Noworoczne wystąpienie Cesarza Akihito
Już po raz siedemdziesiąty trzeci od kapitulacji w 1945 roku Japonia świętuje rozpoczęcie nowego roku. Ponad siedem dekad, jakie diametralnie przemieniły nasz naród. Ponad siedem dekad wymuszonej, a jednak zbawiennej ewolucji światopoglądowej. Lecz mimo upływu czasu świat w dalszym ciągu postrzega Japonię jako dzikie zwierzę. Pozornie poskromione porażką, spętane ograniczeniami powojennej konstytucji, ale w rzeczywistości nadal czychające na okazję do ukazania swej skrytej natury imperialistycznego mocarstwa żądnego władzy za pomocą siły i terroru.
Jednakże czy Japonia może mieć o to jakikolwiek żal albo pretensje? Według historii to my jesteśmy agresorem. To Japonia podbijała Mandżurię. To Japonia rozpoczęła wojnę na Pacyfiku. Przeszłość to rzecz już dokonana, dlatego w żadnym stopniu nie możemy jej zmienić. Działania naszego narodu w pierwszej połowie dwudziestego wieku na stałe utrwaliły w państwach świata wizję złowrogiej Japonii pełnej rasizmu, okrucieństwa oraz militarnej dominacji. Tak, to prawda. Jako Cesarz, czyli "Symbol państwa i jedności narodu Nippon" oficjalnie przepraszam wszystkie narody świata za zbrodnie wyrządzone przez Japonię w latach 1900-1945. Chiny za masakrę w Nankinie i Szanghaju. USA za bestialskie traktowanie jeńców amerykańskich, czy też morderstwo lotnika na pokładzie "Akagi". A najbardziej przepraszam za okrytą złą sławą Jednostkę 731, która zasługuje jedynie na potępienie. Dlatego w dniu dzisiejszym pierwszego stycznia 2018 roku na mocy praw nadanych mi przez naród pośmiertnie pozbawiam Masaji Kitano oraz Shirō Ishiego wszelkich nadanych im tytułów, obwołuję ich zbrodniarzami wojennymi i wraz z resztą naukowców Jednostki 731 stawiam ich jako przykład haniebnych kreatur pozbawionych człowieczeństwa, niegodnych bycia Japończykami. Nie są oni od tej chwili obywatelami Japonii.
Owszem, nie przywróci to życia zmarłym - nierzadko w ogromnych męczarniach - jeńcom, lecz pokaże światu jedno. Japonia pragnie rozliczyć się z przeszłością odcinając wszystko co złe, a to co dobre oczyszczając, szlifując i polerując.
Jednak żądam tylko jednego. By świat nie tylko rozpatrywał tę totalirystyczną przeszłość, ale spojrzał też we własną przeszłość. Oskarżaniem Japonii konkretne narody przykrywają własne bestialstwa, których nikt im nie wypomina bo " zwyciężyły". A bez tej refleksji nad historią nie będzie pokoju i dobroci. A Japonia chce by świat wyniósł z ubiegłych czasów naukę na przyszłe lata, dekady, stulecia.
Zupełnie inną kwestią jest historia walk Nippon Kaigun z US Navy. Przez trzy lata życie oddało wielu odważnych marynarzy i dowódców. Przez trzy lata morze stało się cmentarzem, jaki przyjął tysiące stalowych trumien i dziesiątki tysięcy ciał. Pacyfik okrył swą ciemną głębią prawdziwych wojowników z Ameryki oraz Japonii. Otulił dnem otchłani symbole dumy, potęgi i jedności. Morska wojna to jedyny uczciwy wymiar wojny. Podczas bitew morskich w latach 1942-1945 nie zginął żaden cywil. Nie został zniszczony żaden cywilny obiekt.
A bombardowanie Tokio? A użycie broni atomowej? Owszem, to z amerykańskich lotniskowców i lotnisk startowały bombowce, które swymi nalotami doprowadziły do śmierci dziesiątek tysięcy cywilów. Nie żołnierzy. Umierali mężczyźni, kobiety i dzieci. Umierali w płomieniach wznieconych przez Amerykanów. Umierali powoli od napromieniowania. Czy Ameryka miała prawo do takiej zemsty? Historię piszą zwycięzcy. A tymi była Ameryka, dlatego świat uznał, że Japonia sama sobie zasłużyła. Jednakże w dniu dzisiejszym ja, Cesarz Akihito, przywódca narodu Nippon ogłaszam: "Nigdy więcej na to nie pozwolimy! Choćby miało to oznaczać rozlew krwi - nigdy więcej niewinny lud japoński nie stanie się ofiarą tak bestialskich ataków." Nie! To zabrzmiało teraz jakbym kontynuował dzieło Cesarza Hirohito, co oznaczałoby, iż wszystko co do tej pory powiedziałem stałoby się pustymi słowami. Nie! Trzeba pójść o krok dalej. Tu chodzi o wszystkich cywilów, zwłaszcza o tych z obecnych terenów Maroko oraz Sahary Zachodniej. Należy raz na zawsze oddzielić wojnę od życia. Armię od zwykłych ludzi. Flotę od kutrów pracowitych rybaków. Lotnictwo od miast, autostrad i stadionów. Dlaczego cywile mają cierpieć, gdyż wyżej postawieni ludzie ulegają ludzkim żądzom władzy, bogactwa i dominacji? Japonia tak uczyni, ale czy świat nas poprze? A może jednak znów uzna to za zagrożenie i zerwie z nami wszystkie stosunki? Ba! Najważniejsze jest by sami cywile pojęli, że ostrzeżenia o nadchodzącym ataku nie są żartami, a na bitwę i wybuchy lepiej patrzeć w telewizji niż naocznie. Cywil pchający się pod lufę to już nie bezbronny obywatel tylko ryzykant nie dbający o swe życie.
Niezmiennie od decyzji świata Japonia ogłasza oficjalne przywrócenie swego symbolu dumy. Nie ku czci admirałów, marynarzy i pilotów. Ale ku czci samych okrętów. Nippon Kaigun zostanie odrodzone! Już rozpoczęliśmy ten proces. Niszczyciel rakietowy "Atago" będzie kontynuował żywot zatopionego podczas wojny o Pacyfik ciężkiego krążownika. "Ashigara", "Chōkai" i "Myōkō" również na powrót wypłynęły na szerokie wody po siedmiu dekadach. A to dopiero początek. Reinkarnacje dawnych jednostek powstaną w naszych stoczniach. Może nie dziś. I nie jutro. Ale powstaną. Weteranki Midway - "Akagi", "Kaga", "Souryuu", "Hiryuu"; pochłonięte przez Ironbottom Sound "Hiei", "Kirishima", "Yuudachi", "Furutaka"; świadkowie największej porażki Nippon Kaigun, bitwy w zatoce Leyte - "Zuikaku", "Haruna", "Kongō". Te nazwy obecnie będące tylko jednymi z wielu słów zawartych na stronicach książek historycznych staną się na powrót chlubą Japonii. Potężnymi okrętami - jak za dawnych lat!
W nowy rok naród japoński wchodzi z radością i dumą, gdyż przywraca część swej historii w perfekcyjnej formie. Jestem niezwykle rad, że reprezentuję tak przywiązany do dobrych tradycji kraj.