Właściciel
- Raczej wątpię, żeby był nam wtedy potrzebny.
Właściciel
- Ty też masz swoje miejsce w tym planie, ale może faktycznie na razie poczekajmy, może sobie odpuszczą. - powiedział zmieszany i zamknął drzwi tak cicho, jak je otworzył.
- Nie uwzględniłeś mnie w planie, więc wy go robicie.
Właściciel
- Przecież mówiłem, że masz trzymać drzwi, żeby tu nie wlazły.
- Dobra niech Ci będzie, myślałem że zapomniałeś.
Robił z drzwiami to co tam miał robić.
Właściciel
Daniła w tym czasie powali trzy Zombie za pomocą wypuszczonych z łuku strzał, Sergiej tym czasem zabił dwóch idących w kierunku drzwi, acz reszta coraz mocniej napiera.
Właściciel
- Trzymaj! - warknął, samemu rąbiąc toporem to, co się dało, czyli kończyny, głowy i tym podobne.
Właściciel
Ostatecznie Zombie, z bliżej nieznanego Wam powodu, odpuściły i po chwili przestały napierać. Niby dobrze, ale czemu?
Właściciel
- Albo czekamy, albo wyglądamy żeby sprawdzić, co się stało. Proste, nie?
Właściciel
Może i był odważny, ale nie aż tak. Głupi zresztą też nie, dlatego jedynie uchylił drzwi i to przez nie dokonał rozeznania w terenie.
- Ktoś wystrzelał je wszystkie z łuku. - powiedział i chyba nie miał na myśli Daniły.
- Nie mam zamiaru wychodzić, nie wiem jak wy.
Właściciel
Sergiej pokiwał głową i zamknął z powrotem drzwi.
- Więc co? Siedzimy tu, tyle wiem, ale przez ile?
Właściciel
- Nie wiadomo czy ten ktoś, kto zabił Zombie nie zrobi tego samego z nami, więc może by tak przeczekać choć kilka godzin?
- Mogę poczekać.
I zszedł na dół.
Właściciel
Udało się, reszta postąpiła podobnie i także czekali.
- Głodny jestem, wiecie?
Może mi coś zrobią, nigdy nie wiesz.
Właściciel
- A Bozia rączki upie**oliła? - spytała Daniła.
- Upie**oliła razem z jajami.
//Spytał nie spytała.//
Właściciel
- Na to Ci już nic nie poradzę.
- No już dobra.
Sprawdził czy jest coś co można zjeść, albo przyrządzić do zjedzenia.
Właściciel
Klasyczna potrawa każdego ocalonego, a mianowicie najróżniejsze puszkowane żarcie: Konserwy, zupy, fasolę i tym podobne.
Właściciel
I tym sposobem zdołałeś upichcić sobie grochową. Niby z puszki, więc gorsza od zwykłej, ale zawsze coś.
////Pozwolę sobie, że się wtrącę xD Tylko nie zagazuj ich tam
- Jakieś plany na dzisiaj mamy?
Właściciel
- Poza przeżyciem i sprawdzeniem kto załatwił tamte Zombie? W sumie nie, ewentualnie możemy przejść się po okolicy. - odparła Daniła.
- Przejdźmy się, może spotkamy tego kogoś.
//comeback is real//
Właściciel
//No to żeś mnie zaskoczył.//
- Wszyscy czy ktoś zostanie pilnować naszych włości?
- Może ja zostanę?
Wzruszył ramionami.
Właściciel
Innym było to w sumie obojętne, a więc wyszli, a Ty zostałeś sam jak ten przysłowiowy palec.
Spojrzał na niebo, żeby zobaczyć jaka jest pora dnia i jaka zapowiada się pogoda.
Właściciel
Mógłbyś to ustalić, gdybyś wyszedł na zewnątrz, bo niebo nie prześwitywało przez dach, a przez to, co widziałeś za oknem niewiele można stwierdzić, co najwyżej to, że jest lekkie zachmurzenie i nie zapowiadają się opady.
Właściciel
Okolica niewiele się zmieniła, poza licznymi trupami Zombie, które trzeba uprzątnąć. Warto nadmienić, że większość zginęła od celnie wystrzelonych strzał, a nie ataków Twoich bądź reszty... Po wyjściu na zewnątrz z łatwością określiłeś, że jest już późne popołudnie i nie zapowiada się zła pogoda, co najwyżej lekkie zachmurzenie, z którego opadów nie będzie.
Więc trzeba to posprzątać. Każdemu trupowi dla pewności zmiażdżył czaszkę desantem i pozbierał je na najbliższą polanę. Jeśli okolica na to pozwala, tj. drzewa są trochę dalej i trawa nie jest sucha, rzucił koktajl mołotowa.
Właściciel
I tym pozytywnym akcentem zakończyłeś dzień, paląc zwłoki pomordowanych Zombie. Jedynym problemem może być widok ognia, swąd palonych zwłok i dym, które zwabią tu inne potwory bądź ludzi, ale nie ma co martwić się na zapas, prawda?
I tak już za późno, więc wrócił do piwnicy i zrobił napar z suszonych grzybów.
Właściciel
Napar był gotowy, a Twoi kompani wrócili, zaryglowali drzwi i zaczęli szykować się do przyrządzenia kolacji.
- Nic nie znaleźliśmy. - wyznał Sergiej w imieniu swoim i Daniły. - A Ty?
- Ja też nic.
Lekko zanurzył usta w naparze, bo był jeszcze gorący.
- Bo jak coś tu było, to raczej spróbuje się dostać do nas w nocy. No bo zombie to raczej nie było, więc myśli, no nie? Tak mi tylko wpadło do głowy jak tu siedziałem.
Właściciel
- Słyszałem kiedyś o Podróżnikach. - mruknął mężczyzna. - Dziwne stwory, które zaczęły pojawiać się po Apokalipsie. Czasem pomagają ludziom, a czasem ich mordują, jeśli nie okażą im wdzięczności. Jak myślicie, to ich robota?
- No chyba oni. Ale co znaczy "okażą im się wdzięczni"? - pociągnął mały łyk naparu. - Nie mam ochoty nikomu załazić za skórę, nie wiem jak wy.
Właściciel
- Podobno wystarczy dać im miejsce przy ognisku, wodę, coś do jedzenia i tak dalej, a przynajmniej nie prowokować walki lub ich wypędzać, bo to skończy się zawsze tak samo: Śmiercią ludzi, nie Podróżników.
Napar smakował dobrze, wciąż był gorący, aby rozgrzać Twoje ciało, ale nie na tyle, żebyś poparzył sobie język czy cokolwiek innego.