W nazywaniu naszej wiary kłamstwem.
Nie mam niczego, co dawałoby mi tyle szczęścia co wiara, trudno znaleźć coś, co dawałoby mi szczęście w ogóle, więc nie będę się odcinać od jedynego źródła jakiegoś sensu w ciągłym życiu, tylko dlatego, że to MOŻE nie być prawda.
Wyobraź sobie, że dostajesz pudełeczko, w którym może być czerwona piłeczka. Nie masz jak tego sprawdzić, może przy śmierci się dowiesz. Bardzo zależy Ci na tej czerwonej piłeczce, ułatwiła by Ci życie. Czemu zakładasz, że jej tam nie ma?
ZnawcaLiteraturyPolskiej pisze:
Nie jesteś w stanie krzywdzić nikogo na umyślnie.
Nie jestem specjalistą w dziedzinie depresji, a z tym elementem bardziej chodziło mi o takie ,,to od tej depresji, czy jak?", a nie o nieodłączną część depresji albo coś w tym stylu.
Temu co robi darcus daleko do nie krzywdzenia innych. Sam przyznaje, że wierząc czuł się lepiej, ale chce odciągnąć innych od tego, bo to MOŻE nie być prawda.
Richyard, za dużo tego napisałeś, nie zacytuję, ale odpowiem
Jest spora różnica między mną a Kwiatuszkową. Ona przyznała, że jest w błędzie, dla mnie taki błąd to tylko możliwość. Jej karma mogła zaszkodzić (automatyczne dążenie do kary), mi wiara daje tylko szczęście. Jej udowodniono, że wszystko siedzi w jej głowie, a mi jakoś nikt nie potrafi udowodnić nieistnienia Boga. Mam wymieniać dalej?
Czemu nazywacie coś mniej pewnego kłamstwem? Czemu mówisz, że czerwona piłeczka to kłamstwo, chociaż nigdy tego nie sprawdzisz?