Właścicielka
- Około dwóch tygodni. Wtedy powinniście pójść na zdejmowanie szwów. - Odpowiedział Doktor.
- Mhm. - Teraz zwróciła się do brata - Nie wiesz, czy tamci goście będą chcieli zemsty za swoich towarzyszy? -
Właścicielka
- Nie mam pojęcia, raczej nie... Chyba szykowali się na jakiś napad i potrzebowali broni.
- Dobra, to dobrze...- Zakończyła swoją myśl i zamyśliła się.
Właścicielka
Zamyśliłaś się, brat dalej leżał a Doktor przyniósł jakieś tabletki i podał je Eduardo.
- To na ból. - Brat chętnie zażył tabletkę i popił wodą, podaną przez Doktora.
Poczekała aż brat przełknie:
- Zostaniesz u Matki, aż nie wyzdrowiejesz? -
Właścicielka
- Nie chcę ją przestraszyć... Pójdę do siebie, prześpię się i ją odwiedzę, okej?
- Coś mi się to nie widzi. Zasłabniesz, walniesz się w łeb i nawet Doktorek Cię nie poskłada. Wolałabym, żebyś nie był sam. -
Właścicielka
- Skoro tak mówisz. - Bardzo powoli wstał. - Podwieźć Cię do motoroweru?
- Tak, o ile jeszcze stoi, tam gdzie stał. Umiesz chodzić? -
Właścicielka
- Taa... Poradzę sobie. Chodź.
Doktor spojrzał na Ciebie.
- Sto dolarów.
Westchnęła i z bólem serca oddała mu 100 dolarów zarobione na martwych klientach. Przynajmniej miała nożyk.
Właścicielka
Doktor uśmiechnął się złośliwie, naprawdę był chciwy... Razem z bratem zajęliście miejsca w vanie. Podwiózł Cię do McDonalda, zabrałaś motorower a on pojechał do rodziny.
Przed odjazdem jeszcze poprosiła go, żeby trzymał przy.sobie naładowaną broń. Lepiej się.ubezpieczać. a co teraz mogła porobić Carmelita? Carmelita, z racji tego, że jest noc, mogła nieco zarobić. Ruszyła.w.rejony South Beach, tam można natrafić na wielu, pijanych ludzi z sporą ilością gotówki w kieszeni.
Właścicielka
Killer:
Po dziesięciu minutach dojechałeś na miejsce.
Zabezpieczył auto by nikt mu je nie podje*ał, a następnie wysiadł i udał się do Doktora.
Właścicielka
Nie miałeś jak zabezpieczyć samochodu przez zbitą szybę. Ale dostałeś się do Doktora a on siedział w gabinecie.
- O, znowu ty. Co tym razem? - Doktor był nieco zaskoczony twoimi włosami, ale starał się tego nie okazywać.
-Doktorek powiedział, że jak mnie przestanie boleć to mam przyjść na zdejmowanie gipsu, nie? No, to jestem.
Właścicielka
- Dosyć szybko, ale to dobrze. Usiądź na stole operacyjnym. - Po kilkunastu minutach gips był zdjęty, ale gdy spróbowałeś chodzić, po minucie upadłeś na ziemię. Doktor podał Ci laskę.
Wstał, po czym oddał kulę i wziął laskę.
-Wiszę kasę za to czy nie, Doktorku?
Właścicielka
- Nie trzeba. - Odparł po czym usiadł przy biurku a ty mogłeś już iść.
-No dobra. Jakby co to mnie tu nie było. Dziękuję. -rzekł, po czym udał się do auta.
Właścicielka
Trafiłeś do niego bez problemów, z laską chodziłeś o wiele szybciej i wygodniej.
Wsiadł do niego, odpalił go i pojechał na chatę.
Właścicielka
// Zmiana tematu. Zacznę.//
Właścicielka
Killer:
Po kolejnych trzydziestu minutach wbiegłeś do środka. Doktor natychmiast Cię zauważył, był wyraźnie zaskoczony twoim stanem.
- Co do...? Co się stało... Z twoją ręką?
-Później wyjaśnię, mógłby Doktor odratować ją?!
Właścicielka
- Eee... - Dotknął twoją rękę po czym puścił. - Obawiam się, że to niemożliwe. Mogę ją przyszyć, ale to bez sensu gdyż nie będziesz mógł nią władać.
-O-o ku*wa... -wystraszył się.
-...istnieją j-jakieś zamienniki dla rąk, t-tak?
Właścicielka
- Taa, ale bardzo drogie i moim zdaniem niekomfortowe.
Właścicielka
- Bo ja wiem... Z pięćdziesiąt tysięcy?
-O ja je*ie...trochę czasu minie nim to kupię. No, ale mógłby dla mnie Doktorek chociaż zarezerwować ten zamiennik?
Właścicielka
- Ja tego nie mam... Będziesz musiał to kupić gdzieś w szpitalu. Nie martw się o to, czy będą pytać.
-No. Teraz pytanie, co z odciętą ręką? -wskazał oczami na dłoń w jego ręce.
Właścicielka
- Może bym przyjął, ale zbyt długo była wystawiona na powietrzu. Powinna być włożona do lodu, teraz za późno. Zrób z nią co chcesz.
-No dobra. Do widzenia. -rzekł, po czym wyszedł i skierował się do baru "Pod Palmą", przeto pozbywając się odciętej kończyny.
Właścicielka
// Zmiana tematu. Zacznę.//
Właścicielka
Kuba:
Po chwili trafiłeś starego, podniszczonego domu. W środku ujrzałeś toaletę, mały salon oraz gabinet połączony z salą operacyjną, w którym przebywał wysoki, łysy, chudy człowiek noszący okulary.
- Doktor, jak rozumiem? - zagadnął mężczyznę, gdy wszedł do środka.
Właścicielka
- Owszem. Coś panu dolega? - Spojrzał na nowego gościa.
- Zdrów jak ryba, Doktorze. Wpadłem tylko powiedzieć, że będziemy sąsiadami, wprowadziłem się razem z moimi ciemnymi sprawkami do magazynu niedaleko.
Właścicielka
- Dobrze, nie będę przeszkadzał. Jak pan się skaleczy przez te sprawki, to wie pan do kogo przyjść. - Uśmiechnął się złośliwie. - Coś jeszcze?
- Ta... Handel organami i te sprawy. Zna pan kogoś, kto się tym zajmuje? Uprzedzam, że jestem gotów zapłacić za te informacje.
Właścicielka
- Jest pewien gość... Ale zapewniam, że ja też przyjmę organy. Będzie miał pan też bliżej, a jeśli nasza współpraca będzie owocna, może pan liczyć na małą zniżkę w razie utraty zdrowia.
- Świetnie, uważam nas za dogadanych... Potencjalnych dawców przyprowadzić tutaj czy to pan przyjdzie do magazynu? No i czy zwykłe ćpuny się nadadzą?
Właścicielka
- Proszę przyprowadzać ich tutaj. Mam piwnicę, dostępną tylko dla mnie. Tam mogę ich trzymać. Ćpuny to nie najlepszy materiał, ale też można.
- W takim razie dogadani. - powiedział i podał mu dłoń oraz wręczył sto dolarów. - Za informacje i początek, mam nadzieję, owocnej współpracy.
Właścicielka
Uścisnął twoją dłoń i schował kasę do kieszeni
- Też mam taką nadzieję.