Właściciel
Oni powtarzali wasze ruchy, mając przewagę osłon, ale wy mieliście przewagę wysokości
Także ganiali się i ganiali, tamci w obozie nie wpadli na to, że mogliby skorzystać z okazji i teraz napi**dolić tamtym, prawda?
Właściciel
Podczas krążenia zobaczyłeś twoich ludzi z obozu ciasno związanych, czyli chyba nie mogli.
Parę salw strzeliło, aż w końcu, po wyrównianiu waszych liczb do 30 jeden z waszych powiedział ci:
-A może strzelajmy do góry? Jak strzały spadną, to nijak się osłonią.
- Można spróbować, ale nie trafcie naszych. - powiedział i posłał w ten sposób jedną strzałę na próbę.
Właściciel
Rzeczywiście, trafiła przeciwnika za ścianą. Niecelne, ale efektywne w takiej bitwie
Właściciel
Strzały latały wszędzie, i teraz szala zwycięstwa była po waszej stronie. Przeciwnicy, zamiast strzelać, szukali schronienia, i po paru salwach zostało ich dwunastu, a was nadal 30
- Możecie się poddać! - krzyknął do nich, swoim każąc przestać strzelać.
Właściciel
Wrogowie na to wyciągnęli jeńców
-Spróbujcie tylko strzelić, a wasi przyjaciele nie żyją!
- A jeśli się poddacie, nikomu nie stanie się krzywda, każdy odejdzie w swoją stronę, i wszyscy będą zadowoleni.
Właściciel
>processing<
Tylko mocniej naciągnęli cięciwy, ale nic nie powiedzieli, a sami mieli typowy bezmyślny wzrok
- Jesteście w beznadziejnej sytuacji, zwłaszcza, że niedługo wróci tu reszta, razem z hersztem bandy... Ja jestem jego prawą ręką i chcę puścić Was wolno, on Was zwyczajnie obedrze ze skóry i tu zostawi, wciąż macie czas...
Właściciel
-Ej, chyba warto będzie uciec...
-Wyjątkowo się z tobą zgadzam.
Powoli zwolnili cięciwy
-Poddajemy się!
- Ręce w górze tak, żeby je widział, wychodzić pojedynczo.
Właściciel
Wszyscy z rękami wysoko w górze wycofali się w stronę zniszczonego przez was wcześniej obozu
Właściciel
Maximilian dotarł na obrzeża pustyni. Teraz znowu wybór - dłuższa i wymagająca droga, czy szybsza i niebezpieczniejsza?
Zaczekał, aż wszyscy się zbiorą.
- No dobrze, teraz możecie odejść. - zawyrokował i zaczekał, aż odejdą i odwrócą się do nich plecami. Wtedy to polecił ich zabić, a sam posłał strzałę w najbliższego przeciwnika.
Nie było sensu się narażać, a więc opcja numer jeden, lepiej jednak dotrzeć tam żywym i wrócić też w takim stanie.
Właściciel
Kompletnie rozbici i zaskoczeni atakiem wrogowie padli co do jednego.
Tak więc uczyniłeś. Po dłuższej podróży zauważyłeś dużą grupę arabów leżących w piachu i naszprycowanych strzałami. Dostatecznie daleko, żeby ktokolwiek ich zabił (bo trupy wyglądały na świeże) cię nie zobaczył.
Doskonale. Podzielił grupę na trzy części, z czego jednej kazał zająć się tamtymi z obozowiskami i ewentualnymi rannymi, drugiej obrabować zwłoki i pozbyć się ich, zaś trzecia miała pełnić rolę wartowników, aby nikt ich nie zaskoczył, a przynajmniej nie znowu.
Sam zaś ruszył na poszukiwanie dwóch swoich dziewek.
Właściciel
//Psst... tu jest też Maximillian
Nie jego sprawa, dobry Arab, to martwy Arab, a jeśli powybijali się między sobą, to tym lepiej dla niego. Kontynuował podróż, omijając szerokim łukiem miejsce zasadzki.
Właściciel
Wszyscy ruszyli do swych zadań. Po chwili, trochę dłuższej, wszystko już było ok. Twoje dziewki były związane razem z zaskoczoną ochroną
Maximilian po długiej chwili dotarł do Askalonu
//Zmiana tematu inbound//
Rozwiązał je.
//Czekam.//
Właściciel
Obydwie szczerze podziękowały za ratunek