No to bierzmy się do roboty, uformujmy pierw jakąś dużą bryłę śniegu, a następnie odpowiednio tnijmy ją magią powietrza.
Właściciel
Jakoś to wygląda, ale nie jak koń. Choć może po odpowiedniej obróbce...
Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na detale, postarał się przede wszystkim dobrze zapamiętać to jak wygląda jakiś koń i spróbować go odtworzyć w śnieżnej rzeźbie.
Właściciel
Co prawda zajęło Ci to więcej czasu, niż przewidywałeś, ale efekt końcowy przyćmił zamki i bałwany innych najemników.
Ach, ciekawe równie fajnego można robić na śniegu... Rozejrzał się za jakimś wzniesieniem, który przykrył śnieg.
Właściciel
Takowego w obrębie wioski brakowało.
Samemu takiego niestety nie stworzy, chociaż kto wie... Może jakiś wyżej ustawiony dach?
Właściciel
Najbliższym budynkiem, który pasował do tego opisu, była jakaś stodoła lub obora.
No i stodoła będzie w sam raz, w dodatku to z niej zbuduje sobie rampę, po której będzie zjeżdżał. Rzecz jasna, by uniknąć robienia tego kilka godzin to wypada użyć do tego magii.
Właściciel
Magia to przydatna rzecz, tak więc teraz wypada przetestować swoją konstrukcję, zwłaszcza że inni najemnicy i część wieśniaków zgromadziła się wokół, ciekawa, co tam wyprawiasz.
No teraz ty wypada jakoś stylowo zjechać z tej swojej konstrukcji, stworzył pod sobą cienką barierę powietrza, która miałaby go utrzymać i pozwolić mu zjechać po tej rampie, co też uczynił.
Właściciel
Wszystko poszło sprawnie, zarówno zjazd, jak i lądowanie, dzięki czemu wywołałeś gromkie oklaski i wiwaty aplauzu pośród wieśniaków i części najemników.
-Jak również chcecie to brać jakąś drabinę, kawał kory z drzewa czy dechy i jazda!- Powiedział zaśmiawszy się. Rzecz jasna pojedynczo i pierw jakiś ochotnik, nadal nie potrafię ocenić trwałości tej konstrukcji.
Właściciel
Dla większości Twoje zdanie skończyło się na słowie "jazda!," bowiem, mając gdzieś Twoje zalecenia i własne bezpieczeństwo, pędzili z prowizorycznymi sankami na łeb, na szyję, byleby tylko spróbować tej nowej rozrywki. Z całej gromady najzabawniej z pewnością wyglądał Orkolog.
Cóż, zatem niech się bawią, ale skoro nikt nie wpadł pod śnieg to wszystko chyba w porządku, można się zająć czymś innym, o ile jest czym...
Właściciel
Właściwie to dopóki utrzyma się taka pogoda, to z walki z Orkami nici, chyba że wyjdziesz poza wioskę, tam szansa na ich spotkanie radykalnie się zwiększa, a gdyby nawet nie, to i tak może być całkiem ciekawie.
Cóż, ale potem z powrotem może nie być za ciekawie, a i okolicy jeszcze nie zna...
Właściciel
Skoro tak to potrzebny mu przewodnik. Albo nuda, nuda to też opcja. Mniej ciekawa, ale zawsze.
Każdy taki przewodnik woli teraz pewnie sobie pozjeżdżać z rampy. No to cóż, chyba wypada skorzystać z opcji ponudzenia się w cieple.
Właściciel
I tak też wróciłeś do domku, jako jedyny, ale oznacza to więcej ciepełka dla Ciebie.
No to teraz wygodnie rozsiąść się w fotelu przed kominkiem i czekać na jakiś rozwój wydarzeń, może warto się w tym wspomóc jakimś piciem alkoholu.
Właściciel
Nim upiłeś choćby łyk, do Twojej chaty wpadł jakiś zdyszany wieśniak.
- Orkowie! - wrzasnął już od progu z przerażeniem zarówno w głosie, jak i w oczach. - Orkowie nadchodzą!
//This is where the fun begins.//
-No to pora zobaczyć z czego to tam są ulepieni.- Powiedział od razu trzymając w dłoni pochwę od miecza, a następnie zaraz ruszył ku wyjściu.
Właściciel
Zauważyłeś wieśniaków, biegających w różnych kierunkach i celach: Aby zebrać dzieci lub jakiś dobytek zostawiony na podwórzu i zaszczyć się w domu, pobiec po broń, lub z bronią w ręku biegnąc w okolice wejścia na mury, gdzie też kierowali się inni zbrojni chłopi oraz najemnicy.
No to wypada wbiec na górę zaraz za nimi, stamtąd może dostrzeże się ilu to ich nadchodzi.
Właściciel
Jak na razie widziałeś trójkę zielonoskórych, uzbrojonych po zęby, którzy biegli po kolana w śniegu, od jednej skały do drugiej, sądząc zapewne, że dzięki temu ich nie dostrzeżecie.
No to pora chyba jednak sprawić, by wiedzieli, że są widoczni. Wyciągnął swój miecz z pochwy i unosząc go na chwilę do góry, to tak szybko go opuścił tym samym wykonując cięcie w kierunku jednego z nich, które miało posłać w niego wiatr zdolny przeciąć go w pół.
Właściciel
I tak też się stało. Właściwie ani on, ani jego kompani, ani otaczający Cię najemnicy, wieśniacy i strażnicy nie mieli bladego pojęcia co właśnie się stało. Niemniej, jeden z Orków otrząsnął się z zaskoczenia i straty kompana dość szybko, posyłając w Twoim kierunku strzałę o zarówno czarnym drzewcu, jak i grocie, która jednakże chybiła. Mimo że nie zabrała Ciebie, to jeden strażnik mniej opuści dziś dzienną zmianę... Drugi Ork zaś puścił się pędem w tym samym kierunku, w którym przyszedł, ścigany przez strzały i bełty strażników oraz najemników. Drugi tym razem wziął poprawki i posłał kolejną strzałę w Twoim kierunku.
No to wypada zniszczyć jego marzenia o próbie zabicia go poprzez wystawienie przed sobą powietrznej tarczy, na której ta strzała zwyczajnie się rozbije, a kolejno przekierowanie jej jako pocisk, który odpowiednio zajmie się natrętnym strzelcem.
Właściciel
Nie mogłeś nie parsknąć śmiechem, gdy zobaczyłeś wyraz zaskoczenia na jego głupim, zielonym ryju, gdy dostał własną strzałą i po chwili padł martwy w śnieg.
Ten zamiast iść w pełny śmiech jedynie lekko podniósł jeden kącik ust do góry i wypuścił nieco powietrza przez nos. Więcej śmiechu raczej będzie przy prawdziwej rzezi jakiej dokona wkrótce.
Właściciel
Przyszła rzeź przyszłą rzezią, ale z tym uciekającym też możesz coś zrobić, chyba że chcesz go wypuścić lub pozostawić innym najemnikom, czy też strażnikom.
//A to w niego czasem nie strzelali?//
Właściciel
//Tę strzałę odbiłeś w kierunku łucznika, innego Orka zabiłeś wcześniej, a ten tu uciekł. No i strzelają do niego, fakt, ale niecelnie.//
-Hmph.- Prychnął jedynie chowając już ostrze do pochwy, a następnie pozwolił już temu jednemu odejść.
Właściciel
Ostatecznie miejska straż otrzymała jedno trafienie na swoje konto, lecz tylko w łydkę, co spowolniło Orka, acz nie zatrzymało i po chwili zniknął Wam z pola widzenia.
-Będą wiedzieli z kim mają do czynienia. Ciekawe czy w ogóle wyślą kolejny zwiad.
Właściciel
- Wojowników prędzej. - odparł ponuro jeden z strażników i opuścił swoje miejsce, podobnie jak inni, nadliczbowi, strażnicy, gapie i najemnicy.
-To nadal za mało...- Powiedział jeszcze do siebie, a następnie sam chyba opuścił miejsce na murze.
Właściciel
No cóż, widowisko się skończyło, a wszyscy wrócili do swoich zajęć lub ich braku.
To chyba wypada znowu wrócić do ciepłego budynku, tutaj to idzie sobie suty zamrozić.
Właściciel
Ta, aż jaja klekoczą. Niemniej, wróciłeś, ale nim porządnie wygrzałeś dupsko, wkroczył znów zimne powietrze, a z nim już nie chłop, ale Twój wielki kolega o szlacheckiej krwi.
-To co, pogoda minimalnie się polepszyła?
Właściciel
- Czyli wiesz już o ataku? - spytał zdziwiony, ale zaraz machnął ręką i zasiadł na fotelu przy kominku. - Mniejsza. Niedługo ruszacie. Musimy uprzedzić te zielonoskóre poczwary, zanim po zwiadowcach poślą wojowników.
-Twierdzę, że nie przychodziłbyś tutaj w innej sprawie, ale z chęcią rozruszam nieco ręce.
Właściciel
- Ruszacie jak najszybciej, więc idź pod główną bramę, bo tam zbieram oddział.
-Niech tak będzie.- Powiedział momentalnie wstając, a następnie opuścił pomieszczenie i sam budynek kierując się ku bramie.
Właściciel
Cała ferajna najemników i giermków już się zebrała, a wspierało ich trzech wieśniaków, sądząc po braku uzbrojenia i opancerzenia, zapewne zwiadowców. Na sam koniec dołączył do Was i wielki szlachcic, zapewne w celu obcięcia kilku orkowych łbów i przejęcia dowodzenia nad wyprawą.
-No, ktoś jeszcze się dołącza czy będziemy tak czekać?
Właściciel
Pokręcił głową, a na ten znak otworzono bramę i grupa powoli opuszczała teren wioski.