Jest to nie najmniejszych rozmiarów dwupiętrowy dom umiejscowiony w lesie niedaleko głównej drogi do Kasuss, posiadający ściany z wygładzonego kamienia a dach z dębowego drewna. Pierwsze piętro zawiera typowe pokoje jak kuchnia, pokój gościcnny czy spiżarnia pełna różnorakiego mięsa (w tym ludziny), warzyw, owoców czy przypraw - wszystko starannie zakonserwowane. Na drugim piętrze znajdują się dwa pokoje służące za jednoosobowe sypialnie, coś w postaci zbrojowni, sala treningowa i balkonik. Oh, oraz podziemna piwnica zawierająca dwa pokoje - w jednym są różne graty jak listy itp. a w drugim biblioteka z masą książek zawierających opowieści oraz księgi encyklopedyczne na temat np. Alchemii, Magii czy gotowania.
Cassius był w pokoju treningowym, ciachając manekina kilofem jakby to był tuńczyk.
Właściciel
Mniej więcej, bo manekin wyglądał jak człowiek, a nie tuńczyk, a kilofem ciężko zadać obrażenia podobne do cięcia. No, ale poza tym idzie nieźle.
Wszystko ładnie zakończył wbiciem kilofa w głowę manekina. Gdy to zrobił to skłonił się jakby widział to jakiś tłum, a następnie wyprostował się, wziął kilof z głowy manekina, i udał się do zbrojowni odłożyć kilof. Gdy to zrobił to udał się do podziemnej biblioteki w celu poszukania za jakąś opowieścią na dziś.
Właściciel
//Zacznijmy od tego, że nigdzie wcześniej nic o niej nie było powiedziane.//
//Zły wybór rasy, uwierz mi.//
Właściciel
//Ja pie**olę, niech mnie ktoś trzyma...
Dałeś ją w opisie domu? Wow, brawo. Ale w Karcie już nic o niej nie wspomniałeś. Wiesz, że to niemalże to samo, jakbyś z dupy wpisał sobie oddział kilkuset bitnego żołnierza, co nie?
Nie ma czegoś w Karcie, nie ma tego w ogóle, to aż tak trudne?//
//Spokojnie, kurła mać. Zedytowane.//
Właściciel
Wkroczyłeś do środka i byłeś tam, oczywiście, sam, zaś książek multum, więc możesz wybierać i przebierać w dzisiejszej lekturze.
Szuka czegoś w dziale "horrorów".
Właściciel
Nie spisałeś jeszcze żadnego pamiętnika ze swych dokonań, ale książka pod tytułem "Skrwawiona broda" może być ciekawa. Z tego co się orientujesz, opowiada o Krasnoludzie zmienionym w Wampira. Albo jakoś tak.
Wziął ją, udał się na górę do siebie, a gdy już dotarł to zasiadł na łóżko, otworzył książkę i zaczął ją czytać.
Właściciel
Niestety, powieść nie była tak zajmująca, jak sądziłeś i po kilku rozdziałach poczułeś nadciągającą senność.
Odłożył tą książkę na swoje miejsce. Udał się na zewnątrz domu - o tej godzinie ten zleceniodawca raczej powinien być, a mianowicie Drow na swoim koniu z obstawą w postaci Orka i człowieka. Dzisiejszym zleceniem miało być napadnięcie pobliskiej wioski w celu nauczki za nie płacenie haraczu.
-Gdzie jest ten debil?
Właściciel
//Yhym. A można coś więcej czy sam mam wymyślić?//
Właściciel
//Miałem bardziej na myśli samo zlecenie, zrobienie takiego NPC na jeden raz to dla mnie pikuś.//
Właściciel
//Jesteś pewien, że sam jeden spacyfikujesz wioskę, ewentualnie na spółę z bratem? No dobraaa...//
Pojawił się po jakimś czasie, konno, tak jak i jego obstawa. Chociaż nie, Ork miał swojego ikonicznego Warga.
//Jeśli po cichu, a ta wioska nie będzie miała straży i będzie na zadupiu to tak.//
Donośnie zagwizdał, by wywabić tą leniwą dupę, czyli swojego brata.
Właściciel
Zbiegło się to w czasie z chwilą, gdy zleceniodawca wraz ze swą obstawą podszedł do Ciebie, rzecz jasna w celu dobicia targu i ustaleniu warunków umowy.
-No, witam witam. -rzekł do Drowa, udając że nie jest popieprzony. Nie chciał zbytnio, by wszyscy o tym wiedzieli.
Właściciel
- Przejdźmy do interesów. - skwitował Mroczny Elf, najwidoczniej nie mając większych chęci na zbratanie się z Tobą, niż na zasadzie pracownik - pracodawca. - Słyszałem nieco o Twoich referencjach i wydają się zadowalające. Mam dla Ciebie stosunkowo proste zadanie: Jako przedstawiciel Kartelu, dbam o regularne dochody i inne sprawy finansowe, które Cię najpewniej w ogóle nie interesują. Niemniej, jest pewien zgrzyt, mała wioska, która odmawia płacenia podatków, a wysłanych tam siepaczy odesłano mi w kawałkach... Chcę, abyś ją spacyfikował i zmusił do uległości, ale nie zniszczył doszczętnie. Za wykonania zadania oferuję pięćset sztuk złota plus ewentualnie sto pięćdziesiąt za głowę przywódcy buntu. Zgadasz się, czy może jednak powinienem wracać do Kasuss?
-Pewnie. Wieśniacy nie powinni stanowić większego problemu. To o której zaczynam i gdzie jest te zadupie zgredów?
Właściciel
- Im szybciej się sprawisz, tym lepiej, jeśli będziesz zwlekać to najzwyczajniej w świecie wynajmę kogoś innego na Twoje miejsce. Wioska znajduje się nieopodal rzeki, jakieś sześć kilometrów od miasta, łatwo poznać, że to ta, bo w jej zabudowania wchodzi młyn rzeczny. Jeszcze jakieś pytania?
-Brak pytań "szefie". -rzekł, po czym biegiem udał się do swojego brata, bo najwidoczniej pacan nie usłyszał gwizdania.
Właściciel
Znalazłeś go w swoim pokoju, gdzie naprowadziło Cię donośne chrapanie. Poza tym Drow odjechał z powrotem do miasta wraz ze swoją świtą.
Zbudził go.
-Wstawaj do cholery, mamy robotę.
Właściciel
Ziewnął potężnie i usiadł na łóżku, przecierając nieprzytomnie oczy.
- Jaką znowu robotę? - zapytał pomiędzy jednym ziewnięciem, a drugim.
-Mamy spacyfikować i "zmusić do uległości" wieśniaków, którzy nie płacą haraczu. Dostaniemy za to 500 złota + ewentualne 150 za głowę przywódcy buntu, także pośpiesz się i weź swoje manatki. -rzekł, po czym udał się do zbrojowni po swój kilof, wziął go i udał się na zewnątrz.
Właściciel
Przyszło Ci czekać około pięciu minut, ale po tym czasie i brat pojawił się, gotów do drogi, wykonania zlecenia, walki i tak dalej, także możecie chyba ruszać, prawda?
No, to w drogę do wiochy. W imienie wpie*dolu!
Właściciel
Sześć kilometrów to naprawdę nie było wiele, a i poruszanie się wzdłuż rzeki ułatwiało sprawę. Po chwili dojrzeliście pierwsze zabudowania, w tym ten charakterystyczny rzeczny młyn, który uniemożliwiał pomylenie tej jednej wioski z jakąkolwiek inną.
-To według ciebie jak wbijemy, na cicho czy na głośno? -spytał się brata.
Właściciel
- Skoro mamy im dać nauczkę, to chyba najlepiej na głośno, co nie?
-No tak. Przygotuj strzały, będziesz ich potrzebował. -zażartował. Jak zabudowana była sama wiocha?
Właściciel
Na planie okręgu, z jakimś budynkiem, który mógł pełnić funkcję spichlerza czy czegoś w tym guście w środku, wokół niego znajdowały się stodoły, stajnie, obory, chlewy, kurniki, zagrody i, oczywiście, chaty wieśniaków. Wszystkie budynki zbudowane były z drewna, kryte przeważnie strzechą.
A bardziej coś w postaci strażnic, bram czy coś w ten deseń?
Właściciel
Oczywiście, razem z armią zawodowych zbrojnych w kurnikach.
I że jemu rozje*ali siepaczy? Phiew.
Tylko pytanie jak teraz by rozpocząć akcję zastraszania.
Właściciel
Najlepiej zastraszeniem, byleby tylko nie zaszkodzić swojemu pracodawcy jeszcze bardziej, na przykład niszcząc wioskową zabudowę.
Dał Łucznikowi znak, by się przygotował - najwyższy czas. Natomiast on zakradł się do wiochy, po czym wziął i zaciągnąl jakiegoś przechodzącego najbliżej niego wieśniaka gdzieś w krzaki. Schował kilof, wyjął miecz, po czym przystawił mu miecz przy gardzieli.
-Krzyknij a nie żyjesz. Słuchaj kochasiu. Albo mnie zaprowadzisz do przewodniczącego tego buntu, albo spalę tą wiochę i wasze rodziny na raz, w tym i twoją. Zrozumiano?
Właściciel
- Jakiego buntu? - zapytał, gdy nieco opanował strach oraz zdziwienie, jakie targały nim w tej chwili.
-Jakby to rzec...zalegacie pewnemu Mrocznemu Elfowi haracz. A ja przyszłem to unormować. Gdy cię puszczę to masz nie uciekać tylko grzecznie mnie zaprowadzisz do osoby, która wpadła na pomysł niepłacenia haraczu i was do tego też namówiła, inaczej zginiesz. Zrozumiano? -delikatnie przycisnął miecz do jego gardzieli, ale nie tak by go zranić.
Właściciel
- Nie zrozumiano, bo ja nie wiem o jakim znowu buncie gadasz. - szedł w zaparte chłop, tak jak wcześniej.
Westchnął. Jednym ruchem miecza obciął mu małego palca u prawej ręki i przycisnął mu gębę by nie pisnął i ponownie podłożył mu miecz pod gardziel.
-Nie graj durnia, wiesz o czym mówię. Mów kto wpadł na ten pomysł, a jak nie to poodcinam ci kończyny i rozetnę struny głosowe byś tu się wykrwawił. Czaisz, wieśniaku? Kiwnij na tak albo nie.
Właściciel
Odcinanie palca, a później uniemożliwienie krzyku nie było dobrą kombinacją, bo wydarł się, choć na krótko, to mimo wszystko wydarł. A później, zamiast kiwnąć głową, zwyczaje ugryzł Cię w dłoń.
Zaje*ał mu z całej siły w skronie i poddusił go, by ten zemdlał. Gdy ten stracił przytomność to spętał go jego ubraniem i zakneblował skrawkiem jego ubrania. Dał bratowi znać, że czas akcji nadszedł.
Właściciel
Był gotowy już wcześniej, także czekał z niecierpliwością na jakiekolwiek rozkazy, bo w końcu wcześniej kazałeś mu się tylko przygotować, nie wydałeś mu żadnych konkretnych poleceń.