go brz zbędnej wojny.

Avatar wiewiur500kuba
Zajął swoje miejsce, pozdrawiając każdego z członków, niezależnie czy pałał do nich sympatią, czy nie. Najlepiej by było zacząć od sprawy, która według Evansa mogłaby skończyć się całkiem dobrze i pokojowo. Chyba głupio byłoby już na początku zająć się sprawą, którą skłóci radę i być może uniemożliwi zajęcie się całą resztą.
- Na dobry początek, chciałbym obgadać z Wami sprawy polityki. Nie ukrywam, że po wojnie z Łakami mam dość przelewania krwi na jakiś czas. Bardzo bym chciał by nasze stosunki z Rechoczącym Czerepem w jakikolwiek sposób się ociepliły. Macie jakieś sugestie jak można tego dokonać? Ja jedynie mogę zaproponować na dobry początek jakiś pakt o nienaruszalności granic i może jakąś wymianę surowcową, by pokazać że nie mamy wobec nich złych zamiarów. Jednocześnie też pragnąłbym przyłączyć do nas, pokojowo, księstwa graniczne. Co mogłoby ich przyciągnąć na naszą stronę? Pokazanie im dobrodziejstw Magii? Czy macie może jakieś inne, lepsze propozycje? Wszakże, nie we wszystkich kwestiach jestem nieomylny. - Rozpoczął zebranie Evans, od razu przechodząc do sedna sprawy. Nie miał ochoty na wymienianie grzeczności, czy inne czynności odciągające ich od tego, po co się zwołali. Zwłaszcza, że spraw do omówienia może być sporo.

Avatar Rafael_Rexwent
Imperator Sengu z rodu Avicebron; Gremlińskie Imperium Golemów

Jest jakaś bezsensowna idea w tym obrazowaniu potęgi władcy. Zazwyczaj im bardziej dany przywódca staje się znaczący tym więcej przepychu wkrada się w jego życie, tym kosztowniejsze zdobienia uwieńczają jego pałac, tym więcej tytułów zyskuje. Podwładni nieraz sami popadają w długi byleby przypodobać się panu jakimś aktem oddania, a najlepsze wrażenie sprawiają bogactwa, kosztowności, pieniądze. To intrygujący element bycia przywódcą, a Sengu potrafił sporo o nim rozmyślać. O konsekwencjach jakie za sobą niesie. O sposobie, by móc to ograniczyć w jak najłagodniejszy sposób.
Jak na razie szło mu całkiem nieźle – poluzował nieco etykietę spotkań aby zaoszczędzić na czasie. Zrezygnował z wymogu dodawania niemalże co zdanie tytułu per Imperator. A nade wszystko po prostu kazał przygotować odpowiednie, „tymczasowe” w jego planach miejsce do sprawiedliwej rozmowy. Umieszczone w łuku wokół przedniej półsfery imperatorskiego tronu wygodne siedziska dla doradców zapewniały możliwość nieskrępowanej komunikacji, a on jako główny przywódca miał każdego przed swoim obliczem.
Sengu powoli stukał palcami o pozłacane oparcie oczekując na przybycie gości. Czyli kogo konkretnie? Swoistego rdzenia Imperium jaki niczym źródło zachowań i wiedzy Golema rozprowadza po najdalszych jego zakamarkach swoje władcze dekrety mające poprowadzić cały konstrukt pewnym krokiem ku przyszłości.

Wyczekiwał na Diuka Sir Millesa z rodu Blackgemów, który był po prostu „Gremlinem od wszystkiego” doglądając ogółu państwa, martwiąc się o jego społeczeństwo oraz rzecz jasna współpracujący z pozostałymi doradcami. Wyróżniał się bardzo wyblakłą, wręcz białą skórą oraz – o ironio – kruczoczarną, gęstą brodą. Najwyraźniej Matka Natura w jego przypadku postanowiła zabawić się kontrastami doprawiając do łagodnych rysów twarzy masywny, sępi nos oraz krzaczaste brwi, skąpiąc natomiast tam gdzie włosów powinno być najwięcej – czyli na głowie. Tym bardziej szokuje, że sir Milles przy tym wszystkim wygląda bardzo dostojnie jakby nic sobie nie robił z wredoty losu. Zarost zawsze jest starannie przystrzyżony, twarz czysta i bez skaz (nie licząc oczywiście zmarszczek z racji wieku), a ubiór modny oraz wygodny. Zawsze nosi się w eleganckich marynarkach, z nieodzowną drewnianą fajką w kieszeni i – uwaga – dwoma monoklami z ozdobnymi łańcuszkami. To jedna z cech charakterystycznych tego Diuka czyli użytkowanie dwóch monoklów. Może zdawać się śmieszne ale nie można odmówić , że spadkobierca rodu Blackgemów wygląda w nich tak jak przystało na swoją rolę.

Wyczekiwał na Diuka Sir Wullfa z rodu Wichita oraz jego nieodłącznego towarzysza – Azuriusa. Para ta będąc niezwykłym dla świata połączeniem istoty żywej z mechaniczną troszczyła się o wszystko co związane z wojskiem imponując nie tylko ogromną wiedzą ze swojego zakresu ale też i elegancją oraz wychowaniem. Pomimo bycia na co dzień bardzo pedantycznymi i przyciągając wzrok charakterystycznym wystrojem to oboje nie boją się w razie potrzeby pobrudzić rąk. Jak nikt rozumieją, że wojna to czas gdy miast wyjmować filiżankę i cukier łoi się gorzką herbatę z termosu prosto do korpusu, a pachnący, czysty mundur zamienia się na ubranie maskujące oraz śmierdzące mazie przeciwko komarom.
Sir Wullf jako fascynat wszelkich przydatnych nowości nie zatracił tego optymizmu nawet gdy w przeszłości podczas testu nowo zaprezentowanego prototypu granatnika stracił w eksplozji dwa palce prawej dłoni. Ba, osobiście potem przestrzelał już w pełni sprawną finalną wersję i wystąpił u Imperatora o nagrodę państwową dla wynalazcy. Przecież to Sir Wullf był jednym z czołowych zwolenników nowego projektu inteligentnych Golemów widząc w nich idealną rolę doradców wojskowych. Zabiegał do skutku o otrzymanie jednego z takowych, a potem wybłagał odpowiednie wytyczne dla fabryki – tak narodził się Azurius. Elegant, dżentelmen oraz posiadacz wiedzy o wszystkim co potrzebne w wojsku. Wierny kompan gremlińskiego Diuka jaki z racji niemożności picia herbaty zadowala się filiżanką gorącego oleju. Za to jest zawsze gotów do rozegrania partyjki szachów gdyż szachownicę oraz figury posiada wbudowane w wysuwaną szufladę w swoim korpusie. Tak samo jak monokl jakiego co prawda Golem nie potrzebuje ale za to wygląda szykownie.

Wyczekiwał na Diuka Sir Jeronimo z rodu Hellfire jaki wpadł do kociołka jak był mały. Niby nic ale sęk w tym, że kociołek był pełny jeszcze nie w pełni wystygniętego przetopionego metalu. Można powiedzieć – nieszczęśliwy wypadek ale w tutaj czynnikiem wypadkowym były ręce matki wykonujące perfekcyjny rzut. Ogółem cały rod Hellfire jest taki zdrowo pi********** więc takie rzeczy to u nich normalność. Z tego co Sengu się orientował powyższy incydent to u nich „rytuał”, ponoć zupełnie bezpieczny przez ich specyficzne uwarunkowanie genetyczne. Ba, według wszelkich danych takie cudactwo zwiększa ich wrodzoną odporność na wysokie temperatury oraz wytrzymałość. Fakt, że Sir Jeronimo potrafi mieszać wrzącą herbatę palcem utwierdza iż coś w tym jest. Ogółem ta jego brunatna, szorstka skóra pozbawiona większości owłosienia przypomina jakby był poparzony chociaż tak naprawdę medycznie jest okazem zdrowia. Wyglądu dopełnia bujna, rudowłosa czupryna przyklepana okularami ochronnymi oraz strój jakże odmienny od pozostałych Diuków – miast szykownych garniturów albo mundurów Sir Jeronimo stawia na praktyczny strój roboczy odporny na zabrudzenia, smary i tym podobne. To powoduje zawsze falę cichych zniesmaczonych mlaśnięć kiedy Diuk zbliża się do towarzystwa.
Nie zostało jeszcze powiedziane ale nietrudno się domyślić czym zajmuje się ten „ognisty” Gremlin. Jest istnym specem od wszelakiej maszynerii wielbiąc się zwłaszcza w Golemach. Otoczony wianuszkiem podwładnych służy Imperium jako kreator deski kreślarskiej, wirtuoz remontu oraz dyrygent gałęzi rozwoju nauki technicznej. To ten rodzaj osoby co to powie bez zbędnych grzeczności czego mu potrzeba i co planuje bądź rzeczowo skrytykuje zbyt debilny nawet jak na jego rozumowanie pomysł. A potem pójdzie dalej tworzyć prototypy.

Wyczekiwał na Diuka Sir Nubera z rodu Buckyngham bez którego nie tyle „a mury runą, runą, runą” ale w ogóle nie powstaną. Niesamowity esteta ze zmysłem artystycznym zajmujący się wszelką architekturą Imperium w tym tą bardziej militarną. Najchętniej wypełniłby tereny Gremlinów zróżnicowanymi konstrukcjami – od tych tradycyjnych acz tanich po nowatorskie próby podejścia do tematów. Wszystko by żyło się lepiej i bezpieczniej. Zawsze podchodzi do pracy z ochotą i profesjonalizmem, a jednocześnie stale poszerza swoją wiedzę widząc, że świat nieustannie idzie do przodu i należy być z nim na bieżąco. Motto przewodnie - „Imperium jest w budowie i za cztery lata też będzie”.

Wyczekiwał na Diuka Sir Margla z rodu Thatherów, głównego przywódcy „kagańca oświaty” czyli po prostu człowieka od krzewienia w Imperium edukacji oraz sztuki. On akurat nie wyróżniał się niczym szczególnym, a swój obowiązek wykonywał bez żadnych problemów meldując jedynie władcy o ewentualnych potrzebach oraz przemyśleniach na przyszłość. Jednakże nie można stwierdzić, że jego rola wśród doradców jest przez to mniejsza. W końcu to w młodzieży tkwi siła społeczeństwa. Jeśli będzie ona rzetelnie wykształcona to o przyszłość Imperium nie trzeba się martwić.

Wyczekiwał w końcu na tę mniej organiczną część gości. Na Golema skrybę Scaraba jaki ze swoją zdolnością niezwykle szybkiego i precyzyjnego wyliczania nawet ogromnych liczb oraz wielkiej pamięci może z łatwością określić czy fanaberie Diuków i Imperatora są w ogóle do udźwignięcia przez budżet państwa. Zna się także na aktualnościach rynkowych, kontaktach gospodarczych, wszelkich wydatkach, słowem – na wszystkim na czym powinien znać się skryba. Co ciekawe na pytanie „Jak to jest być skrybą?” odpowiada krótko i treściwie „Dobrze”.

// Jak zapomniałem o jakiś ważnym najwyższym doradcy jakiego powinienem posiadać to poprosiłbym o jego dodanie. //

Avatar JurekBzdurek
-Przepraszam, muszę przyznać, że zamyśliłem się na chwilę, przez co użyłem skrótu myślowego, chodziło mi ziemie nieopodal naszych sojuszników, z resztą to w tym momencie bez znaczenia, macie rację, należy skupić się na tym, co tu i teraz. Republika Handlowa to rzeczywiście idealny cel, w tym kierunku ruszy większość naszych wojsk wraz ze mną i Hradoghiem, zaś Uther wraz z mniejszym oddziałem baronów i jednym z Gwardzistów wyruszy na rozpoznanie okolicy tu, na mrocznych ziemiach, by odnaleźć tutejszych sprzyjających nam lordów. Co o tym sądzicie?

Avatar Kuba1001
Właściciel
Cheeki:
- Doskonale panie, ale potrzeba nam na to funduszy, które będzie trzeba rozdysponować rozsądnie pomiędzy gospodarką i armią. Jednocześnie nie możemy zapominać o tym, że nigdy nie słynęliśmy z oszałamiających relacji dyplomatycznych, bo te nie były nam potrzebne, i ciężko będzie nadrobić te zaległości. - odparł Jurij przy ogólnym poparciu reszty zebranych. - Najprościej byłoby wziąć naszych wrogów w dwa ognie, tak jak oni nas. Z Gorni może być problem, ale jeśli uda nam się zawrzeć pakt z Hordą i ich Zielonoskórym lennem, możemy odnieść spory sukces, zwłaszcza że to oni zwiążą w walce samo Cesarstwo, a my jedynie będziemy musieli pozbyć się stojących nam na drodze Księstw Elektorskich.
- Pozbycie się Gorni nie jest trudne, gdyby nie Wampiry. - zaczął powoli i z rozmysłem moskoński patriarcha. - Tak się składa, że znam pewnego komtura zakonu Srebrnej Dłoni. Możliwe, że zdołam odświeżyć stare kontakty i zyskać kilku braci zakonnych do walki z Wampirami i Nieumarłymi, ale nie wątpię, że Paladyni, przez swoją sytuację militarną, na pewno zażądają naszych wojsk w zamian, być może nawet kilku setek lub tysiąca za jednego Paladyna.
Vader:
- Niebezpiecznie pogrywasz, Wassi. - odrzekł i skłonił się, a po nim pozostali drowscy posłowie. - Nie możemy doczekać się kolejnych obrad, Lordzie Rodos.
Po jego słowach Mroczne Elfy opuściły komnatę, a wraz z nimi wszyscy nieuprawnieni do pozostania w środku, część złapała się na Twoją wymówkę, pozostali coś przeczuwali, ale lepiej tak, niż mówić im wszystko wprost.
- Z całym należnym szacunkiem, mój Lordzie, ale nie cofnę moich słów. - zaczął, nim Ty powiedziałeś cokolwiek, Marszałek.
Gulasz:
- Wojna i tak wybuchnie, mój panie. Możemy jedynie ograniczyć jej koszta i skutki, co wyjdzie taniej, niż próbowanie przekonania do siebie całego społeczeństwa Rzeczpospolitej.
- A jeśli już o wojnie mowa. - wtrącił Kavik. - To musimy wygrać jak najszybciej, bo jeśli oni przejmą inicjatywę, to będziemy tylko polem do rozbiegu dla ich kawalerii, chyba że damy radę zdobyć odpowiednio dużo wartościowego wojska i Mutantów.
Wiewiur:
- To, czy zostaniemy zaatakowani, nie zależy od nas ani nawet od samego Rechoczącego Czerepu, mój panie. - odparł jeden z Magów, rektor na magicznym uniwersytecie, Margorn Beck. - Wojnę toczą już z Imperium Etheronu, a od tego, jak będzie wieść się im i ich sojusznikom zależy, czy odważą się na drugi front. Stąd albo będziemy czekać, albo pokażemy im naszą potęgę. Pokaz naszych Magów byłby tym, co stwierdziłoby, że powinni szukać łatwiejszego łupu na południu. Być może da to pożądany efekt też w wypadku Księstw Granicznych.
- Panie, z całym należnym szacunkiem, ale czemu mamy zawracać sobie nimi głowę? - zapytał inny z Tuzina Pierwszych, Giqw Vrosk, Mag Ziemi walczący osobiście podczas wielkiej wojny z Łakami blisko piętnaście lat temu. - Powiedzmy im, że mogą dołączyć do naszego kraju, liczyć że werbownicy uniwersytetu odkryją w nich potencjalne magiczne talenty i tak dalej. A jeśli nie, to co stoi na przeszkodzie w tym, aby zmieść te państewka z powierzchni ziemi?
Rafael:
Powoli, jeden po drugim, wszyscy zebrali się w środku, kłaniając się lub wygłaszając zwyczajowe formułki na powitanie, jedynie Golem-skryba zajął swoje miejsca bez słowa i od razu zaczął protokołować dzisiejszą sesję, jak to miał w zwyczaju, aby każdy mógł później dokładnie ją przestudiować. Rzecz jasna mowa tu o każdym uprawnionym, a więc każdym obecnym w tej sali i nikim innym.
Jurek:
- Dlaczego to on ma dowodzić? - to było pierwsze pytanie, które padło po Twojej wypowiedzi, a zadał je oczywiście Arthur, mając na myśli Uthera. - To ja powinienem się tym zająć, mam większe doświadczenie.
- Niby w czym? - prychnął mieszaniec, prostując skrzydła. - Uważasz, że podejdziesz tam, pomachasz trochę szabelką albo uderzysz o mury ich zamków i ot tak dołączą do von Gellnerów?
- A czemu by nie? Na pewno przychylniej spojrzą na Wampira czystej krwi, w końcu to arystokracja. Tobie, braciszku, mogliby jeszcze wyrwać skrzydła. - odparł z troską, choć dobrze wiedziałeś, że była tak sztuczna, jak tylko się dało. No i musiałeś przyznać punkt Utherowi, że nie dał się sprowokować.

Avatar Rafael_Rexwent
Imperator Sengu z rodu Avicebron; Gremlińskie Imperium Golemów
Gdy już zwyczajny dla procesu zajmowania miejsc przez doradców szum ucichł Imperator chrząknął i zabrał głos.
- Dzisiejszą rozmowę zaczniemy od sprawy naprawdę poważnej, która nie może cierpieć najmniejszej zwłoki. Chodzi o tajemnicze zaginięcie wielu naszych rodaków w rejonach przygranicznych z Jaszczuroludźmi. Chociaż właściwie ta tajemniczość wysoce prawdopodobnie ma związek właśnie z naszym sąsiadem. - Usta Sengu skrzywiły się z niesmakiem gdy wymawiał ostatnie ze słów. Jak niemalże wszystkie Gremliny zdawał sobie sprawę z prawdziwej natury przebrzydłych gadzin oraz zagrożenia płynącego z ich potencjalnej ekspansji. Zwłaszcza ze względu na kłopotliwą koalicję zawiązaną z zapchlonymi brodaczami.
- Najlogiczniejszym posunięciem wydaje się po prostu budowa sieci umocnień odgradzająca nas całkowicie od Jaszczuroludzi oraz obsadzenie ich stałą strażą. Nie zatrzyma to pełnoprawnej inwazji, zwłaszcza jeśli doszło do wymiany technologicznej między Gadami, a Gromowładnymi. - Gdyby nie gustowna posadzka to zapewne każdy z zebranych w tym momencie splunąłby z obrzydzeniem. No każdy z wyjątkiem Golemów rzecz jasna. - ... ale na zastopowanie eskapad takich jak ta ostatnia powinno wystarczyć. Jednakże koszta takowej inwestycji będą wysokie mogąc ograniczyć nasz budżet na najbliższe kilka, kilkanaście tygodni. Mamy zalety, mamy wady takiego rozwiązania, jednakże interesuje mnie wasza opinia, zwłaszcza dwójki bezpośrednio związanej z takim konceptem. Sir Wullfie, Sir Nuberze, przedstawcie mi swoje poglądy. - Zwrócił się do adresatów niejako wywołując ich do odpowiedzi. - Zacznijmy od pana, Sir Wullf. - Wyznaczył swojego eksperta od działań zbrojnych, w tym także i tych dotyczących wojny obronnej. Jego opinia mogła być niezwykle cenna dla całej sprawy.

Avatar JurekBzdurek
Znowu. Arthur - 3 pkt. Uther - 510 pkt
Westchnął, poirytowany -Arturze, dowodzić zwiadem będzie twój brat, bo będziesz nam potrzebny na polu bitwy, na którym sprawdzisz się lepiej od Uthera, a co do twoich zdolności dyplomatycznych mam wiele zastrzeżeń. Twój argument na temat czystości krwi nie jest całkowicie nietrafiony, ale zapominasz, że on wyrusza tam nie jako Uther von Gellnerblood tylko jako mój poseł i jeden z dziedziców, a więc jakakolwiek obraza, która by go spotkała byłaby równoznaczna z obrazą mnie osobiście. Poza tym dlatego właśnie chcę z nim wysłać Gwardzistę. Niemniej, by już całkowicie rozwiązać kwestię, chciałbym, żeby wyruszyła z nim również Selahia.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Rafael:
- Pański pomysł, Imperatorze, wydaje się dość słuszny, ale według mnie ma nieco wad. Dość poważną jest to, że wybudowanie umocnień i obsadzenie ich żołnierzami, Gremlinami czy Golemami, znacząco obciąży nasz budżet, co nie jest zbyt rozsądne, jeśli ma się na głowie też brodatych barbarzyńców. No i te ataki Jaszczuroludzi nie są oficjalne, nie wypowiedzieli nam wojny, póki dostają to co chcą relatywnie niskim kosztem. Ale gdy na ich drodze staną fortyfikacje i wojska gotowe dać odpór każdej ich łuskowatej bandzie na pewno skorzystają z okazji i wypowiedzą nam wojnę, zbierając większe siły, a na to wezwanie z pewnością odpowiedzą zastępy Gromowładnych.
Jurek:
- Rozumiem, ojcze. - burknął Arthur, spuszczając nisko głowę, co tradycyjnie oznaczało uznanie Twoich racji i brak chęci do kontynuowania kłótni.
- Przekażę jej to, gdy tylko skończy rozmawiać z Baronami. - dodał Uther. - Czy to wszystko?

Avatar JurekBzdurek
-Na razie wszystko. Powiadomcie mnie, jak tylko będziecie mieć wyniki poszukiwań.

Avatar Kuba1001
Właściciel
I tym pozytywnym akcentem skończyłeś zebranie swoich doradców, gdy wszyscy skłonili się i opuścili komnatę, pozostawiając Cię pod dyskretnym nadzorem Twojej osobistej gwardii.

Avatar Vader0PL
Kuba1001 pisze:

Vader:
- Niebezpiecznie pogrywasz, Wassi. - odrzekł i skłonił się, a po nim pozostali drowscy posłowie. - Nie możemy doczekać się kolejnych obrad, Lordzie Rodos.
Po jego słowach Mroczne Elfy opuściły komnatę, a wraz z nimi wszyscy nieuprawnieni do pozostania w środku, część złapała się na Twoją wymówkę, pozostali coś przeczuwali, ale lepiej tak, niż mówić im wszystko wprost.
- Z całym należnym szacunkiem, mój Lordzie, ale nie cofnę moich słów. - zaczął, nim Ty powiedziałeś cokolwiek, Marszałek.

Wielki Lord Xavier Wassi; Rodos
-Z całym należytym szacunkiem Hummbell, ale ja nie zaprzeczam, że masz rację. Wzmacniamy armię i flotę, a następnie przygotowujemy się do całkowitej blokady tego regionu, jeżeli Drowy nie zgodzą się współpracować.

Avatar gulasz88
= Może jestem naiwny, ale sądzę ze tłumienie buntów jest mniej surowcochłonne niż wojna, a dopiero potem tłumienie buntów. Będziemy sukcesywnie powiększać nasz kontyngent w Rzeczypospolitej, żeby szybciej zająć się niepokojami w stolicy. Nie jestem głupi, wiem że ich do siebie w pełni nie przekonamy, musiałoby zająć co najmniej sto lat byśmy przestali być okupantami. Ale dobrze że napomknąłeś o wojnie, drogi Kaviku, bo chciałbym przedyskutować z wami jedną kwestie...

Avatar CheekiBreekiPL
-Dobry pomysł Jurij.- odpowiedział Car i zwrócił swoje oczy w stronę patriarchy.-... Ojcze Święty, zobaczymy co się da załatwić z Bractwem.

Avatar Kuba1001
Właściciel
Vader:
- I co to da? Powinieneś znać Mroczne Elfy, mój panie, na tyle dobrze, aby wiedzieć, że nawet mur na granicy obsadzony setkami zbrojnych ich nie zatrzyma. Jeśli będą chcieli się przekraść, niczym cienie, to na pewno to zrobią.
Cheeki:
- Jeśli ktoś się tym zajmie, to ja, mówiłem przecież. Wchodzenie w moje kompetencje może się źle skończyć, Paladyni są ostatnio dość nerwowi, nie ma też im co się dziwić.

Odpowiedź

Pokaż znaczniki BBCode, np. pogrubienie tekstu

Dodaj zdjęcie z dysku