Właścicielka
Serce miasta. To tu można znaleźć wieżowce, sklepy odzieżowe, spożywcze, kina, centra handlowe, bloki, domy jednorodzinne i tak dalej.
Właścicielka
Skwarek:
Po kilkunastu minutach byliście na miejscu. Był to dom jednorodzinny z podwórzem. Wyszliście z samochodu, jeden z was zapukał do drzwi. Otworzył wam Rosjanin. Drugi Kolumbijczyk wziął z bagażnika trzy torby kokainy. Dał jedną tobie i reszcie kolegów. Weszliście do środka. W domu było sześciu uzbrojonych Rosjan, dokładniej w salonie. Na stole czekały dwie otwarte torby wypełnione kasą.
Moderator
Czekał na rozwój sytuacji, jeżeli jeden z Kolumbijczyków położył kokę to on także.
Właścicielka
Z waszej czwórki jeden Kolumbijczyk wystąpił.
- Trzy torby wypełnione paczkami koki. Wy mieliście dać również trzy torby, dolarów. Widzę tylko dwie.
- Nastąpiły pewne komplikacje... Możemy wam dać tylko tyle. - Rosjann odezwał się nieco łamanym angielskim.
- Nie ma mowy. Dostaniemy dodatkową torbę za tydzień albo poniesiecie konsekwencje.
Rosjanin się roześmiał.
- Konsekwencje? A to dobre. Zastanowimy się nad tą... Ofertą.
Kolumbijczycy dali torby na stół.
Moderator
Czekał na rozwój sytuacji.
Właścicielka
Rosjanie oraz Kolumbijczycy oczekiwali aż dasz swoją torbę na stół.
Właścicielka
Jeden Rosjanin otworzył torbę, sprawdził zawartość i odłożył. Podał wam torby z kasą.
- Możecie już iść.
Moderator
Wziął jedną torbę z kasą i poszedł do samochodu.
Właścicielka
Wszyscy opuściliście budynek i zajęliście miejsca w aucie.
- Nie było tak źle, ale nas oszukali o jedną torbę, sku*wiele. - Zaczęliście jechać w stronę baru.
Moderator
Nie odzywał się, oglądał miasto przez okno samochodu.
Właścicielka
// W takim razie zacznę w barze.//
Właścicielka
Radio:
Po kilkunastu minutach zjawiłaś się w Downtown. Ruch był bardzo malutki, toteż nie było za bardzo kogo okradać. Może ten sposób na kradzież nie jest taki dobry?
Cóż, na razie nie miała innego sposobu na życie. Włamania? Nie dla niej. Kradzieże samochodów? Nie miała by gdzie ich sprzedawać. Napady? Nie.
Właścicielka
Zatem musiałaś wybrać coś innego na dzisiejszą noc albo udać się do domu.
Jeszcze mogła spróbować szczęścia na Przedmieściach. Tam się udała.
Właścicielka
// Zmiana tematu. Zacznę.//
Właścicielka
Niffin:
Dojechaliście do dużego, białego domu jednorodzinnego. Gdy klient już miał was opuszczać zauważyłeś dwóch ludzi w garniturach po drugiej stronie ulicy. Włosi. Mogą chcieć coś zrobić z twoim protegowanym.
Konto usunięte
- Cholera. - Rzucił w kompanów wymownym spojrzeniem, wskazując na Włochów. - Szybko. Biegnij do środka. - Rzucił do klienta. Sprawdził położenie swojej broni, gotowy na ewentualny rozwój wydarzeń.
Właścicielka
Łysy wbiegł do mieszkania i zamknął drzwi na klucz. Luparę miałeś przyczepioną do motocyklu, a Rugera w kieszeni. Twoi kumple schowali się za pobliskimi samochodami, wyciągnęli broń. Włosi przeszli przez pasy nieco dalej od was.
- Wydajcie nam tego człowieka, to nikomu nie stanie się krzywda. Nie zadzierajcie z Rodziną Taroni.
Konto usunięte
- Nie zadzierajcie z Przodkami. - Warknął. Patrząc na towarzyszy, sprawdził czy jest dobrze osłaniany. Trzymał Luparę w dłoni.
Właścicielka
Wtedy mieliście osłonę, jak byli po drugiej stronie ulicy. Teraz nie macie żadnej. Ale Włosi nie mieli wyjętej broni, ani osłony.
- Ostatnia szansa. Wydajcie nam go, a ocalicie swoje życie.
//Wyczuwam granatnik RPG.
Konto usunięte
- Nie zdradzamy naszych klientów. Chcecie go, złapcie po naszych godzinach. Ale teraz lepiej odstąpcie. - Odpowiedział spokojnie, właściwie bardzo nie chcąc konfliktu z mafią.
Właścicielka
- No to mamy problem. - Błyskawicznie wyjęli rewolwery, dokładniej Colt Pythony. Jeden gdy tylko wycelował w jednego z was, został zabity Luparą. Niestety drugi go zabił, tak samo twojego ostatniego kumpla. Zostałeś sam.
Konto usunięte
Strzelił, nic innego mu nie pozostało. Zdany na łaskę losu, zamarł po strzale, ale tylko na moment. Odskoczył w razie ewentualnego strzału Włocha.
Właścicielka
Trafiłeś go prosto w brzuch, padł na ziemię martwy. Wyszedłeś z tego bez szwanku, w przeciwieństwie do twoich kolegów. Zauważyłeś jak jeden jeszcze dycha, dostał w klatkę piersiową oraz w lewą nogę.
Konto usunięte
Podbiegł do niego zmartwiony i zdenerwowany. - Je**ni Włosi... Przykro mi. - Rozrastająca się ścieżka juchy, odebrała mu wszystkie nadzieje na uratowanie kompana. Nie mogąc dłużej zostać w zaludnionej okolicy po strzelaninie, niezwłocznie odjechał na motocyklu do klubu Przodków.
Właścicielka
Gdy odjeżdżałeś słyszałeś syreny policyjne ale udało Ci się zwinąć bez problemu.
// Zmiana tematu. Zacznę.//
Właścicielka
Kuba1001:
Po kilkunastu minutach trafiłeś pod adres. Był to zwykły, malutki domek jednorodzinny.
Nie spodziewał się więcej po tak małej kwocie, jaką mężczyzna był winien, więc od razu ruszył pod drzwi, a następnie zapukał kilka razy donośnie.
Właścicielka
Po chwili otworzył Ci człowiek, dokładnie taki jak z opisu twojego zleceniodawcy.
- O co chodzi?
- Wolałbym porozmawiać w środku, to dość ważna sprawa, a lepiej nie rozmawiać o niej tak w progu.
Właścicielka
- Nie będę zapraszał nieznajomego do środka. Proszę mówić o co chodzi.
- No dobra, dobra. Jak mówiłem, to dość ważna i delikatna sprawa... Jest pan sam, tak? Lepiej, żeby nie usłyszał o tym nikt inny poza nami.
Pokiwał głową.
- Tak się składa, że jest pan w strasznym bagnie. - zaczął i mniej więcej w połowie zdania wymierzył mu cios pięścią w nos, a później wepchnął do środka, wszedł za nim i zamknął drzwi.
Właścicielka
- Ku*wa! - Zachwiał się, prawie się przewrócił. Pobiegł do kuchni w poszukiwaniu czegoś do obrony.
Nie dał mu takiej okazji, a przynajmniej spróbował, i pognał za nim, usiłując o przewrócić i położyć na ziemię.
Właścicielka
Gdy już otwierał szufladę z sztućcami przewróciłeś go na ziemię. Kopnął Cię w brzuch i uderzył w twarz, ale to nie wiele dało bo nadal leżał.
- Puszczaj mnie, śmieciu!
- Grzeczniej, ku*wa. - warknął i przystawił mu nóż do gardła. - Chyba zapomniałeś, że jesteś komuś winien trochę pieniędzy, co nie?
Właścicielka
- Ja pie**olę, trzeba było mówić że jesteś od Dmitriego! Ile to ma być?
- Nawet gdybym powiedział to i tak dostałbyś w pysk, zwlekanie z zapłatą nie jest mądre, a ja tu jeszcze wpadnę, jeśli znowu zapomnisz. I nie będę taki miły jak teraz. Osiemset.
Właścicielka
- Sadysta. Tfu! - Splunął Ci w twarz. - Puszczaj mnie, to dostaniesz kasę, dzikusie.
//Uznam, że leży na plecach czy coś, bo inaczej trudno byłoby mu to zrobić.//
- Żadnych sztuczek, pamiętaj. - powiedział i puścił go, odchodząc o jeden krok. - A teraz pieniądze.
Właścicielka
// Ano leżał.//
Powoli wstał po czym wyjął portfel, a z niego wyciągnął kwotę, jaką chciałeś.
- Udław się.
- Interesy z Tobą to czysta przyjemność. - wyznał z uśmiechem i opuścił dom. Schował pieniądze do kieszeni i ruszył w kierunku klubu.
Właścicielka
// Zmiana tematu. Zacznę.//
Właścicielka
Radio:
Po kilkunastu minutach trafiłaś z siostrami do Downtown.
- No, to jest dla każdej z was. - Wręczyła każdej z dziewczyn po 200 dolarów - Do jakiego skelpu idziemy? -