Właściciel
Z pewnością go ogłuszysz czy też sprawi, że będzie nieprzytomny, na szczęście uderzenie nie sprawiło, że jego głowa przypominałaby dżem. Wyostrzenie wzroku na dziewczynę pozwoliło ci spostrzec kilka rzeczy, rozciętą rękę, z której nie ciekła żadna krew oraz kawałek zwisającej skóry z jej twarzy ukazujący wewnątrz jej metaliczne oblicze.
-Cóż, mogliby mnie tylko zniszczyć, więc jest dobrze... Dzięki. Mógłbyś zawiadomić policję? Uderzenie łańcuchem zepsuło mi komunikator...
-Jak chcesz. -rzekł, po czym za pomocą komunikatora spróbował się połączyć z policją. Gdy mu się udało to powiedział im co i jak nie zapominając o ulicy, a gdy skończył to rozłączył się.
-Już. Zrobione.
Właściciel
-Doskonale... Będziemy musieli tu jeszcze zostać, by przekazać zeznania... A przynajmniej ich bardziej przystępną wersję w postaci filmu. A potem znowu do centrum naprawczego...- powiedziała i spojrzała po nieprzytomnych napastnikach.- Tacy jak oni nie widzą ducha w maszynie i za to jej nie ufają, nienawidzą...
-Jedni uważają maszyny za cuda technologii, drudzy za "żywe" istoty a trzeci za zagrożenie dla ludzkości. Ja...osobiście jestem w tej sprawie neutralny. -rzekł, po czym po chwili dodał:
-Jak ci na imię?
Właściciel
-Moi twórcy nazwali mnie Aliyah, a przynajmniej taka była moja bardziej ludzka nazwa, w rzeczywistości to głównie cyfrowy zapis... Co do tamtej myśli, coraz więcej osób zaczyna się nas bać, głównie przez to że coraz bliżej nasza liczba zbliża się do zrównania z waszą, boją się jakby nie mogli zaufać swoim prezydentom, którzy pozwalają na to wszystko.
Westchnął.
-Aliyah, czasem niektórzy nie będą ufać choćby im się pokazało papiery na to. Nic się na to nie poradzi, taka ludzka natura. -westchnął.
Właściciel
-Może i tak, ja tam ludzkiej natury nie znam z wiadomych przyczyn.- rzekła wzruszając ramionami, kilka chwil później do alejki weszła dwójka odzianych w lekkie, acz wytrzymałe pancerze z odblaskowym napisem NHPD, które jest skrótem od New Home Police Department. Dwójka mężczyzn podeszła bliżej was, jeden z nich wystawił dłoń w waszym kierunku.
-Wideo.- powiedział krótko czekając na waszą reakcję, kobieta od razu wyjęła chip ze swojej skroni i przekazała go mężczyźnie, a ten podczepił go sobie pod konsole znajdującą się na jego ręce.
A on czekał na rozwój wydarzeń.
Właściciel
Po tym jak obaj skończyli oglądać nagranie, odezwali się do was.
-Jak na kogoś kto na co dzień przerzuca papierowe kartki, całkiem nieźle sobie z nimi poradziłeś.- powiedział i wyciągnął zza pasa kartridż z kredytami.- Nagroda ufundowana przez samego prezydenta dla wzorowych obywateli, jest twoja.- dodał jeszcze wyciągając dłoń z przedmiotem w twoją stronę.
-Natomiast ty.- powiedział drugi patrząc się na kobietę.- Wrócisz ze mną, zawiozę cię do miejsca gdzie to naprawią i możliwe już tacy drugi raz cię nie napadną, to niebezpieczna okolica.
Wziął katridż z kredytami.
-Się chodziło na treningi to się ma. Coś jeszcze chce pan, panie władzo?
Właściciel
-Skądże znowu, jest pan wolny.- Skinął w twoją stronę głową i samemu udał się do trójki bandytów, by ich skuć.
A on udał się do swojego samochodu i po dotarciu wsiadł, a następnie odjechał do domu, zadowolony z obrotu spraw.
Właściciel
Tym razem zdecydowanie nic już nie przeszkodziło ci w dotarciu do domu, tam zaraz po wejściu przywitała cię żona.
-Szef kazał ci dłużej zostać w pracy?- spytała najpewniej przebywając w salonie.
-Nie. Pewna...nagła sprawa podczas powrotu. -rzekł, podrzucając sobie katridż. Zdjął buty wraz z garniturem, po czym odłożył buty na miejsce obok wieszaku a garnitur zawiesił na wieszaku, po czym udał się do salonu.
Właściciel
-A jakaż to była sytuacja, hm?- spytała patrząc się na ciebie nieco zła.
-Trójka bandytów biła jakąs dziewczynę. "Nauczyłem" bandytów manier siłą, zadzwoniłem na policję, powiedziałem co i jak i jeszcze dostałem "nagrodę". -i tu pokazał katridż.
Właściciel
Ta jedynie z początku odetchnęła.
-Wiesz, że mogła ci się stać krzywda... Czy kredyty są ważniejsze od życia?
-A miałem tym gnojom pozwolić zniszczyć syntetyk? Mi tu nie chodziło o kredyty tylko o...cóż, nie wiem jak to nazwać. Wyratowaniem kogoś? Wymierzenie sprawiedliwości? Eh...nie ważne. -rzekł, po czym usiadł na kanapie.
-Coś się działo u ciebie w pracy?
Właściciel
-Czy warto narażać życie własne dla kogoś nieznajomego w ramach ideologii?- wtrąciła jeszcze, ale potem westchnęła i spojrzała na sufit.- W pracy było w porządku, pojawiło się parę nowych osób, zawsze to nieco pomaga przy naszej pracy.
Chciał już odpowiedzieć na to, ale zbytnio nie wiedział jak, więc zamilkł.
Właściciel
-Może po prostu coś zjesz? Zrobiłam dzisiaj lasagne, ale jako że wróciłeś trochę później, to będziesz musiał ją sobie odgrzać.
-Dobry pomysł. Dzięki, kochanie. -rzekł, po czym wstał z kanapy, udał się do kuchni i wziął się za odgrzewanie nieszczęsnego lasagne.
Właściciel
Twoja żona nie była złą kucharką, więc takie nieszczęsne to jedzenie nie było, a po odgrzaniu miało nawet całkiem przyjemny zapach, pewnie smak też podobny.
Nieszczęsny, bo nie został zjedzony kiedy był jeszcze ciepły po zrobieniu.
Postawił talerzyk z lasagne na stoliku, wziął sobie jeszcze widelec, a następnie usiadł przy stoliku i wziął się za zjedzenie lasagne.
Właściciel
Jak było wspomniane wcześniej, twoja żona znała się całkiem dobrze na gotowaniu, a to sprawiło, że posiłek pomimo odgrzania smakował nadal nieźle, lepiej był tylko zaraz po przygotowaniu.
-I jak?- powiedziała do ciebie głośniej z salonu.
-Wyśmienite! -rzekł po połknięciu kawałka lasagne w ustach.
Właściciel
Żadnej werbalnej odpowiedzi nie usłyszałeś, ale znając twoją żonę pewnie się szeroko uśmiechnęła, teraz tylko dokończyć posiłek i może obejrzeć coś przed holowizją.
No to dojadł lasagne, wstawił talerz do umywalki i wymył naczynia, po czym gdy skończył udał się na kanapę w celu zobaczenia za czymś do obejrzenia na holowizji.
Właściciel
Obecnie twoja żona zajmowała się oglądaniem wiadomości, które obecnie dotyczyły planów na dalszą rozbudowę dotąd niezamieszkałych jeszcze okolic, planami zajmuje się strefa azjatycka i mają tam się znajdować centra rozrywki.
-Z tego co widać zapowiada się to bardzo ciekawie, a na ich obietnicach można polegać.
-Racja. Kiedyś chyba "skoczymy" tam by zobaczyć co i jak wygląda, hm?
Właściciel
-Do tego czasu pewnie i tak o tym zapomnimy, niestety. Jak w ogóle było w pracy?- spytała chcąc zacząć jakiś temat.
-Jak zwykle. Wypełnianie formularzy, kodowanie...dzisiaj akurat trafił nam się syntetyk-niedźwiedź. Pewnie dla jakiegoś Ruska.
Właściciel
-Ciekawe ile za niego zapłacili dodatkowej opłaty, by nie donieść o wszystkim na policje, bo raczej ten niedźwiedź nie wyląduje w zoo, tylko u jakiegoś bossa kartelu.
-Pewnie jakaś pokaźna suma, cholera wie.
Właściciel
-Tak w sumie to też przydałby się u nas jakiś zwierzak, masz pomysły na jakiegoś?
Pomyślał przez chwilę.
-Hm...szczerze...albo pies, albo kot. I czy syntetyczny czy organiczny?
Właściciel
-Kochanie, wiesz przecież, że organicznych już praktycznie nie ma, a o ile jeszcze jakieś są to kosztują kilkukrotnie razy tyle co te syntetyczne.
-Eh...masz rację. Ja bym proponował psa, a ty?
Właściciel
-A jaka rasa byłaby najlepsza? Może w ogóle kupimy dwa?
-Czemu nie. Tylko żeby potem się nie ganiały...-zażartował.
-Co do psa to proponuję beagle albo dobermana. A ty?
Właściciel
-Golden Retriever albo Husky, ale bardziej podoba mi się ten pierwszy. To którego ty wybierasz?
Właściciel
-Czyli dwa golden retrievery, zapewne jak zechcemy ich z twojej firmy, to dostaniemy jakąś zniżkę.- powiedziała i lekko zarechotała.
-Kto wie? Tylko żeby nie trafił nam się przypadkowo defekt.
Właściciel
-Dobrze, że przynajmniej nie mówisz takich rzeczy innym klientom, jeszcze byś ich zraził.- powiedziała żartobliwie.
//Może przyśpieszyć akcję do czasu posiadania już psów? Od razu po lub jakiś czas nawet//
//Pewnie, przyśpiesz do czasu posiadania psów.
Właściciel
Minął jakiś tydzień od czasu tamtejszej rozmowy o posiadaniu zwierzaków w domu, a już dzisiaj obudziłeś się do tego, że jeden z psów wskoczył na łóżko i zaczął lizać cię po twarzy, twojej żony nie było obok, więc pewnie posłała jednego z nich po ciebie.
-Majlo, cholera...-zahamował psa dlonią przed dalszym lizaniem go po twarzy i dźwignął się, po czym sprawdził godzinę na budziku.
Właściciel
Była akurat 6:10, nie tak dawno po twoim budziku, który najwidoczniej cię nie wybudził, więc pies postanowił samemu zadziałać jak alarm.
Wstał z łóżka, udał się do szafki i poszukał w środku za ciuchami do pracy.