Właściciel
Krasnoluda znalazłeś w stołówce, gdzie obecnie chlał na umór, jak na Krasnoluda zresztą przystało.
Właściciel
Był już tak narąbany, że w zasadzie gdzieś miał, z kim obecnie pije, więc pewnie pomylił Cię z kimś innym i zaśmiał, dokładając kolejną część historii opowiadanej pewnie jeszcze na trzeźwo, między jednym haustem, a drugim:
- Nhooooo... A on wtedhyy do mnie, że ja nie dam rady... I wiesz, co zrobiłem?
Właściciel
- Jak żem tchym thoporzyyskiem przypierdohlił, to się te je**nhe cegły rozje**ły, a po nich stół... I ku*wa podłoga! - powiedział i ryknął Ci śmiechem prosto w twarz, chwilę później znów zabierając się za chlanie.
Zaśmiałem się także. Był pijany, ale to dla krasnoluda chyba nie problem...?
- Co z pracą? - zapytałem.
Właściciel
- Jutrooo... - odparł, znów wylewając na brodę nieco piwa podczas chlania.
Rozejrzałem się w poszukiwaniu jakiegoś trzeźwego krasnoluda. Teoretycznie warto by było ich zaprząc do pracy, ponieważ lepiej jest być przygotowanym na atak wcześniej o ten jeden dzień. Jeśli to będzie, cholera, jeden dzień. Ale do wyboru miałem jeszcze maga, który nie lubi czekać i prawdopodobną katastrofę jeśli robotnicy będą pracować bez kierownika...
Szukałem w miarę trzeźwego krasnoluda.
Właściciel
To tak jak szukanie w miarę męskiego Elfa czy w miarę inteligentnego Orka, a wiec jak szukanie igły w stogu siana. Niestety, tym razem szczęście Ci nie dopisało, bo wszyscy byli już zdrowo urżnięci i pracę będą w stanie zacząć najwcześniej jutro.
Zakląłem, wiedząc, że elfie kobiety są bardziej męskie od cholernych drzewolubów.
Skoro nic tu po mnie, wyszedłem, wsiadłem na konia i popatajałem do NieLubięCzekać maga.
Właściciel
Był już wieczór, jechać tam musiałbyś przynajmniej kilka godzin, po zmroku ten czas jeszcze się wydłuży, na granicach Orkowie, w lasach wilki i inne dzikie zwierzęta... To na pewno dobry pomysł, aby zająć się tym teraz?
//Grr....//
Poszedłem wstać, aby od rana porozmawiać z krasnoludem, bo jak powszechnie wiadomo, na kaca najlepsza jest praca, i gdy oni ruszą do roboty, to pojadę do maga.
Właściciel
Max:
//Hę?//
Ether:
Dobry plan, a teraz pora wcielić go w życie, bo noc przespałeś twardo i spokojnie w swej komnacie, a w dodatku żadna banda zielonoskórych nie zdecydowała się w tym czasie napaść na zamek, obecnie też ich ani widu, ani słychu.
// Zapowiada się ciekawie //
//W sensie, na zrobienie męskiego elfa. No, próbę.
// Jest tylko jedno wyjście... 1/3 elfa, 1/3 olbrzyma i 1/3 minotaura. W imię nauki! //
//Ile razy mam wam powtarzać, su**nsyny, żebyście nie przebiegali przez moją chatę?//
Po porannej toalecie, ubraniu się i przypasaniu sztyletu od Drowki, a także schowaniu klejnotów, zszedłem do stajni, mówiąc stajennemu, aby osiodłał mojego konia. Znajdując jakąś służbę, posłałem go, aby poszedł obudzić Krasnoluda i powiedzieć, że oczekuję go na dziedzińcu, a potem czterech konnych, aby byli moją obstawą.
Właściciel
Rozkazy zostały wydane i po chwili koń był gotowy do drogi, tak jak i Twa eskorta. Na samym końcu przywlekł się Krasnolud, bo choć na ostrym kacu, to i tak trzeba było z rana wstać i zapi***alać.
- Zaimiesz się wszystkim? Nie będzie mnie do wieczora.
Po odpowiedzi wsiadłem na konia i wraz z eskortą wyjechałem do Maga.
Właściciel
Zapewnił, że wszystko na Twój powrót będzie "odje**ne szefunciu tak, że mucha ku*wa nie siądzie." Ile w tym prawdy? Okaże się po Twoim powrocie...
Droga do wieży to było nieco ponad godzina jazdy błotnistym traktem wśród gęstych lasów, czasem mijaliście też jakąś wioskę, ale to byłoby na tyle.
Wieża również była skryta pośród drzew, prowadziła do niej wąska ścieżka, więc eskorta została z końmi, wyłączając dwóch ludzi, którzy udali się wraz z Tobą pod wysoka konstrukcję z kamienia, ze strzelistym dachem, balkonem z balustradą, licznymi okienkami i drewnianymi wrotami z wielkimi zawiasami.
Nakazałem im zostać i sam zapukałem w drewniane wrota.
Właściciel
Brak odpowiedzi, ale drzwi same uchyliły się na tyle, abyś mógł wejść do środka.
- Nie podoba mi się to. - rzucił cicho jeden żołnierzy do drugiego.
- Cholerna Magia.
Wszedłem, nie zważając na ich słowa.
Właściciel
Oni zostali, zgodnie z rozkazem, i bynajmniej nie byli z tego powodu niezadowoleni.
Jak to w wieży, zastałeś w środku przede wszystkim prowadzące na samą górę schody, ale były też drzwi prowadzące do równoległego pomieszczenia i jakichś lochów bądź piwnicy. Umeblowanie tutaj było skromne, to ledwie kilka żyrandoli, pochodni i świeczników, a także wielki zegar stojący nieopodal wejścia.
Nawet mag nie może zachęcać złodziei...
Ruszyłem po schodach.
Właściciel
W połowie drogi na kolejną kondygnację nieomal padłeś na schody przez zawał serca, na szczęście tak się nie stało, a to, co wziąłeś za jakiegoś uskrzydlonego stwora najpewniej było podmuchem wiatru z zamykających się drzwi, który poruszył żyrandolem... Najpewniej.
Gdy wdrapałeś się na szczyt zauważyłeś kolejne drzwi i dalsze schody, prowadzące jeszcze wyżej.
Jeszcze wyżej, wyżej w górę... zanuciłem w myślach, ostrożniej wchodząc po schodach.
//przyjemna piosenka, polecam
Właściciel
//Może kiedyś rzucę okiem.//
Wyżej zastałeś już aż sześć różnych drzwi, rzecz jasna wraz z pochodniami i żyrandolami do oświetlenia tego wszystkiego, oraz ciągnące się wciąż w górę kręte schody.
//Koniec Świata - nawet spoko zespół//
Zastanowiłem się nad bytnością pochodni w domu maga, ale to były jedynie przelotne rozważania zakończone wnioskiem, iż mag to też człowiek, nawet jeśli stalowy, więc czasem musi odpocząć.
Wciąż szedłem do góry.
Właściciel
Na samej górze znalazłeś kolejne drzwi oraz brak schodów, najwidoczniej wyżej wejść się nie dało. Same drzwi były zamknięte solidnie, Magią lub kluczem, więc najwidoczniej pomyliłeś się i zaszedłeś za wysoko.
Zszedłem piętro niżej, przypominając sobie, że było tam sześć różnych drzwi. Jeśli nic się nie zmieniło - przyjrzałem się wszystkim po kolei, starając się wybrać odpowiednie.
Właściciel
Było to o tyle łatwe, że wszystkie były zamknięte, a więc pozostaje Ci jedynie zejść znów piętro niżej i tam spróbować szczęścia, bo jeśli w tamtym pokoju nie będzie Maga, Drowki lub kogokolwiek innego, to niby gdzie mogliby być?
// :/ //
Zszedłem niżej, nie przypominając sobie odpowiedniej piosenki (no może oprócz Terrible Tommy) i pchnąłem drzwi do równoległego pomieszczenia.
Właściciel
Zdecydowanie była to miła odmiana od reszty wieży, czyli głównie jej schodów oraz korytarzy, którą się poruszałeś, bowiem było tam dość przytulnie, ciepło, dzięki ogniu buchającemu wesoło z kominka, oraz jasno, głównie przez liczne pochodnie przy wejściu i na ścianach oraz kilka świeczników na trzy lub pięć zapalonych świec. W środku zastałeś pomieszczenie, które mogłoby pełnić różne funkcje, bowiem dwa fotele przy kominku i mała biblioteczka oraz barek nadawały się w sam raz na pokoik do wypoczynku i relaksu, ale stół i ustawione wokół krzesła przywodziły na myśl jadalnię bądź miejsce omawiania ważnych interesów, podobnie jak biurko nieopodal wraz z kolejnym krzesłem, książkami, zwojami pergaminu, kartkami papieru, piórami do pisania i kałamarzami pełnymi czarnego lub granatowego atramentu. Do tego pokój na pewno miał olśniewać gości swoim bogactwem, ponieważ zgromadzonych było tu wiele obrazów, rzeźb z granitu i marmuru, liczne trofea łowieckie, futra i skóry na ścianach wraz z gobelinami i na podłodze, razem z dywanami.
Podziwiając wystrój tego lokum, ledwo co dostrzegłeś, że przy kominku siedzi na fotelu mężczyzna o nienaturalnie bladej skórze, w typowych, fałdzistych i obszernych, szatach Maga, popijając jakiś trunek lub inny napój z pozłacanego pucharu i czytając książkę. Wydaje się, że nawet nie zauważył Twojego przybycia.
//Aż wstyd byłoby napisać "mało" patrząc na to jak się postarałeś, ale nie widzę innego wyjścia, więc zapcham ten tekst piosenką.
Przykładam ucho do radia
i słucham muzyki z księżyca
wszystko pamiętam
wiem czego się boisz
wiem czego się boisz
noszę Twoje zdjęcie w portfelu
noszę Twoje zdjęcie w portfelu
z kwiatów, banknotów i numerów telefonów
ktoś złoży nasz obraz
stoję pod Twoim domem
i słucham muzyki z księżyca
i słucham muzyki z księżyca
i słucham muzyki z księżyca//
- Bądź pozdrowiony, Furrabie - powiedziałem pewnym głosem.
Właściciel
//Wypchaj się z piosenką i dawaj ku*wa wreszcie posty w tym pie**olonym karawanseraju, nie po to odpowiadałem na Twoje pytania, wymyślałem NPC i fabułę, żebyś teraz to tak sobie porzucił.//
- Wzajemnie. - odparł krótko Mag, wskazując Ci dość wymownym i jednoznacznym gestem na fotel obok.
Usiadłem, woedząc z dośwoadczenia, że to mag powinien zacząć.
Właściciel
Doświadczenie tym razem zawiodło, bo milczał jak zaklęty, uznając najwidoczniej, że to powinieneś zacząć, jako ktoś gorszy od niego, bo tak zapewne większość zarozumiałych Magów postrzegała ludzi, zwłaszcza Styrici, którymi to z kolei z reguły ludzie pomiatają, a więc on chętnie zmieni tę kolej rzeczy na inną.
Właściciel
Kazute:
Po dość długiej podróży trafiłeś ze swoją bandą wpie**olu i grabieży na pogranicze, tutaj powinny zaczynać się już ludzkie osady, ale i tak wypadałoby rozbić obóz i wysłać zwiadowców, aby dowiedzieli się czegoś więcej.
Właściciel
//Mówiłem, wciąż możesz wrócić, a ja wciąż mogę wysłać Kazute gdzieś indziej...//
//Nie, tak moze być ciekawie. Myślałem, że po prostu Benegar mi spadnie z rowerka jak będzie szedł po schodach czy coś. To może być... dobre. Podeślesz link do wątku Kazute?
//Jeszcze ciekawiej będzie, jak powrócisz do grania tutaj, Ether. //
- Rozbić obóz! - zagrzmiał swoim niskim głosem. - A tak poza tym, kto jest chętny do zwiedzenia okolicy?
//Właśnie o to mi chodzi. c:
- Vierna powiedziała, iż oczekujesz na mnie, Furrabie.
Właściciel
Kazute:
Cóż, właściwie każdy był chętny, więc musisz sam rozsądzić, kto ruszy na zwiady, a kto zostanie tutaj.
Ether:
//Wypi***alasz ze wszystkiego poza Asmian, hm?//
- Jak na każdego pana tych ziem, od czterech pokoleń wstecz. - potwierdził. - Zaszyłem się na tym odludziu nie bez przyczyny: Potrzebuję spokoju. Dlatego też, w zamian za nieniepokojenie mnie bez potrzeby, oraz okazjonalną pomoc, oferuję Ci moje własne wsparcie w sprawach najróżniejszej wagi.
//To jest ciekawe. A nie siedzenie w jakimś karawanseraju albo zajebywanie bandytów na drodze.
- Dziękuję Ci, Furrabie, lecz zapewne wiesz, że mogą nadejść ciężkie czasy dla Dootsal. Z tym większą radością przyjmę Cię, ale muszę zapytać czy nie zawahasz użyć swej magii nie tylko w celu czynienia dobra. Pozwolisz, że zapytam o Twoją specjalizację?
- Sharn i Bargund idą, reszta rozbija obóz - zarządził.