Imperator Sengu z rodu Avicebron; Gremlińskie Imperium Golemów
Jest jakaś bezsensowna idea w tym obrazowaniu potęgi władcy. Zazwyczaj im bardziej dany przywódca staje się znaczący tym więcej przepychu wkrada się w jego życie, tym kosztowniejsze zdobienia uwieńczają jego pałac, tym więcej tytułów zyskuje. Podwładni nieraz sami popadają w długi byleby przypodobać się panu jakimś aktem oddania, a najlepsze wrażenie sprawiają bogactwa, kosztowności, pieniądze. To intrygujący element bycia przywódcą, a Sengu potrafił sporo o nim rozmyślać. O konsekwencjach jakie za sobą niesie. O sposobie, by móc to ograniczyć w jak najłagodniejszy sposób.
Jak na razie szło mu całkiem nieźle – poluzował nieco etykietę spotkań aby zaoszczędzić na czasie. Zrezygnował z wymogu dodawania niemalże co zdanie tytułu per Imperator. A nade wszystko po prostu kazał przygotować odpowiednie, „tymczasowe” w jego planach miejsce do sprawiedliwej rozmowy. Umieszczone w łuku wokół przedniej półsfery imperatorskiego tronu wygodne siedziska dla doradców zapewniały możliwość nieskrępowanej komunikacji, a on jako główny przywódca miał każdego przed swoim obliczem.
Sengu powoli stukał palcami o pozłacane oparcie oczekując na przybycie gości. Czyli kogo konkretnie? Swoistego rdzenia Imperium jaki niczym źródło zachowań i wiedzy Golema rozprowadza po najdalszych jego zakamarkach swoje władcze dekrety mające poprowadzić cały konstrukt pewnym krokiem ku przyszłości.
Wyczekiwał na Diuka Sir Millesa z rodu Blackgemów, który był po prostu „Gremlinem od wszystkiego” doglądając ogółu państwa, martwiąc się o jego społeczeństwo oraz rzecz jasna współpracujący z pozostałymi doradcami. Wyróżniał się bardzo wyblakłą, wręcz białą skórą oraz – o ironio – kruczoczarną, gęstą brodą. Najwyraźniej Matka Natura w jego przypadku postanowiła zabawić się kontrastami doprawiając do łagodnych rysów twarzy masywny, sępi nos oraz krzaczaste brwi, skąpiąc natomiast tam gdzie włosów powinno być najwięcej – czyli na głowie. Tym bardziej szokuje, że sir Milles przy tym wszystkim wygląda bardzo dostojnie jakby nic sobie nie robił z wredoty losu. Zarost zawsze jest starannie przystrzyżony, twarz czysta i bez skaz (nie licząc oczywiście zmarszczek z racji wieku), a ubiór modny oraz wygodny. Zawsze nosi się w eleganckich marynarkach, z nieodzowną drewnianą fajką w kieszeni i – uwaga – dwoma monoklami z ozdobnymi łańcuszkami. To jedna z cech charakterystycznych tego Diuka czyli użytkowanie dwóch monoklów. Może zdawać się śmieszne ale nie można odmówić , że spadkobierca rodu Blackgemów wygląda w nich tak jak przystało na swoją rolę.
Wyczekiwał na Diuka Sir Wullfa z rodu Wichita oraz jego nieodłącznego towarzysza –
Azuriusa. Para ta będąc niezwykłym dla świata połączeniem istoty żywej z mechaniczną troszczyła się o wszystko co związane z wojskiem imponując nie tylko ogromną wiedzą ze swojego zakresu ale też i elegancją oraz wychowaniem. Pomimo bycia na co dzień bardzo pedantycznymi i przyciągając wzrok charakterystycznym wystrojem to oboje nie boją się w razie potrzeby pobrudzić rąk. Jak nikt rozumieją, że wojna to czas gdy miast wyjmować filiżankę i cukier łoi się gorzką herbatę z termosu prosto do korpusu, a pachnący, czysty mundur zamienia się na ubranie maskujące oraz śmierdzące mazie przeciwko komarom.
Sir Wullf jako fascynat wszelkich przydatnych nowości nie zatracił tego optymizmu nawet gdy w przeszłości podczas testu nowo zaprezentowanego prototypu granatnika stracił w eksplozji dwa palce prawej dłoni. Ba, osobiście potem przestrzelał już w pełni sprawną finalną wersję i wystąpił u Imperatora o nagrodę państwową dla wynalazcy. Przecież to Sir Wullf był jednym z czołowych zwolenników nowego projektu inteligentnych Golemów widząc w nich idealną rolę doradców wojskowych. Zabiegał do skutku o otrzymanie jednego z takowych, a potem wybłagał odpowiednie wytyczne dla fabryki – tak narodził się Azurius. Elegant, dżentelmen oraz posiadacz wiedzy o wszystkim co potrzebne w wojsku. Wierny kompan gremlińskiego Diuka jaki z racji niemożności picia herbaty zadowala się filiżanką gorącego oleju. Za to jest zawsze gotów do rozegrania partyjki szachów gdyż szachownicę oraz figury posiada wbudowane w wysuwaną szufladę w swoim korpusie. Tak samo jak monokl jakiego co prawda Golem nie potrzebuje ale za to wygląda szykownie.
Wyczekiwał na Diuka Sir Jeronimo z rodu Hellfire jaki wpadł do kociołka jak był mały. Niby nic ale sęk w tym, że kociołek był pełny jeszcze nie w pełni wystygniętego przetopionego metalu. Można powiedzieć – nieszczęśliwy wypadek ale w tutaj czynnikiem wypadkowym były ręce matki wykonujące perfekcyjny rzut. Ogółem cały rod Hellfire jest taki zdrowo pi********** więc takie rzeczy to u nich normalność. Z tego co Sengu się orientował powyższy incydent to u nich „rytuał”, ponoć zupełnie bezpieczny przez ich specyficzne uwarunkowanie genetyczne. Ba, według wszelkich danych takie cudactwo zwiększa ich wrodzoną odporność na wysokie temperatury oraz wytrzymałość. Fakt, że Sir Jeronimo potrafi mieszać wrzącą herbatę palcem utwierdza iż coś w tym jest. Ogółem ta jego brunatna, szorstka skóra pozbawiona większości owłosienia przypomina jakby był poparzony chociaż tak naprawdę medycznie jest okazem zdrowia. Wyglądu dopełnia bujna, rudowłosa czupryna przyklepana okularami ochronnymi oraz strój jakże odmienny od pozostałych Diuków – miast szykownych garniturów albo mundurów Sir Jeronimo stawia na praktyczny strój roboczy odporny na zabrudzenia, smary i tym podobne. To powoduje zawsze falę cichych zniesmaczonych mlaśnięć kiedy Diuk zbliża się do towarzystwa.
Nie zostało jeszcze powiedziane ale nietrudno się domyślić czym zajmuje się ten „ognisty” Gremlin. Jest istnym specem od wszelakiej maszynerii wielbiąc się zwłaszcza w Golemach. Otoczony wianuszkiem podwładnych służy Imperium jako kreator deski kreślarskiej, wirtuoz remontu oraz dyrygent gałęzi rozwoju nauki technicznej. To ten rodzaj osoby co to powie bez zbędnych grzeczności czego mu potrzeba i co planuje bądź rzeczowo skrytykuje zbyt debilny nawet jak na jego rozumowanie pomysł. A potem pójdzie dalej tworzyć prototypy.
Wyczekiwał na Diuka Sir Nubera z rodu Buckyngham bez którego nie tyle „a mury runą, runą, runą” ale w ogóle nie powstaną. Niesamowity esteta ze zmysłem artystycznym zajmujący się wszelką architekturą Imperium w tym tą bardziej militarną. Najchętniej wypełniłby tereny Gremlinów zróżnicowanymi konstrukcjami – od tych tradycyjnych acz tanich po nowatorskie próby podejścia do tematów. Wszystko by żyło się lepiej i bezpieczniej. Zawsze podchodzi do pracy z ochotą i profesjonalizmem, a jednocześnie stale poszerza swoją wiedzę widząc, że świat nieustannie idzie do przodu i należy być z nim na bieżąco. Motto przewodnie - „Imperium jest w budowie i za cztery lata też będzie”.
Wyczekiwał na Diuka Sir Margla z rodu Thatherów, głównego przywódcy „kagańca oświaty” czyli po prostu człowieka od krzewienia w Imperium edukacji oraz sztuki. On akurat nie wyróżniał się niczym szczególnym, a swój obowiązek wykonywał bez żadnych problemów meldując jedynie władcy o ewentualnych potrzebach oraz przemyśleniach na przyszłość. Jednakże nie można stwierdzić, że jego rola wśród doradców jest przez to mniejsza. W końcu to w młodzieży tkwi siła społeczeństwa. Jeśli będzie ona rzetelnie wykształcona to o przyszłość Imperium nie trzeba się martwić.
Wyczekiwał w końcu na tę mniej organiczną część gości. Na Golema skrybę Scaraba jaki ze swoją zdolnością niezwykle szybkiego i precyzyjnego wyliczania nawet ogromnych liczb oraz wielkiej pamięci może z łatwością określić czy fanaberie Diuków i Imperatora są w ogóle do udźwignięcia przez budżet państwa. Zna się także na aktualnościach rynkowych, kontaktach gospodarczych, wszelkich wydatkach, słowem – na wszystkim na czym powinien znać się skryba. Co ciekawe na pytanie „Jak to jest być skrybą?” odpowiada krótko i treściwie „Dobrze”.
No i w końcu – wyczekiwał na
Nią. Najnowszy twór Imperium, który stanowi piękny rezultat długich badań oraz prac. Iris. Tak została nazwana, a następnie obdarzona wręcz w pewnym sensie miłością. Urocza golemka do złudzenia przypominającą człowieka (nie licząc opaski na miejscu gdzie normalny człowiek miałby oczy) nie tylko w wyglądzie ale też i r*chach, mowie oraz gestach. Pełniąca rolę osobistej służki Imperatora zawsze towarzyszy obradom zapewniając zebranym dostęp do różnych napitków, samodzielnie pieczonego ciasta (skubana jest naprawdę dobra), słodkich przekąsek oraz ewentualnie przynosząc jakąś nagłą korespondencję bądź raporty. Chodzą plotki, że tak naprawdę na tym nie kończą się jej umiejętności. Najprawdopodobniej chodzi o zdolność chronienia władcy, ale złośliwi przebrzdąkują coś o „zabawce” i tym podobnych epitetach.
// Jak zapomniałem o jakiś ważnym najwyższym doradcy jakiego powinienem posiadać to poprosiłbym o jego dodanie. //