Właścicielka
Zarita wskazała na pobliski sklep a wy tam poszliście. Po dwóch godzinach obeszliście kilka sklepów a dziewczyny kupiły sobie nowe, całkiem drogie ciuchy i kompletnie wydały swoje 200 dolarów. Teraz zmierzaliście do domu wraz zakupami.
Niech wydają, po te Carmelita dała im pieniądze. Sama też pomagała im nieść:
- I co, podobało się? -
Właścicielka
- Oczywiście, dziękuje Carmelito! - Odezwała się Zarita.
- Jasne, że tak. - Podziękowała Rosita.
- To się cieszę. - Uśmiechnęła się miło, idąc w kierunku domu.
Właścicielka
Niffin:
Po kilkunastu minutach zaparkowaliście niedaleko od niewielkiego domu jednorodzinnego, w którym miał przebywać cel. Problem jest taki, że jest tylko jedno wejście, frontowe. Zawsze też można użyć okien. Vanessa zsiadła z motoru.
- Masz jakiś plan?
Konto usunięte
- Improwizujemy. - Odparł spokojnie. Również zsiadł. Trzymając blisko siebie kobietę, szli powoli. Spojrzał na okna, próbując ustalić, czy któreś nie jest uchylone.
Właścicielka
Tylko jedno okno było uchylone i prowadziło do salonu. Drzwi prawdopodobnie również zamknięte. Vanessa odeszła na chwilę od Ciebie i podeszła do jednego z okien, wychyliła się i spojrzała co jest w środku po czym wróciła do Ciebie.
- Trzech gości na kanapie, w salonie. Na stole jest meta, może sobie trochę jej wzięli? - Szepnęła.
Konto usunięte
- To ułatwiło by sprawę. Trochę. Nie kręćmy się tak. To wygląda źle. Widzisz to uchylone okno? Wejdźmy. - Podszedł do okna. Uchylając je tak, by pozwalało wejść. Ocenił stan środka i ewentualne zagrożenia.
Właścicielka
Jeśli byście przez nie weszli, bylibyście naprzeciwko kanapy, na której siedzieli gangsterzy. Twoja dziewczyna również podeszła do okna.
Konto usunięte
- Cholera. - Spojrzał na towarzyszkę. - To okno, za nimi. Je**ij w nie, czy coś. Może podejdą. Wtedy wejdę tutaj... No i trzeba to jakoś załatwić. - Wyszeptał powoli, znów zerkając na trzech mężczyzn.
Właścicielka
- Robi się. - Wykonała twoje polecenie, podeszła do okna i uderzyła zbijając je. Szybko się odsunęła a gangsterzy wstali, wyjęli pistolety i rozejrzeli się po pokoju. Jeden z nich podszedł do zbitego okna, drugi stoi przy kanapie i rozgląda się, a trzeci poszedł do drzwi frontowych i otworzył je.
Konto usunięte
Dobrze to nie wyglądą... Dobył swój rewolwer. Doczekawszy się momentu, w którym gangster nie będzie patrzył się w stronę okna, przeszedł cicho na drugą stronę szyby. Zużywając krótki moment na wycelowanie, strzelił. Świadomy zwrócenia na siebie uwagi gangsterów, szybko przyklęknął za kanapą.
Właścicielka
Trafiłeś prosto w głowę Włocha, padł martwy. Pozostała dwójka natychmiast zareagowała i wycelowała w Ciebie pistolety ale pomogła Ci Vanessa, która zastrzeliła z Glocka 21 gościa przy drzwiach a następnie celującego w Ciebie człowieka przed oknem.
- Nic ci nie jest? To dobrze. - Przeładowała pistolet i spojrzała na schody na piętro, cel musiał być tam.
Konto usunięte
Wstał, otrzepując się. Chociaż zadziwiony umiejętnościami strzeleckimi kobiety, nie dał po sobie tego poznać. Wbiegł na piętro, szukając wyznaczonej ofiary, domyśliwszy się, iż postrzeleni delikwenci byli jedynie ochroniarzami wyżej postawionego mężczyzny. Trzymając broń na wysokości wprost pasującej do zastrzelenia kogoś, zinfiltrował jeden z pokoi.
Właścicielka
Na górze były trzy pomieszczenia, łazienka oraz dwa pokoje. Trafiłeś do jednego z nich. Widziałeś starego, łysiejącego mężczyznę siedzącego na fotelu. Patrzył jak wchodziłeś. Był bezbronny.
- Witaj, młodzieńcze. Jak zakładam, przyszedłeś mnie zabić? Wiedziałem, że to w końcu nadejdzie. - Kaszlnął głośno. - Widzę, żeś motocyklista. Ciekawi mnie tylko, dlaczego wzięliście się za nas? Słyszałem, że inny Capo zginął wczoraj.
Konto usunięte
- Wybacz. Nie moja decyzja. - Wycelował w czaszkę. Odwracając wzrok, dokonał egzekucji na bezbronnym starszym mężczyźnie. Zdenerwowany na siebie, przeszukał dziadka. Po tym, jeszcze bardziej zdenerwowany, zbiegł na dół. Coraz bardziej zdenerwowany, spojrzał na Vanessę, bez emocji rzucając ofertą ucieczki. - Zbieramy się. Załatwione. - Chowając spluwę, wybiegli na zewnątrz. - Odwieźć cię do domu? Klubu?
Właścicielka
Dziadek nic nie miał przy sobie. Vanessa czekała przy wyjściu.
- Niech będzie klub i śpiesz się, ktoś mógł wezwać gliny. - Ponagliła Cię.
Konto usunięte
- Wiem. - Zmrużył wzrok. Szybko, jednakże nie biegnąc, odjechali motocyklem do klubu.
Właścicielka
// Zmiana tematu. Zacznę.//
Właścicielka
Killer:
Po kilku minutach spaceru dotarliście wraz z siostrą na ulicę, nieco odosobnioną.
- Mamy tu spożywczak, kawiarnię, restaurację i sklep motoryzacyjny. Masz jakiś plan... Czy robimy to na pałę?
-Zacznijmy od motoryzacyjnego. Ty czynisz formułkę a ja pilnuję czy nikt nie idzie.
Właścicielka
- To oczywiste, że ktoś przyjdzie. Robimy to razem, po dwa sklepy na głowę. Byle szybko. Każdy ma kasę a może i sejf jakiś... To jaki bierzesz ?
-Spożywczak, bo czemu nie. -poprawił okulary.
Właścicielka
- A więc do dzieła. - Twoja siostra poszła pod kawiarnię, czekała aż zaczniesz.
Poprawił okulary, podszedł do spożywczaka i sprawdził przez szyby czy nikogo nie ma.
Właścicielka
Był tam tylko jeden klient oglądający produkty.
Czeka aż ten się zmyje. Kiedy ten streszczył 4 litery i wyszedł to on założył bandanę na twarz, wyjął gnata, wszedł do sklepu, zamknął za sobą drzwi i wymierzył szybko w kasjera/kasjerkę.
-Łapy w górę, morda i ani drgnij, bo strzelę. Pakuj kasę.
Właścicielka
Był to młody mężczyzna, wyraźnie się przestraszył ale zaczął wykonywać polecenie. Otworzył kasę i pakował dolary do reklamówki. Po drugiej stronie ulicy zauważyłeś jak twoja siostra zakłada kominiarkę i wchodzi do kawiarni.
Czeka, aż ten się uwinie.
-Zadzwoń na policję a znajdę cię i zaje*ię. Czaisz?
Właścicielka
- T-tak, rozumiem. - Odpowiedział przerażony po czym podał Ci torbę z pieniędzmi, po drugiej strony ulicy usłyszałeś krzyki kilku osób.
Schował kasę, pistolet, a następnie udał się do kawiarni pomóc siostrzyczce pilnować by nikt się nie ruszył.
Właścicielka
W środku zauważyłeś swoją siostrę celującą w kobietę za ladą, która pakowała kasę do torby podczas gdy obok na podłodze leżało pięciu klientów.
Zamaskował się i pilnował z gnatem, by nikt nie ważył się zadzwonić gdziekolwiek.
Właścicielka
Po chwili kasjerka zapełniła torbę a twoja siostra ją zabrała. Wycelowała raz jeszcze w ludzi i skierowała się do wyjścia.
- Ruszaj do następnego! - Krzyknęła po czym pobiegła do motoryzacyjnego.
Popędził do następnej lokacji do obrabowania. Gdy tam dotarł do rozkazał tamtejszej klienterii leżeć, a do kasjera/kasjerki za ladą wycelował i zarządał kasy.
Właścicielka
Trafiłeś do restauracji w której było kilkanaście klientów, przestraszeni natychmiast się położyli na ziemi a kelnerka za ladą podniosła ręce do góry.
- J-ja nie mam pieniędzy... Ma je szef w swoim gabinecie... Proszę mi nie robić krzywdy!
-Chcecie żyć? Dawać wszystko co wartościowe na podłogę, JUŻ! Bo was powystrzelam, a cela mam dobrego! -rozkazał wszystkim.
Właścicielka
Zakładnicy ukucnęli i zaczęli wyjmować portfele i wykładać dolary na podłogę w strachu i desperacji.
-Z powrotem tam na glebę! WSZYSCY! -odparł głośno i wyraźnie wskazując na kąt ściany po lewej , gdy ci się uwinęli. Wziął kasę, schował ją i wbił prędko do pokoju tego całego szefa, po czym wycelował w niego.
-Łapy w górę ch*ju, morda na kłódkę i dawaj kasę!
Właścicielka
W środku spotkałeś ubranego w garnitur niskiego, w średnim wieku mężczyznę. Podniósł ręce do góry.
- Gliny zaraz tu będą, pożałujesz tego... - Warknął i spojrzał niepewnie w kierunku znajdującego się nieopodal obrazu.
-Ch*j mnie to. Dawaj ku*wa kasę!
Właścicielka
Usłyszałeś dużo głośnych kroków za pokojem, prawdopodobnie zakładnicy zaczęli uciekać. Mężczyzna powoli skierował się w stronę obrazu. Zdjął go i odłożył na biurko. Za nim znajdował się wbudowany w ścianę średniej wielkości sejf. Sześć cyferek do zgadnięcia.
- Nadal możesz uciec. - Mruknął.
-Wpisuj a nie marnujesz czas. -pokój miał w razie czegoś okno?
Właścicielka
Niestety nie miał. Szef niechętnie wpisał kod i otworzył sejf zapełniony pieniędzmi. Tymczasem usłyszałeś syreny.
Wziął tyle kasy ile mógł do portfela i spie*dolił z dala stąd przez labirynt uliczek.
Właścicielka
Do portfela zapakowałeś osiem tysięcy dolarów a gdy już miałeś wychodzić przez główne wejście zauważyłeś brak zakładników a na zewnątrz dwa radiowozy, z których wyszło czterech policjantów uzbrojonych w pistolety. Celowali w Ciebie.
- Ręce do góry albo otworzymy ogień! - Krzyknął jeden z nich. Jeśli chcesz poprowadzić ewentualną walkę musiałbyś użyć pobliskich stolików do ochrony albo wymyślić coś lepszego.
//Są jakieś okna w reustaracji, przez które mógłby zwiać?
Właścicielka
// Mogłeś to napisać normalnie, bez offtopu jako rozejrzenie się... Tak, są. Dwa frontowe, przez ktore bylbys narazony na strzaly policjantow i jedno po lewej i prawej, nieco juz bezpieczniej.//
//Mam pomysł.//
Przyłożył sobie gnata do lewej skroni.
-Odłóżcie pistolety na ziemię bo się zaje*ię! -krzyknął. Powoli cofał się do okna po prawej.