Moderator
-Ja pochodzę z Pogranicza z Drakkenami... Malutka wioska, gdzie Drakkeni i Gryfici żyją obok siebie i na siebie nie warczą... Chyba Dago, jeśli dobrze pamiętam. Byłam tam tylko kilka razy, ale wszyscy mówią, że przypominam matkę... Nigdy jej nie spotkałam... Wieść gminna też niesie, że mam w sobie krew Drakkenów, ale w to nie wierzę.
- Nigdy nie widziałem u ciebie łusek, więc nic na to nie wskazuje -
Moderator
-Podobno to praprapradziad, więc...
- Sama mówiłaś, że w to nie wierzysz - Spojrzał na ciebie zpod uniesionej brwi
Moderator
-Podobno i tak, sama nie wierzę. Lepiej jedźmy-popędziła Anulkę do Galopu.
- Kłus jest lepszy na takie odległości - zawołał do ciebie poganiając konia do kłusu
Moderator
Co ona właściwie robi w Złotym Sadzie? Przez pierwszą chwilę po przebudzeniu tylko to pytanie pojawiło się w jej głowie. Mózg zaczął intensywnie pracować po sennym letargu i szybko dostarczył zadowalając odpowiedzi - przybyła tu w poszukiwaniu wiedzy.
Avia powoli zwlekła się z łóżka, stawiąc obie nogi na podłodze (oczywiście najpierw prawą). Jej chłód był ledwie odczuwalny, ale stanowił niejaki kontrast z ciepłymi promieniami słońca. Uwielbiała każdą pogodę. Słoneczne poranki za ich pastelowe i pozytywne barwy. Burze i huragany za ich ekspresyjność i neonowe pioruny. Deszcz, za odżywanie spragnionej wody ziemi. Salvinia rozejrzała się po pokoju.
// Gorączka ciut odpuściła :P //
Moderator
Zwolniła ją do stępa, by Johanes nadążył.
Moderator
//Koń ma 4 biegi
Stęp, chodzi wtedy
Kłus, takie truchtanie
Galop-szybki bieg
Cwał- sprint. A jeśli o te zwalnianie, to chodzi o Anulę.
//Wiem wiem ale o rafaela poście mówie\\
//Szybka podróż czy chcesz coś fabularnie pogadać?\\
//będe robił nowy remat i grafikę więc jutro to zrobię\\
Pozostawił gryfa w boksie, wyszczotkwał go, nakarmił i zapłacił za pobyt oraz żarcie. Gdy z tym skończył poszedł rozejrzeć się po mieście.
Właściciel
kosztowało ho to wzglednie sensownie bo tylko 100 koron.Miasto wyglądalo ładnie bylo pełne wszelakoelfickiej architektury i okalane było sadami żółtych jabłek i cytryn oraz winnicami. Od razu znać było skąd pochodzi nazwa tej miejscowości.
- Piękne miejsce ale drożyzna - westchnął i sprawdził na niebie jaka godzina.
Właściciel
było lekkie popołudnie.... nadal.... podróż gryfem nie trwała długo...
//Jakiegiś questa pobocznego mi szykujesz czy raczej robisz przerwe żeby było realistycznie\\
Właściciel
// Puki co masz trochę luzu, ale jeśli zechcesz to i jakies zlecenie się znajdzie, jednak raczej lepiej brać je od szlachty niź prostego ludu, no chyba że chcesz sobie znaleźć łatwy lud pracujący na potencjalnych uczniów do Hydry. //
Poszedł poszukać rynku głównego i tablicy ogłoszeń.
Właściciel
// To był do mnie te do edita bo czasu na robienie zkeceń nie miałem. //
To nie było daleko, zaś na tablicy wisiały tylko dwie notki:
__________________________________
|Zlecenie: Bestia ze Złotego Sadu..|
| Seria zabójstw kilku z naszych |
|wiernych rycerzy według wywiadu|
|ma coś wspólnego z koczującym |
|w mießcie potworem. Z tego też |
|powodu poszukujemy pogromcy |
|~ Królowa Elliala ze służbą. |
------------------------------------------------------
=======================
||Szlachcic szuka żony: ||
||Ja Maćko ze Złotego sadu ||
||szukam śmiałka który. ||
||pomoże mi odszukać moją||
||zaginioną żonę. Zaginęła w||
||nocy około trzy dni temu. ||
||za skuteczną pomoc mogę ||
||sowicie zapłacić. ||
========================
Zerwał pierwsze ogłoszenie i udał się do pałacu.
Właściciel
Zgubiłeś siè gdzieś wßród uliczek miasta podczas tej wędrówki.
Westchnął i poszukał jakiegoś wzgórza lub wysokiego budynku aby znaleźć drogę.
Właściciel
Cesarskie gryfickie centrum handlowe było najbliżej.
Właściciel
Kiedy już dochodziłeś do miejsca nagle w budynki CGCH walnął sporych rozmiarów obsydianowy gargulec co sorawiło, że wieże zaczęły się burzyć.
Założył swoje rękawice i poczekał w bezpiecznej odległości. Kiedy było już względnie bezpiecznie pobiegł pomagać rannym.
Właściciel
Kiedy pomagałeś żywym rannym nagle z ruin wyleciał bydlak śmierdziel padalec karakan w skrócie ten gargulec ze wschodu.
Zwrócił na siebie jego uwagę aby nie zaatakował cywili.
//Za dobra ta postać musze sobie jakiegoś badassa dla równowagi zrobić\\
//Ekhem ekhem trochę już czekam
Właściciel
Gargulec zaczarźował na siebie z pięścią.
Odskoczył i rzucił w niego kulą ognia.
Właściciel
Tak jak wspominał arcymag z Khazad-Arin obsydian byl odporny na ogień, zaś gargulec przywalił ci odrzucając cię na półtora metra..
//Przecież odskoczył
Pozbierał się i włączył rękawice.
Właściciel
// On zapierniczał dość szybko a zatrzymawszy sie tam gdzie nirmalnie byłbyś ty obrocił sie ku tobie i cie w ówczas pie**olnął ..//
Odpalileś tryb zwykły i od razu musiałeś zblokować cios konstrukta...
Blokował lewą ręką a prawą wykonał cios w brzuch.
Właściciel
Prawie skruszyłeś sobie rękawicę... ale gargulec został powalony na chwilè na ziemię.
Skoro uderzenia były mało efektowne złapał go za szyje i rzucił nim o ziemię. Z wciąż włączoną rękawicą.
Właściciel
Zobaczyłeś drobne pęknięcia w strukturze obsydianu.... jednakźe gargulec pazurami zrobił ci kilka blizn wzdlóź twarzy i wbił szpony w rękę z rękawicą.
Przełączył rękawice na czerwoną ampułkę i wykonał chwyt który w tej sytuacji złamałby mu ręke. Włożył w to dodatkowo moc eteru motywowaną gniewiem z powodu odniesionej rany.
Właściciel
Cóż... stałeś bez ręki, andrenalina i gniew odcinały ból utraconej kończyny od twoich zmysłów co dawało ci przetrwać cierpienia. Energia zawarta w tym ruch przy utracie kończyny spowodowala iż ta eksplodowała w epicentrum zespoleń obsydianowego gargulca zadając mu ostateczną śmierć. zkrystalizowany obsydian rozbryzgł się dookoła... zaś ty zyskałeś nową moc kosztem kończyny. Część rękawica wchloneła część niezwykle twardego materiału, zas odlamki ktore sie na nis napatoczyły wyrobily na niej ostre kolce zadajàce dodatkowe rany przy uderzeniu. Po za tym zyskałes nową fioletową ampułkę. Nagle resztki gatgulca znikly w wirze magicznym magów derelindzkich, najprawdopodobnie posłuźą do wytworzenia ci chowańca. Kiedy zacząłeś odzyskiwać stabilnoßć nerwową poczułeś okrutny ból kończyny, której nie było... ból fantomowy który nie dawał ci nawet stać. Twoje nerwy odmawiały posluszeństwa. Straciłeś przytomność, a kiedy się obudziłeś leźałeś w skrzydle szpitalnym letniej rezydencji samej królowej z dorobionym stalowym mechanicznym ramieniem, na którym spoczęła stara dobra, ale teraz wysoce ulepszona rękawica... Zanim jednak zdàrzyłed wyprobowac czy dasz radę nią ruszaç dzuwna moc wydobywająca sie z niej wypaczyla stal zmieniajac ją w cieniostal, a jednocześnie wytworzyła swoisty obsydianowy naramiennik na złączeniu nowej ręki z dawnym barkiem ułatwiając ci poruszanie nià. Gdy rozejrzaleś się dookoła stało trzech krasnoludów parobrodych, kapłanka straczeńczego słońca, jakań nieznana ci kobieta z dość dziwnymi, kocimi oczami ( ale tylko oczami), kilka słuźek, pieç adeptek magii leczącej i sama cesarzowa Eliala Gryphith. ( nie chce pisac jej pełnego tytułu, wiadomo o kogo chodzi).
- Niniejszym w dniu dzisiejszym za zasługi dokonane dla wschodniej flanki cesarstwa i zachodniej flanki ziem derelingów, w tym uratowanie sporej liczby ludzi przed niezwykle groźną istotą magiczna kosztem wlasnej reki, a ryzykiem utraty źycia, mianuję cię szlachcicem i moim czempionem, jednocześnie za odeagę i niezlomnośc zostajesz powołany do straży zmierzchu będącej najbliźsza straźą mego ukochanego syna, zaś twoja jest decyzja jakie nazwisko oraz czy przyjmiesz tą ofertę.
Rzekła cesarzowanakładając ci na głowę laur zwycięstwa.
Spojrzał się zdziwiony na wszystkich i swoją dłoń po czym opadł zmęczony na łóżko - Dajcie mi chwilę potrzebuje czasu do namyśleń -
Właściciel
// Właśnie zyskałeś coś na kształt idealnej sztucznej ręki gdzie robotę włoźyła i mutagenistka i technomanci parobrodych i adeptki magii uzdrawiającej i kapłanka światła... więc to jest cos co cię nei zawiedzie... a i dostaleś dwa fajne bonusy... jeden połączony z nowym odblokowanym gatunkiem etheru, drugi z właściwościami obsydianowego skażania wszystkiego ciemnością... ale to tam później... //
Właściciel
Cesarzowa odgoniła służbę i sama usiadła na krześle przy twojej noszy.
- cóż... będziesz dobrym naczyniem na moc tak wielką, a tak niestabilną... ta ręka... jak sam pewnei zauważyłeś sama się wypaczyła... efekt uboczny istoty, której dusza byłq uwięziona w formie gargulca, a która jest powiązana z mym synem więzami krwii jako babka... ona dotychczas była bez kontroli nad swą duszą... dziś ją odzyskała i powierzyła ją tobie....
rzekła tajemniczo.
- Rozumiem, a co miałbym robić jako ten strażnik zmierzchu? -